28 sie 2013

19.And if you knew how much I want you right now. Girl I'm on the line, see you come around I want you right now.




Dwa ostatnie dni minęły tak szybko, że zanim się obejrzałam, byłam już w swoim domu. Co prawda ostatni tydzień, lekko wykańczał mnie psychicznie, ale na szczęście nie wybuchłam na tyle, by komukolwiek przywalić w twarz, więc można powiedzieć, iż jestem z siebie dumna. Zauważyłam, że Harry zmienił podejście do Taylor, i nie obściskiwali się prawie w ogóle, nie mówiąc już o jakichkolwiek pocałunkach, które mogły mieć miejsce w zasięgu mojego wzroku. Co się działo w ich pokoju, tego już nie wiem i nie chciałam wiedzieć. A może i chciałam?
            Siedziałam właśnie z Kathrin w moim pokoju, malując przy tym paznokcie. W końcu czasami chwila relaksu jest wskazana, a po tym wyczerpującym weekendzie, jak najbardziej.
- Wiesz, wciąż mnie to wszystko dziwi – odezwała się znienacka blondynka.
- Co masz na myśli? – zapytałam, przyglądając się kolejnemu paznokciowi, nakładając na niego brzoskwiniowy lakier.
- Wasze relacje z Harry’m, to, że kochaliście się w jeziorze… Czad.
- Ciszej – powiedziałam szybko, patrząc na nią karcąco.
- Przecież jesteśmy tylko my dwie, dlaczego mówisz szeptem?
- Po prostu jeszcze nie przywykłam, żeby gadać o tym na okrągło. Poza tym, to takie dziwne, że aż nierealne. W sumie dalej w to nie wierzę – westchnęłam ciężko.
- Uwierz, ja też. Przecież go nienawidziłaś. Kto by pomyślał, że tak się stanie.
- To wszystko wymknęło się spod kontroli. Nawet nie wiem jak mam się teraz zachowywać. Przecież tylko ty i Niall o tym wiecie. Wszystkich dziwi, że nagle spoglądamy na siebie i ukrycie uśmiechamy, zamiast zrównać się z błotem.
- Może dziwi, ale zapewne są ucieszeni z tego faktu. Bo w końcu przyznaj sama, ale od razu powstała milsza atmosfera, od czasu, gdy nie kłócisz się ze Styles’em.
- No właśnie. Nie kłócę – podkreśliłam jej słowa – A nie dodatkowo pieprzę po kątach.
- Oh, daj spokój. Wszystko się ułoży. Zapewne jego wyimaginowany związek z Taylor, niedługo dobiegnie końca, a ty będziesz mogła go mieć tylko dla siebie – uśmiechnęła się promiennie, na co odwzajemniłam jej gest. Po chwili przerwał nam dzwonek mojego telefonu, oznaczający nową wiadomość tekstową.
- Kto to? – zapytała od razu Kathrin.
- Harry – powiedziałam, spoglądając na ekran komórki.
‘ Idziemy dziś na imprezę do Aury. Nie będzie Taylor. Mam nadzieję, że się zjawisz. Cholernie tęsknie. H. x’
- Co napisał? – dopytywała wciąż dziewczyna, a ja jak zaczarowana, wpatrywałam się w jego słowa. Momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy, po przeczytaniu ostatniego wersu.
- Idą dziś do Aury. Chcą, żebyśmy wpadły.
- Tak, tak! – krzyknęła uradowana dziewczyna. – W końcu jakaś odskocznia od biwaków, ognisk i życia na pustkowiu – powiedziała, zapewne przypominając sobie nasz ostatni urlop. Nie wiem o co jej chodziło. Jak na mój gust było całkiem przyjemnie, jeśli chodzi oczywiście o lokalizację. Spokój, cisza i odpoczynek. Czyli w sumie to co lubię najbardziej.
- No i nie będzie Taylor – zaśmiałam się z wyższością.
- W takim razie czeka nas gorąca noc.
- Zróbmy coś innego przed wypadem – zaproponowałam po chwili.
- Mianowicie co? – zapytała zdezorientowana.
- Chcę coś zmienić. Może kolor włosów? Co ty na to?
- Chodzi ci o jakąś diametralną zmianę? – zaskoczyła ją moja odpowiedź.
- To się okaże.

            Siedziałam aktualnie na jednym z foteli w salonie fryzjerskim w samym centrum Londynu. Sama nie wiedziałam co podkusiło mnie do przyjścia w to miejsce, ale potrzebowałam jakiś zmian i zdecydowałam, że to dobry czas. Blake spoczywała tuż obok mnie, wykazując podekscytowanie i radość. Stwierdziła, że nie potrzebuje niczego nowego w swoim wyglądzie, bo podoba jej się taka jaka jest. No i w sumie miała rację. Nie mówię, że ja się sobie nie podobam, ale o ile pamiętam, przez całe życie miałam brązowe włosy i w końcu chciałabym się poczuć inaczej.
- To co dziś robimy z twoimi pięknymi włosami? – zapytała Annabel, bo tak miała na imię owa fryzjerka.
- A co pani proponuje? Myślałam nad jasnym brązem – powiedziałam równie podekscytowana co Kathrin – A może czerń?
- Hmm, nie wydaję mi się, żeby aż tak ciemny kolor był twoją mocną stroną – zastanowiła się kobieta o krótkich, marchewkowych włosach – A może blond? – zapytała, a mnie lekko zamurowało. Blond? Rzeczywiście, chciałam zmiany, ale czy aż tak drastycznej? No i czy w ogóle będzie mi dobrze w tym kolorze?
- Sama nie wiem – spojrzałam znacząco na Kathrin.
- Tak! Blond to dobra opcja! Będziemy siostrami – zaśmiała się, na co wywróciłam oczami – Poza tym, znam jedną osobę, która szaleje za blondynkami. Chyba wiesz kogo mam na myśli – spojrzała na mnie znów ruszając śmiesznie brwiami, na co rzeczywiście zaczęłam brać opcję blond pod uwagę.
- Poważnie?
- Słowo harcerza.
- Dobrze – powiedziałam po chwili zastanowienia – Niech będzie blond – powiedziałam patrząc na fryzjerkę, która miała iskierki w oczach. Zapewne lubiła kombinację, i szczerze zastanawiałam się czy z moich ciemnych włosów da radę zrobić jakiś jasny odcień – Ale nie myśl sobie, że robie to dla niego – skierowałam się tym razem do Blake – Robie to dla siebie – spojrzałam znów dumna w lustro, patrząc na swoje odbicie.

            Po dwóch godzinach oczekiwań i siedzenia bezruchu na jednym fotelu, w końcu mogłam wstać by rozprostować nogi i zobaczyć swoje nowe wcielenie. Szczerze? Nie poznawałam siebie, a jednocześnie byłam pod wielkim wrażeniem. Kolor nie był żółty, ani nic w tym stylu, lecz bardziej popielaty i ciepły. Dość jasny, ale nie platynowy, co miało swój plus. Co prawda, wyglądałam trochę jak słodka landrynka, połączona z seksownym wcieleniem kobiety, która jest pewna siebie i zbiera serca wszystkich mężczyzn, ale byłam naprawdę ładna.
- Oh! Nie wierzę! Jesteś jeszcze piękniejsza! Gdy Harry cię zobaczy, chyba padnie trupem – krzyknęła blondynka z optymizmem.
- Nie wiem, czy w ogóle ktokolwiek mnie pozna.
- Po dłuższym przypatrzeniu na pewno tak – przytaknęła dziewczyna –  Hmm, może mnie też jednak potrzebna zmiana – zastanowiła się na chwilę – Jak pani myśli, dobrze wyglądałbym w brązie? – skierowała się do zadowolonej Annabel.
- Lepiej nie – powiedziała zakłopotana, na co Kathrin zrzedła mina – Niech pani pozostanie w blondzie – odezwała się znów po chwili, na co tamta się ponownie rozpromieniła.
- Mówiłam! – uśmiechnęła się – Wiem co dla mnie dobre.

            Dochodziła godzina dziewiętnasta, więc postanowiłyśmy zacząć się powoli szykować na wyjście. Wraz z Harry’m – jak to dziwnie brzmi; zgadaliśmy się, iż spotkamy się już w klubie. Tym lepiej, bo zaskoczenie będzie większe, niż gdyby przyjechali po nas od razu. Zrobiłam makijaż, wyprostowałam moje jasne włosy, co było dla mnie dość niezwykłe, bo jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłam, ale zapewne już jutro będę się czuła blondynką. Wyjęłam z szafy czarną, obcisłą sukienkę bez pleców, którą mama podarowała mi na osiemnaste urodziny. Uwielbiałam ją, i zakładam na specjalne okazję. Może ta nie była zbyt specjalna, bo w końcu to tylko wypad do klubu, ale od samego początku do końca, chciałam cała prezentować się perfekcyjnie. Dobrałam do niej wysokie szpilki, w których sama się sobie dziwię, że potrafię chodzić, oraz dopasowaną biżuterię. Na koniec pomalowałam usta gustownym błyszczykiem i byłam całkowicie gotowa do wyjścia. Skierowałam się do przedpokoju, gdzie Kathrin wykonywała ostatnie poprawki w swoim makijażu. Miała na sobie białą zwiewną koszulę, czarne lateksowe legginsy oraz czerwone szpilki, i jak zwykle prezentowała się cudownie.
- Gorąca laska – powiedziałam, uśmiechając się promiennie.
- I kto to mówi? Skądś ty wzięła tą seksowną kieckę? – zapytała, obracając mnie tyłem do siebie, by ujrzeć dalszą część.
- Dostałam. Uwierz, moja mama ma gust – zaśmiałam się, biorąc jeszcze niedużą kopertówkę.
- I cholerne wyczucie stylu! Kurwa, dalej nie wierzę, że obie mamy ten sam kolor włosów. To takie fajne.
- Nigdy nie miałaś przyjaciółki blondynki ? – zapytałam podejrzliwie.
- Miałam, ale żadna nie była tak piękna jak ja – powiedziała wymachując dłonią, na co wybuchłam śmiechem.
- A Tayler nie idzie? – zapytałam, wychodząc wraz z przyjaciółką z domu.
- Nie. Ma dzisiaj jakąś imprezę w pracy, więc nie tym razem.
            Całe szczęście, że chodniki w Anglii były proste, bo inaczej przysięgam, że leżałabym już dawno w tych butach na asfalcie. Zresztą już raz się nie chcący potknęłam, ale cóż zrobić. Z łamagi się człowiek nie wyleczy.
            Droga zajęła nam jakieś piętnaście minut spacerkiem. O dziwo kolejka nie była tak długa, i całe szczęście, bo tym razem Kathrin niestety nie znana nikogo z ochrony, więc i tak byśmy zapewne nie weszły, a nie chciałyśmy specjalnie dzwonić do chłopaków, by robić niepotrzebny problem.
            Zanim się obejrzałyśmy, znajdowałyśmy się już w środku.
Kolejny klub, który dosłownie zachwycał swoim wyglądem. Ja nie wiem, że w moim kraju nie ma tak ekskluzywnych dyskotek? Wystrój jak w dużej ilości klubów w mieście był fioletowy z połyskującymi światłami. Na sufitach wisiało parę takich samych olśniewających żyrandoli, a na ścianach widniały gustowne tapety. Dookoła wygodne kanapy oraz okrągłe, szklane stoły i lustra. Byłam ciekawa, ile gwiazd bawiło się już w tym miejscu. Zapewne sporo, i daję rękę uciąć, że zwykli ludzie, którzy zarabiają przeciętne stawki, na pewno nie przebywają w takich miejscach, więc co do cholery robię tu ja?
            Szybko odnalazłyśmy wzrokiem lożę, w której znajdowała się piątka dobrze nam znanych chłopaków, Danielle oraz Eleanor, z czego bardzo się ucieszyłam, bowiem uwielbiałam tę dwójkę z całych sił. Spoglądnęłam uważanie na Harry’ego, który miał na sobie czarne rurki, tego samego koloru lekko prześwitującą koszule w białe kropki oraz marynarkę. Jego włosy były jak zwykle zaszpecane do góry, przez co wyglądał jeszcze bardziej nieziemsko.
- Idź do nich, a ja pójdę po jakieś drinki – powiedziałam do ucha Kathrin, bowiem muzyka była dość głośna.
- Okej. Weź mi jakąś tequile – powiedziała na odchodne, i powędrowała w stronę owej loży.
           

Podeszłam pośpiesznie do długiego baru, przy którym obsługiwało jakieś osiem barmanów, a to naprawdę sporo.  
- Dwa razy tequile sunrise – odezwałam się do pierwszego lepszego, który obdarował mnie promiennym uśmiechem i zabrał się za robienie trunków.
- Cóż za blond włosa piękność – usłyszałam znienacka nad moim uchem. – Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem – zamarłam, bowiem ten głos mógł należeć tylko do jednego człowieka. Harry. Szybko odwróciłam się na pięcie i dostrzegłam jego zielone tęczówki, które wpatrywały się we mnie natarczywie. Zmarszczyłam brwi, chcąc dowiedzieć się czy jest pijany, lub czy naprawdę mnie nie poznaję, przez co mógł dojść do obcej dziewczyny i powiedzieć jej coś takiego.
- Jak ci na imię? – zapytał, uśmiechając się promiennie, a mi szczena opadła.
- Emm. Żartujesz sobie? – zapytałam z miną głupka.
- Czy już nie mogę zapytać o imię tak seksownej dziewczyny? – zaśmiał się nieśmiało, żując przy tym gumę. Moja wściekłość nie znała granic. Serio, nie zmieniłam się aż tak bardzo, to tylko głupi kolor włosów. Nadal mam swoją twarz do cholery!
- Mam na imię: Odwal się i zostaw mnie w spokoju – dogryzłam mu, odwracając się tyłem.
- Sofi, żartowałem! Jak mogłaś pomyśleć, że podejdę do obcej dziewczyny i zrobię taki numer – odwrócił mnie do siebie, ale ja wciąż byłam lekko zła.
- Cóż. Nie udał ci się też żart – skitowałam go szybko.
- Kathrin powiedziała mi, że tu stoisz. Wyglądasz pięknie. Ale czemu blond?
- Tak po prostu wyszło – westchnęłam – A co? Nie podoba ci się? – zapytałam uśmiechając się lekko.
- Wręcz przeciwnie. Teraz pragnę cię jeszcze bardziej – wypowiedział do moich ust, bowiem znajdował się na tyle blisko, bym mogła czuć jego oddech na wargach.
- Pani drinki – doszedł nas głos barmana, na co szybko się odwróciłam.
- Niech je pan zaniesie do tamtego stolika – odezwał się Harry, pokazując brunetowi miejsce, gdzie siedziała reszta naszych przyjaciół – A my, idziemy tańczyć– zagryzł dolną wargę, ukazując tym samym uśmiech na swojej bajecznej twarzy.
            Zanim się obejrzałam, stałam na ogromnym parkietem z mężczyzną, który śmiało mogę powiedzieć był moim wymarzonym.
- I'm picking you, you what I want – śpiewał cicho, wraz z głosem, który brzmiał w masywnych głośnikach klubu. Uśmiechnęłam się szeroko i bez jakiejkolwiek krępacji założyłam ręce na jego szyje, a jego dłonie błądziły po moich odsłoniętych plecach, a następnie zeszły na tyłek. Zaśmiałam się cicho, przekładając je ponownie na plecy.
- Zobaczą nas – powiedziałam lekko piszczącym głosem.
- I co z tego? Nie chcę się z tym ukrywać przy ludziach, z którymi przebywam non stop. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem szczęśliwy.
- Ja też – powiedziałam, gdy zaczął zbliżać twarz do mojej. Nie pocałowaliśmy się jednak, bo było to o wiele bardziej bezpieczne, jednak ani na moment nie oddaliliśmy swoich ciał. Kolejna z chwil tych niesamowicie intymnych i uroczych. To dziwne, że tak bardzo się dopełnialiśmy. Jego dotyk był dla mnie ukojeniem, a dłonie, idealnie pasowały do mojego ciała, jakby były stworzone tylko i wyłącznie dla niego. Chłopak musnął delikatnie moją szyje, następnie przesuwając językiem linię do żuchwy.
- Dosłownie jesteś ideałem –szepnął po chwili, a na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Nie jestem ideałem, Harry.
- Jesteś. Moją własną odmianą perfekcji – jego słowa jak melodia, doszły do moich uszu. Potrafił zaczarować kobietę na pięćdziesiąt różnych sposobów, i zapewne był tego całkowicie świadomy.
- Chodźmy do loży. Jestem spragniona.
- Spragniona mnie? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- To też – spojrzałam na niego uwodzicielsko, wprawiając go tym sposobem w stan euforii. Wiedziałam, że jeśli by mógł, usadowiłby mnie na jednym ze stołów i kochał się ze mną całą noc. I ja też tego chciałam, ale może nie wypływajmy za bardzo w marzenia.
            Po chwili znaleźliśmy się koło reszty, a wszyscy zachwyceni byli moim nowym kolorem włosów. Stwierdzili nawet, że mnie odmładza. Czy to oznacza, że teraz wyglądam jak piętnastoletnia uczennica? Oh, tylko nie to.
- Idę do toalety. Zaraz wrócę – powiedział do mnie szeptem lokowaty i skierował się w prawą stronę. Ja natomiast zajęłam miejsce obok Niall’a, który objął mnie przyjacielsko ramieniem.
- Widzę, że miedzy wami coraz lepiej – rzekł mi do ucha, a na mojej twarzy pojawił się mimowolnie duży uśmiech.
- Na to wygląda. Jak na razie jest perfekcyjnie – westchnęłam.
- Cieszę się twoim szczęściem. A tak w ogóle to teraz z pewnością wyglądamy na rodzeństwo. Zobacz, nawet masz taki sam odcień jak ja – powiedział podekscytowany, biorąc kosmyk moich włosów, przykładając go do swoich.
- Rzeczywiście – odpowiedziałam zdumiona – Dla ciebie zmienię nawet nazwisko!
- I to mi się podoba – przybił mi piątkę, a po chwili wziął łyka swojego piwa – A, o mało bym zapomniał. Zapewne Harry wspominał ci o ślubie naszego menadżera Paul’a i pewnie jakoś zrozumiałaś, że niestety zabiera Taylor, bo jest do tego zmuszony –
mówił bez zająknięcia, a ja patrzyłam na niego ze zdezorientowaną miną. Wesele menadżera? Dlaczego Harry nic nie powiedział? Myślał, że się nie dowiem czy jak? Może to dlatego, że zabiera Swift, a nie mnie. Ale przecież, jakoś bym zrozumiała. Jestem dość wyrozumiała i spodziewałam się, że by tak było, bowiem to w końcu ona jest jego światową partnerką, a nie ja. O mnie nikt nie wie, lecz dlaczego do tego momentu to przemilczał i jak zwykle musiałam dowiedzieć się od kogoś innego? – W związku z tym, chciałem cię zaprosić jako moją osobę towarzyszącą, jeśli nie masz nic przeciwko – uśmiechnął się promiennie, a mnie zrobiło się ciepło na sercu.
- Zapraszasz mnie z powodu Harry’ego?
- Nie. Po prostu jesteś moją najlepszą przyjaciółką i chciałbym, żebyś tam była. Już sobie wyobrażam, nas przy jednym stole, konsumujących wszystko co zapodają – mówił, patrząc gdzieś w górę, jakby wyobrażał sobie to wydarzenie. – To jak? Zgadasz się?
- Oczywiście, że się zgadzam. Ale myślisz, że wasz menadżer nie będzie miał nic przeciwko? No wiesz, w końcu preferuje, żebyście się spotykali raczej z jakimiś sławami, a nie zwykłymi dziewczynami.
- On nie ma nic do tego. Poza tym już mu mówiłem. Wytłumaczyłem, że traktuje cię jak siostrę, więc stwierdził, że to dobry pomysł.
- W takim razie, zgadzam się – powiedziałam uśmiechając się, nie dając tym samym nic po sobie poznać, iż w środku cała się gotuje.
            Znienacka przyszedł do nas nie kto inny jak Styles, uśmiechnięty od ucha do ucha, lecz widząc moją minę, nie było mu już tak wesoło. Wcale się nie dziwie Haroldzie. Twój koniec jest blisko. Spojrzałam na niego podejrzanie i odezwałam się po chwili w jego stronę.
- Musimy porozmawiać!



 ***

Witajcie skarby!
Jak się podoba nowy rozdział? Jak widzicie wszystko jest na dobrej drodze, ale zdecydowanie nie gwarantuje, że tak już pozostanie. Poza tym jak widać po zakończeniu, coś musi się skomplikować, więc proszę bardzo. Nie chcę, żeby to była słodka historia i wydaję mi się, że wy również, ale ostatnio ktoś mi napisał „żebym nie zrobiła z tego kolejnego mdłego opowiadania”. Kochani moi! Rozumiem, że lubicie taką fabułę i to ciekawe, kiedy się kłócą, ale nie będzie cały czas źle, bo jednak to opowiadanie jest bardziej o miłości, zresztą jak wskazuje prolog, a nie o ciągłej nienawiści, więc przykro mi, ale mam zamiar zrealizować mój pomysł od początku do końca.
Proszę, abyście wyrażali swoje opinie i do następnego!

KOCHAM WAS!

20 sie 2013

18.I miss you and nothing hurts like no you and no one understands what we went through. It was short. It was sweet. We tried.




Siedziałam już lekko zmarznięta przy ognisku, które jakimś cudem zostało w końcu zapalone przez naszych dwóch master roboli, mianowicie Louis’a i Liam’a. Tego wieczoru mało się odzywałam. Cały czas myślałam o sytuacji, która zaszła pomiędzy mną, a Harry’m. Kiedy czasami mój wzrok utkwił w jego osobie, zauważyłam, że również na mnie spogląda i intensywnie nad czymś się zastanawia. Grosik za jego myśli, których niestety nie mogłam znać. Nie wierzyłam, że uprawiałam seks ze Styles’em. Bo w końcu, kto normalny by uwierzył? Cholera, jestem tylko normalną dziewczyną, przecież to niewiarygodne. To, że poznałam ich wszystkich, to, że oni naprawdę mnie polubili, i to, że naprawdę czuję coś do lokowatego. Mógłby mieć każdą. Dosłownie każdą. Mają przecież tyle fanek. I zapewne bardzo ładnych fanek, więc dlaczego ja? Może nie chodzi tu o wygląd, bo naprawdę nie jestem wybredna dla samej siebie i znam swoją wartość, ale cholera, przecież my się nawet nie lubiliśmy, więc jak to możliwe, że nagle zaczęło dziać się coś, nad czym oboje straciliśmy kontrolę?
- Sofi, stało się coś? – zapytał znienacka Lou, który siedział zaraz obok swojej dziewczyny, naprzeciwko mnie.
- Co? – odezwałam się, wygarnięta z natłoku myśli – Nie, nie. Wszystko w porządku. Jestem po prostu trochę zmęczona – uśmiechnęłam się przyjaźnie, nie zwracając uwagi na to, że lokowaty wręcz pali mnie swoim wzrokiem.
- Chyba jak my wszyscy – odparł tym razem Liam – To był długi wieczór. A tak w ogóle, która godzina?
- Dochodzi druga – odpowiedziała Kathrin, nawijając na palec blond kosmyk swoich włosów.
- W takim razie, zbieramy się. Single razem, pary razem, tak jak wcześniej ustaliliśmy? – odezwał się znów Payne, a reszta przytaknęła, na co niekontrolowanie westchnęłam, bowiem spanie z Harry’m w jednym namiocie nie wydawało mi się zbyt doskonałą opcją. Czy ja w ogóle nadal jestem singielką? Odpowiedź jest chyba oczywista. Oczywiście, że tak do cholery! Przecież nie łączy mnie z nim nic poważnego. To był tylko seks. On jest z Taylor. Więc dlaczego byłam tak głupia, żeby zgodzić się na to wszystko?
- Świetnie, w takim razie dobranoc wszystkim – odezwał się pasiasty, wchodząc do namiotu wraz z Eleanor, Liam’em i Danielle. Pozostali również zaczęli przepychać się do namiotu ‘singli’ – kto wymyślił tą głupią nazwę? Natomiast ja wraz z Harry’m, jako ostatni, staliśmy jak kołki, zupełnie nie wiedząc co robić.
- Musimy porozmawiać – doszedł mnie nagle chrypkowaty głos.
- Niby o czym? – zapytałam z miną głupka, choć tak naprawdę dokładnie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie miałam najmniejszej ochoty się w to zagłębiać.
- O tym co zrobiliśmy.
- A w ogóle coś zrobiliśmy?
- Sofi, proszę cię – narzekał chłopak, podchodząc bliżej mnie, łapiąc tym sposobem za biodra.
- Nie Harry – powiedziałam, zrzucając jego duże dłonie z mojego ciała – Ty nawet mi nie wierzysz w tak prostej kwestii, że wcześniej nigdy nie uprawiałam seksu, i chcesz ze mną rozmawiać? Niby czemu mam to zrobić, skoro ty nie bierzesz pod uwagę żadnych moich słów?
- To nie tak, że ci nie wierzę! Po prostu byłem zdezorientowany i zdziwiłem się – odpowiedział, marszcząc przy tym brwi.
- Ha. – zakpiłam – Dziwne było to, że na tym świecie istnieją jeszcze dziewiętnastoletnie dziewice? Rzeczywiście, to takie dziwne i mało normalne. Bo w końcu po co ci taka niedoświadczona dziewczyna, prawda Harry?
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Więc o co? O co Ci chodzi? – powiedziałam już zdenerwowana, podchodząc do niego bliżej, z założonymi rękoma.
- To nie zmienia moich uczuć w stosunku do ciebie – pokręcił głową, i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Ani moich do ciebie, ale co dalej z tym zrobimy? Jutro wrócimy do domu, a ty będziesz musiał iść do Taylor, zostawiając nasze relacje takie jakie były. Znów będziesz przesiadywał tylko z nią, całował tylko ją i kochał się tylko z nią. Myślisz, że łatwo mi będzie na to patrzeć?
- Nie chcę tego. Nie chcę, żebyś cierpiała.
- Ja tego też nie chcę Harry. Dlatego może potraktujmy to jako drobne potknięcie i wróćmy w końcu do rzeczywistości – spojrzałam na niego z bólem, którego mam nadzieję nie było widać aż tak bardzo. Nie chciałam pokazać swojej słabości, i tego, że tak naprawdę niczego innego nie chcę, jak być w jego ramionach już na zawsze. Ale to nie jest pisane mi życie.
- Potknięcie? – prychnął – Myślisz, że to wszystko było tylko potknięciem? Czymś zbędnym i bezuczuciowym? – podszedł bliżej, chwytając mnie za ramię – Bo ja tak nie myślę.
- Co mam ci powiedzieć? To było najważniejszym przeżyciem w moim całym życiu, ale co mam zrobić? Powiedz mi, co mam zrobić?
- Po prostu bądź ze mną – spojrzał czule w moje oczy, znienacka muskając delikatnie moje usta. Pocałunek nie należał do długich, lecz raczej tych chwilowych i przecenionych uczuciem. Wielkim uczuciem. Wiedziałam, że nie jestem mu obojętna, ale między nami stała jeszcze jedna komplikacja. Taylor, której choćbyśmy bardzo chcieli, nie mogliśmy się pozbyć.
- Wiesz Harry – zaczęłam, oswobadzając się z jego silnych ramion, gdy jedna łza spłynęła po moim policzku - Czasami w życiu zdarza Ci się olśnić. Czytałeś kiedyś książkę Sparks’a, ‘Noce w Rodanthe’? Opowiada ona o dwójce ludzi po przejściach, których znienacka połączyło najsilniejsze uczucie na świecie. Prawdziwa miłość. Nie taka, która łączy większość ludzi na świecie, którzy żenią się ze sobą bo tak trzeba, bo zmusza ich na to wiek lub wzajemne przyzwyczajenie. Uczucie, które objawia się w przeciągu kilku dni, lecz pozostaje na całe życie, mimo tego, że tych dwojga ludzi dzieli rozłąka, a następnie śmierć. Właśnie takiego uczucia pragnę. Pragnę wzajemnego szacunku i kompromisu. Zaufania oraz oddania. Fascynacji i namiętności, i choćbym musiała czekać na to całe życie lub pozostać sama na wieczność, zaryzykuję, bo to właśnie przyszłość, której oczekuję, i jeśli nie jesteś gotów by mi to zapewnić, zrozumiem, lecz nie trzymaj mnie dalej w zbędnej nadziei, bo dłużej tak nie mogę – zakończyłam, patrząc na jego zszokowany i zbolały wzrok. Wiedziałam, że cierpi. Wiedziałam również, że tymi słowa zraniłam go i sprawiłam przykrość, ale taka była rzeczywistość. Po chwili zostawiłam go osłupiałego, i weszłam do namiotu, gdzie usadowiła się już cała reszta.
- Co wyście tam robili? – zapytał blondyn, leżąc na boku, skierowany twarzą do mnie.
- Nic szczególnego. Pomogłam mu trochę sprzątać – wymyśliłam na poczekaniu, ale widocznie chłopak złapał haczyk, bowiem o nic więcej już nie dopytywał. Położyłam się pomiędzy Horan’em i Kathrin, która wciąż bawiła się swoim telefonem.
- Chyba nie możesz bez niego żyć – zaśmiałam się cicho, leżąc na plecach.
- Właśnie uprawiam seks przez sms’y – zachichotała cicho, a mnie wielka gula podeszła do gardła, słysząc słowo SEX. Czy kiedyś mi w końcu przejdzie?
- Z kim? – zapytałam wciąż zdezorientowana.
- Z listonoszem – prychnęła cicho – Z Tayler’em, a z kimże innym?
- Oh – wydobyłam jedynie, i uśmiechnęłam pod nosem – Powodzenia. Tylko nie szalej za bardzo – zaśmiałam się, a moją radość przerwał Harry, który właśnie wszedł do namiotu. Spojrzał na mnie z żalem i podszedł do kompletu kołdry, która została dla niego. Po chwili wziął ją i bez słowa odwrócił do nas plecami, w zamiarze wyjścia z namiotu.
- Co ty robisz, stary? – zapytał go tym razem blondyn, w chwili, gdy ja patrzyłam na niego i nie wiedziałam co się dzieję.
- Ja… - zaczął zakłopotany – Pójdę spać na zewnątrz. Popilnuje wszystkiego.
- Co ty gadasz? Przecież nikt niczego nie ukradnie, jesteśmy w środku lasu, nikogo tu nie ma.
- Tak, ale wiesz. Różne rzeczy się dzieją. Poza tym trochę tu duszno – odparł, nie spoglądając nawet w moją stronę. – Nic mi nie będzie – zakończył i wyszedł, zostawiając nas samych. Zayn spał, Niall siedział nie wiedząc co powiedzieć, i nawet Kathrin chwilowo oderwała się od swojego telefonu, by przypatrzeć się owej sytuacji.
- Co mu się stało? – zapytała, spoglądając to na mnie to na Horan’a.
- Nie wiem – przełknęłam ślinę, nagle wpadając na pomysł – Wiecie co. Nie można go tam tak zostawić. Wy śpijcie, a ja pójdę do niego. Macie przynajmniej więcej miejsca – odezwałam się znów, i zabrałam swój koc z poduszką. – Dobranoc – powiedziałam na odchodne i wyszłam z namiotu, kierując się w stronę lokowatego.


            Chłopak ułożył się wygodnie na macie przed ogniskiem, wpatrując się w nie bez celu. Ze względu na niedużą temperaturę, pocierał swoje ręce, by choć trochę się ogrzać. Zrobiło mi się go żal jak nigdy, i choć ciągnęło mnie do niego cholernie, nie mogłam sobie pozwolić na nic więcej.
- Co to miało być? – zapytałam, podchodząc do niego bliżej.
- Nie chciałem cię wprawić w niekomfortową sytuację – westchnął, nie zerkając na moją osobę.
- O, to zabawne, bo właśnie to uczyniłeś - odparłam, na co w końcu na mnie spojrzał, a ja westchnęłam ciężko – Nie mam zamiaru zostawić cię tu samego, więc bądź tak dobry i posuń się odrobinę – chłopak nie czekając długo, zrobił to o co go poprosiłam. Mata była dość obszerna, więc bez problemu zmieściliśmy się na niej oboje. Nie wiem co robiłam i co chciałam uzyskać kładąc się obok niego, ale po prostu nie mogłam go tak zostawić samego i może to naiwne z mojej strony, ale taka już jestem.
- To miłe – powiedział do mojego ucha, gdy odwróciłam się do niego plecami.
- Nie bierz sobie tego do siebie. To czysto… - zacięłam się - przyjacielskie posunięcie – wypaliłam, biorąc z niego przykład i spoglądając na palący się ogień przede mną.
- To teraz jesteśmy przyjaciółmi?
- A masz dla nas jakąś inną nazwę? – zapytałam, odwracając lekko głowę, nie wiedząc nawet, czemu dalej ciągnę tę konwersację.
- A jak nazwać dwoje ludzi, którzy się w sobie zakochują? – odezwał się, na co mnie chwilowo zabrakło mowy. Czy on znów zaczyna?
- Hmm, zapewne ZAKOCHANI, ale my nie należymy do tej półki. Może zapomniałeś dodać, jak nazwać dwoje ludzi, którzy się w sobie zakochują, lecz jedno z nich ma partnerkę, więc zapewne jest to nie prawdziwe?
- A ty zapomniałaś dodać, że ta partnerka jest udawana i nic mnie z nią nie łączy – przerwał, obracając mnie tak, że jakimś cudem leżałam pod nim.
- Jednakże robisz z nią wszystkie te czynności, które robią pary w stałych związkach, więc to, że jest udawana, nie ma dużego znaczenia.
- Skąd możesz wiedzieć co z nią robię? Nawet nie uprawiamy seksu.
- Oh, cóż za poświecenie Harry – zakpiłam, choć po chwili tego żałowałam, bo wiedziałam, że w sumie nie mogę go za nic winić.
- Przecież wiesz, że gdybym mógł, rzuciłbym to wszystko i był z tobą – powiedział, spoglądając z małej wysokości wprost na moje oczy i usta – Nie kocham Taylor. Nigdy nie kochałem i nie będę. Powiedz mi, co mam zrobić, a zrobię to.
- Nic nie rób Harry. Zupełnie nic – westchnęłam, i przekręciłam na drugi bok tak, że znów byłam obrócona do niego plecami.
- Teraz to ty jesteś dla mnie ważna – szepnął do mego ucha – Żadna inna – dopowiedział ostatnie słowa, a po tym, nawet nie wiedzieć kiedy, odpłynęłam w krainę snu, gdzie widziałam tylko zielone tęczówki i pełne, malinowe usta.

            Gdy wróciliśmy z biwaku, wszystko było po staremu, jeśli w ogóle można tak powiedzieć. Szczerze nie miałam ochoty widzieć słodkiej Taylor, która rzuca się na Harry’ego stęskniona, jakby nie widziała go co najmniej rok. Dziewczyno! Nie było go zaledwie jedną noc, więc proszę, przystopuj swoje roztargnione emocje. Co prawda w ciągu tej jednej, jedynej nocy, wydarzyło się naprawdę sporo, ale do tego może nie nawiązujmy. Chwilami żałowałam, że tu przyjechałam. Nawet w snach nie przypuszczałam, że stanie się tak wiele rzeczy, a najbardziej denerwowało mnie to, że jeszcze przez całe dwa dni będzie musiało doskwierać mi towarzystwo mojej ulubionej zakochanej pary, a naprawdę nie wiem czy dam radę to znieść, lecz mam świadomość, że przeżyłam w życiu swoje i jestem twarda. Czasami rzeczywiście sobie popłaczę, ale wydaję mi się, że jak każdy. Niestety te złe chwile też przychodzą, a ja nie mam na to żadnego wpływu.
- Jak było? Chyba nie nudziłeś się beze mnie? – doszedł mnie piskliwy głos dziewczyny, na co wywróciłam oczami. Oh, oczywiście, że się nie nudził. W żadnym wypadku.
- Było dość… emocjonująco – uśmiechnął się do niej, spoglądając ukradkiem na mnie. Miałam ochotę sama sobie dać plaska w twarz, bo ta żenująca sytuacja, całkowicie mnie rozbrajała od środka.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście – powiedziała sztucznie miłym tonem.
- Tak! Nawet się zgubiliśmy – wypalił znienacka Niall – To znaczy, ja wróciłem z powrotem na biwak, a Harry z Sofią szwendali się po lesie przez dobre dwie godziny. Bóg wie co oni tam robili – dopowiedział, a mnie całkowicie szczena opadła. Spojrzałam na niego zszokowana wraz z Harry’m, któremu widocznie również odjęło mowę. W sumie ta sytuacja mnie dość bawiła. I co teraz powiesz bohaterze?
- Zgubiliście się w lesie? Po co w ogóle szliście do lasu? – zapytała blondynka pełna pretensji. Oh, biedna dziewczyna.
- Chcieliśmy iść nad jezioro. No i wyszło tak, że jakoś tam doszliśmy, ale później się zorientowaliśmy, że zgubiliśmy Nialla, a gdy już dotarliśmy na miejsce, okazało się, że wcale się nie zgubił - odezwał się Styles, uśmiechając się na koniec promiennie, jakby powiedział coś w rodzaju żartu. Ominąłeś jeszcze fragment, gdzie zaciągnąłeś mnie do jeziora i tam uprawialiśmy seks. Ale to nic Harry. Każdy ci wybaczy to niedopowiedzenie.
- Musiało być ekscytująco – odezwała się znów Taylor, patrząc na lokowatego podejrzanie.
- Tak, tak, było super. Lepiej być nie mogło. Możemy teraz coś zjeść? – odparłam znienacka, aby zmienić szybko temat, bowiem męczyła już mnie cała ta sytuacja, oraz wyraźne zaprzeczenia Styles’a. Nie wiem w co on pogrywa, ale przecież nie spodziewałam się, że wrócimy, a on pójdzie do Taylor i powie ‘Wybacz, ale ten biwak całkowicie zmienił moje życie. Teraz chcę być z Sofi, a ty schodzisz na dalszy plan’. To przecież niedorzeczne. A może to po prostu byłoby wyjawieniem prawdy?
- Świetny pomysł. Umieram z głodu! – odezwał się Horan, który uratował tą niekomfortową sytuację. Wszyscy rozeszliśmy się tak, że lokowaty skierował się ze swoją cud dziewczyną do pokoju, reszta poszła się rozpakować, a ja wraz z Niall’em znalazłam się w kuchni.
- Na co masz ochotę? – zapytał niebieskooki, uśmiechając się szeroko.
- Masło orzechowe. Najlepiej cały słoik – westchnęłam ciężko, a chłopak nie czekając długo, wyjął dany produkt oraz dwie łyżeczki, podając jedną mnie, a drugą zostawiając sobie. W zupełnej ciszy, oboje delektowaliśmy się smakiem jednego z naszych ulubionych przysmaków, jedząc z jednego słoika.
- Dziwię się, że tyle jesz i wciąż jesteś chudy – zaśmiałam się, przerywając ciszę między nami, która wbrew pozorom, wcale nie była niezręczna.
- Uwierz, że ja też się dziwię. Mogę jedynie dziękować moim rodzicom, za przekazanie mi dobrej przemiany materii – odwzajemnił mój gest, biorąc kolejną łyżkę masła do buzi.
- U mnie jest wręcz odwrotnie, ale cóż poradzić. Przecież mogę od czasu do czasu zaszaleć, prawda?
- Jak dla mnie możesz jeść bez przerwy i tak będziesz moją piękną siostrą – pokazał rząd białych zębów. Niall był naprawdę dobrym przyjacielem. – Będę się dzielił z tobą każdym posiłkiem. Obiecuję! - wybuchnęłam śmiechem.
- Oho, trzymam cię za słowo! – odezwałam się, a po chwili znów nastała cisza, która definitywnie była potrzebna nam obojgu.
- Sofi, co się dzieję? – doszedł mnie znów głos blondyna.
- Co masz na myśli? – zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.
- Głownie o ciebie i Harry’ego. Od wczoraj coś się zmieniło. Powiedz mi co się stało nad jeziorem? – odezwał się, a ja popatrzyłam na niego z niepewnością. Czy mogłam mu o tym powiedzieć? Czy był na tyle godny zaufania, żeby znać nasz sekret? Na pewno, ale czy chciałam, żeby o tym wiedział? Niezbyt. Może nie dlatego, bo to by coś zmieniło, ale raczej dlatego, że pomyślałby o mnie w sposób, że jestem znów kolejną naiwną dziewczyną, która oparła się urokowi Styles’a, a to przecież nie tak, prawda?
- Niall, niezręcznie mi o tym mówić – wyszeptałam, patrząc w jakiś punkt z boku.
- Źle mnie zrozumiałaś. Zdaję sobie sprawę, co robiliście. I mam nadzieję, że nie okażę się to błędem Sofio. Nie chciałbym, żeby ktoś cię zranił – powiedział, uśmiechając się do mnie lekko, na co odwzajemniałam gest, a pojedyncza łza zakręciła się w moim oku. – Bardziej chodzi mi o to, czy czujesz się z tym komfortowo i jak stoją wasze relacje?
- Sam widziałeś Niall. Nie jest kolorowo. On jest z Taylor, a ja muszę na to patrzeć. Nawet nie wiem na czym teraz stoimy. Kim dla siebie jesteśmy. Żyjemy w kłamstwie, a ja nie mogę tego przeboleć. Nienawidzę takich sytuacji. Lepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy i będzie jak dawniej.
- Tego właśnie chcesz? – zapytał ponownie, a ja spojrzałam na niego z bólem w oczach. Jego pytanie dało mi dużo do myślenia, bo w końcu było odpowiedzią na wiele spraw. Jedno moje słowo. Jedna krótka odpowiedź, wyjaśniłaby wszystko. Byłaby prawdą, która rozwiążę każdy problem i sprawi, że życie moje jak i Harry’ego, zmieniłoby się diametralnie. Tylko czy znałam na nie odpowiedź? 

***

Hej kochani!
Wróciłam szczęśliwie, zwarta i gotowa do dalszego pisania.
Nie wiem czy ten rozdział wam się podoba, w sumie nie wiedziałam co mam w nim zawrzeć. Monolog Sofii o książce i przeszłości, napisałam gdy byłam nad morzem. Właśnie wtedy przeczytałam tą książkę Nicholasa Sparks'a, którą polecam każdemu z całego serca i miałam chwilową wenę. Słowa Sofii w jakiś sposób wpływają również na moją osobę i odzwierciedlają moje uczucia. 
W każdym razie czekam na wasze opinie, dziękuje za liczne wejścia i obserwatorów!

KOCHAM WAS!