Dwa ostatnie dni minęły tak szybko, że
zanim się obejrzałam, byłam już w swoim domu. Co prawda ostatni tydzień, lekko
wykańczał mnie psychicznie, ale na szczęście nie wybuchłam na tyle, by
komukolwiek przywalić w twarz, więc można powiedzieć, iż jestem z siebie dumna.
Zauważyłam, że Harry zmienił podejście do Taylor, i nie obściskiwali się prawie
w ogóle, nie mówiąc już o jakichkolwiek pocałunkach, które mogły mieć miejsce w
zasięgu mojego wzroku. Co się działo w ich pokoju, tego już nie wiem i nie
chciałam wiedzieć. A może i chciałam?
Siedziałam właśnie z Kathrin w moim
pokoju, malując przy tym paznokcie. W końcu czasami chwila relaksu jest
wskazana, a po tym wyczerpującym weekendzie, jak najbardziej.
-
Wiesz, wciąż mnie to wszystko dziwi – odezwała się znienacka blondynka.
-
Co masz na myśli? – zapytałam, przyglądając się kolejnemu paznokciowi,
nakładając na niego brzoskwiniowy lakier.
-
Ciszej – powiedziałam szybko, patrząc na nią karcąco.
-
Przecież jesteśmy tylko my dwie, dlaczego mówisz szeptem?
-
Po prostu jeszcze nie przywykłam, żeby gadać o tym na okrągło. Poza tym, to
takie dziwne, że aż nierealne. W sumie dalej w to nie wierzę – westchnęłam ciężko.
-
Uwierz, ja też. Przecież go nienawidziłaś. Kto by pomyślał, że tak się stanie.
-
To wszystko wymknęło się spod kontroli. Nawet nie wiem jak mam się teraz
zachowywać. Przecież tylko ty i Niall o tym wiecie. Wszystkich dziwi, że nagle
spoglądamy na siebie i ukrycie uśmiechamy, zamiast zrównać się z błotem.
-
Może dziwi, ale zapewne są ucieszeni z tego faktu. Bo w końcu przyznaj sama,
ale od razu powstała milsza atmosfera, od czasu, gdy nie kłócisz się ze Styles’em.
-
No właśnie. Nie kłócę – podkreśliłam jej słowa – A nie dodatkowo pieprzę po
kątach.
-
Oh, daj spokój. Wszystko się ułoży. Zapewne jego wyimaginowany związek z
Taylor, niedługo dobiegnie końca, a ty będziesz mogła go mieć tylko dla siebie –
uśmiechnęła się promiennie, na co odwzajemniłam jej gest. Po chwili przerwał
nam dzwonek mojego telefonu, oznaczający nową wiadomość tekstową.
-
Kto to? – zapytała od razu Kathrin.
-
Harry – powiedziałam, spoglądając na ekran komórki.
‘
Idziemy dziś na imprezę do Aury. Nie będzie Taylor. Mam nadzieję, że się
zjawisz. Cholernie tęsknie. H. x’
-
Co napisał? – dopytywała wciąż dziewczyna, a ja jak zaczarowana, wpatrywałam
się w jego słowa. Momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy, po
przeczytaniu ostatniego wersu.
-
Idą dziś do Aury. Chcą, żebyśmy wpadły.
-
Tak, tak! – krzyknęła uradowana dziewczyna. – W końcu jakaś odskocznia od
biwaków, ognisk i życia na pustkowiu – powiedziała, zapewne przypominając sobie
nasz ostatni urlop. Nie wiem o co jej chodziło. Jak na mój gust było całkiem
przyjemnie, jeśli chodzi oczywiście o lokalizację. Spokój, cisza i odpoczynek.
Czyli w sumie to co lubię najbardziej.
-
No i nie będzie Taylor – zaśmiałam się z wyższością.
-
W takim razie czeka nas gorąca noc.
-
Zróbmy coś innego przed wypadem – zaproponowałam po chwili.
-
Mianowicie co? – zapytała zdezorientowana.
-
Chodzi ci o jakąś diametralną zmianę? – zaskoczyła ją moja odpowiedź.
-
To się okaże.
Siedziałam aktualnie na jednym z
foteli w salonie fryzjerskim w samym centrum Londynu. Sama nie wiedziałam co
podkusiło mnie do przyjścia w to miejsce, ale potrzebowałam jakiś zmian i
zdecydowałam, że to dobry czas. Blake spoczywała tuż obok mnie, wykazując
podekscytowanie i radość. Stwierdziła, że nie potrzebuje niczego nowego w swoim
wyglądzie, bo podoba jej się taka jaka jest. No i w sumie miała rację. Nie
mówię, że ja się sobie nie podobam, ale o ile pamiętam, przez całe życie miałam
brązowe włosy i w końcu chciałabym się poczuć inaczej.
-
To co dziś robimy z twoimi pięknymi włosami? – zapytała Annabel, bo tak miała
na imię owa fryzjerka.
-
A co pani proponuje? Myślałam nad jasnym brązem – powiedziałam równie
podekscytowana co Kathrin – A może czerń?
-
Hmm, nie wydaję mi się, żeby aż tak ciemny kolor był twoją mocną stroną –
zastanowiła się kobieta o krótkich, marchewkowych włosach – A może blond? –
zapytała, a mnie lekko zamurowało. Blond? Rzeczywiście, chciałam zmiany, ale
czy aż tak drastycznej? No i czy w ogóle będzie mi dobrze w tym kolorze?
-
Sama nie wiem – spojrzałam znacząco na Kathrin.
-
Tak! Blond to dobra opcja! Będziemy siostrami – zaśmiała się, na co wywróciłam
oczami – Poza tym, znam jedną osobę, która szaleje za blondynkami. Chyba wiesz
kogo mam na myśli – spojrzała na mnie znów ruszając śmiesznie brwiami, na co
rzeczywiście zaczęłam brać opcję blond pod uwagę.
-
Poważnie?
-
Słowo harcerza.
-
Dobrze – powiedziałam po chwili zastanowienia – Niech będzie blond –
powiedziałam patrząc na fryzjerkę, która miała iskierki w oczach. Zapewne
lubiła kombinację, i szczerze zastanawiałam się czy z moich ciemnych włosów da
radę zrobić jakiś jasny odcień – Ale nie myśl sobie, że robie to dla niego –
skierowałam się tym razem do Blake – Robie to dla siebie – spojrzałam znów
dumna w lustro, patrząc na swoje odbicie.
Po dwóch godzinach oczekiwań i
siedzenia bezruchu na jednym fotelu, w końcu mogłam wstać by rozprostować nogi
i zobaczyć swoje nowe wcielenie. Szczerze? Nie poznawałam siebie, a
jednocześnie byłam pod wielkim wrażeniem. Kolor nie był żółty, ani nic w tym
stylu, lecz bardziej popielaty i ciepły. Dość jasny, ale nie platynowy, co
miało swój plus. Co prawda, wyglądałam trochę jak słodka landrynka, połączona z
seksownym wcieleniem kobiety, która jest pewna siebie i zbiera serca wszystkich
mężczyzn, ale byłam naprawdę ładna.
-
Oh! Nie wierzę! Jesteś jeszcze piękniejsza! Gdy Harry cię zobaczy, chyba padnie
trupem – krzyknęła blondynka z optymizmem.
-
Nie wiem, czy w ogóle ktokolwiek mnie pozna.
-
Po dłuższym przypatrzeniu na pewno tak – przytaknęła dziewczyna – Hmm, może mnie też jednak potrzebna zmiana –
zastanowiła się na chwilę – Jak pani myśli, dobrze wyglądałbym w brązie? –
skierowała się do zadowolonej Annabel.
-
Lepiej nie – powiedziała zakłopotana, na co Kathrin zrzedła mina – Niech pani
pozostanie w blondzie – odezwała się znów po chwili, na co tamta się ponownie rozpromieniła.
-
Mówiłam! – uśmiechnęła się – Wiem co dla mnie dobre.
Dochodziła godzina dziewiętnasta,
więc postanowiłyśmy zacząć się powoli szykować na wyjście. Wraz z Harry’m – jak
to dziwnie brzmi; zgadaliśmy się, iż spotkamy się już w klubie. Tym lepiej, bo
zaskoczenie będzie większe, niż gdyby przyjechali po nas od razu. Zrobiłam
makijaż, wyprostowałam moje jasne włosy, co było dla mnie dość niezwykłe, bo
jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłam, ale zapewne już jutro będę się czuła
blondynką. Wyjęłam z szafy
czarną, obcisłą sukienkę bez pleców, którą mama podarowała mi na osiemnaste
urodziny. Uwielbiałam ją, i zakładam na specjalne okazję. Może ta nie była zbyt
specjalna, bo w końcu to tylko wypad do klubu, ale od samego początku do końca,
chciałam cała prezentować się perfekcyjnie. Dobrałam do niej wysokie szpilki, w
których sama się sobie dziwię, że potrafię chodzić, oraz dopasowaną biżuterię.
Na koniec pomalowałam usta gustownym błyszczykiem i byłam całkowicie gotowa do
wyjścia. Skierowałam się do przedpokoju, gdzie Kathrin wykonywała ostatnie
poprawki w swoim makijażu. Miała na sobie białą zwiewną koszulę, czarne
lateksowe legginsy oraz czerwone szpilki, i jak zwykle prezentowała się
cudownie.
-
I kto to mówi? Skądś ty wzięła tą seksowną kieckę? – zapytała, obracając mnie
tyłem do siebie, by ujrzeć dalszą część.
-
Dostałam. Uwierz, moja mama ma gust – zaśmiałam się, biorąc jeszcze niedużą
kopertówkę.
-
I cholerne wyczucie stylu! Kurwa, dalej nie wierzę, że obie mamy ten sam kolor
włosów. To takie fajne.
-
Nigdy nie miałaś przyjaciółki blondynki ? – zapytałam podejrzliwie.
-
Miałam, ale żadna nie była tak piękna jak ja – powiedziała wymachując dłonią,
na co wybuchłam śmiechem.
-
A Tayler nie idzie? – zapytałam, wychodząc wraz z przyjaciółką z domu.
-
Nie. Ma dzisiaj jakąś imprezę w pracy, więc nie tym razem.
Całe szczęście, że chodniki w Anglii
były proste, bo inaczej przysięgam, że leżałabym już dawno w tych butach na
asfalcie. Zresztą już raz się nie chcący potknęłam, ale cóż zrobić. Z łamagi
się człowiek nie wyleczy.
Droga zajęła nam jakieś piętnaście
minut spacerkiem. O dziwo kolejka nie była tak długa, i całe szczęście, bo tym
razem Kathrin niestety nie znana nikogo z ochrony, więc i tak byśmy zapewne nie
weszły, a nie chciałyśmy specjalnie dzwonić do chłopaków, by robić niepotrzebny
problem.
Zanim się obejrzałyśmy,
znajdowałyśmy się już w środku.
Kolejny klub, który dosłownie zachwycał swoim
wyglądem. Ja nie wiem, że w moim kraju nie ma tak ekskluzywnych dyskotek?
Wystrój jak w dużej ilości klubów w mieście był fioletowy z połyskującymi
światłami. Na sufitach wisiało parę takich samych olśniewających żyrandoli, a
na ścianach widniały gustowne tapety. Dookoła wygodne kanapy oraz okrągłe,
szklane stoły i lustra. Byłam ciekawa, ile gwiazd bawiło się już w tym miejscu.
Zapewne sporo, i daję rękę uciąć, że zwykli ludzie, którzy zarabiają przeciętne
stawki, na pewno nie przebywają w takich miejscach, więc co do cholery robię tu
ja?
Szybko odnalazłyśmy wzrokiem lożę, w
której znajdowała się piątka dobrze nam znanych chłopaków, Danielle oraz Eleanor,
z czego bardzo się ucieszyłam, bowiem uwielbiałam tę dwójkę z całych sił.
Spoglądnęłam uważanie na Harry’ego, który miał na sobie czarne rurki, tego
samego koloru lekko prześwitującą koszule w białe kropki oraz marynarkę. Jego
włosy były jak zwykle zaszpecane do góry, przez co wyglądał jeszcze bardziej
nieziemsko.
-
Idź do nich, a ja pójdę po jakieś drinki – powiedziałam do ucha Kathrin, bowiem
muzyka była dość głośna.
-
Okej. Weź mi jakąś tequile – powiedziała na odchodne, i powędrowała w stronę
owej loży.
Podeszłam pośpiesznie do długiego baru,
przy którym obsługiwało jakieś osiem barmanów, a to naprawdę sporo.
-
Dwa razy tequile sunrise – odezwałam się do pierwszego lepszego, który
obdarował mnie promiennym uśmiechem i zabrał się za robienie trunków.
-
Cóż za blond włosa piękność – usłyszałam znienacka nad moim uchem. – Nigdy wcześniej
cię tu nie widziałem – zamarłam, bowiem ten głos mógł należeć tylko do jednego
człowieka. Harry. Szybko odwróciłam się na pięcie i dostrzegłam jego zielone
tęczówki, które wpatrywały się we mnie natarczywie. Zmarszczyłam brwi, chcąc
dowiedzieć się czy jest pijany, lub czy naprawdę mnie nie poznaję, przez co
mógł dojść do obcej dziewczyny i powiedzieć jej coś takiego.
-
Jak ci na imię? – zapytał, uśmiechając się promiennie, a mi szczena opadła.
-
Emm. Żartujesz sobie? – zapytałam z miną głupka.
-
Czy już nie mogę zapytać o imię tak seksownej dziewczyny? – zaśmiał się nieśmiało, żując przy tym gumę. Moja wściekłość nie
znała granic. Serio, nie zmieniłam się aż tak bardzo, to tylko głupi kolor
włosów. Nadal mam swoją twarz do cholery!
-
Mam na imię: Odwal się i zostaw mnie w spokoju – dogryzłam mu, odwracając się
tyłem.
-
Sofi, żartowałem! Jak mogłaś pomyśleć, że podejdę do obcej dziewczyny i zrobię
taki numer – odwrócił mnie do siebie, ale ja wciąż byłam lekko zła.
-
Cóż. Nie udał ci się też żart – skitowałam go szybko.
-
Kathrin powiedziała mi, że tu stoisz. Wyglądasz pięknie. Ale czemu blond?
-
Tak po prostu wyszło – westchnęłam – A co? Nie podoba ci się? – zapytałam uśmiechając
się lekko.
-
Wręcz przeciwnie. Teraz pragnę cię jeszcze bardziej – wypowiedział do moich
ust, bowiem znajdował się na tyle blisko, bym mogła czuć jego oddech na
wargach.
-
Pani drinki – doszedł nas głos barmana, na co szybko się odwróciłam.
-
Niech je pan zaniesie do tamtego stolika – odezwał się Harry, pokazując
brunetowi miejsce, gdzie siedziała reszta naszych przyjaciół – A my, idziemy tańczyć–
zagryzł dolną wargę, ukazując tym samym uśmiech na swojej bajecznej twarzy.
Zanim się obejrzałam, stałam na
ogromnym parkietem z mężczyzną, który śmiało mogę powiedzieć był moim
wymarzonym.
-
I'm picking you, you what I want – śpiewał cicho, wraz z głosem, który brzmiał
w masywnych głośnikach klubu. Uśmiechnęłam się szeroko i bez jakiejkolwiek
krępacji założyłam ręce na jego szyje, a jego dłonie błądziły po moich
odsłoniętych plecach, a następnie zeszły na tyłek. Zaśmiałam się cicho,
przekładając je ponownie na plecy.
-
Zobaczą nas – powiedziałam lekko piszczącym głosem.
-
I co z tego? Nie chcę się z tym ukrywać przy ludziach, z którymi przebywam non
stop. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem szczęśliwy.
-
Ja też – powiedziałam, gdy zaczął zbliżać twarz do mojej. Nie pocałowaliśmy się
jednak, bo było to o wiele bardziej bezpieczne, jednak ani na moment nie
oddaliliśmy swoich ciał. Kolejna z chwil tych niesamowicie intymnych i
uroczych. To dziwne, że tak bardzo się dopełnialiśmy. Jego dotyk był dla mnie
ukojeniem, a dłonie, idealnie pasowały do mojego ciała, jakby były stworzone
tylko i wyłącznie dla niego. Chłopak musnął delikatnie moją szyje, następnie
przesuwając językiem linię do żuchwy.
-
Dosłownie jesteś ideałem –szepnął po chwili, a na mojej twarzy znów pojawił się
uśmiech.
-
Nie jestem ideałem, Harry.
-
Jesteś. Moją własną odmianą perfekcji – jego słowa jak melodia, doszły do moich
uszu. Potrafił zaczarować kobietę na pięćdziesiąt różnych sposobów, i zapewne
był tego całkowicie świadomy.
-
Chodźmy do loży. Jestem spragniona.
-
Spragniona mnie? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-
To też – spojrzałam na niego uwodzicielsko, wprawiając go tym sposobem w stan
euforii. Wiedziałam, że jeśli by mógł, usadowiłby mnie na jednym ze stołów i kochał
się ze mną całą noc. I ja też tego chciałam, ale może nie wypływajmy za bardzo
w marzenia.
Po chwili znaleźliśmy się koło
reszty, a wszyscy zachwyceni byli moim nowym kolorem włosów. Stwierdzili nawet,
że mnie odmładza. Czy to oznacza, że teraz wyglądam jak piętnastoletnia
uczennica? Oh, tylko nie to.
-
Idę do toalety. Zaraz wrócę – powiedział do mnie szeptem lokowaty i skierował
się w prawą stronę. Ja natomiast zajęłam miejsce obok Niall’a, który objął mnie
przyjacielsko ramieniem.
-
Widzę, że miedzy wami coraz lepiej – rzekł mi do ucha, a na mojej twarzy
pojawił się mimowolnie duży uśmiech.
-
Na to wygląda. Jak na razie jest perfekcyjnie – westchnęłam.
-
Cieszę się twoim szczęściem. A tak w ogóle to teraz z pewnością wyglądamy na
rodzeństwo. Zobacz, nawet masz taki sam odcień jak ja – powiedział
podekscytowany, biorąc kosmyk moich włosów, przykładając go do swoich.
-
Rzeczywiście – odpowiedziałam zdumiona – Dla ciebie zmienię nawet nazwisko!
-
I to mi się podoba – przybił mi piątkę, a po chwili wziął łyka swojego piwa –
A, o mało bym zapomniał. Zapewne Harry wspominał ci o ślubie naszego menadżera
Paul’a i pewnie jakoś zrozumiałaś, że niestety zabiera Taylor, bo jest do tego
zmuszony –
mówił bez zająknięcia, a ja patrzyłam na niego ze zdezorientowaną miną.
Wesele menadżera? Dlaczego Harry nic nie powiedział? Myślał, że się nie dowiem
czy jak? Może to dlatego, że zabiera Swift, a nie mnie. Ale przecież, jakoś bym
zrozumiała. Jestem dość wyrozumiała i spodziewałam się, że by tak było, bowiem
to w końcu ona jest jego światową partnerką, a nie ja. O mnie nikt nie wie,
lecz dlaczego do tego momentu to przemilczał i jak zwykle musiałam dowiedzieć
się od kogoś innego? – W związku z tym, chciałem cię zaprosić jako moją osobę
towarzyszącą, jeśli nie masz nic przeciwko – uśmiechnął się promiennie, a mnie
zrobiło się ciepło na sercu.
-
Zapraszasz mnie z powodu Harry’ego?
-
Nie. Po prostu jesteś moją najlepszą przyjaciółką i chciałbym, żebyś tam była.
Już sobie wyobrażam, nas przy jednym stole, konsumujących wszystko co zapodają –
mówił, patrząc gdzieś w górę, jakby wyobrażał sobie to wydarzenie. – To jak?
Zgadasz się?
-
Oczywiście, że się zgadzam. Ale myślisz, że wasz menadżer nie będzie miał nic
przeciwko? No wiesz, w końcu preferuje, żebyście się spotykali raczej z jakimiś
sławami, a nie zwykłymi dziewczynami.
-
On nie ma nic do tego. Poza tym już mu mówiłem. Wytłumaczyłem, że traktuje cię
jak siostrę, więc stwierdził, że to dobry pomysł.
-
W takim razie, zgadzam się – powiedziałam uśmiechając się, nie dając tym samym
nic po sobie poznać, iż w środku cała się gotuje.
Znienacka przyszedł do nas nie kto
inny jak Styles, uśmiechnięty od ucha do ucha, lecz widząc moją minę, nie było
mu już tak wesoło. Wcale się nie dziwie Haroldzie. Twój koniec jest blisko.
Spojrzałam na niego podejrzanie i odezwałam się po chwili w jego stronę.
-
Musimy porozmawiać!
***
Witajcie
skarby!
Jak
się podoba nowy rozdział? Jak widzicie wszystko jest na dobrej drodze, ale
zdecydowanie nie gwarantuje, że tak już pozostanie. Poza tym jak widać po
zakończeniu, coś musi się skomplikować, więc proszę bardzo. Nie chcę, żeby to
była słodka historia i wydaję mi się, że wy również, ale ostatnio ktoś mi
napisał „żebym nie zrobiła z tego kolejnego mdłego opowiadania”. Kochani moi!
Rozumiem, że lubicie taką fabułę i to ciekawe, kiedy się kłócą, ale nie będzie
cały czas źle, bo jednak to opowiadanie jest bardziej o miłości, zresztą jak
wskazuje prolog, a nie o ciągłej nienawiści, więc przykro mi, ale mam zamiar
zrealizować mój pomysł od początku do końca.
Proszę,
abyście wyrażali swoje opinie i do następnego!
KOCHAM
WAS!