24 lip 2013

15.Come on baby we ain't gonna live forever, let me show you all the things that we could do.




Chodziłam w tą i z powrotem po swoim pokoju jak ostatnia kretynka. Szczerze? Nie wiedziałam co zrobić. Wygłupiłam się jak mało kto. Teraz każdy pewnie się zastanawia, skąd znam tak trudne szczegóły, które widnieją na ciele Harry’ego. Sama chciałabym znać odpowiedź. Jestem zła na samą siebie. Mogłam przecież coś zmyślić. W sumie, nawet nie byłam pewna czy moja odpowiedź na temat tatuażu jest prawidłowa. Wydawało mi się, że wręcz przeciwnie, lecz jak widać byłam w totalnym błędzie. Zapewne teraz Harry będzie omijał mnie szerokim łukiem, nie mówiąc o reszcie. Wyszłam na obsesyjną psychopatkę. A może za bardzo biorę to wszystko do siebie? Przecież każdy, kto widzi ramiona Styles’a, może znać odpowiedź na zadane mi pytanie. Spokojnie Sofio! Musisz się opanować. Nic się takiego nie stało. Co prawda po owym pytaniu, na kolejne mi zadawane odpowiadałam zupełnie bezmyślnie, żeby tylko nie mieć racji, choć tak naprawdę znałam odpowiedź na wszystko. Tym właśnie sposobem naszą ‘bitwę’ wygrał Harry.
- Mogę? – usłyszałam pukanie do drzwi, które były już otwarte.
- Już wszedłeś, więc po co pytasz? – westchnęłam, widząc postać lokowatego chłopaka. W czarnej koszulce z krótkim rękawem, która odsłaniała jego umięśnione ramiona, oraz ciemnych rurkach, wyglądał ponad nieziemsko.
- Skąd ty.. – zaczął, ale przerwałam mu skinieniem ręki.
- Nie pytaj. Nie wiem skąd wiedziałam jaki to napis. Naprawdę nie wiem. Może zobaczyłam go przypadkowo, może sobie go wymyśliłam, może widziałam w internecie… Nie wiem – mówiłam jak najęta, a chłopak z każdym kolejnym słowem, zbliżał się coraz bardziej.
- Spokojnie. – odezwał się, chwytając mnie delikatnie za ramiona – Nie winię Cię za to. W prawdzie, pochlebia mi to, ze znałaś odpowiedź – zaśmiał się lekko, spoglądając w moje oczy. Był taki nieswój. Zupełnie jak nie Harry, którego znam. Inny człowiek, który teraz był radosny i z poczuciem humoru. Zupełne przeciwieństwo osoby, którą był przez cały ten dzień.
- Tak – uśmiechnęłam się, zagryzając automatycznie dolną wargę. Szatyn wzdrygnął się na ten widok, i zabrał ręce z moich ramion.
- Wiesz.. Chciałem Cię przeprosić. Za to co powiedziałem wcześniej. Nie zasłużyłaś na to – westchnął, oblizując nerwowo usta.
- To nic Harry.. Stało się. Ja też powiedziałam parę niemiłych słów. Poza tym, zdarza nam się to dość często, więc nic nowego – odpowiedziałam, nerwowo zakładając za ucho kosmyk brązowych włosów.
- Tak. To prawda – rzekł zamyślony, błądząc długimi palcami po swoich wargach. Czułam, że nasza rozmowa jest niesamowicie niezręczna i nie wiem co było tego powodem. Odważny Harry gdzieś zniknął i jak na razie, chyba nie miał zamiaru się ujawniać. Czułam się tak, jak gdybym nie miała z nim zupełnie o czym rozmawiać. W końcu taka była prawda. Można powiedzieć, że nigdy nie rozmawialiśmy w miarę normalnie. Zawsze były to kłótnie i sprzeczki, w których czuliśmy się swobodnie i mogliśmy mówić na nasz temat złe rzeczy przez cały dzień. A teraz?
- Sofii..
- Harry – zaczęliśmy w tym samym momencie. I proszę. Znowu. NIEZRĘCZNE.
- Em, przepraszam.
- Zacznij – odparłam, uśmiechając się lekko.
- Chodzi o to, że… Nasz pocałunek – jąkał się. O nie. Wracamy do punktu wyjścia. – Nasz pocałunek..
- Przestań. Po prostu zapomnijmy o tym Harry. – powiedziałam, spuszczając wzrok.
- Tak.. – zgodził się ze mną, lecz po chwili milczenia znów wybuchnął – A co jeśli nie mogę zapomnieć? Co, jeśli nie chcę zapomnieć? – zapytał, zbliżając się na dość niebezpieczną odległość.
- Co? – wymsknęłam, bo w tym momencie tylko na to było mnie stać.
- To jest tak, że boimy się to pamiętać, ale jednocześnie nie chcemy zapomnieć.. – powiedział powoli, jakby bał się własnych słów. – Co jeśli ty nie nigdy nie znikniesz, a ja nigdy nie zapomnę?
- To jakiś cytat? – zapytałam po chwili, uśmiechając się z rozbawieniem.
- W prawdzie.. Tak – uśmiechnął się, ukazując idealne zęby. Był tak bardzo perfekcyjny.
 - Tak myślałam – zachichotałam, i spojrzałam ponownie w jego oczy. Jego ręka podążała po moim rozgrzanym policzku, zostawiając ciepłe ślady opuszków palców.
- Ale nawet jeśli to cytat, to nie znaczy, że tego nie czuję.
- Dlaczego mówisz mi to teraz? Co się zmieniło? – zapytałam zdezorientowana, wciąż czując jego dużą dłoń na mojej twarzy.
- Po prostu… Coś zrozumiałem.
- Co zrozumiałeś Harry? Po wszystkich obrazach, kłótniach… ekhm pocałunkach.. Ty coś zrozumiałeś? – zapytałam biorąc tym razem jego dłoń z policzka – Jesteś przecież z Taylor.
- Wiem, ale..
- Sofi, muszę Cię o coś poprosić.. – przerwał nam głos Niall’a, który właśnie przyszedł do pokoju. – O Harry… - zawahał się na chwilę – Zły moment?
- Nie, nie – zaprzeczyłam szybko.
- Jasne, że nie. Miałem właśnie wychodzić – szatyn spojrzał na mnie ponownie i wycofał, opuszczając po chwili pokój. Czułam się jakbym miała deja-vu. Dosłownie.
- Przeszkodziłem w czymś? – zapytał trochę zakłopotany.
- Nie. My po prostu… Rozmawialiśmy. Przyszedł mnie przeprosić za te doczepki. Nic wielkiego – odpowiedziałam bez zawahania, udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ale wiem jedno. Wcale tak nie było.
- To świetnie – uśmiechnął się szeroko – Mogłabyś mi pomóc zbierać butelki z dołu? Trochę naśmieciliśmy.
- Jasne, chodźmy – powtórzyłam jego gest i skierowałam się wraz z blondynem na dół. To co zobaczyłam, lekko mnie zszokowało. Cholera, rzeczywiście nie potrafimy utrzymać dobrego porządku. Obawiam się, że pod koniec wyjazdu, ten dom na pewno nie będzie wyglądał tak jak na samym początku. Jeszcze jedno czego się obawiam jest to, że pewne relacje między wszystkimi zgromadzonymi tutaj mogą ulec zmianie. Zobaczymy tylko czy na lepsze, czy może na gorsze.

*

            Zielone tęczówki. Jedyne co mogłam dostrzec to zielone tęczówki, które przybierały coraz to jaśniejszą barwę. Patrzyły na mnie z góry. Ich blask całkowicie mnie ubezwładniał. Widziałam w nich radość i szczęście, a zarazem miłość i nadzieję. Nie mogłam się ruszyć. Nie miałam pojęcia co to może oznaczać. Wiedziałam tylko, że chcę się w nie wpatrywać już zawsze.
- Sofii! Sofii! Wstawaj – zaczęłam słyszeć głos, a zielone tęczówki powoli znikały z zasięgu mojego wzroku. Pokaż się. Pokaż się jeszcze raz. – Nie będę dłużej na Ciebie czekać! Jest jedenasta! – i zniknęły na dobre. Otworzyłam mozolnie oczy i wszystko to, czego tak bardzo pragnęłam, okazało się kolejnym, niespełnionym snem. To spojrzenie… Znam te tęczówki.
- Czego chcesz? – zapytałam, przeciągając się niezdarnie.
- Idziemy się opalać! – odpowiedziała, podekscytowana Kate – Na dach! – podkreśliła ostatnie słowa, a ja przewróciłam oczami na wieść o różnorodności jej pomysłów.
- Nie możemy wyjść przed dom? – zapytałam z miną głupka.
- Nie! Czym wyżej tym lepiej, a ja mam zamiar nabrać trochę opalenizny. Nie chcę wrócić blada – pokręciła głową i zeszła z łóżka, podchodząc do dużej szafy.
- Nie wiem czy wzięłam bikini - powiedziałam niby załamanym tonem, ale tak naprawdę modliłam się o to, żebym o nim zapomniała.
- Nie martw się. Pomyślałam za Ciebie i go spakowałam. Nie musisz mi dziękować – zaśmiała się i wraz ze swoim strojem kąpielowym, skierowała się w stronę łazienki.
- Świetnie. – wypaliłam, wstając już z łóżka i schodząc na dół. Miałam na sobie krótkie, czarne spodenki oraz białą koszulkę z myszką miki. Dziecinada, ale cóż. Przecież nie wyskoczę w satynowej, koronkowej koszuli nocnej, błagam!


            Poszłam w stronę kuchni, gdzie siedziała już Daniell’e z Liam’em, Zayn, oraz Niall. Czyli wychodziło na to, iż mój ukochany przyjaciel Lou, spał sobie jeszcze w najlepsze ze swoją nieziemską dziewczyną, Harry z Taylor robili to samo, albo coś bardziej sprośnego, chociaż nie chcę nawet o tym myśleć, no a Kathrin przebierała się w strój.
- Cześć wszystkim – odezwałam się zadowolona, wchodząc do pomieszczenia.
- Dzień dobry – uśmiechnął się Zayn, robiąc miejsce obok siebie przy stole, które po chwili zajęłam.
- Jak się spało śpiochu? – odezwała się rozpromieniona Danielle, która siedziała naprzeciwko mnie.
- W porządku. Długa noc – zaśmiałam się, biorąc z talerza jedną bułkę z jagodami. W tym samym czasie do kuchni weszli wszyscy pozostali oprócz Kathrin, która zapewne dalej szykowała się w toalecie.
- Witajcie, witajcie moi drodzy uczniowie – przywitał nas Louis, z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Uczniowie? – zaśmiałam się – Zmień dilera Tomlinson.
- Oh, ah ,eh aleś ty dowcipna Sofi – odezwał się, mierzwiąc mnie po włosach. Świetnie. Teraz wyglądam gorzej niż pudel. Dzięki przyjacielu.
- Hej Sofi ! – podbiegła do mnie Calder, witając buziakiem w policzek. Ależ ja uwielbiam tą dziewczynę.
- Cześć El. Widzę, że humor dopisuje – zaśmiałam się, odsuwając jej krzesło obok siebie.
- To prawda. Nie będę kłamać – uśmiechnęła się szeroko, puszczając mi oczko.
- Yhy! My już wiemy co tam się w nocy działo. Poza tym, mamy koło was pokój – nabąknął Liam, szturchając lekko pasiastego, na co ten lekko się zaczerwienił. Ah, same orgie w tym domu.
- Dobrze, że nie śpimy na dole Zayn – odezwał się blondyn, mówiąc do mulata, niby po cichu, ale i tak każdy z nas słyszał jego słowa, na które się zaśmiałam.
- W prawdziwe powiedziawszy Nialler, myślałem, że będzie gorzej. Wiesz, w końcu mamy jedną parę na górze – Malik spojrzał znacząco na Taylor i Harry’ego, który wchodząc do kuchni, powiedział jedyne ‘Cześć’, spoglądając na mnie jakby był obrażony. Tylko jak na razie, nie mam pojęcia o co.
- Prawda mój drogi przyjacielu. Ja również sądziłem, że będzie to szalona noc, a u nich cicho jak w jaskini – Horan wzruszył rękoma, patrząc pobłażliwie na blondynkę i lokowatego. – No chyba, że tylko się tak kryliście spryciarze – zaśmiał się, klepiąc Styles’a po ramieniu.
- Odwal się Horan – odpowiedział naburmuszony szatyn, patrząc karcąco na niebieskookiego.
Zaczyna się robić groźnie.
- Chill out kolego – zaspokoił sprawę mulat, by po chwili znów mogło być niezręcznie w całym pomieszczeniu. Naprawdę uwielbiam takie momenty.
- Sofi! Ty jeszcze nie gotowa!? Zakładaj strój – cieszę przerwała piękna blondynka, wyskakując w samym, czerwonym bikini, który podkreślał jej figurę. Kathrin miała nieduży biust i małą pupę, ale i tak moim zdaniem była nieziemska. Przecież jeżeli ktoś nie posiada odpowiednich krągłości, nieznaczny, że nie ma fajnej figury.
- Uhu! Kathrin. Ostra laska – zaśmiał się znów Horan, gwiżdżąc na widok blondynki, co w sumie niezbyt mu wychodziło, ale uznanie za starania.
- Już idę się przebrać. Daj mi pięć minut – zawołałam, opuszczając prędko kuchnię. Blake nie lubi jak musi na kogoś czekać, wiec nie chcę jej się zbytnio narażać. Ma to szczęście, że moje wyszykowanie potrwa trzy razy mniej niż kwadrans, a nie to co jej.
            Podchodząc do szafy, szybko znalazłam kolorowy strój, który specjalnie wzięła dla mnie przyjaciółka i nałożyłam na swoje ciało, które po chwili posmarowałam jeszcze oliwką. Rozpuściłam włosy, które tworzyły grube fale i biorąc jeszcze okulary przeciwsłoneczne, zeszłam szybko na dół.
- Ależ ty seksowny, Sofi – zaśmiał się mulat, wpadając na mnie w przedpokoju.
- Dzięki Zayn. Doceniam – powiedziałam, odwzajemniając jego gest – Jeśli będzie Ci się nudziło, wpadaj na małe opalanie – poruszyłam śmiesznie brwiami, mijając bruneta.
- Tak zrobię! – zawołał za mną, gdy zdążyłam już wyjść na taras. Skierowałam się na tyły posiadłości, gdzie zastałam przyjaciółkę i… Styles’a?
- Harry nam pomoże z drabiną. Inaczej nie wejdziemy na dach – westchnęła blondynka, spoglądając ukradkiem na mnie.
- Okej – odpowiedziałam krótko, patrząc na szatyna, którego wzrok utkwił w mojej osobie.
- Em, tylko uważajcie jak będziecie schodzić. Najlepiej jedna niech wchodzi, a druga trzyma drabinę – odchrząknął po chwili, spuszczając ze mnie wzrok.
- Okej Sofi, w takim razie trzymaj, ja wchodzę pierwsza – odezwała się rozpromieniona blondynka, robiąc pierwszy krok na drabinie.
- Hej! A kto potrzyma drabinę mnie? – zapytałam, patrząc na nią z powagą.
- Ja potrzymam – zgłosił się nagle lokowaty, uśmiechając się do mnie lekko. Tego się nie spodziewałam.
- Tylko trzymaj mocno! – zawołała Blake, która była już w połowie drogi na dach.
- Nie martw się! Nie spadniesz! – krzyknęłam tak, żeby mnie słyszała – Najwyżej połamiesz sobie nogi – powiedziałam już ciszej, na co Harry się zaśmiał. No proszę proszę. Żarcik mi się trzyma.
- Słyszałam! – odezwała się blondynka, na co prychnęłam pod nosem.  – Dobra! Twoja kolej Sofi!
- Mam nadzieję, że nie zemścisz się za wszystkie wyzwiska, i nie puścisz tej drabiny, gdy będę w górze – powiedziałam do chłopaka z podejrzeniem w głosie, na co ten wybuchł śmiechem.
- Gdybym chciał się zemścić, użyłbym innego sposobu. Nie jestem mordercą.
- Mam nadzieję – odpowiedziałam krótko i weszłam na drabinę, robiąc kolejne i kolejne kroki. – Wiem co robisz! – odparłam po chwili.
- Co masz na myśli? – zapytał z niby zdezorientowaniem.
- Nie patrz na mój tyłek.
- Skąd Ci w ogóle to przyszło do głowy? – zapytał z obrazą w głosie. – A tak na serio, masz całkiem ładny tyłek- zaśmiał się, na co przewróciłam oczami.
- Tylko się nie zakochaj – krzyknęłam po raz ostatni, by po chwili wejść już na dach. Wraz z blondynką rozłożyłyśmy ręczniki i szybko się położyłyśmy. Temperatura była naprawdę wysoka, a słońce dawało popalić. Opalanie na dachu jest zdecydowanie bardziej intensywne niż tam w dole.
- Harry się dziwnie zachowuje – doszedł mnie głos przyjaciółki.
- A dokładniej? – zapytałam, wpatrując się w jej zamknięte powieki.
- Od wczoraj chyba mu się humor poprawił, albo zmienił do Ciebie nastawienie? Sama nie wiem co się stało. – w prawdziwe byłam trochę zdziwiona. Rzeczywiście lokowaty zmienił do mnie nastawienie od chwili, gdy skończyliśmy wczorajszą grę. Nie wiem czy było to spowodowane tym, że nagle zmienił zdanie na mój temat. A może…? Co jeśli Louis powiedział mu o wszystkim, co usłyszał ode mnie wczorajszego wieczoru? Przecież mówiłam mu, że nie może pisnąć słowa. A może ja jestem już przewrażliwiona? Cholera!
- Tak.. Ja też jestem zdziwiona – westchnęłam, leżąc swobodnie i zamykając tym razem oczy.
- Teraz jest Harry’m, którego znam. Pomocny, sympatyczny… To naprawdę miło widzieć go znowu w tym obliczu. Może to ty go zmieniłaś, Sofio?
- Żartujesz? – zaśmiałam się nie na poważnie – Jestem ostatnią osobą, która mogłaby go zmienić, Kathrin.
- A mnie się wydaję, że coś w tym jednak jest.- nasze przemyślenia przerwał znienacka głośny krzyk z dołu, który definitywnie należał do Horan’a. Stanęłyśmy na proste nogi, i wychyliłyśmy lekko poza dach. Na zewnątrz widziałyśmy całą gromadę naszych towarzyszy, którzy śmiali się i oblewali wodą. W zasadzie robił to Liam z Louis’em, którzy rzucili się na biednego Horan’a z wężem ogrodowym, oblewając go tym samym dużą ilością wody. Biedny chłopak. Zawsze to on musi być ofiarą. Miałam ochotę zejść i pomóc blondasowi, ale myśl o tym, że gdy zejdę, to znów będę musiała wchodzić tak wysoko, nie była dobitnie zadawalająca, więc postanowiłam jedynie dopingować mu z góry.
- Niall! Weź się w garść i pokonaj tych tchórzy!
- Tchórzy!? – powtórzył po mnie pasiasty – Zaraz po Ciebie wejdę na górę i dopiero pokażę Ci tchórza!
- Oj, nie kozacz już tak Tomlinson, już ja tam znam prawdę – zaśmiałam się, a po chwili powróciłam na wcześniejsze miejsce. Uwielbiałam tych ludzi z całych sił. Tak bardzo jestem wdzięczna losowi, że w chwili zwątpienia, na mojej drodze pojawiła się taka osoba jak Kathrin, która pomogła mi jak tylko mogła, za co będę jej dziękować do końca życia; a także Louis, dzięki któremu również poznałam wielu wspaniałych ludzi. No i Harry. Tylko czy w tym przypadku mogłam powiedzieć coś dobrego?
- Jedziemy pod namioty! – usłyszałyśmy znów zadowolony okrzyk ze strony Niall’a. Spojrzałyśmy na siebie z blondynką z niemałym zdziwieniem, zastanawiając się po co jechać pod namiot, skoro mamy taki dom? Jedno wiem na pewno. Namioty. Las. Harry. Ja. Kłopoty.
Zapowiada się kolejny ekscytujący wieczór.

***

Witajcie kochani!
Kolejny rozdział i lekka zmiana. Jak widzicie, Harry zaczyna się lekko zmieniać, a jego stosunki z Sofią uległy drastycznej zmianie. Zobaczymy tylko, czy już tak pozostanie, czy sprawy jednak się pokomplikują!
Chciałam was zaprosić na epilog, mojego pierwszego opowiadania WISHMEYOURSELF. Niedługo zacznę pisać drugą część, ale to dopiero jak skończę któreś z trzech opowiadań, jakie jeszcze piszę!
Serdecznie was na nie zapraszam już teraz!

+ z całego serca chciałam polecić bloga mojej kochanej Kai. <klik>
Skarbie, mam nadzieję, że jednak przemyślisz sprawę i nie zostawisz tego bloga,
Bo masz naprawdę wiele oddanych fanów!


Kocham was!

17 lip 2013

14.When you close your eyes, you'll be seeing my face again, I'll be crossing you mind, you'll be dreaming of places we went and then you'll wake up to find.


Music on

W momencie, gdy się zbudziłam, poczułam, że ktoś siada na miękkim materacu mojego łóżka. Otwarłam mozolnie oczy i zobaczyłam Louis’a. Spoczywał obok mnie, delikatnie głaszcząc moje ramię.
- Która godzina? – zapytałam ospale. Kiedy wróciłam do pokoju, była mniej więcej dziewiętnasta, a jak długo spadałam, tego już nie wiem.
- Po dwudziestej drugiej – odpowiedział, uśmiechając się lekko – Skończyliśmy jeść i wyciągnęliśmy coś do picia. Dołączysz do nas? – zapytał z troską.
- Nie wiem Louis. Zaraz zapewne znowu zasnę i zostanę już tak do rana – odezwałam się siadając i przecierając przy tym oczy.
- Nawet mnie nie osłabiaj, Sofi. Masz iść razem ze mną. Nie po to szedłem na pierwsze piętro, żeby wrócić z niczym – zaśmiał się, na co powtórzyłam jego gest. Zawsze zabawny i taki kochany. Mój Louis. Mój przyjaciel Louis.
- Dobrze, zaraz zejdę.
- Sofii.. – zawahał się – O co chodziło z Harry’m? Wydaję mi się, że mówił to raczej w żartach – odpowiedział marząc brwi i jednocześnie niedowierzając, że owa uwaga mogła zrobić na mnie jakiekolwiek wrażenie.
- A mnie się wydaję, że nie – spojrzałam w nieznanym mi kierunku, zawieszając się na chwilę.
- Proszę cię. Dieta? Jesteś piękna, urocza, masz niesamowite ciało i kompletnie niczego Ci nie brakuje. Jak mogłaś wziąć jego uwagę na serio? – zapytał zdezorientowany.
- Ohh, Lou. Wydaję mi się, że El nie byłaby zadowolona z tego co mówisz – zachichotałam, łapiąc go za rękę.
- Myślę, że jednak by była. Bo ona też tak sądzi. – ukazał rząd swoich białych zębów, delikatnie głaszcząc moją dłoń – Tylko nie rozumiem, czemu wzięłaś to do siebie.- westchnęłam ociężale i przełknęłam ślinę.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – zapytałam z dezaprobatą, a na moją odpowiedź, dostałam jedynie pozytywne skinienie głową – To chyba będę musiała zacząć od początku – westchnęłam ponownie i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki – Kiedy mój tata zmarł trzy lata temu, kompletnie się załamałam. Piłam alkohol, paliłam fajki.. Ale nie trwało to przez długi czas. Na szczęście. – przerwałam, przypominając sobie wszystkie zdarzenia po kolei – Później tak się złożyło, że przez stres, zaczęłam jeść. Dużo. Może nie zawsze byłam wychudzona, ale w miarę normalna. Przeciętna. Po tym okresie, przybrałam na wadzę i ważyłam grubo ponad siedemdziesiąt kilogramów, a przy moim wzroście, zdecydowanie nie była to dobra waga. Chodziłam do szkoły, często byłam przez to wyśmiewana – prychnęłam pod nosem – Byłam kompletnie zdruzgotana i nie wiedziałam co ze sobą dalej robić, wiec… - zawahałam się ponownie – wciąż jadłam… Na szczęście w końcu przyszedł głos rozsądku, który postanowił przerwać całą tą sielankę i wrócić do normalnego, zdrowego trybu życia. Dawałam z siebie wszystko, by uzyskać jak najlepszy efekt. Był taki okres, kiedy byłam nawet zbyt chuda. Wtedy nie jadłam prawie nic. Ale w końcu to się skończyło i jest okej. Mam koszmarną przemianę materii, wiec wiem, że nie mogę sobie pozwolić na jakieś szaleństwa – zaśmiałam się – Dlatego tak mnie to zabolało. Harry nie zna mojej historii i może nie powinnam go za to winić, ale nawet jakby znał, to czy by coś zmieniło Lou?
- Nie wiedziałem o tym wszystkim. To znaczy… Wspominałaś, że twój tata nie żyje. I chyba wiem o tym tylko ja i Kathrin, o ile się nie mylę? – zapytał z ciekawością.
- Tak. Tylko wy – przytaknęłam.
- W takim razie może trzeba wszystkim to wyznać? Co, jeśli Harry następnym razem zażartuje na temat Twoich rodziców, nie wiedząc, że jedno z nich nie żyje? Co wtedy zrobisz Sofio?
- Nie Lou.. Nie możesz tego zrobić. Litość, to ostatnie czego bym chciała od tego palanta – zacisnęłam zęby, mając nadzieję, że chłopak mnie zrozumie.
- Wiem Sofi.. Porozmawiam z nim. Nic nie powiem, ale już ja znajdę na niego sposób. Nie pozwolę, by moja najwspanialsza przyjaciółka, którą traktuję jak siostrę, była obrażona, przez egoistycznego dupka, który na domiar złego, również jest moim cholernym przyjacielem. – westchnął, zamykając oczy i kręcąc przy tym głową.
- Tak. To wszystko trochę zabawnie wygląda.
- To jest życie Sofii. Ale trzeba sobie radzić. Nawet z największymi trudnościami. – opatulił mnie ramieniem, bym mogła wtulić się w jego tors – Dużo przeszłaś. Ale niektórzy nie mają o tym pojęcia, myśląc, że masz idealne życie i próbują to wykorzystać. Harry tak się właśnie zachowuje. A najgorsze jest to, iż przyczyną jego uczynków, jest nikt inny jak ta pinda Taylor – powiedział ze zdenerwowaniem. Chyba każdy miał jej tu dość.
- Nie Louis… To Harry. To tylko i wyłącznie on jest sobie winny. Musi w końcu zrozumieć kim jest i znaleźć drogę, która ułoży jego życie. – westchnęłam – Oby wybrał tą odpowiednią.

*


            Po kilku minutach, postanowiłam wraz z szatynem w końcu zejść z góry i dołączyć do reszty przyjaciół. No, kto był przyjacielem, ten był. Tomlinson po drodze mówił, że wymyślił jakąś zabawę i naprawdę będzie wesoło. Yhym, on i ten jego pomysły. Na pewno nie będę grać znów w butelkę! Co to, to nie. Chociaż? Wątpię, że Harry przy swojej dziewczynie, zadawałby mi niezręczne seksualne pytania. No chyba, że kompletnie boi się, że ją straci. A sądząc po nim, to na pewno się tego nie boi.
Gdy wyszliśmy na podwórko, wszyscy siedzieli przy otwartej werandzie, która o dziwo, tym razem nie miała dachu. Cholera, przecież ostatni raz jak ją widziałam, to go miała. Dziwne rzeczy.
- Sofia! Jesteś! Nudziliśmy się bez Ciebie – doskoczyła do mnie Eleanor, już lekko wstawiona. Ale cieszę się, że jest tak wylewna.
- Jasneee – syknął po cichu Harry, tak, że oczywiście mogłam go usłyszeć, bo przecież nie mógłby się z tym kryć. Jak żeby inaczej?
- No nie wątpię Styles, że ty się nie nudziłeś. Dziwię się, że wasza dwójka jeszcze tu siedzi, zamiast iść prosto do sypialni. Przecież masz wszystko czego ci potrzeba, czyż nie? – odezwałam się z wrogością. Może i nie jestem miła, ale za to wkurzona do granic możliwości. Już nie będę zwracała uwagi na jego głupie dogryzki. Nie jestem idiotką.
- O czym ona mówi Harry? – zapytała zdezorientowana blondynka, swojego również zszokowanego i złego chłopaka.
- Nie wiem.. Nie słuchaj jej – powiedział już szeptem do dziewczyny. Prychnęłam pod nosem i zajęłam miejsce obok El. Siedzieliśmy w małym pół okręgu, a naprzeciwko mnie był lokowaty. Zawsze muszę mieć cholerne szczęście do wybierania miejsc, jak Boga kocham. Pasiasty jako jedyny stał przed nami, uśmiechnięty od ucha do ucha. Temu to dopiero wesoło.
- Dobra załogo. Mam dla was fajną zabawę – powiedział tajemniczo, a ja z rozbawienie wywróciłam oczami – Nie będzie to butelka. Nie masz się o co martwić Sofi – zaśmiał się.
- To chyba nie ja powinnam się martwić – odpowiedziałam mu, spoglądając zaraz po tym z ironicznym uśmiechem na Harry’ego.
- Dobrzeee… - przystanął – A więc. Wybieramy pary. Chłopak, dziewczyna. Tak będzie najlepiej i w miarę ciekawie. Pary stoją odwrócone do siebie przodem, spoglądają na siebie z uwagą przez 30 sekund, by zapamiętać każdy detal w wyglądzie, ubiorze itd, a następnie odwracają się do siebie plecami i odpowiadają na nasze pytania, typu. ‘Niall, czy Danielle ma na sobie dzisiaj niebieską sukienkę?’ no i wtedy Niall odpowiada..
- Nie, nie ma – odezwał się znienacka blondyn, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Tak Niall. Doceniam, ale nie zaczęliśmy jeszcze gry – odparł szatyn, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Kazałeś odpowiedzieć, więc odpowiadam – powiedział naburmuszony. Siedział niedaleko mnie, więc na pocieszenie posmyrałam go po  blond czuprynie. Uwielbiał to.
- Dobra, nie ważne. To co? Gotowi?
- Taaak! – odpowiedzieliśmy chórkiem, czekając na nowe doznania. Jak Louis coś wymyśli, to jednak czasami ma to sens. Gra nieszkodliwa i dość sympatyczna. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Kto idzie na pierwszy ogień? – zapytał uśmiechnięty Liam, całując w czoło swoją dziewczynę.
- Kathrin! Wybieraj – wskazał na nią Tomlinson, a ta zdezorientowana spojrzała po naszych twarzach.
- Niech będzieee… Zayn i Taylor – bąknęła, a ja miałam ochotę ryknąć śmiechem, widząc zdruzgotaną minę Zayn’a. Biedny chłopak. Współczuje z całych sił. Dobrze, ze nie są to zawody tych samych płci, bo jedyne co bym mogła zapamiętać w Taylor, to jej krwista szminka widniejąca na ustach. Ughh, zło.
Brunet przeszedł obok mnie, by dostać się w miejsce ‘rozgrywki’. Spojrzał na mnie z pod byka, a na moich ustach widniał wielki uśmiechem. Na chwilę odwzajemnił mój gest i szepnął do ucha.
- Twój uśmiech trzyma mnie jeszcze przy życiu.
- Zniszcz ją – powiedziałam uśmiechając się szeroko, puszczając mu przy tym oczko, by po chwili puściłam go przed siebie. Dwójka stanęła naprzeciwko siebie i patrzyła oczekująco na Louis’a.
- Pamiętajcie! Trzydzieści sekund. Jak powiem STOP, odwracacie się do siebie tyłem. – odparł, spoglądając na nich w taki sposób, jak gdyby mieli oszukiwać. Wariat. – START! – krzyknął, a para nie mówiąc nic spoglądała kolejno na swoje twarze, ubrania, biżuterie i inne szczegóły. Danielle z El chichotały cicho, widząc minę Taylor, która próbowała doszukać się w Zayn’ie choć najmniejszego szczegółu. Dziewczyna nie będzie miała bardzo trudno, bowiem Malik miał na sobie koszulkę z długim rękawem, która zakrywała jego dużą liczbę tatuaży. Gdyby było inaczej – mogłaby mieć niemały problem. Brunet też raczej nie powinien się obawiać, bo Taylor była dość prosta. Co tu dużo znać? Kolor oczu? Liczbę zębów?
- STOP. Odwróćcie się – zakomunikował nasz ‘prowadzący’, więc tak też zrobili – Będziemy kolejno zadawać wam pytania, dotyczące waszego wzajemnego wyglądu. - Wydaję mi się, że chłopak wziął zbyt poważnie swoją rolę prowadzącego, bo mówił jak reporter na kanale mtv.
- Sofia, siedzisz z brzegu, zadaj pytanie. – uśmiechnął się do mnie Lou, a ja spojrzałam na nich z ciekawością. Nie chcę żeby było trudno, ale chciałabym zadać Taylor coś, co tylko ja dostrzegłam w wyglądzie Malik’a. Ale co mogłoby to być?
- Ehm.. Powiedz mi Taylor. Czy Zayn ma identyczne dwie połowy swojej twarzy? – zapytałam arogancko. W sumie można się tego dowiedzieć z Internetu, ale gdy spojrzy się na niego z bliska, naprawdę wydają się identyczne.
- Żartujesz? Mogłaś się bardziej wysilić – wyśmiała mnie dziewczyna – Nikt nie ma identycznych połówek twarzy.
- Czyli? Jaka odpowiedź? – zapytał Lou wyczekująco.
- NIE. – odpowiedziała krótko, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Błąd! Zayn ma dwie, takie same połowy twarzy! Punkt dla Malik’a. – zakomunikował, a brunet stojący plecami do Taylor, zaśmiał się w moją stronę, patrząc swoim kokietującym wzrokiem. Ależ on piękny.
- Teraz czas na moją piękną, cudowną, niepowtarzalną, jedyną, najpiękniejszą…
- Skarbie, daruj sobie – burknęła sympatycznie szatynka obok mnie.
- Moje dziewczynę, Eleanor – odpowiedział, schylając głowę w dół, jakby dostał właśnie upomnienie o kradzież ulubionego cukierka.
- Zayn… Powiedz mi. Tak na oko.. Jaki rozmiar stanika ma Taylor? – zapytała, zagryzając wargę. Zakryłam usta dłonią, aby nie było widać tego, jak strasznie mnie to rozbawiało. Złamałam ją za rękę, które widniały pod stołem i ścisnęłam mocno, dając oznakę zadumy.
- Emm. Myślę, że... Jest to miseczka A? – zapytał zakłopotany. Dlaczego nie mogę się śmiać? Harry spojrzał na nas z grobową miną, ale wiedziałam, że w jakimś stopniu, również chcę mu się śmiać. Lecz chyba w większej ilości, doskwierała mu raczej złość. Przecież nikt nie ma czelności naśmiewać się z niego lub jego dziewczyny! O zgrozo.
- Niestety nie mogę się wypowiedzieć na ten temat, Taylor również nie może odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiemy, czy będzie grała fair. Jedyną osobą, która możliwe, że zna odpowiedź jest… – werble – Harry! - zakłopotany chłopak westchnął ciężko i spojrzał na przyjaciela ze zdziwioną miną.
- No… Punkt dla Taylor. Nosi rozmiar B. – burknął, kuląc się pod swoimi słowami. – Małe B – dopowiedział, choć sama nie wiem po co. Małe B? Kto by pomyślał? Sama noszę B, lub ewentualnie czasami małe C, ale z pewnością, jej cycki są trzy raz mniejsze od moich, ale kto to tam wie.
Zabawa trwała dalej. Ostateczny pojedynek Zayn vs Taylor, wygrała o dziwo Taylor. Widać, że chyba musi przyglądać się Malikowi z dość dużą uwagą, skoro wiedziała o nim prawie wszystko. Natomiast mulat, chyba niezbyt interesownie na nią spoglądał. Bywa i tak.
Kolejną parą, która stała przed nami była Kathrin i Liam. Najbardziej chciało mi się śmiać, gdy Niall zapytał chłopaka, jaki stanik ma blondynka. Miała ona bluzkę, która odkrywała jej ramiączka i lekko pokazywała koronkę, która wystawała spod dekoltu materiału. Chłopak był zakłopotany i czym prędzej spojrzał na swoją dziewczynę.
- Dalej skarbie! Musisz wygrać – zaśmiała się, klaszcząc w dłonie.
- Em.. No, o ile się nie mylę, bowiem nie spoglądałem raczej w stronę biustu, to jest to stanik w kolorze.. Ciemnej zieleni? Z koronką na górze?
- Jaka jest odpowiedź, uwagaaaaaa. – trzymał nas w namiecie pasiasty. Chwilami to już miałam ochotę, wziąć mu z ręki tą butelkę, którą wziął sobie za MIKFORON, i po prostu zamienić się z nim miejscami. -  Tak! Masz rację Liam! Wystarczyłoby, gdybyś powiedział jedynie o kolorze, ale okej, uznanie za dobre spostrzeżenia! – powiedział po chwili, stając koło rywalizującej pary – To już wszystkie pytania! Zwycięzcą zostaje… LIAM! – krzyknął dość głośno, podnosząc rękę chłopaka w dół. 
- Świetnie! - powiedziała Blake robiąc jedynie obrażoną minę, by po chwili wrócić na swoje miejsce, śmiejąc się przy tym pod nosem.
- Kolejna para do wyboru. – zamyślił się Tomlinson – Danielle, wybieraj – wskazał na dziewczynę, która spojrzała na mnie znacząco, pewnie dlatego, bowiem jeszcze nie brałam udziału w grze.
- Wybieram Sofii oraz.. – zastanawiała się dłuższą chwilę. Błagam! Niech to będzie Zayn, Niall, Liam albo nawet prezenter Louis! Dam radę! Wszyscy tylko nie… - Harry! – odpowiedziała zgodnie z moimi myślami. Czy ja się jej naraziłam? Myślałam, że jesteśmy koleżankami. Ohh! Dopadnę Cię Danielle Peazer! Spojrzałam na nią z wrogością w oczach, ale ona zamiast tej cechy, ujrzała w nich chyba rozbawienie, bowiem zaśmiała się cicho, puszczając mi oczko i życząc ‘POWODZENIA’. Jasne Danielle, dzięki, przyda mi się.
- Znacie zasady moi drodzy. Trzydzieści sekund. START – oznajmił Lou, a ja już stałam przed lokowatym, nie puszczając wzroku z jego oczu. O dziwo on robił to samo i zamiast obczaić mnie z każdej możliwej strony, by zapamiętać jakiekolwiek szczegóły, on tak stał i wpatrywał się w moje tęczówki. Jeszcze nigdy nie spoglądałam mu tak długo w oczy i to bez żadnej przerwy. Było to coś nowego i na swój sposób uroczego. Harry był naprawdę pociągający i seksowny, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać, bo zapewne gdyby o tym wiedział, zmiażdżyłby mnie jak robaka. Zagryzłam dolną wargę, a on automatycznie oblizał swoje pełne usta, w które z ogromną ochotą, chciałam się wbić jeszcze raz. Miałam wrażenie, że myśli o tym samym, ale z nim nigdy nie wiadomo.
- STOOOOP! – doszedł nas głos szatyna – Ileż można wołać? Jeśli oszukujecie, wyeliminuje was – ostrzegł nas groźnie chłopak, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Stanęliśmy do siebie tyłem, a ja poczułam twardość jego pleców. Tył mojej głowy, znajdował się na umięśnionych ramionach chłopaka, bowiem byłam niższa od Harry’ego o jakieś szesnaście centymetrów.
- Pierwsze pytanie – ogłosił prowadzący – Eleanor.
- Ehm.. Harry. Powiedz mi. Jaki kolor oczu ma Sofia. – widzę, że niezbyt zaszalała. To chyba wie każdy, kto ze mną rozmawia.
- Lazurowy … - zawahał się chłopak – Głęboko lazurowy.. - Louis spojrzał na niego zaskakującym wzrokiem. – To znaczy.. Niebieski – odpowiedział ponownie krótko, odchrząkając głośno. Tego bym się po nim nie spodziewała. To było takie… Miłe. Znienacka poczułam skórę Harry’ego na swoich rękach. O nie! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ma koszulkę z krótkim rękawkiem. Tatuaże… Pełno tatuaży. O to, co nie musiała się martwić Taylor, ja powinnam chyba zacząć. Przecież ma ich tyle, że nie potrafię dokładnie powiedzieć jakie one są i co oznaczają! Zabijcie mnie.
- Niall. Twoja kolej.
- Sofia, czy Harry ma pieprzyk nad górną wargą? – zapytał podekscytowany. Niby proste pytanie i skoro je wymyślił, to raczej było nieuniknione, że miał on tego pieprzyka. Próbowałam sobie przypomnieć moment, w którym mnie pocałował. Moment, kiedy nasze twarze były tak blisko, iż mogłam dojrzeć wszystkie szczegóły jego twarzy.
- Nie ma – odpowiedziałam krótko zakłopotana, a po chwili usłyszałam oklaski ze strony Louis’a.
- Bardzo dobrze Sofio. Podchwytliwe pytanie Niall – pochwalił go Tommo. No cóż. Niby podchwytliwe, lecz dla mnie oczywiste. - Kolej na Kathrin.
- Dobrze, Harry. Powiedz mi jedną rzecz. Czy Sofia ma pełną linie warg, czy raczej może cienką? – zapytała podnosząc brwi. Czy to są jakieś żarty? Rozumiem pytania w stylu: ‘czy ona ma na sobie różową bluzkę? albo ‘czy twój partner ma niebieskie buty?”. Natomiast w naszym przypadku, wszystkie pytania dotyczą obszaru twarzy, co bardzo mnie irytuje. Chociaż to i tak mało powiedziane.
- Ekhm – odkrząknął chłopak, poprawiając swoje włosy. Nagle poczułam dotyk opuszków jego palców na moich, tak, jakby znienacka chciał złączyć nasze dłonie w jedność, lecz tego nie zrobił. – Pełne – oznajmił po chwili, a ja spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.
- Zayn, Twoja kolej.
- Sofi, zapytam cię o coś, czego na pewno nie będziesz wiedziała. Ktoś musi wygrać – zaśmiał się brunet, na co ja również uśmiechnęłam się lekko. Zapyta o tatuaż! Na pewno zapyta o tatuaż! Dobra, coś tam wiem o tych jego tatuażach, nawet szperałam trochę w Internecie, ale ja nawet nie wiem ile on ich ma!
- Jaki Harry ma napis pod swoją gwiazdką na ręce? – oniemiałam. Kurwa, skąd mam wiedzieć, jaki ma napis na ciele! Jeszcze pod jakąś gwiazdką. Dobrze, skup się Sofio. Wypełniona atramentem gwiazdka, znajduje na lewej ręce. Tuż pod nią jest napis. Ale cholera, co to za napis? Nie za długi… To wiem na pewno. Pamiętam ten tatuaż. Coś o poddawaniu… Zatrzymaniu.. Nie poddam się póki zatrzymam? Nie, niee. To było w liczbie mnogiej. Cholera. Nie poddamy się póki zatrzymamy? Boże, ratuj.
- Nie zatrzymamy się, dopóki się nie poddamy! – wypaliłam jak z procy. Raz kozie śmierć. Nagle nastała chwila ciszy. Każdy patrzył po sobie w znaczący sposób. Dziewczyny były dość zdezorientowane, bowiem wątpliwe, żeby znały wszystkie tatuaże Harry’ego. Jedynie Taylor, nie wiedzieć czemu, spoglądała na mnie z wrogością, zaciskając mocno zęby. Powiedziałam coś źle? Malik spiorunował mnie zaskoczonym wzrokiem, zupełnie tak jak Niall. Liam siedział i chichotał pod nosem, a Louis patrzył na mnie z rozbawieniem.
- No cóż. Jak widać, każdy czeka na chwilę prawdy. Harry, powiedz nam. Jaki napis masz pod tą piękną gwiazdą? – zapytał podchodząc do chłopaka.
- Ehm. Nie zatrzymamy się, dopóki się nie poddamy. – powiedział szeptem, odwracając się do mnie pół profilem. Spojrzałam w jego tęczówki i nie mogłam przestać. Dlaczego musi mnie tak hipnotyzować? Albo nie, mam lepsze pytanie. Skąd do cholery wiedziałam jaki to napis!? Wiem jedno. Wkopałam się.

***


Witajcie moje kochane gwiazdeczki! Bardzo przepraszam ze zwlekaniem dodania rozdziału, ale dopiero dzisiaj go napisałam i nie miałam wcześniej czasu. Mam nadzieję, że wam się podoba i was nie zawiodłam. Zastanawiałam się co mam wtoczyć dalej, i znalazłam na Internecie ową grę, więc zaryzykowałam. W sumie, polecam każdemu, kto jedzie gdzieś na wakacje z przyjaciółmi! Jeśli nie będziecie mieli co robić, to macie coś na zabicie nudy! Dziękuje za wszystkie komentarze, wejścia i obserwujących! Jesteście niesamowici!
I tak btw, słuchaliście nowej piosenki chłopaków Best Song Ever? Wyciekła jakimś cudem do sieci, i można ją swobodnie przesłuchać. Czekałam na premierę z niecierpliwością, ale że jestem w gorącej wodzie kąpana – musiałam przesłuchać. I powiem wam jedno. Jest nieziemska! Chłopcy nas nie zawiedli. Polecam każdemu wysłuchać! 
+ zapraszam na dwa pozostałe blogi, które piszę z Horanową!
FAMEMISTAKEN
BADDIRECTION

Kocham was z całego serca!