31 paź 2013

27.I left the engine running, I just can't see, what you would do if I, gave you a chance to make things right.



“Don't walk behind me; I may not lead. Don't walk in front of me; I may not follow.

Just walk beside me and be my friend.”


Dwa tygodnie później

            Centrum Londynu. Dla najzwyczajniejszych na świecie osób, jest czymś zupełnie nic nadzwyczajnym, wyobcowanym. Takie było kiedyś dla mnie. Posiadanie sławnego chłopaka, wbrew pozorom ma wielu negatywnych stron. Można sądzić, że jest to coś odmiennego, prestiżowego i całkiem zabawnego, ale z przykrością stwierdzam, że ani jedna z tych cech kompletnie nie pasuje do tego typu okoliczności. Stwierdzam, iż jestem skończoną egoistką, no bo sama się pisałam na to wszystko. Zastanawiam się tylko, jak te wszystkie sławy z tym wytrzymują? W prawdzie, oni również się na to piszą. No bo na przykład Harry. Nikt nie kazał mu iść do X-factora. Wydaję mi się, iż miał pojęcie co go czeka, lecz i tak mimo wszystko - nie wycofał się. Ma z tego cholernie grubą kasę, a ludzie na całym świecie go kochają. Widocznie te dobre aspekty również się zdarzają. Dzisiejszego dnia, w moim swetrze z motywem pandy, wyglądałam trochę jak mała dziewczynka, ale nie przejmowałam się zanadto. Nie miałam zbyt dużo czasu na ubranie, bowiem Harry zjawił się w moim domu niczym wyścigowy samochodzik i stwierdził, że idziemy na mały spacer po mieście, nic nadzwyczajnego. Natomiast mój chłopak wyglądał niemal jakby szedł na pogrzeb. Czarne ubrania jak zwykle przewyższały jego garderobę, więc ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, iż się dobraliśmy.
- Sofi, Harry, możecie się dla mnie uśmiechnąć? – usłyszeliśmy głos kolejnego już dzisiaj paparazzi. Zdziwiła mnie niezwykła uprzejmość owego mężczyzny. Często bywało tak, że wręcz KAZALI nam "zapozować", a my patrzyliśmy na daną osobę z odmową w oczach, po czym odwracaliśmy się i szliśmy w zupełnie innym kierunku. Na słowa mężczyzny popatrzyliśmy na siebie znacząco i stanęliśmy obok siebie z wielkim uśmiechem, a to zdecydowanie nie było na pokaz. Byłam zaskoczona tym, że naprawdę czuliśmy się dobrze. Byliśmy szczęśliwi.
- Wszystko okej? – zapytał szatyn, opatulając mnie ramieniem.
- Tak – uśmiechnęłam się ciepło, na co on musnął moje czoło. Nigdy nie całowaliśmy się publicznie. Nie chcieliśmy wykazywać sobie uczuć na pokaz. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to zbyt dla nas ważne i zbyt intymne i prywatne, żeby każdy wiedział jak wielką miłością darzymy siebie nawzajem.
            Znienacka przerwał nam dźwięk nadchodzącego połączenie w moim telefonie. Wyjęłam komórkę, a na ekranie widniał numer, którego nigdy nie widziałam na oczy i na pewno nie znajdował się na liście moich kontaktów. Zmrużyłam oczy i wcisnęłam „odbierz”.
- Słucham?
- Sofi? Dobrze cię słyszeć. Mówi Annie – odezwał się kobiecy, ciepły głos po drugiej stronie. Chwilowo miałam lukę w pamięci i nie byłam pewna z kim mam przyjemność rozmawiać, ale po chwili wszystko wróciło. Annie od Niall’a.
- O, cześć. Co u ciebie? – rozchmurzyłam się automatycznie. Harry w tym momencie przeszukiwał kolejne wieszaki bawełnianych koszulek, bowiem zabroniłam mu więcej chodzić w czarnych. W końcu ile można?
- W prawdziwe powiedziawszy nie za wesoło. Słuchaj, masz czas, żeby się spotkać? Jestem aktualnie w Londynie i potrzebna mi twoja rada.
- Nie waż się brać czarnej! Jeśli już musisz coś ciemnego, to chociaż przymierz granatową lub bordową! – zwróciłam uwagę lokowatemu, gdy ten cichaczem próbował zwinąć do przymierzalni ubrania w swoim ulubionym kolorze.
- Sofi? – usłyszałam ponownie w słuchawce.
- Tak, tak przepraszam cię. Mam czas. Kiedy chciałabyś się spotkać?
- Nawet teraz, jeśli to nie problem – spojrzałam na Styles’a, który nieświadomy tego, że go zaraz opuszczę, ze skwaszoną miną przeglądał się w lusterku.
- Tak, możemy się spotkać teraz – westchnęłam, uśmiechając się lekko do mojego chłopaka, który automatycznie odwrócił się w moją stronę. – Jestem aktualnie w Westfield.
- Świetnie. W takim razie spodziewaj się mnie za pół godziny. Do zobaczenia – odpowiedziała na odchodne, po czym się rozłączyła. Spojrzałam na Harry’ego ze smutną miną i opatuliłam dłońmi jego kark.
- Wybacz. Annie chce się spotkać.
- Annie? – zapytał, robiąc zdziwioną minę.
- Dziewczyna od Horan’a – sprostowałam szybko.
- Aaa, no tak. Po co chce się spotkać?
- Nie wiem. Może porozmawiać o Niall’u? Z tego co wiem, między nimi nie jest zbyt kolorowo.
- Mam pytać o co chodzi?
- Lepiej nie, to długa historia i streszczenie jej zajęłoby całe wieki – spojrzałam w górę, by uchwycić widok jego zielonych tęczówek.
- A wiesz co nie trwa całe wieki? – zapytał, unosząc perfidnie brew.
- Co? – zapytałam zdziwiona.
- No, wiesz… Na przykład robienie obiadu, kąpiel pod prysznicem, ewentualnie seks w przymierzalni?
- Chyba na łeb upadłeś – skitowałam, robiąc głupią minę. Jego pomysły czasem zadziwiały mnie do granic możliwości i zastanawiałam się, czy mój chłopak ma jakieś pozostałości rozumu w swoim małym mózgu.
- Dlaczego tak uważasz Sofio Olesinska? – po raz kolejny rozśmieszył mnie przy wymawianiu mojego nazwiska, bowiem nigdy nie wymawiał w nim literkę „ń” czym nie byłam zdziwiona, bo dla Anglika było to wręcz niemożliwe.
 - Nie czaruj. I tak nie zrobię tego, co chcesz – dałam mu pstryczka w nos, na co poruszał nim zabawnie.
- Dobrze – westchnął – Zostaw mnie bez niczego. Bez żadnego pożegnania i podziękowania, że zgadzam się na opuszczenie mnie. Nie ma sprawy. Twój chłopak da sobie radę, w końcu zawsze daje sobie radę! Idź, nie patrz w tył – mówił teatralnie, na co przewróciłam oczami.
- Kiedy zaczynałam mieć z tobą do czynienia na poważnie, nie wiedziałam, że cierpisz na tego typu schorzenia.
- A ja nie miałem pojęcia, że jesteś tak bezlitosną kobietą – odparł obrażony, odwracając się do mnie tyłem, zdejmując przymierzaną wcześniej koszulkę, ukazując tym samym cudowny, wytatuowany tors, którym zdecydowanie mnie prowokował. Ten skubaniec dokładnie wiedział co robi.
- Wiem co robisz – skomentowałam, obserwując jego ruchy w lustrze.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz – mozolnie wziął drugą koszulkę, by jak w najwolniejszy sposób ją na siebie ubrać.
- Muszę cię zmartwić, bo w przeciwieństwie do ciebie, na mnie takie zagrywki nie robią wrażenia – od tyłu opatuliłam dłońmi jego klatkę piersiową i pocałowałam w wyrzeźbione ramiona.
- Właśnie nie wiem dlaczego. Spójrz na mnie. Jestem gorący – odparł z zadowoleniem, podziwiając swoją sylwetkę.
- Tak. I nadzwyczajnie skromny – zaśmiałam się – Lecę. Jak coś, jesteśmy w kontakcie. I nie waż się kupować czarnych koszulek! Wiem gdzie mieszkasz – pogroziłam mu palcem, wychodząc z przymierzalni.
- Jak sobie życzysz.

            Dotarłam do jednej z licznych kawiarni w tym ogromnym centrum handlowym, i od razu na wejściu spostrzegłam blondynkę, która rozbierała się z czerwonego, długiego płaszcza. Podeszłam do dziewczyny z wielkim uśmiechem, a na mój widok powtórzyła gest.
- Witaj kochanie! Świetnie cię znowu widzieć – przytuliła mnie do swojego drobnego ciała.
- Ciebie również. Dawno o tobie nie słyszałam – odparłam, siadając tuż naprzeciwko niej.
- No cóż, byłabym zdziwiona, gdybyś słyszała coś od Niall’a – westchnęła smutno, a w tym samym momencie podeszła do nas kelnerka, pytając o zamówienie.
- Dla mnie sok ze świeżych pomarańczy – odezwałam się grzecznie.
- Ja poproszę białą kawę – uśmiechnęła się lekko, i spojrzała znów na mnie.
- W prawdzie słyszałam. I to dość sporo – odparłam, gdy jej mina przybrała niepewny wyraz. Widziałam, że się denerwuje i jest zmartwiona.
- Co ci powiedział?
- A co powinien? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie kontaktował się ze mną od przeszło miesiąca – zaczęła, smutnym tonem – W prawdziwe nie dziwię się. Widział mnie z tym mężczyzną – zmarszczyła brwi, jak gdyby słowa sprawiały jej ból – To nie miało tak być – zakryła dłońmi, swoją twarz.
- Hej, hej. Spokojnie – dotknęłam jej ręki pocieszająco – Powiedz, o co dokładnie chodziło?
- Matt jest człowiekiem biznesu. Obie dobrze wiemy, że mój ojciec ma mnóstwo hoteli i innego tego typu pierdół, więc chciał, abym związała się z kimś równie interesownym. To wszystko było na niby. Nie chciałam tego, ale zgodziłam się. Sama nie wiem dlaczego. Wtedy pojawił się Niall, i kompletnie zawrócił mi w głowie, ale było za późno. Tata powiedział, że nie mogę się wycofać, a Horan to kolejna gwiazdeczka, która niebawem zniknie z pola show biznesu i nic mi z tego nie przyjdzie. Jakby to do cholery chodziło tylko o biznes i pieniądze – mówiła zdesperowana, a mnie z każdym kolejnym słowem było jej szkoda. – On teraz nie chcę mnie znać Sofii. To wszystko już skończone. Postawiłam się ojcu, i powiedziałam, że więcej nie będę robić tego, co mu się podoba. Na Boga, skończyłam dopiero dziewiętnaście lat! – odparła bliska łez. Podeszłam do niej, i siadłam na krześle obok, po czym bez słowa wzięłam w ramiona.
- Ciii – mówiłam szeptem, gdy cicho łkała – Niall to zrozumie. Na pewno zrozumie. Porozmawiam z nim. Jeszcze będziesz szczęśliwa, Annie.
- Chciałabym, żeby twoje słowa okazały się prawdą. Ale zastanawiam się, czy to na pewno dobra droga? Co, jeśli nie jestem dla niego odpowiednia? Mam masę problemów jak na tak młody wiek. Wiem, że jest mu trudno już teraz, a ja nie chcę być dodatkowym ciężarem.
- Miłość nie zna swoich granic, Ann. W tych czasach traci ona na swojej popularności, a wszyscy szukają jej niczym złota, lecz gdy mija parę lat – przestają. Wtedy nagle wszystko znika, bo to właśnie ty jej dotykasz. Jeśli czujesz, że jesteś szczęśliwa, idź tym śladem, bo możesz przegapić swoją życiową szansę. Wiem coś o tym, uwierz mi.
- To jakiś cytat? – zaśmiała się lekko przez łzy.
- Tak – odparłam, chichocząc cicho – Mój.
- W takim razie jesteś świetna w te klocki.
- Staram się – odsunęłam się lekko, gdy jej samopoczucie mimowolnie się polepszyło.
- Wiesz… Gdy tylko się poznałyśmy, wiedziałam, że będziesz bliską mi osobą. Jesteś taka dobra, radosna i uczciwa. Nie znam drugiej takiej osoby. Mam nadzieję, że Harry zdaje sobie sprawę, jakie spotkało go szczęście, że cię ma.
- Nie wiem, ale ja zdaję sobie sprawę, jak wielkie szczęście spotkało mnie.
- Tak. Jesteście dla siebie stworzeni.
- Uwierz, że ty też niebawem będziesz na moim miejscu – poklepałam ją po ramieniu – Z innym partnerem, naturalnie – zaśmiała się, patrząc na mnie z radością.
- Tak, obyś miała rację. Ale już nie mówmy o smutnych sprawach. Już dość się napłakałam, a tego typu zagrywki w miejscu publicznych, na pewno mi nie pomogą – otarła lekko już spływający tusz, lecz po chwili znów prezentowała się idealnie. – Cholera, całkowicie wypadało mi z głowy! Moje gratulację za udział w kampanii! Jesteś świetną modelką! – odparła ponownie, a ja z wrażenia zakrztusiłam się połykanym w tym momencie sokiem.
- Co? Skąd to wiesz? – zapytałam już zdesperowana.
- No jak to skąd? – odezwała się lekko przerażona moim zachowaniem – Byłam przed chwilą w Exotic i zobaczyłam cię na plakatach. Dlaczego jesteś zaskoczona?
- Cholera! To dzisiaj. Nowa kolekcja wychodzi dzisiaj. Na śmierć zapomniałam – moje obawy robiły się z sekundy na sekundę coraz większe. – Harry. Harry jest tu teraz. Co jeśli to zobaczy?
- Nie powiedziałaś mu?!
- Em… Czy wspominałaś coś o tym, że jestem uczciwa? Powinnaś zmienić zdanie – westchnęłam podłamana.
- Nie, żeby coś, ale zdecydowanie zwróci na to uwagę. Ten sklep jest w samym centrum galerii, i jest tam niemały ruch i zamieszanie, więc na pewno się tym zainteresuje. Poza tym te zdjęcia wiszą na głównej wystawie. No i rozdają również ulotki, na których jesteś.
- Proszę, nic więcej nie mów – byłam bliska łez. Dlaczego? Ponieważ te dwa tygodnie tak szybko minęły, że nie znalazłam nawet chwili czasu, żeby powiedzieć o wszystkim Harry’mu. Chociaż nie. Takowa chwila zjawiała się cały czas, ale moja odwaga była na tyle minimalna, żeby puścić to mimo uszy.
- Co teraz zrobisz? – zapytała ze współczuciem.
- Nie wiem. Wrócę do domu, zamknę się na siedem spustów i wymienię okna na kuloodporne. To chyba odpowiednie wyjście, jak sądzisz?
- Może nie będzie tak źle? – starała się mnie pocieszyć, ale niestety na marne – Harry jest dość wyrozumiały, prawda? Przecież ty też mu wiele wybaczyłaś. Był z Taylor, w trakcie, gdy ty byłaś z nim w prawdziwym związku, i jakoś to znieśliście. Nic złego nie zrobiłaś. Po prostu chciałaś spełnić swoje marzenie.
- W zasadzie to nie było moje marzenie. Zrobiłam to, bo dali mi za sesje trzydzieści tysięcy funtów.
- O cholera – zatkała dłonią usta. – W takim razie jest trochę gorzej niż myślałam.
- Nie pocieszaj mnie więcej.
- Wydaję mi się, że gdy usłyszy, że zrobiłaś to głównie dla pieniędzy, to wpadnie w niemałą wściekłość.
- Zdaję sobie z tego sprawę i tego się boję.
- Poradzisz sobie Sofii. W końcu miłość wszystko wybacza. Nie ma swoich praw i reguł. Jest bardzo skomplikowana, a uczu­cie miłości wręcz po­jeba­ne. Nie mar­tw się cho­ra duszo, nie jes­teś jedną, przeżywającą katusze.
- To jakiś cytat? – zaśmiałam się, powtarzając jej wcześniejsze pytanie skierowane do mnie.
- Tak – uśmiechnęła się satysfakcjonująco. – Mój.


            Siedziałam przy stole w kuchni ze splecionymi dłońmi i czekałam. Nie wiem na co. Może na Harry’ego, który przyjdzie z karabinem, gotów do odstrzelenia mojej osoby? A może czekałam na tego samego człowieka, który przyszedłby i złożył gratulacje, pochwalił i stwierdził, że powinnam częściej brać udział w tego typu kampaniach? A może słodkiego, lokowatego chłopaka, który zjawi się w moim domu, zupełnie nie świadomy tego, iż jego dziewczyna jest twarzą, a raczej ciałem, jednej z najbardziej znanych firm z bielizną w kraju? Lecz kogo jak oszukiwałam? Wiadome było, iż pierwsza opcja byłaby najbardziej prawdopodobna w praktyce. Teraz plułam sobie w twarz, że nie powiedziałam mu o tym wcześniej. Ale jak zwykle głupiutka Zosia najpierw coś robi, a później żałuje.
            Czas dłużył się nieubłaganie, a opuszki moich placów wystukiwały na blacie stołu nieznaną melodię. Czekałam. Czekałam na skazanie.
- CO, TO, JEST?! – jak na zawołanie w drzwiach pojawił się chłopak, który z prędkością światła przymierzył przedpokój i dostał się do kuchni, by stanąć tuż obok mnie. Jego mina wyrażała skumulowanie jednego, głównego uczucia – GNIEWU. Położył na stole kawałek papieru, jakim zapewne była ulotka sklepu Exotic, na której JA, byłam głównym aspektem.
- Oh. To zapewne ta nowa kolekcja bielizny. Słyszałam, że jest nieziemska – próbowałam obrócić wszystko w żart, lecz po jego wyrazie twarzy, wiedziałam, iż jest to jedynie przybity gwóźdź do trumny.
- Nie rób ze mnie idioty w takiej sytuacji – wciąż stał, a ja patrzyłam na niego z góry. Westchnęłam głośno i również podniosłam się z krzesła.
- Co mam ci powiedzieć? – zapytałam zrezygnowana.
- Może to, dlaczego się na to zgodziłaś, i jakie miałaś z tego zyski. A, i najważniejsze. Czemu do cholery JA, nic o tym nie wiedziałem? – krzyknął, dając upust emocjom.
- Trzydzieści tysięcy. Bałam ci się powiedzieć!
- Bałaś się?! W takim razie był to słaby ruch, bo teraz moja reakcja jest sto razy gorsza, niż gdybyś powiedziała mi o tym od razu.
- Zrobiłam to, żeby spotkać się z mamą! – tym razem i ja podniosłam głos.
- Co? – zapytał zirytowany.
- To co słyszysz. Nie miałam pieniędzy na to, aby się z nią spotkać. Teraz mam wszystko, czego mi potrzeba, aby w końcu do tego doszło!
- Dlaczego nic mi nie wspomniałaś! Bardzo dobrze wiesz, że bym ci to zafundował!
- No właśnie! – zakpiłam – Zafundował! Znasz mnie tyle czasu, i wciąż nie możesz sobie wpoić do głowy, że nie chcę, abyś mi nic fundował, sponsorował, ani kupował! Czy to tak trudno pojąć?
- Jesteś moją dziewczyną do cholery! Kiedy TY, to w końcu pojmiesz i zdasz sobie sprawę, że musisz się przyzwyczaić do takiego życia! Jeśli będziemy szli do restauracji, ja płacę, jeśli będziesz robiła zakupy, ja płacę, jeśli do cholery będziesz ze mną szła na galę, ja płacę za strój, który ubierzesz! Rozumiesz?
- W takim razie o to chodzi! Ty po prostu się mnie wstydzisz, prawda? Boisz się tego, co powiedzieliby ludzie, gdybym przykładowo na jedną z tych cholernych gal poszła w sukience z najzwyczajniejszego butiku, niż w gównianej Channel, nie mam racji? Boisz się, że w prasie będzie głośno, iż potężny Harry Styles spotyka się z normalną, przeciętnie zarabiającą dziewczyną, niż kobietą, która nie jest od niego zależna i stać ją na wszystko o czym marzy. Wybacz, ale nie każdy rodzi się gwiazdą! – moje emocje robiły się z minutę na minutę coraz bardziej skrajne, a złość nie znała granic. Role się zmieniły. To ja w tym momencie byłam bardziej zła, niż Harry.
- Jesteś egoistką, mówiąc takie rzeczy!
- A ty jesteś egoistą, uważając, że możesz mnie traktować jak bezuczuciowy przedmiot!
- Czy to źle, że chce, abyś miała wszystko, czego potrzebujesz? I dlaczego w ogóle zmieniłaś tak szybko temat? – jego ton stał się o jeden stopień spokojniejszy.
- Nie zmieniam tematu! Mówię wszystko to, co dokładnie tyczy się tego tematu! Spójrz mi w oczy i powiedz wprost, że wcale nie jest ci się trudno przyzwyczaić do tego, że jesteś ze mną, a nie kimś, kto jest równie sławny jak ty. No proszę, powiedz to! – chłopak spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, nie mówiąc ani słowa.
- Tak myślałam – łzy pojawiły się w moich oczach. – W takim razie, może lepszym wyjściem było pozostanie z Taylor, niż dalsze funkcjonowanie z moją osobą. 
- Nie wierzę, że to mówisz. Rzeczywiście najpierw coś robisz, a potem myślisz. Nie chce robić i kupować ci tego wszystkiego dlatego, że się ciebie wstydzę, ale dlatego, że na to zasługujesz! A opinia ludzi, już dawno przestała mnie interesować, i jako jedyna powinnaś zdać sobie z tego sprawę najbardziej, ale jestem głupi myśląc, że robię właściwie, prawda? Bo to w końcu ty masz rację. To właśnie ty zawsze o wszystkim wiesz najlepiej, prawda? – spojrzał na mnie po raz ostatni z arogancją, ale i bólem w oczach, po czym odwrócił się na pięcie i z trzaskiem drzwi, wyszedł z mieszkania. Gdybym powiedziała, że jego wypowiedź mnie nie zatkała, byłabym kłamczuchą. Ale nikogo by to nie zdziwiło, bo i tak już nią byłam. Zbyt honorową i egoistyczną kłamczuchą. Musiałam być cholernie tępa, żeby nie wiedzieć tego, iż Harry chcę tylko i wyłącznie mojego dobra. Jak widać podejście do Taylor, zaślepiło mnie tak bardzo, że nawet po takim czasie, byłam w stanie mu wygarnąć wszystko co najgorsze na ich wspólny temat. Nie miałam pojęcia jak to wszystko naprawię i na miejscu Harry’ego, nie chciałabym siebie znać, ale zdawałam sobie również sprawę, że on nie był mną. Był sobą, i na razie tylko ta myśl podtrzymywała mnie na duchu.

***

Witajcie moje skarby! Dość szybko powracam z nowym rozdziałem!
Jak widać kolejne komplikacje, kłótnie i niepowodzenia.
Przy konwersacji Sofii i Harry’ego smutno mi strasznie, ale musiało się coś stać, żeby nie było tak pięknie i kolorowo.
Cieszę się, że posłuchaliście mniej w poprzedniej notce i liczba komentarzy się minimalnie zwiększyła. Chciałabym, żeby tak już było zawsze, ale to już zależy od was.
*niektóre słowa w cytacie Annie wzięłam z cudownych poematów o miłości.

KOCHAM!

26 paź 2013

26.You said, remember that life is not meant to be wasted. We can always be chasing the sun. So fill up your lungs and just run bt always be chasing the sun.



KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!

„And I'll be gone gone tonight, the fire beneath my feet is burning bright
The way that I been holdin' on so tight, with nothing in between”

            Sesja zdjęciowa do której zgodziłam się bez jakichkolwiek większych przemyśleń, co wydaję mi się, że może było jednak błędem, miała odbyć się w dniu jutrzejszym. Byłam dość zdenerwowana perspektywą niewiedzy, bowiem nie miałam pojęcia czego mam oczekiwać i co konkretnie dawać od siebie. Nigdy nie byłam modelką, nawet nie marzyłam, aby nią być, a jutro miał nastać dzień ostateczny, gdzie miałam się sprawdzić właśnie w takowej odsłonie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie powiedziałam jeszcze o niczym Harry’mu. Chciałam, ale nie miałam zupełnie kiedy. Obiecałam sobie, że po sesji na pewno się o tym dowie. No właśnie. Po sesji. Gdy nie będzie już odwrotu, a on nie będzie miał możliwości mi czegokolwiek zabronić. Przecież jest moim chłopakiem, a nie ojcem. Ojcem, którego już nie mam. Może w jakiś sposób chwilami chciał mi go zastąpić, ale sama już nie wiedziałam czy rzeczywiście taki był jego cel.
            Nastał wieczór. Siedziałam z Kathrin, Danielle oraz Eleanor w moim salonie, objadając się popcornem i oglądając przy okazji pierwszy lepszy program muzyczny, gdzie akurat puszczali teledysk chłopców. Przysięgam, że przez ostatnie dni byli na prawie każdym kanale telewizyjnym. Zastanawiałam się chwilami czy jeśli zajrzę do lodówki, to nie wyskoczą mi z niej, podając słoik ulubionego dżemu.
            Całe One Direction świętowało tej nocy premierę swojej kolejnej płyty na jakiejś małej, prywatnej sali. Mieli tam być menadżerowie, twórcy tekstów i innego tego typu osobistości, które były związane z jej wydaniem. Stwierdziłam, że nie będę zbytnio przeszkadzać, więc zostałam w domu i tym sposobem zaprosiłam resztę dziewczyn do siebie na typowy, babki wieczór.
- Czy myślicie, że się opiją? – zapytała Blake, malując uważnie paznokcie na blado różowy kolor.
- Oby nie. Louis bywa bardzo nieznośny i dziecinny po alkoholu. Ostatnio gdy się skończył, wymyślił sobie historyjkę, że on będzie pasterzem, a ja jego owieczką. Starał mi się nawet zawiązać jakiś sznurek wokół szyi, bo chciał mnie prowadzić – odezwała się zbulwersowana El, na co wybuchłyśmy gromkim śmiechem.
- To mi przypomina Zayn’a, kiedy po wydaniu pierwszej płyty nie wiedział co się wokół niego dzieję. Zajarał wtedy nawet trawkę i biedny wymiotował przez całą noc – zaśmiała się Kathrin, a w jej oczach widziałam iskierkę szczęśliwych wspomnień – Ale, było minęło. Chyba nie powinnam o tym wspominać – pokręciła głową z uśmiechem, dając po sobie poznać, że wszystko z nią w porządku, lecz ja miałam świadomość, iż tak nie było.
- No cóż. Skoro oni dziś szaleją, my też powinnyśmy – odezwała się usatysfakcjonowa Calder, wypinając pierś do przodu.
- Przyniosę z torebki wino. Wiedziałam, że się przyda – zaśmiała się Dan, i w szybkim tempie potruchtała po swój cel.
- W takim razie ja wezmę kieliszki – odparłam, by po chwili przyjść z czterema szklanymi naczyniami. Usiadłyśmy w kręgu, na białym puchowym dywanie, i jedyne o czym myślałam, to żeby żadna z nas nie wylała na niego czerwonej cieszy, bowiem miałabym naprawdę ogromny problem z jej doczyszczenie.
- Zagrajmy w grę – odezwała się zadowolona Peazer, wlewając kolejno do kieliszków trunek.
- Czy zawsze, gdy pijemy alkohol musimy w coś grać? – zaśmiałam się, biorąc pierwszego łyka.
- Przynajmniej jest ciekawiej! – odezwała się podekscytowana blondynka.
- Dobrze. W takim razie zagramy w „Nigdy nie…” i wtedy dokończamy mówiąc na przykład, ‘nigdy nie jadłam ryby”, jeśli jest osoba, która jednak ją jadła, pije łyk wina.
- W takim razie szybko nam go zabraknie – skitowała El.
- Spokojnie! Rodzice mają dość wytworny barek. Na pewno się coś znajdzie – puściła do nas oczko Blake.
- No to mamy dziś szczęście – uśmiechnęła się szeroko Dani – Zaczynam. Nigdy nie zapaliłam papierosa.
- Godne pogratulowania – powiedziałam dumnie, po czym wraz z El oraz Kat wypiłyśmy po łyku.
- Nigdy nie uprawiałam seksu z przypadkowym facetem – odparła Calder, na co wszystkie niepozornie siedziałyśmy bez jakiegokolwiek ruchu, natomiast Kathrin zrobiła spory haust trunku.
- Kimże był ten szczęśliwiec? – zaśmiała się dziewczyna Payne’a.
- W sumie mało pamiętam. Dlatego był jednorazowy. Chyba miał na imię Eric i był mega przystojny. Na szczęście pamiętał o zabezpieczeniu, bo jeśli nie, siedziałabym teraz z paroletnim dzieckiem – odezwała się ze wstydem.
- Każdemu się zdarza – odpowiedziałam pociesznie – Nigdy nie całowałam się z kobietą!
- Serio? – Dan zrobiła zszokowaną minę, po czym wszystkie upiły wina.
- Jakoś nie było okazji – westchnęłam, wzruszając ramionami.
- No to dziś ją masz – odezwała się dumnie Eleanor.
- Że my dwie? – zapytałam, upewniając się w jej kwestii.
- Czemu nie? To fajne. Trochę inaczej niż z facetem. Kobiety robią to bardziej intymnie. Wiemy czego oczekiwać, więc zadawalamy się wzajemnie – uśmiechnęła się szeroko.
- To będzie ciekawe doświadczenie – zachichotała blondynka, a ja popatrzyłam na nie z podejrzeniem.
- Czy to nie będzie zdrada?
- Zwariowałaś? Gdzieżby. Dajmy na to, że chłopcy są w naszej sytuacji i po prostu chcą spróbować tego i owego. Czy oskarżyłabyś o zdradę Harry’ego, gdyby całował się z Lou?
- Zapewne nie, ale wolę sobie tego nie wyobrażać. Już dość huczy o ich pseudo romansie w internecie. Poza tym, byłoby to trochę niesmaczne, nie uważasz?
- Nie przeczę. Ale kobiety to całkiem inna historia. Aż się miło na nie patrzy w takich chwilach – odparła dumnie.
- Prawda! – przyznała jej rację Blake.
- Niech będzie. Ale jeśli jutro będę singielką z powodu tego jednorazowego wybryku, to skopie ci tyłek – pogroziłam palcem, z rozbawieniem.
- Zgoda – uśmiechnęła się szeroko, i lekko pochyliła, by po chwili dotknąć moich ust. Ten pocałunek był zupełnie inny, niż pocałunek z facetem. Tu musiałam przyznać im rację. Nie był zachłanny i porywczy, lecz delikatny i subtelny. Nasze wargi muskały się lekko, nie wdrążając w to języka, co było jeszcze bardziej intymne i przyjemne. Gdy skończyłyśmy, dziewczyna ponownie uśmiechnęła się satysfakcjonująco, wracając tym sposobem na swoje miejsce.
- Dziwne, że wcześniej tego nie spróbowałam – powiedziałam z zadowoleniem, na co wszystkie się zaśmiały.
- Mówiłam!
- Okej, teraz ja – przerwała nam Kathrin – Nigdy nie kąpałam się nago w jeziorze – mimowolnie zakrztusiłam się własną śliną. Czy mój seks z Harrym zalicza się do kąpieli w jeziorze? Wpadłam.
- A tobie co? – zapytała z podejrzeniem blondynka.
- Ja? Nic, nic. Coś mi wpadło do gardła.
- O, nie nie. Coś mi tu śmierdzi i na pewno jest to związane z kąpielową w jeziorze. Gadaj!
- Co mam gadać? – zapytałam głupio.
- Przecież kąpiel w jeziorze to nic takiego, Sofi. Nawet ci zazdroszczę. Sama chciałabym tego spróbować – rozmarzyła się Blake.
- Eeeem, noo. Było fajnie – zacinałam się nieustannie.
- Mnie się wydaje, że to wcale nie jest związane z kąpielą – odezwała się El, patrząc na mnie wyczekująco, gdy sama spaliłam buraka.
- No nie mów! – pisnęła Dan, zakrywając dłonią usta z wrażenia.
- Tak – westchnęłam – Uprawiałam seks w jeziorze, było niesamowicie i tak, Harry brał w tym udział. Koniec tematu – powiedziałam na jednym tchu, lekko zażenowana.
- Super sprawa! Dlaczego Louis jeszcze na to nie wpadł? – zapytała jakby samą siebie Calder.
- Widocznie nie jest na tyle pomysłowy, jak nasz Harold – zaśmiała się mulatka.
- Kurwa! Przecież poszliście nad jezioro wtedy na biwaku! Zgubiliście Niall’a, nie było z nami Taylor… Cóż za sprośne małolaty! – krzyknęła Kathrin, rozwiązując całą zagadkę. Brawa dla tej pani.
- Dajcie spokój. To nic wielkiego. Zdarza się – westchnęłam ,wywracając oczami.
- Chyba mamy zwycięzców na najbardziej szaloną parkę.

            Po kolejnych trzech godzinach ogromnej ilości śmiechów, żenujących sytuacji i niespodziewanych opowieści, pozostała trójka dziewczyn postanowiła wracać do swoich domów. Było już grubo po drugiej w nocy, a Harry’ego wciąż nie było. Widocznie bawili się aż zanadto dobrze, skoro przez tak długi czas nie dawał oznak życia. Cieszyłam się, że spędza więcej czasu z chłopakami. W jakiś sposób byli jednością, a ja absolutnie nie chciałam stawać na drodze do ich przyjaźni.
            Zmęczenie dawało o sobie znać w dużym stopniu, dlatego nie czekając dłużej poszłam wziąć szybki prysznic, a po chwili przebrana już w atłasową piżamę, ułożyłam się do wygodnego łóżka. O dziwo nie dane mi było zaznać dłuższej chwili spokoju i wyciszenia, bowiem usłyszałam głośny dzwonek do drzwi. Szybko zebrałam się i podążyłam w stronę hałasu, choć dobrze wiedziałam kogo zastanę za drzwiami.
- Kłaniam się nisko najcudowniejszej dziewczynie pod słońcem – usłyszałam chrypkowaty, zapijaczony głos, a na widok pochylającej się, lokowatej głowy, mimowolnie podniosłam brwi.
- No dobry wieczór. Widzę, że impreza się udała – odpowiedziałam, przyglądając mu się z uwagą i rozbawieniem.
- Nie przeczę. Było całkiem fajnie, ale cały czas myślałem o tobie, bo tak bardzo cię kocham! Jesteś taka piękna i niesamowita. Mówiłem już, jak bardzo cię kocham? – śmiał się cicho. – Bo naprawdę bardzo cię kocham! Bardzo, bardzo.
- Jesteś pijany? – zapytałam patrząc na niego zmrużonymi oczami.
- Pijany? Ja nie piję. No może troszeczkę. Ale to odrobinkę – odezwał się znów, pokazując palcami ‘ilość’ wypitego alkoholu, i daję sobie głowę uciąć, że nie była ona taka, jaką pokazał.
- Może się położysz? – udawałam poważną, ale przychodziło mi to z coraz większym trudem.
- Tylko, jeśli ty położysz się ze mną – suszył zęby, jakby zobaczył coś niesamowicie śmiesznego, ale jak mogłam się na niego gniewać, skoro przedstawiał mi się w tak pociesznej odsłonie?
- Dobrze, że przynajmniej nie jesteś agresywny – odparłam, biorąc go za ramię, pomagając w jakiś sposób doczołgać się do łóżka.
- Jeśli chcesz, potrafię być agresywny. No, na przykład w łóżku. Chcesz się przekonać? – pocałował mnie czule w policzek, a ja nie mogłam dłużej wytrzymać i wybuchłam śmiechem.
- Nie, skarbie. Wolę cię na trzeźwo. Chociaż pijany, bywasz zabawniejszy.
- Nie jestem pijany.
- Oczywiście, że nie. Tylko lekko zachwiany.
- Dokładnie. Ty jednak jesteś moją drugą połówką – westchnął głęboko, rozkładając się na łóżku, gdy ja zdejmowałam mu w tym czasie buty, bowiem sam zapewne nie dałby rady tego zrobić.
- Miałeś co do tego wątpliwości? – zaśmiałam się ponownie, pozbywając się tym razem jego koszuli i obcisłych jeansów.
- W żadnym wypadku. Poza tym widzę, że jednak masz na mnie ochotę. Poczekaj, jeszcze tylko bokserki – zaczął zdejmować dolną część garderoby, lecz szybko go powstrzymałam.
- O nie kochany. Dzisiaj musisz się obejść smakiem. W takim stanie nawet nie zdołasz dokończyć, tego co zaczniesz – odparłam, kładąc się obok niego.
- Jeszcze mnie dobrze nie znasz. Zawsze kończę to, co zaczynam.
- Wierzę na słowo – westchnęłam, obracając się do niego plecami, lecz po chwili poczułam jego silną dłoń, opatulającą mój brzuch. Wtulił się w mnie całym ciałem, co było absolutnie rozkoszne, i nawet nie przeszkadzał mi zapach alkoholu połączonego z silną miętą.
- Bardzo cię kocham, Sofi – powiedział mi do ucha, muskając je przy okazji ustami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zamykając oczy.
- Ja ciebie też kocham, Harry.


            Na drugi dzień obudziłam się po godzinie dziesiątej. O dziwo byłam dość wyspana, z czego byłam niezmiernie szczęśliwa, bowiem idąc na sesję, nie mogłam wyglądać jak chodzący wrak człowieka. Wczoraj nie wypiłam zbyt dużo, więc również nie było to skazą w moim wyglądzie.
            Leżąc wciąż na łóżku, spojrzałam w moją lewą stronę i jak się spodziewałam, ujrzałam śpiącą jeszcze twarz Harry’ego. Jego rozchylone usta sprawiły, że nie miałam ochoty zostawiać go ani na chwilę, ale postanowiłam szybko się ogarnąć i zrobić śniadanie, bowiem moje spotkanie miało odbyć się za trzy godziny.
            Wzięłam odprężającą kąpiel, umyłam włosy i pomalowałam twarz. Postanowiłam, że nie będę jakoś bardzo szaleć z ubraniami, bowiem i tak miałam występować bez nich, więc nie robiło mi to zbytniej różnicy, ale również nie chciałam wyglądać niechlujnie, dlatego wybrałam czerwoną, rozkloszowaną spódniczkę, biały bralet, na to jeansową kurtkę oraz jesienne botki.
            Zwarta i gotowa podążyłam w stronę kuchni, by zrobić sałatkę owocową i tosty z dżemem, które były ulubionymi smakołykami mojego chłopaka. Nalałam do szklanki zimnego, pomarańczowego soku, który miałam nadzieje, pomoże mu na porannego kaca i sama wzięłam się za jedzenie. Po krótkiej chwili usłyszałam męski, zaspany głos, który brzmiał nawet lepiej niż idealnie.
- Dzień dobry – uśmiechnął się lekko, przecierając oczy ręką. Miał na sobie tylko szare dresy i tym sposobem wyglądał niewiarygodnie apetycznie. Jak to możliwe, że niektórzy rodzą się z tak cholernie cudowną urodą? Czy życie jest sprawiedliwe?
- Dzień dobry. Wyspałeś się? – zapytałam wesoło, gdy siedząc na krześle podniosłam głowę do góry, żeby mógł się pochylić i musnąć z czułością moje usta.
- Przy tobie zawsze – odezwał się czarująco, ukazując dwa dołeczki, siadając tuż obok mnie.
- Jak się wczoraj bawiłeś?
- Chyba za dobrze. Sama widziałaś tego skutki – odpowiedział lekko zażenowany.
- Nie masz się czego wstydzić. Byłeś zabawny – zaśmiałam się, na co powtórzył mój gest.
- I chyba zbyt wylewny.
- Nikt nie jest zbyt wylewny w związkach. Jeśli chodzi o mnie, to możesz mi mówić cały czas tak miłe rzeczy.
- Kocham cię, kocham, kocham – pocałował wierzch mojej dłoni, a ja patrzyłam na niego jak zaczarowana. Czy istnieje ktoś bardziej perfekcyjny od niego?  - A ty jak się bawiłaś? – zapytał, a mnie nagle zrobiło się trochę zbyt duszno.
- Noooo. Całkiem nieźle – uśmiechnęłam się równie zawstydzona, jak on przed chwilą.
- Co szalonego zrobiłyście tym razem? – zajął się jedzeniem tostów.
- Szczerze? To odrobinę dziwne i rzeczywiście szalone i może trochę głupie…
- Nic mnie nie zdziwi – kąciki jego ust podniosły się w górę, a oczy wpatrywały się w zawartość talerza.
- No więc. Całowałam się z Eleanor – powiedziałam cicho, spuszczając po chwili głowę w dół, bawiąc się jak gdyby nigdy nic włosami.
- Całowałaś się z kim? – zakrztusił się jedzeniem, na co poklepałam go po plecach.
- No, grałyśmy w taką grę, czego nigdy nie robiłyśmy, no i tak wyszło, że nie całowałam nigdy kobiety, więc wymyśliły, że czas spróbować i tak jakoś wyszło. Ale to przecież nie zdrada, prawda? – upewniałam się nawinie, gdy on patrzył na mnie z poważną miną, lecz nagle wybuchł niekontrolowanym śmiechem, a ja nie miałam pojęcia o co może chodzić.
- Nie. Wydaję mi się, że to nie zdrada. No chyba, że po tym pocałunku zmieniłaś orientację i sądzisz, że jednak podobają ci się kobiety?
- Nie! – zaśmiałam się – Zdecydowanie pozostaję przy swojej orientacji.
- To dobrze – skomentował krótko.
- I co? To wszystko? Nie zrobisz mi wywodu, ani nic z tych rzeczy? – zapytałam zdziwiona.
- Dlaczego miałbym ci robić wywody? To tylko El. Jesteście przyjaciółkami. W prawdzie, wolałabym to zobaczyć na własne oczy, niż robić ci wywody.
- Jeśli myślisz o jakimś seksualnym trójkącie w przyszłości, to z góry mówię, że nie ma mowy – skitowałam, na co pokręcił z rozbawieniem głową.
- Nie potrzebny mi żaden trójkąt. Ty wystarczasz mi w zupełności – pocałował mnie znowu, lecz po chwili oderwał się i wstał od stołu. – Muszę się szybko ogarnąć, bo lecę na wywiad. Zapewne jestem już lekko spóźniony – spojrzał na zegarek i skierował się do wyjścia z kuchni.
- Ja też wychodzę… - chciałam dokończyć, ale mi przerwał.
- W takim razie zobaczymy się wieczorkiem – uśmiechnął się szeroko i już miał wychodzić – Aaa, i wiesz co? – spojrzałam na niego wyczekująco – Kocham cię.

            Do biura Desdemony Herbater doszłam parę minut przed czasem. Wciąż nie byłam z siebie zadowolona, bowiem nie powiedziałam Harry’mu o spotkaniu ani słowa, dlatego czułam się na swój sposób winna i zakłamana. Nie było to z mojej strony w porządku, wręcz przeciwnie, ale chciałam mu powiedzieć. Naprawdę chciałam, ale niestety wyszło na odwrót.
            Pomieszczenie do którego dotarłam było jasne i urządzone bardzo elegancko. Jej gabinet był niezwykle wykwintny i ekstrawagancki, przez co zupełnie odzwierciedlał jej osobowość.
- Witam serdecznie Sofio, jak twoje samopoczucie? – przywitała mnie z pocieszającym uśmiechem, ubrana jak zwykle nienagannie.
- Bardzo dobrze, dziękuje – odpowiedziałam podekscytowana, ale równocześnie wystraszona.
- Nie bój się. Wszystko pójdzie świetnie. Gdy staniesz już przed obiektywem, zupełnie się rozluźnisz. Wiem to.
- Oby miała pani rację.
             Po chwili skierowała się ze mną do drugiego pomieszczenia, gdzie znajdował się cały sprzęt fotograficzny, oświetlenie oraz mała garderoba, gdzie widniała przepiękna bielizna, której sam widok z nieznanej mi przyczyny zawstydzał moją osobę. Sama nawet nie wiem, kiedy to wszystko dobiegło końca. Jeden komplet bielizny, drugi, trzeci i tak cały czas. Na starcie zajęła się mną fryzjerka i makijażystka, a ja absolutnie nie miałam powodów do narzekania. Gdy stanęłam przed obiektywem, byłam zażenowana i niepewna, ale gdy cała ekipa wraz z fotografem dodawała mi otuchy, było coraz lepiej.
            Tak jak powiedziała Desdemona, atmosfera była niezwykle sympatyczna i luźna. Po zakończeniu całej maskarady, skierowałam się ponownie do garderoby, i przebrałam w swoje ciuchy. Spojrzałam w lustro i byłam usatysfakcjonowana i pewna, że zrobiłam dobrze, choć jeszcze nie wiedziałam jakie będą tego skutki. Po moim wyjściu, pierwsze co to wpadłam na rudowłosą kobietę.
- Byłaś idealna! Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Współpraca z tobą była dla mnie przyjemnością – uśmiechnęła się promiennie.
- To dla mnie była przyjemnością. Jestem wdzięczna za tę szansę.
- Należało ci się. Jutro umówiona kwota znajdzie się na twoim koncie. Życzę ci powodzenia, Sofio.

            Reszta dnia minęła w mgnieniu oka, a spotkanie z Harry’m niestety nie doszło do skutku, bowiem jego sprawy potoczyły się inaczej, przez co w tym dniu nie miał już zupełnie dla mnie czasu, co w jakimś stopniu mnie cieszyło. W końcu był to kolejny powód do nie wyjawienia prawdy o moim dzisiejszym incydencie.
            Na drugi dzień wstałam i dostałam telefon od Desdemony, iż pieniądze zostały przelane, i jestem bogatsza o całe trzydzieści tysięcy funtów. Z ciekawości weszłam na stronę banku i rzeczywiście było tak, jak powiedziała. Nie mogłam uwierzyć, że zdarzało się to właśnie mnie. Nie zastanawiając się dłużej, wzięłam do ręki telefon i wykręciłam dobrze znany mi numer. Po dwóch sygnałach usłyszałam ciepły, kobiecy głos, za którym tak bardzo tęskniłam przez ostatnie kilka miesięcy.
- Mamo? Mam świetną nowinę. Już niedługo się zobaczymy.

***

Witajcie skarby!
Na wstępie chcę powiedzieć, że będę wdzięczna za każdą pojawioną opinię, nie ważne czy będzie ona pozytywna czy negatywna. Po prostu chcę, żeby każdy kto przeczytał, skomentował, bowiem na blogu jest ponad stu obserwatorów, a pod postami pojawia się ledwo dwadzieścia komentarzy, co nie jest zbyt satysfakcjonujące. Często dostaje komentarze typu, że blog jest naprawdę dobry i różne inne komplementy, ale oprócz stałych czytelników, którzy zostawiają te cudowne komentarze, nie widać niczego więcej co zbytnio mnie nie pociesza. Bardzo proszę o zmotywowanie, bo to od was zależy czy będzie druga część bloga! Naprawdę nie piszę tego dla siebie, lecz dla was, więc proszę o choć odrobinę wyrozumiałości.

A co do rozdziału, sprawy toczą się tak, a nie inaczej. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Harry stał się nadzwyczaj wylewny, ale wydaję mi się, że było nam to potrzebne. Chcę podkreślić, że ich związek nie jest taki jak inne. Wierzę, że takie rzeczy zdarzają się w prawdziwym życiu, i ludzi potrafi połączyć prawdziwa miłość, tak jak jest w tym przypadku. Ich więź jest silna, i nie mam zamiaru tego na razie zmieniać. Ale mam ogrom pomysłów i chcę wam je przedstawić, ale jak już pisałam wcześniej, to zależy od was.

KOCHAM!