29 cze 2013

12.Every time I close my eyes it's like a dark paradise, no one compares to you but there's no you.



Music on     



Jak na odsypianie po imprezie, obudziłam się dość wcześnie, co nie było do mnie zbyt podobne. Spojrzałam na zegarek i dochodziła dziesiąta rano. Leżałam na wygodnym materacu, a na mnie TYPOWO NA MNIE, spoczywało ciało blondynka. Jedną nogę miał zawiniętą o moją, a lewa ręka ściskała talie. Na sam widok uśmiechnęłam się pod nosem, bowiem wczoraj bronił się jak tylko mógł, że w nocy nie spróbuje dotknąć mnie nawet palcem i nie mam o co się martwić. Właśnie widzę. Starannie wygramoliłam się z pod ciężaru jego ciała, tak by nie budzić chłopaka. W samej piżamie (która składała się z bokserek i tej jego niezapomnianej koszuli) zeszłam na dół, kierując się do kuchni. Wyjęłam z lodówki butelkę zimnej wody i zrobiłam parę łyków. Pomieszczenie było puste, co nie zdziwiło mnie za bardzo, bowiem zapewne reszta jeszcze trochę sobie pośpi. Wczorajsza atmosfera była naprawdę w porządku i cieszyłam się, że przyszłam. No może nie licząc paru wyjątków, czyt. Harry Edward Styles. To co zrobił na twitterze, kompletnie mnie zamurowało. Gdy po jakimś czasie, weszliśmy na portal, widzieliśmy, że komentarz został usunięty, lecz to i tak nic nie dało, bowiem wszyscy o tym trąbili. A więc witam państwa serdecznie, jestem Sofia Olesińska i pieprzę się po nocach z Niall’em Horan’em. Byłam zła do granic możliwości i nie miałam zamiaru nawet patrzeć na tego cholernego egoistę.

Próbując jakoś przejść ze złego humoru, na ten lepszy, postanowiłam zrobić dla wszystkich śniadanie. Każdy był dla mnie bardzo miły, więc postanowiłam odwdzięczyć się tym samym. Na moje szczęście, lodówka była zapełniona po brzegi, więc bez żadnych komplikacji wyjęłam potrzebne produkty. Udało mi się zrobić jajecznicę, która składała się z kilkunastu jajek i przygotowanie jej nie było tak proste jak sądziłam, bowiem choć patelnia była wielka, to jednak średnio mi to wychodziło, ale dałam radę. Usmażyłam bekon, ugotowałam kiełbaski i zrobiłam sałatkę warzywną. Wszystko zajęło mi niecałą godzinę, więc byłam zadowolona z efektu końcowego. Po chwili usłyszałam dobiegające kroki i ujrzałam w pomieszczeniu dziewczynę Liam’a.
- Mmm, co tam pięknie pachnie? – zapytała, siadając na krześle obok kuchennej lady. Również miała na siebie tylko przydużą koszulkę chłopaka, więc nie czułam się niekomfortowo.
- Tak na dobry początek zrobiłam dla wszystkich śniadanie. A ty jak się czujesz Danielle? – uśmiechnęłam się serdecznie, na co ona odwzajemniła gest.
- Trochę głowa mnie boli – położyła dłoń na czole – Już drugi raz zrobiłam taki numer, że Liam prawie nic nie pił, a ja się wstawiłam dość mocno.
- Czasem też Ci się należy i myślę, że Liam rozumie. Lou opowiadał mi, że on nie pije zbyt często – odparłam, układając talerze na stole. Był dość spory, więc bez problemu zmieści się przy nim przynajmniej dziewięć osób.
- Liam ma jedną nerkę, więc musi uważać na alkohol, ale cieszę się, że bez niego bawi się równie dobrze – zaśmiała się.
- Bardzo się kochacie – wyrwałam ją z zamyślenia.
- Tak. Nigdy nie przypuszczałam, że mogłabym pokochać kogoś takiego jak on. Jest młodszy, ale bardziej dojrzały, niż Ci niektórzy faceci w moim wieku, uwierz – prychnęła, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- To prawda. Wiek to tylko cyferki. To raczej dojrzałość jest wyborem – oznajmiłam, kładąc sztućce tuż obok talerzy.
- Kto już kiedyś mi to powiedział – zastanowiła się, patrząc na mnie podejrzanym wzrokiem.
- Tak? Kto? – zapytałam zdezorientowana.
- To był Harry. Podejrzewam, że to jego motto życiowe – zaśmiała się.
- Ohh – odparłam, bo w tym momencie tylko na tyle było mnie stać. Proszę, proszę ile nas z Haroldem łączy. Lecz ten człowiek nie ma nic wspólnego z tym powiedzeniem. Ani odpowiedniego wieku, ani dojrzałości.
- Jesteś bardzo przyjazna Sofi. Lubię Cię. Zresztą myślę, że każdy Cię tutaj lubi. – uśmiechnęła się, wyrywając mnie z transu. ‘No nie powiedziałabym, że każdy’ – pomyślałam.
- Cieszę się, że to mówisz.  Ja również was polubiłam. Jesteście wszyscy wspaniali – zaczęłam, lecz ktoś znienacka mi przerwał.
- Naprawdę wszyscy? Świetnie to słyszeć – do moich uszu dobiegł chrypkowaty głos. Jeszcze jego tu było potrzeba. Na szczęście nie miałam okazji się odgryźć, bowiem tuż po nim, zeszła cała reszta. Jako pierwszy doskoczył do mnie Zayn.

- Hej mała – zrobił śmieszny gest dłońmi i przytulił mnie, dając buziaka w policzek. Jak ja go uwielbiam. Na dodatek wyglądał tak cholernie seksownie, że chyba nie istnieje ktoś bardziej idealny. Jego zarost był niezmiernie pociągając, a głęboki głos, wprawiał w zachwyt. Nie dziwię się, że Kathrin go pokochała.
- Cześć. – odwzajemniłam jego gest – A gdzie Perrie?
- Wróciła na noc do domu. Ma dzisiaj jakąś próbę i chciała się wyspać.
- Oj, pewnie byłeś samotny – zrobiłam smutną minę.
- A no nie narzekam aż tak – zaśmiał się. – Myślałem, że będziesz ze mną spać, a tu proszę. Nialler wygrał. – westchnął – Nie daruję Ci tego stary – spojrzał na niego karcącym wzrokiem, a po chwili oboje się uśmiechnęli.
- Jesteście głodni? – zapytałam pozostałych, a na ich twarzach mogłam dostrzec ogromną radość. Taki mały gest, a tak cieszy.
- I to bardzo – oblizał się blondyn. – Mówiłem już, że jesteś cudowna? – zapytał, spoglądając na mnie puszczając oczko.
- Wczoraj. Jakieś, niech policzę. – zamyśliłam się – Sto razy? – bardziej zapytałam, niż stwierdziłam, na co on szeroko się uśmiechnął. Po minie Harry’ego, widziałam, że ma ochotę mi dogryźć, ale o dziwo się powstrzymał. Jestem niezmiernie zdumiona z tego faktu, naprawdę.
- W takim razie co my tu dobrego mamy? – zapytał Lou, spoglądając na stój pełen jedzenia.
- Nie wiedziałam co lubicie, więc przygotowałam parę różnych potraw. Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś odpowiedniego – uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce, pomiędzy Eleanor i Niall'em, natomiast tuż naprzeciwko mnie siedział nie kto inny, jak Styles. Hura!
- Jakie macie plany na najbliższe dni? – zapytałam, nakładając na talerz odrobinę sałatki.
- Właściwie, to chcieliśmy pojechać na krótkie wakacje. Chłopaki i ja mamy wolne na kilka dni. Myślę, że dziewczyny też coś wykombinują – odparł Tomlinson, patrząc wymownie na uśmiechniętą El.
- Jedź z nami Sofi! – wystrzelił jak z procy Niall. Aż podskoczyłam z własnego siedzenia.

- Tak! Jedź z nami! – ucieszyła się automatycznie Eleanor, na co PRAWIE wszyscy, przyznali jej rację. Po chwili usłyszałam chrząknięcie Harry’ego. Automatycznie spojrzałam na jego twarz, która nie wyrażała absolutnie żadnych emocji.
- Nie.. To chyba nie jest najlepszy pomysł – odparłam, a po chwili poczułam lekkie kopnięcie czyjejś nogi. Spojrzałam znów w tęczówki chłopaka, bowiem wiedziałam, że to on jest sprawcą. O co mu niby chodzi? Zacisnęłam tylko pięści i przełknęłam ślinę.
- Co ty gadasz! Będzie bardzo miło! Im więcej osób tym lepiej – odezwał się Liam, a jego dziewczyna popatrzyła na mnie błagalnym wzorkiem, na co się zaśmiałam. Spojrzałam znów na lokowatego, a on pokierował swój wzrok na dół. Był wściekły, czy szczęśliwy? Sama już nie wiem, ale bardziej obstawiam to pierwsze.
- A kto w ogóle jedzie? – zapytałam, spoglądając na Malika.
- Wszyscy zebrani tutaj, wraz z Tobą mam nadzieję – uśmiechnął się do mnie czarująco. Boże, jaki on ma piękny uśmiech. – Perrie chyba nie da rady – wyliczał kolejno – No i Taylor też jedzie, o ile się nie mylę – spojrzał znacząco na siedzącego obok szatyna.
- Oczywiście, że jedzie – odparł entuzjastycznie. No nie wierzę. Jakie to słodkie, że tak bardzo się cieszy na spędzenie czasu ze swoją dziewczyną, jeśli jeszcze wczoraj całował się ze mną. Prawie się wzruszyłam.
- Rozumiem – powiedziałam po chwili ciszy – Nie wiem czy dostanę wolne w pracy– westchnęłam.
- Przestań! Należy Ci się chwila odpoczynku. Jestem pewien, że właściciel się zgodzi – odezwał się pasiasty.
- Dobrze, w takim razie się zgadzam, ale odpowiem wam dokładnie, jeśli dowiem się jak z urlopem. A czy Kathrin też może jechać w razie czego? – spojrzałam wymownie na Malik’a, bowiem nie wiedziałam czy spasuje mu ten pomysł.
- Jasne – oprzytomniał – Nie martw się Sofi. Sprawa z Kathrin jest skończona Nie przeszkadza mi jej towarzystwo. Jesteśmy przyjaciółmi, naprawdę.
- Cieszę się – skomentowałam i uśmiechnęłam lekko, a po chwili wszyscy wrócili znów do jedzenia posiłku.

Po skończeniu, miałam nadzieję, że wszystko posprzątam i pozmywam, lecz ubiegł mnie Liam z Danielle, którzy kazali mi wrócić do salonu i trochę się odprężyć, zapewniając mnie, że oni zajmą się porządkiem. Zgodziłam się, lecz zamiast w stronę wskazanego przez nich pomieszczenia, poszłam do pokoju Niall’a, by przebrać się we wczorajsze ciuchy, w celu powrotu do dom. Przecież jakbym wyszła na ulice w koszulce ‘Free Fucks’ to nie wiem czy doszłabym cała i zdrowa.

Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Poszłam jeszcze na chwilę do łazienki, by zrobić lekki makijaż i poprawiłam włosy, spinając je po raz kolejny w koka, bowiem po ciężkiej nocy, nie wyglądał on aż tak zadawalająco.

Po kilku minutach zeszłam na dół i skierowałam się do salonu, gdzie reszta oglądała telewizję.
- Zbieram się do domu – odparłam patrząc na wszystkich po kolei.
- Czekaj zawiozę Cie – oznajmił Zayn, który wcześniej sprzeczał się na żarty o coś z blondynem.
- Nie! Ja ją zawiozę – wyrwał się Harry, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. Co on do cholery odpierdziela? – Jadę do Taylor, a to jest po drodze więc.. – zacinał się – Poczekaj chwilę, pójdę się przebrać – odparł mijając moją osobę. Widać nie mam nic do gadania. Serio nie obraziłabym się, gdyby to jednak Malik mnie zawiózł, ale jak widać, zbędna nadzieja.
- Przecież Taylor dzisiaj ma koncert i zapewne cały dzień ćwiczy, więc po co on do niej jedzie? – zapytał zdezorientowany Niall, patrząc po twarzach przyjaciół. Spojrzałam ukradkiem na Louis’a i zauważyłam, że również patrzy na mnie w znaczący sposób. Podniosłam brwi z bezdźwięcznym zapytaniem ‘WTF?’. A on tylko uśmiechnął się błagalnie, bowiem chyba również nie wiedział zbytnio o co chodzi. Albo wiedział i ukrywa to przede mną. Zdrajca.






            Po kilku minutach czekania, znów miałam okazję usłyszeć mojego ulubieńca.
- Możemy jechać – odpowiedział zdyszany chłopak. Co on tam robił jeszcze na górze? Zaspokajał się czy jak?
- Super – skomentowałam i założyłam szpilki. Kuźwa, i znowu powrót do niewygodnych butów. Chłopak zmierzył mnie ponownie wygłodniałym wzrokiem, jakbym była warta miliona dolarów. Przecież już mnie widział w tym stroju wczoraj, więc ma jakieś zaburzenia czy jak?
- Idziesz? – zapytałam z miną głupka, czekając aż jaśnie pan się w końcu poruszy.
- Tak, tak –odpowiedział zmieszany. Był jakiś dziwny. Normalnie to zapewne odpowiedziałby coś chamskiego w stylu ‘Daj się jeszcze napatrzeć’ albo ‘Idź przodem, popatrzę na twój tyłek’, a tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Dziwne.
- Do zobaczenia kochani – krzyknęłam do pozostałych – Dam znać co z wyjazdem – dokończyłam i usłyszałam głośne, entuzjastyczne pożegnania. W cichy podeszliśmy do srebrnego Audi R8, po czym weszliśmy do środka. Wystój był bardzo zadbany i ekstrawagancki. Widzę, że koleś bardziej dba o swoje auto, niż dziewczynę. A tak poza tym, to ile on ma do cholery samochodów?
- Wcale nie jedziesz do Taylor – przerwałam głuchą ciszę, patrząc w jego stronę.

- Nie – oznajmił krótko, patrząc na mnie tym swoim czarującym wzrokiem. Widzę, że pogadane.
- Więc po co się wysilasz i mnie zawozisz, skoro mógłby to zrobić Zayn? – zapytałam mrużąc oczy.
- Masz jakąś wadę wzroku? Bo jak tak patrzysz to tak to wygląda – oznajmił po chwili. No i tym sposobem dobroć Pana H. jest zakończona.
- Wyobraź sobie, że mam, ale nic Ci do tego – odparłam wrednym głosem. Noszę soczewki, więc nikt nie przypuszczałby, że tak naprawdę jeśli je zdejmę to jestem trochę ślepawa. Dokładniej mówiąc, mam minusy, co oznacza, że widzę z bliska, i to niezbyt wyraźnie, natomiast z daleka, to już całkowicie nic. Nie jest ona jakoś tragicznie duża, ale jednak. Czasami jak jestem w nastroju założę okulary, ale tylko czasami, bowiem nie wyglądam w nich super korzystnie.
- Serio? – zapytał podejrzliwym wzrokiem, studiując moje oczy z bliska.
- Przestań się gapić! Nic tam nie dojrzysz – pokręciłam głową – Odpowiedź mi na pytanie.
- Może po prostu nie chcę zostawiać Cię samej z Zayn’em? – odparł po chwili namysłu, a ja popatrzyłam na niego wręcz zszokowanym wzrokiem. Czy on jest jakiś popierdolony?
- Co? – prawie krzyknęłam, a on tylko się wzdrygnął na ton mojego głosu.
- Możesz nie krzyczeć? Głowa mi zaraz eksploduje. Poza tym żartowałem. – odpowiedział po chwili. Idiota. Po prostu idiota. – Tak naprawdę mam to gdzieś. Potrzebowałem chwili odseparowania, więc bądź tak miła i nie przeszkadzaj mi w tym – zakończył, zwiększając prędkość.
- Jasne, jak sobie życzysz – uśmiechnęłam się kpiąco – Tylko jedź wolniej, bo nie mam zamiaru skończyć w grobie.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić – zaśmiał się, a ja miałam ochotę walnąć go w tą przesłodzoną mordkę.
- Mówiłeś, że chcesz spokoju, więc zakończ proszę swój monolog. – na moje słowa westchnął i kątem oka widziałam, że kąciki jego ust są skierowane w górę, choć w tym momencie swój wzrok pokierował na drogę. Po paru minutach ciszy, która była dość niezręczna, ale szczerze miałam na to wyrąbane, ponownie się odezwał.
- Nudna jesteś – ziewną, a ja automatycznie spojrzałam w jego stronę.
- Ponieważ? – zapytałam kpiąco. Czy ja serio nie potrafię z nim normalnie porozmawiać?
- Bo nic nie mówisz.
- Sam mi kazałeś kretynie – klepnęłam się ręką w czoło, a ten swój wzrok pokierował na mnie.
- Aaa, czyli robisz to co Ci każe. Grzeczna dziewczyna – zaśmiał się.
- W twoich snach palancie. Po prostu nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę z Tobą – spojrzałam w szybę, po mojej lewej stronie.
- Przykro mi, przez najbliższe pięć dni, będziesz musiała znosić mnie każdego dnia – oznajmił rozchylając lekko usta. Spojrzałam w tym kierunku i na moment całkowicie się zawiesiłam. Miał takie pełne, zaróżowiałe usta. Pomyśleć, że wczoraj miałam okazję ich dotknąć.. NIE SOFIO! Uspokój emocje. Nie chcesz tego zrobić ponownie. To było beznadziejne, niekontrolowane, a on wcale nie całuje tak super. Ekhm. I kogo ja do cholery oszukuje?

- Jeśli chcesz kolejnego buziaka to po prostu powiedz – ukazał rząd swoich białych zębów i dołeczki po bokach, na co lekko się zaczerwieniłam.
- Patrzę na Twoje usta i nie mogę uwierzyć, że musiałam ich wczoraj dotknąć – wzdrygnęłam się na pokaz, a on ponownie się zaśmiał.
- Oczywiście. Najlepszym dowodem na to są purpurowe ślady na Twoich policzkach. – cholera, rozszyfrował mnie.
- Wiesz co? Zapomnij i po prostu jedź. – zakończyłam, ale jak widać, nie dane było mi zaznać na długo spokoju.
- Z jednej strony cieszę się, że z nami jedziesz. – zaczął spokojnie – Będziesz mogła poznać bliżej Taylor i tak dalej. Na pewno się polubicie – odpowiedział, a ja zastanawiałam się czy mówi poważnie, czy tylko udaję debila.
- No pewnie Harry. Myślę, że głównym tematem naszej rozmowy, będzie twoja umiejętność całowania. Ale będzie ubaw – klasnęłam w dłonie, śmiejąc się pogodnie.
- Nie odważyłabyś się jej tego powiedzieć – oznajmił pewnie.
- To prawda. W tym wypadku mogłaby Cię zostawić, a ja nie mam zamiaru psuć Twojego związku, bo znając życie nie dałbyś mi spokoju do końca życia – odpowiedziałam wzdychając.
- Bo myślisz, że nie mam co do roboty, tylko latać za Tobą.
- Tak. Właśnie tak myślę. – odparłam po chwili. Kurde, przy nim moja pewność siebie wzrastała jeszcze bardziej. – Zatrzymaj się. Mieszkam tu – odezwałam się, a po chwili zastanowiłam, skąd w ogóle wiedział w jakim kierunku jechać, skoro nie podałam mu adresu.
- Wiem, że mieszkasz u Kathrin. Mówiła nam o tym, jak ostatnio u was byliśmy. – powiedział, jakby czytał w moich myślach. – To dobrze. Przynajmniej wiem gdzie się kierować, kiedy będę chciał wyswobodzić swoją agresję. – zatrzymał samochód i zbliżył swoją twarz do mojej.

- Powiem Ci coś Harry. –spojrzałam na niego zalotnie, jeszcze bardziej zmniejszając odległość pomiędzy nami. – Jesteś zbyt słodkim – dotknęłam płatka jego ucha – Egoistycznym sukinsynem, którego nie mam ochoty widzieć na oczy, ale niestety jestem do tego zmuszona – mówiłam spokojnie, łaskocząc go w szyję i zdałam sobie sprawę, że pomimo moich słów, lekko się uśmiecha – Więc proszę, bądź tak uprzejmy i nigdy więcej tu nie przyjeżdżaj, bo nie mam ochoty patrzeć na Twoją gębę – spojrzałam w jego oczy uśmiechając się i lekko zagryzając wargę.
- Niedoczekanie – wyszeptał, przybliżając się do mnie bardziej i oblizując MOJĄ dolną wargę. Zaskoczona jego postępowaniem, odsunęłam się tym razem znacznie dalej. Jestem głupia! To był mój błąd, bo w końcu przybliżając się do niego tak bardzo, mogłam być świadoma, że znowu czegoś spróbuje. 
- Idiota – skomentowałam i czym prędzej wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Szłam tyłem do niego, a po chwili usłyszałam jeszcze wołanie z otwartej szyby, więc mimowolnie się odwróciłam.
- Jeszcze nie będziesz miała mnie dość. – zaśmiał się i machając dłonią, odjechał z piskiem opon. W co ja się wkopałam?



***

Witajcie moi najdrożsi!

Śmiać mi się chcę trochę z tego rozdziału i ogólnie akcja nie idzie zbyt szybko, ale chcę wprowadzać wiele dialogów, żeby jeszcze bardziej dać wam znać o relacjach bohaterów. Bardzo się cieszę, że tak zawzięcie komentowaliście ostatni rozdział. Jestem z was bardzo dumna! Chciałam was zaprosić na nowego bloga, którego piszę z moją kochaną Horanową.

Opowiada ona o losach dwóch dziewczyn – Vanessy (za którą odpowiedzialna jestem właśnie ja) oraz Gabrielle (za którą odpowiedzialna jest moja towarzyszka). Występują tam również między innymi chłopcy z One Direction oraz Ed Sheeran. W rolach głównych Harry Styles oraz Niall Horan!

Zapraszam was do czytania i oglądania trailera!




Kocham was całym sercem!

Buziaki :*

20 cze 2013

11.I was so lost back then but I found a light in the tunnel at the end.

Music on

                                                                                  Sofia


Aktualnie siedziałam na dość obszernym łóżku w pokoju Niall’a. Chłopak zaproponował, żebym przespała się w jego pokoju, gdy on tymczasem pójdzie na kanapę do salonu. Oczywiście było mi szkoda biedaka, więc szybko wybiłam mu ten pomysł z głowy i powiedziałam, żeby został u siebie. Przecież to tylko spanie, chyba nic nam się nie stanie. A szczerze wątpię, żeby Horan próbował na mnie jakiś chwytów, bo absolutnie nie jest tego typu chłopakiem. Bardziej martwiłabym się o jego lokowatego kolegę, ale do końca imprezy nie zamieniłam z nim jednego słowa. Były to ewentualnie spojrzenia, które ani na chwilę nie chciały ustąpić. Na całe szczęście, po tych niekomfortowych sytuacjach, nie musiałam dzielić pokoju z Harry’m. Całe szczęście, bo to musiałby być mój nieszczęśliwy dzień. Czyli w sumie nic nowego. Blondasek na szczęście był trzeźwy, bowiem zamiast zająć się piciem alkoholu, on raczej wolał upijać innych, szykując przy okazji swoje perfekcyjne drinki. Można powiedzieć, że ja, o dziwo też się trzymałam naprawdę dobrze. Może po prostu już zdążyłam wytrzeźwieć. W końcu było już po trzeciej nad ranem. Styles’a nie widziałam przez ostatnią godzinę, więc nie wiem w jakim był stanie, ale za to Zayn i Louis nieźle zaszaleli dzisiejszego wieczora. Ale co im szkodzi. Czasem potrzebna im jest tego rodzaju rozrywka i dobra zabawa, a dopóki ktoś w upojeniu alkoholowym nie jest agresywny, to wydaję mi się, że nie jest to nic złego.
- Możesz wziąć prysznic. Toaleta jest po prawej stronie od wyjścia z mojego pokoju.
- Nie masz łazienki w pokoju? – zapytałam zdezorientowana, bo w końcu inni – czyt. Harry, mieli swoją ubikację, więc czemu on nie?
- Nie mam. Ta łazienka należy do mnie i Liam’a, bo oprócz nas, każdy ma w swoim pokoju toaletę. Zaraz dam Ci coś na przebranie, bo wątpię, że będzie Ci wygodnie w tym gorseciku, chociaż mnie tam pasuję – odezwał się blondasek, na co ja się zaśmiałam.
- Jeśli dasz mi koszulkę, to będę Ci wdzięczna. Nie widzi mi się spanie w tych jeansach – odpowiedziałam, ścigając z obolałych stóp wysokie szpilki. Cóż za ulga.
- Jasne, trzymaj – odpowiedział po chwili grzebania w szafie, po czym rzucił mi szarą koszulkę na ramiączkach z napisem „Free Fucks”.
- Serio Niall’er? Chcesz się doigrać? – zapytałam, patrząc na niego spod byka, lecz tak naprawdę z całej tej sytuacji chciało mi się śmiać.
- Zawsze chciałem pożyczyć koleżance taką koszulkę.- zaśmiał się, lecz widząc moją ‘udawaną’ minę, przyjął nagle poważny wyraz twarzy. – Emm, dam Ci inną – rzekł zakłopotany.
- Spoko Hori, założę ją. Może będę wyglądać dość seksi. – odpowiedziałam puszczając mu oczko, po czym skierowałam się do toalety. Wzięłam orzeźwiający prysznic oraz zmyłam z twarzy cały makijaż i od razu poczułam się lepiej. Swoje rozpuszczone włosy w końcu miałam okazję rozczesać, bowiem po godzinach tańczenia w tym upalnym salonie, nie wyglądały dość dobrze, i tak jak poprzednio związałam je w niechlujnego koka. Ubrałam na siebie wcześniejszą bieliznę oraz bluzkę chłopaka, która na całe szczęście zakrywała mój tyłek. Nałożyłam na palec wskazujący trochę pasty i tym oto sposobem umyłam zęby. No cóż, lepsze to niż nic. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z ubikacji i od razu na kogoś wpadłam.
- Przepraszam – odpowiedziałam nieświadoma osoby z którą się zderzyłam. Po chwili uniosłam wzrok i oczywiście dostrzegłam nikogo innego jak loczka, bo przecież nie mogłam wpaść na Zayn’a, Louis’a lub któregoś z pozostałych chłopaków czy dziewczyn. Musiał to być Harry Styles.
- Widzę, że jednak alkohol szumi w głowie – odezwał się, można powiedzieć, że również całkowicie trzeźwy, ukazując swoje słodkie dołeczki. Nie no weźcie mnie. Czy na mnie również musi działaś jego urok?
- Nie? – spojrzałam na niego marszcząc brwi – Po prostu raczej nie brałam pod uwagę, że ktoś na mnie wpadnie jak wyjdę z łazienki. Logiczne. – byłam troszkę chamska, ale nie będzie mi wmawiał, że jestem pijana. Już raz nazwał mnie alkoholiczką, więc to się raczej nie powtórzy.
- Rozumiem – uśmiechnął się ponownie, po czym spojrzał  na moją koszulkę. - Ta propozycja dalej aktualna? – zapytał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Jaka propozycja?
- Ta, którą masz na koszulce – odezwał się, dotykając palcem literek na koszulce, przez co PRZEZ PRZYPADEK, musnął dłonią mojej piersi. Lekko się zmieszał, więc od razu cofnął rękę. W kompletnym transie spojrzałam automatycznie na koszulkę i przypomniałam sobie jaki napis na niej widniał. Powtarzam: Harry Styles to niewyżyty dupek.
- Żartujesz sobie, tak? – zapytałam, kierując wzrok tym razem na jego rozbawioną twarz. Śmieszy mnie to.
- W żadnym wypadku. To całkiem dobra reklama – odezwał się z kpiącym wzrokiem.
- Pieprz się Styles – burknęłam, po czym szybko wyminęłam szatyna.
- Jasne, ale na pewno nie sam – krzyknął za mną, a ja bez jakiejkolwiek reakcji, weszłam do pokoju blondyna, przymykając drzwi.
- Coś się stało? – zapytał niebieskooki, siedząc na łóżku ze swoim tabletem.
- Oprócz tego, że twój kolega jest niewyżyty seksualnie, to wszystko w porządku – odezwałam się, siadając tuż obok niego – Co tam robisz?
- Sprawdzam twittera. Robię to każdego wieczora. Odpisuję paru fankom, dodaję posta co się u mnie działo i takie tam pierdołki – odparł spoglądając na mnie z podejrzanym uśmieszkiem.
- Co? – zapytałam marząc brwi.
- Zrobimy sobie zdjęcie – odezwał się podekscytowany, myśląc, że wpadł na naprawdę genialny pomysł. Tak, był rzeczywiście godny podziwu, nie ma co Niall.
- Emm, lepiej nie – powiedziałam szybko, lecz nie było mi dane odmówić, bo chłopak już kierował w nasza stronę tableta próbując zrobić jakieś dobre zdjęcie.
- Nie jestem dobra w pozowaniu – zaśmiałam się.
- Wręcz przeciwnie. Po prostu się uśmiechaj i wyjdzie idealnie – odezwał się, a po chwili można było usłyszeć dźwięk zrobionego zdjęcia.
- Perfekto – odparł patrząc na ową fotografię. No co jak co, ale w sumie to zdjęcie nawet się udało nie powiem, że nie. – To teraz twitter.
- Nie! – krzyknęłam, gdy usłyszałam zamiary blondaska. Co jak co, ale nie jestem pewna, czy chcę się znaleźć na zdjęciu z taką gwiazdą na światowym portalu.
- Czemu? – zapytał, patrząc na moją zbuntowaną twarz.
- No jak to czemu! Możesz sobie wstawić zdjęcie z kimś bardziej docenianym, a nie ze mną – odparłam bez zastanowienia.
- Jesteś moją kumpelą! Poza tym mogę wstawiać zdjęcia z kim chcę. – odezwał się po chwili. Po tych słowach, aż milej mi się zrobiło na sercu. Kurde, kto by przypuszczał, że w ciągu tych paru dni tak się z nim zżyje? – Dodane! –uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam gest, a już po chwili mogłam ujrzeć jego dzieło. Minęły dwie minuty, a miał już tak wiele komentarzy, że tego chyba nie może pojąć ludzki mózg.
- No popatrz, popatrz. Piszą, że zachwycają się Twoją urodą – odparł, spoglądając na wciąż wzrastające komentarze.
- Jasne skarbie, pominąłeś chyba te złe opinie, ale lepiej ich nie czytajmy. Nie chcę psuć sobie na noc humoru. – odpowiedziałam, kładąc się na plecy.
- Nie ma się czym przejmować. Ja już do tego przywykłem. – odłożył tableta i wziął przykład ze mnie, kładąc się w bezpiecznej odległości. No, i takie zachowanie to ja lubię.
- Sofi? Mogę Ci zadać pytanie? – odezwał się patrząc w biały sufit.
- Jasne.
- Co łączy Cię z Harry’m? – zapytał, a ja oniemiałam. Nie spodziewałam się tego typu pytania, bo w sumie co miało mnie z nim łączyć? Jest dla mnie gnojkiem i to tyle, więc cóż mogę na ten temat powiedzieć?

                                                                                     Harry

            Szedłem właśnie po schodach do swojego pokoju, gdy przechodząc obok pokoju Niall’a, usłyszałem głosy. Wiedziałem, że Sofia dziś śpi u niego i średnio było mi to na rękę, zważając na jej ubiór. Cholera, w tej koszulce wyglądała naprawdę olśniewająco. Wydaję mi się, że nawet w worku po ziemniakach byłoby jej do twarzy, wiec co się dziwić. Jak zwykle zrobiłem z siebie błazna, wdając się z nią w tą nietypową konwersację, pytając czy jej propozycja na koszulce jest aktualna. Jak można być takim idiotą? Na dodatek dotknąłem jej piersi co było zupełnym przypadkiem, słowo daję. Ale wolę o tym nie myśleć, bo jeszcze popadnę w jakąś paranoję. Robię chyba wszystko, żeby ją do siebie zniechęcić, ale jakimś trafem lubię z nią tego typu rozmowy. Uwielbiam ją drażnić i widzieć gniew w jej oczach. Robi wtedy taką słodką minę. Nie wiem, czy potrafiłbym z nią porozmawiać w miły sposób. Zresztą, kiedy ja ostatnio z kimś rozmawiałem w miły sposób? Zazwyczaj robię sobie z kogoś żarty lub rozmawiam w sposób dość sarkastyczny. Czasami sam mam ochotę walnąć się w twarz, ale chyba nie wyglądałoby to zbyt normalnie.
Przystanąłem obok nie przymkniętych do końca drzwi pokoju i postanowiłem ukazać kompletny brak kultury i troszkę podsłuchać. Może dowiem się czegoś ciekawego?
- Co masz na myśli? – usłyszałem jej zakłopotany głos.
- Często się sprzeczacie. I nie są to kłótnie ludzi, którzy się naprawdę nie lubią, ale ludzi, do których chyba do siebie ciągnie. Nie wiem, nie znam się, ale mówię co widzę – odparł blondyn, na co szatynka westchnęła.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć Niall. Jest inny od was. Nie potrafiłabym z nim porozmawiać w normalny sposób jak z wami. Kiedy się uśmiecha, robi to w ironiczny sposób. Kiedy o coś pyta, jest to dość niekomfortowe i przebiegłe. Kiedy coś komentuje, robi to w naprawdę chamski sposób. To najbardziej mnie w nim denerwuje. Nie wiem czy zawsze taki był, ale przysięgam, że czasami mam ochotę mu przywalić w gębę – ostro. Widzę, że dziewczyna ma całkiem dobre zdanie na mój temat. W sumie sam sobie na to zapracowałem, więc chyba nie powinienem być zbytnio zdziwiony.
- Serio nie próbowaliście pogadać w miarę normalnie? – usłyszałem tym razem znów przyjaciela.
- Niall, czy ty siebie słyszysz? Z nim się nie da normalnie rozmawiać. Poza tym, to on to wszystko zaczął, a ja nie mam zamiaru się temu poddać. Nie będę dla niego milutka i posłuszna, gdy widzę, że on zachowuję się w beznadziejny sposób.
- W sumie masz rację. Nie powinnaś. Dobrze, że wykazujesz się odwagą i potrafisz się mu przeciwstawić. Harry naprawdę potrafi czasem wkurwić człowieka – odezwał się niebieskooki. No proszę, to takich mam przyjaciół.
- To nie jest odwaga. To jest po prostu honor – odparła dziewczyna, a ja postanowiłem, że chyba nie chcę więcej wiedzieć, dlatego skierowałem się w stronę swojego pokoju. Usiadłem na łóżku, zastanawiając się nad ich konwersacją. Byłem zły, bo w końcu jaki miałem być, po wysłuchaniu tylu niemiłych słów? Nienawidzę słuchać krytyki na swój temat i słyszeć jaki jestem nieznośny. Może to egoistyczne z mojej strony, bo w końcu Harry Styles może sobie robić z innych jaja i im dogryzać, natomiast nie powinno to działać w drugą stronę. Nikt nie powinien obgadywać mnie za plecami. Jeśli ktoś coś do mnie ma, powinien powiedzieć mi to prosto w twarz, a nie kryć się po kątach. W sumie nawet bez tej rozmowy, wiedziałem co Sofia sądzi na mój temat, bowiem od samego początku dała po sobie poznać, że nie pała do mnie jakąś większą sympatią, ale mimo tego, mam wrażenie, że w jakiś sposób mnie lubi. Może nawet ją pociągam? Albo to po prostu chore przypuszczenia.
Wziąłem do ręki telefon i czym prędzej wszedłem na różne portale społecznościowe, by dowiedzieć się co nowego w świecie. Zalogowałem się na twittera i sprawdziłem aktualności, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdjęcie, które dodał Niall z… Sofia? Co do cholery? Proszę, proszę. Jedna noc, a już tak świetnie się bawią. W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne myśli i oznaki zazdrości? Cholera, dlaczego ja jestem o nią zazdrosny? Powinienem mieć to głęboko gdzieś i starałem się nawet to wpoić do mózgu, lecz i tak moje myśli były sprzeczne, bowiem świadomość, że to JA wolałabym być na miejscu Horan’a, była o wiele silniejsza. Jesteś głupi Harry. 


Sofia

- Daj telefon. Popatrzę sobie co tam piszą  pod naszym zdjęciem – odezwałam się, biorąc urządzenie od chłopaka.
- Aaa, jednak się w to wciągnęłaś – zaśmiał się oddając mi swoją własność.
- Nie, po prostu nigdy nie miałam tylu komentarzy przy swoim poście, więc chcę chociaż w minimalnym stopniu poczuć jak to jest. Ogarnij się Horanku – obdarowałam go szerokim uśmiechem i zaczęłam śledzić twittera z jego konta. Jak pomyślę, ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, to aż mam ciarki na całym ciele. Zapewne wszyscy inny, po prostu weszliby w jego skrzynkę odbiorczą i sprawdziliby z kim tam romansuje, lub coś w tym stylu, a ja po prostu sprawdzam komentarze pod zdjęciem. Jestem naprawdę dobrą koleżanką. Opinii było tak wiele, że nawet nie miałam okazji przeczytać choć jednej do końca, bo po chwili pokazywała się kolejna. W pewnym momencie moje serce zabiło mocniej, kiedy znienacka ujrzałam komentarz Harry’ego. Gdyby była to całkiem normalna opinia, to naprawdę nic by się nie stało. Każdy może wyrazić swoje zdanie, nie ważne czy jest ono lepsze, czy gorsze. Ale jeśli znasz swoich przyjaciół [czyt. Niall’a] lub wrogów [czyt. Mnie] to powinieneś siedzieć cicho, a nie publikować komentarz, który zobaczą miliony osób, i który przy okazji zapewne wyrazi wiele konfrontacji i negatywnych opinii. No bo przepraszam
bardzo, lecz zdanie typu: „Jesteście oboje naprawdę słodcy. Życzę wam miłej nocy J nie hałasujcie x.” to chyba lekka przesada. A jeśli chodzi o hałasowanie, to chyba każdy normalny wie, że nie chodzi tu przykładowo o grę na gitarze czy pianinie, lecz no. Sami wiecie. Ale nie! Wścibski Harry Styles, musiał zrobić coś, co każdemu z nas zaszkodzi. Tylko dlaczego? Cholera, przecież nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie, a tym bardziej Niall! Chciał się zemścić? Tylko czy miał do tego powód? Nie. Więc co do cholery kieruje tym chłopakiem, że zachowuje się tak, a nie inaczej? Nie zastanawiając się długo, oddałam telefon blondasowi i czym prędzej podeszłam do drzwi, otwierając je gwałtownie, by po chwili, zupełnie bez pukania, znaleźć się w pokoju loczka. Chłopak jak gdyby nigdy nic, leżał zadowolony na łóżku słuchając muzyki.
- Co ty sobie wyobrażasz? – zapytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- O co Ci chodzi? – zapytał nadzwyczaj spokojnym tonem, wyjmując słuchawki z uszu. On serio jest głupi czy tylko udaje?
- Nie rób z siebie idioty. Dobrze wiesz o co chodzi. – zakpiłam – Masz w tej chwili to usunąć.
- Za późno. Mój tweet już dawno poszedł dalej i krąży po sieci – uśmiechnął się satysfakcjonująco, stojąc już teraz twarzą w twarz ze mną.
- Gówno mnie to obchodzi kretynie. Masz go usunąć.
- A co jeśli nie? – zapytał, zbliżając się jeszcze bardziej tak, że nasze nosy swobodnie mogły się o siebie stykać.
- Wtedy się policzmy inaczej. Mam Cię dość rozumiesz? Każdy tutaj ma Cię dość! – krzyknęłam, oddalając się od zdezorientowanego chłopaka – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor, który nie jest nic wart. Masz przyjaciół, a traktujesz ich jak jakieś gówno. Obudź się w końcu z transu, i zrozum, że nie liczysz się tylko ty na tym świecie, a inni ludzie też mają uczucia. Do mnie możesz mieć pretensje, chociaż wciąż uważam, że są bezpodstawne, ale przecież w końcu gwiazda Harry Styles ma zawsze rację! Okej! Zrozumiałam. Ale co zrobili Ci chłopcy do cholery? – wykrzyczałam
prosto w jego zszokowaną twarz. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zamykając oczy pokiwał niezrozumiale głową, by po chwili je otworzyć, żebym mogła dostrzec w nich smutek, gniew, rozpacz, nienawiść i wiele innych emocji, które w tym momencie doskwierały mu tak samo jak i mnie. – Dorośnij  w końcu Harry. Bo może być już za późno – odparłam spokojniejszym tonem, by po chwili opuścić bez słowa jego pokój. Chłopak, podczas mojego monologu, nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. Tak bardzo chciałabym mu w końcu przywrócić zdrowy rozsądek, lecz szczerze wątpię, iż posiadam aż tak silną moc. Zapewne jutro znów nie będziemy się do siebie odzywać i zachowywać tak, jakby dzisiejsza sytuacja nie miała w ogóle miejsca. Przynajmniej on będzie się tak zachowywał, bo ja na pewno szybko o tym nie zapomnę. Mogłam od początku jechać do domu. Obyłoby się od tych wszystkich kłótni i sprzeczek. Ale na ogół jestem zdania, iż nic nie dzieję się bez przyczyny. I tak zapewne było i w tym przypadku. Tylko tak trudno jest się do tego przyznać.
Wychodząc z pokoju szatyna, na mojej drodze napotkałam Eleanor, która widać również była już dość trzeźwa, by normalnie funkcjonować.
- Co się stało? Słyszałam krzyki – odparła, trzymając się za głowę. Widać, że nie było z nią najlepiej, a ból głowy zapewne targał nią od środka, ale taka jest już kolej rzeczy.
- Wybacz, że was obudziłam. Po prostu niektórzy uważają, że wszystko im wolno, podczas gdy powinni siedzieć spokojnie na dupie. – westchnęłam – Dobrze się czujesz? – zapytałam głaszcząc jej ramię.
- Nie jest najgorzej, ale zawsze mogłoby być lepiej – zaśmiała się, mimo swojego stanu.
- Następnym razem pijemy sok pomarańczowy. Obiecuję – uśmiechnęłam się, kładąc prawą dłoń na lewej stronie klatki piersiowej.
- Trzymam Cię za słowo. Jutro mi opowiesz co tu się dzieję, bo nie wiem czy mój mózg w tej chwili cokolwiek ogarnie.
- W sumie nie ma tu nic do gadania, ale dobrze, jutro porozmawiamy na spokojnie. – odparłam, już w o wiele lepszym humorze. – A jak z Lou?
- Śpi jak niemowlę. I zapewne zostanie tak do rana. Ale mam dzisiaj pecha, bo chrapię jak cholera i ledwo mogę zasnąć, ale jakoś dam radę – odparła zmęczona. Biedna. Znam ten ból. Nienawidzę jak ktoś chrapię. Najchętniej wykopałabym takiego kogoś z pokoju. Mam bardzo lekki sen i strasznie trudno mi zasnąć, więc gdy dodatkowo słyszę za uchem, gdy ktoś chrapię lub nawet głośno oddycha, mam ochotę wsadzić mu do buzi skarpetę.
- Wierzę w Ciebie – uśmiechnęłam się – Dobranoc El. – dałam jej buziaka w policzek i skierowałam się do pokoju Niall’a, który o dziwo również już spał i zapewne nawet nie miał pojęcia o kłótni, która wydarzyła się parę chwil temu. Chyba nawet tym lepiej. Im mniej osób jest w to zamieszane, tym maleje liczba kłopotów. A ja w żadnym wypadku nie chciałam skłócić tej piątki i ot tak zmieniać ich życia. Lecz co ja mogę powiedzieć, skoro głównym prowokatorem wszystkich tych sytuacji jest jeden z nich? Chciałabym w końcu zasnąć, lecz rozmyślając o całym tym zdarzeniu, miałam w głowie tylko jedno zdanie. ‘Zapowiada się kolejny kontrowersyjny dzień’.



***

Hej kochani! Jak widać, tutaj dużo o relacji Niall’a i Sofii, co nie oznacza, że ta dwójka ma się jakoś ku sobie, w żadnym wypadku. Wiem, że zdjęcie, które przedstawia tę dwójkę jest do dupy, ale nie mogłam znaleźć nic w sieci, więc zrobiłam je sama. Nie chciało mi się z tym zbytnio męczyć, więc zrobiłam je byle jak, ale jest. Jak widać pomiędzy główną bohaterką, a loczkiem nie jest zbyt kolorowo, ale moim zdaniem to dobrze. Przecież nie mogę z nich nagle zrobić słodkiej parki, co to to nie i raczej nie mam tego w planach w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i w miarę wam się podoba. Wyrażajcie swoje opinie, bo każdy komentarz coraz bardziej podtrzymuje mnie na duchu!

Kocham was!

Buziaki :*

9 cze 2013

10.She's all that I want, I'm anemic for you energy, my blood is rushing and it's searching, your magic over me is purging.



Sofia

W pokoju, w którym aktualnie przebywałam, panował niesamowity ład i porządek. Skąd wiem, że ten oto pokój należy do Styles’s? Otóż na drewnianej komodzie można było dostrzec duże ilości zdjęć, które przedstawiały między innymi chłopaków z zespołu lub jego samego, zaś na pozostałych dwóch dostrzegłam fotografię, która ukazywała chłopaka z burzą loków z jakąś ładną brunetką, a na kolejnym starszą czarnowłosą kobietę wraz z ich dwójką. Moje zdziwienie było dość duże, że to pomieszczenia zajmuje wyłącznie Harry. Miałam go raczej za kompletnego bałaganiarza i syfiarza, jeśli w ogóle istnieje takie określenie. W końcu skoro ma takie podejście do ludzi, to zapewne ma również takie samo do innych rzeczy, a tymczasem pokój był bardzo przyjemny i potulny. Sufit pomalowany na kolor kremowy, zaś pozostałe cztery ściany miały barwę połączenia kawy z mlekiem. Na środku widniało naprawdę ogromne łóżko [widać, że gdzieś musi pomieścić te swoje przypadkowe szmaty], a tuż obok niego stała dość sporych rozmiarów lampa nocna. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do garderoby, które teraz były otwarte, a tuż obok nich kolejne, jak mniemam do łazienki. Gdy spojrzałam w prawo, dostrzegłam kolejne, tym razem przezroczyste, które prowadziły na przeciętnych rozmiarów balkon. W tym momencie, chętnie rozglądnęłabym się uważniej po jego królestwie, lecz nie chcąc być wścibska, wzięłam ze sobą moją butelkę wódki i wyszłam na owy balkon, by zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza. Widok był w sumie niczym nie wyróżniającym się, bo gdy spojrzało się w dół, można było dostrzec ogródek, który był głównym aspektem w drodze do wejścia do całej posiadłości, a gdy mój wzrok powędrował w przód, dostrzegłam sąsiadujące domy, które postawione były naprzeciwko owej willi. Nie przejmując się zupełnie niczym, wzięłam kolejny łyk czystego napoju i ponownie się skrzywiłam, lecz byłam do tego w miarę przyzwyczajona, że nie mam ze sobą żadnej przepitki. Chyba naprawdę dzieję się ze mną coś niedobrego, ale cóż, raz na jakiś czas przecież mi nie zaszkodzi, w końcu wszystko jest dla ludzi.
- Znalazłaś coś ciekawego? – doszedł mnie ten wyjątkowy, zachrypiały głos tuż nad moim uchem. Wzdrygnęłam się jedynie, nie odwracając nawet twarzy do owego osobnika. W głowie szumiało mi już coraz bardziej, ale nie byłam w aż tak zaawansowanym stanie upojenia. Co to to nie, bowiem głowę do alkoholu to ja miałam dość dobrą, w przeciwieństwie do moich niektórych koleżanek, które po wypiciu jednej butelki piwa, zachowywały się tak jak ja po wpojeniu czterech, no ale cóż. Każdy reaguje na to inaczej.
- Myślisz, że przyszłam tu, żeby chamsko obszukać Twój pokój, a potem znaleźć jakiś haczyk i Cię zdemaskować? Wybacz, nie jestem Tobą – odpowiedziałam, patrząc gdzieś przed siebie. Chłopak zaśmiał się jedynie i stanął tuż obok mnie. Wziął ode mnie butelkę i wypił parę łyków wódki. Zdziwiłam się niemiłosiernie na ten ruch, bowiem kto by pomyślał, że Harry Styles napije się z butelki, z której jeszcze przed chwilą sączyłam ja. Czyżby się nie brzydził? Wręcz niewiarygodne.
- Mocne – odpowiedział zwilżając tylko językiem wargi, nawet się nie skrzywiając. Widzę, że jest w tym nawet lepszy ode mnie. Brawo Styles.
- Yhym, ja już może pójdę – odparłam odwracając się do niego tyłem, lecz nie było mi dane bowiem chłopak zagrodził mi drogę.
- Spokojnie, nie wyganiam Cię – odpowiedział, spozierając na moje niebieskie tęczówki. Jego wzrok był tak cholernie seksowny, że nie potrafiłam się opanować, ale stop Sofio! To tylko jednen z jego trików, nie jesteś aż tak naiwna! Nie jestem, prawda?
- Ani bym pomyślała. Sama chcę Ci oddać przysługę, żebyś mógł wrócić do swojej dziewczyny i dalej ją obmacywać pod ścianą pożądania przy wszystkich zebranych – uśmiechnęłam się ironicznie, na co on głośno się zaśmiał. Powiedziałam coś śmiesznego? Nie sądzę.
- Zabawna jesteś Sofio – oznajmił, po czym znów jego wzrok opanował całą moją sylwetkę. Oho, to zaczynają się znów niewiarygodne komplementy Mistrza Styles’a. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu akcji.
- A ty wręcz przeciwnie. Więc przepuść mnie z łaski swojej i daj mi spokój – odparłam, ale chłopak tym razem chwycił mnie za ramiona tak, że kompletnie nie miałam siły mu się przeciwstawić.
- Wiesz, z jednej strony Cię nienawidzę, a z drugiej podoba mi się Twój temperament. – odezwał się, zwilżając swoje ponętne wargi. Serio musisz to robić idioto?
- Mam skakać z radości, czy wpakować Ci się do łóżka? – odpowiedziałam tym razem z jeszcze większą ironią i uśmiechem jakby szalonej fanki. Mam nadzieję, że poczuł ten sarkazm, bo jeśli nie, to znaczy, że naprawdę mam do czynienia z chorym umysłowo.
- Jeśli prosisz, to nie miałbym nic przeciwko – zaśmiał się, kierując swoją dużą dłoń na mój rozgrzany policzek. Zaraz, zaraz. Czy on powiedział, że nie miałby nic przeciwko, gdybym się z nim przespała? Chyba muszę zacząć wiać prędzej niż tu przyszłam.
- Serio Styles? Na nic lepszego Cię nie stać? Od tego chyba masz tą swoją wychudzoną Taylor o ile się nie mylę. Przecież tak bardzo ją kochasz i tylko dlatego z nią jesteś! Chyba, że się mylę? Albo to właśnie ty, okłamujesz samego siebie? – powiedziałam, a w jego oczach widziałam lekką niepewność i wściekłość – Oh, uwierz, że nie tak trudno Cię rozgryźć Harry. A jeszcze łatwiej jest Cię wyprowadzić z równowagi. Mam rację? Już to chyba zrobiłam nie raz, prawda? Więc coś o tym wiesz – skończyłam, patrząc na niego z satysfakcją, a w między czasie strącając jego dłoń z mojego policzka. Ten nie czekając dłużej, znienacka wpił się w moje lekko rozchylone wargi, co kompletnie zbiło mnie z tropu i zaskoczyło, więc w pierwszej chwili tylko stałam zamurowana, a on robił swoje.
Niestety poniekąd cholernie mi się to podobało, więc przez jakiś czas postanowiłam odwzajemnić pocałunek. Całował niesamowicie. Można by rzec, że chyba najlepiej na całym globie, ale co się dziwić, zapewne miał w tym niemałe doświadczenie. Jego malinowe usta z pożądaniem muskały moje, by po chwili jego język mógł swobodnie wparować do środka moich ust. Ta chwila był tak bardzo intymna, że można by powiedzieć, iż z naszych ciał leciała ogromna para, która tylko stanowiła dodatek do naszego gorącego temperamentu. Chyba jednak procenty dały o sobie znać, bo wydaję mi się, że jakbym była całkowicie trzeźwa, to na pewno nie dopuściłabym do tej sytuacji, a tymczasem co robię? Jak gdyby nigdy nic, całuje się z Harry’m Styles – największym dupkiem i pewniakiem jakiego miałam okazję spotkać. Gratulację Sofio, jesteś wielka. Po paru chwilach na szczęście otrząsnęłam się z tego raju, ale i po części piekła, i wyswobodziłam się z jego ramion odciągając głowę od jego twarzy. Nie czekając dłużej zamachnęłam się prawą dłonią, po chwili uderzając jego policzka. Spojrzał na mnie z wściekłością i niezrozumieniem, jakby nie miał najmniejszego pojęcia za co dostał.
- Nigdy więcej tego nie rób skończony palancie! – krzyknęłam zdeterminowana.
- Przecież Ci się podobało kwiatuszku i nie próbuj nawet zaprzeczać, widzę kiedy kłamiesz – zaśmiał się ponownie, dotykając językiem kącika swoich ust.
- Gówno o mnie wiesz! I radzę Ci nie próbować tego typu zagrywek, bo w końcu pożałujesz – odezwałam się, wymijając go. Tym razem skutecznie.
- Przecież sama chciałaś zacząć grę. Więc zabawa dalej trwa. Jak na razie jest jeden do zera, z czego to ja wygrywam. I co teraz powiesz? – odpowiedział, zbliżając się do mnie po raz kolejny na niebezpieczną odległość.
- Tylko tyle, żebyś uważał, aby twoja przesłodzona dziewczyna nie dowiedziała się o Twojej brudnej grze, bo wtedy nie będzie już tak kolorowo, a ty nie będziesz miał tak wielkiego pola do popisu – odpowiedziałam patrząc mu w oczu z zaledwie paru centymetrów, po czym cofnęłam się i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zeszłam na dół i podeszłam do Horan’a, który w tym momencie tworzył jakieś nieznane mi dotąd drinki.
- Czego sobie pani życzy? –zapytał, podrzucając butelkę z trunkiem.
- Cokolwiek z dużą ilością alkoholu Niall – odparłam patrząc na niego z rozbawieniem, ale i tak dało się odczuć, że mój humor nie był aż tak dobry, zanim tu przyszłam.
- Już się robi młoda damo – odezwałam się, na co wybuchnęłam jedynie śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał zdezorientowany.
- Z twoich powiedzonek blondasku. Widzę, że wręcz kipisz humorem. Pewnie jesteś bardzo najedzony.- skomentowałam biorąc od niego mojego drinka, by po chwili go zasmakować. Cholera. Kto by pomyślał, że chłopak ma takie zdolności? – Mmm, Niall, to jest pyszne. Nie myślałeś o tym, żeby zostać jakimś barmanem, albo nowym wymyślaczem drinków? – zapytałam patrząc na niego z ciekawością. Nie wiem nawet czy mój dobór słów był logiczny, ale to już inna bajka.
- Myślałem, ale niestety wylądowałem tutaj. W domu i zespole pełnym czterech idiotów. Jak pech to pech – zaśmiał się, na co odwzajemniłam gest. Po chwili doszli do nas Eleanor z Louisem, oraz Kathrin z Taylerem. Ta ostatnia dwójka zjawiła się jedynie, by poinformować mnie, że jadą do domu, bowiem są nadzwyczaj zmęczeni. Trochę się skrzywiłam i chciałam jechać z nimi, lecz do akcji wkroczył Lou.
- Nie ma mowy! Zostajesz z nami do końca. Mamy dużo łóżek, więc na pewno coś się dla Ciebie znajdzie! – odpowiedział obejmując mnie ramieniem.
- Louis ma rację, nie zostawiaj mnie tu samej, bo chyba oszaleje z tą bandą niewyżytych wariatów – zaśmiała się jego dziewczyna, na co odwzajemniłam gest.
- Dobrze, ale jeśli przypadnie mi spanie, sam wiesz z kim, to obiecuję, że Cię uduszę – odezwałam się do pasiastego, na co on jedynie uśmiechnął się triumfalnie i satysfakcją, że dopiął swego. Ah te przyjaźnie.
- Jadę zawieźć do domu Taylor, źle się poczuła. Niedługo wrócę – dobiegł nas głos tego irytującego palanta, który po chwili zjawił się tuż obok nas.
- Ojej, jak mi przykro. Zapewne będziesz się nudził do rana. Albo mam pomysł. Zostań z nią do jutra. Myślę, że nikt nie będzie zbytnio ubolewał – odezwałam się, biorąc kolejny łyk mojego napoju.
- To mój dom i będę wracał kiedy chcę i z kim chcę, a ty nie masz nic do gadania – odezwał się lustrując po raz kolejny moje ciało. Czy on serio jest jakiś niewyżyty seksualnie, czy to ze mną jest coś nie tak?
- W sumie tutaj przyznam Ci rację, co nie zmienia faktu, że i tak lepiej dla mnie, żebyś nie wracał – odpowiedziałam spozierając w jego zielone tęczówki.
- Tylko szkoda, że ja mam zamiar robić wszystko na przekór Tobie kwiatuszku – wypowiedział wprost do mojego ucha, przegryzając lekko jego płatek, na co ja ponownie się wzdrygnęłam. Czy zawsze muszę mieć ciarki na całym ciele, gdy tylko mnie dotknie? Naprawdę jestem takim beztalenciem, że wszystko muszę dać po sobie poznać? Po chwili uśmiechnął się pogardliwie i odszedł zostawiając mnie z resztą.
- Nawet nie pytajcie – odezwałam się, patrząc na ich zdezorientowane miny. Do końca imprezy postanowiłam się dobrze bawić i dopóki Styles’a nie było w zasięgu mojego wzroku tak właśnie było.

Harry

            W drodze do domu Taylor, kompletnie się do siebie nie odzywaliśmy. W sumie sam nie wiem dlaczego, ale jakoś  nie miałem najmniejszej ochoty zagłębiać się z nią w jakiekolwiek konwersacje. Może to była wina zdarzenia, które miało miejsce parę chwil temu? Sam nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale wiem jedno. Zgubiłem się. I to cholernie się zgubiłem. Miałem trzymać Sofię na dystans, od samego początku, bo wiedziałem, że wpadnę w kłopoty i zrobię coś czego będę żałował. A tu proszę. Nie mogłem się powstrzymać. Pocałowałem ją. Zasmakowałem jej delikatnych słodkich ust, które były dla mnie niczym ukojenie. A najlepsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę wcale tego nie żałowałem i gdybym miał okazję zrobić to ponownie, na sto procent bym się nie zawahał. W tym momencie nie obchodziła mnie opinia przyjaciół czy sama Taylor. W żadnym wypadku. Bo przecież od samego początku nie darzę jej jakimś większym uczuciem. Dla mnie to nadal ten sam udawany związek, który był na początku, lecz z dodatkiem seksu. Wiadomo, że nie podzielę się z blondynką moją opinią na ten temat, bo zapewne skarciłaby mnie równo, tudzież widać było na pierwszy rzut oka, że się jednak we mnie zadłużyła dość mocno i zapewne zrobiłaby dla mnie wszystko co ją poproszę, ale tak już jest los. Przecież nie można nikogo zmusić do miłości. A już na pewno nie mnie. Sofia była inna. Biła od niej świeżość, piękność i dobroć, ale potrafiła pokazać swój charakterek, co chyba najbardziej mi imponowało, bo nie była kolejną przesłodzoną idiotką, która na skinienie mojego palca będzie mi oddana i pójdzie ze mną do łóżka. Przyznaję, że na początku nie podobało mi się to, dlatego też postanowiłem być dla niej tak cholernie egoistyczny, ale później zaczęło mi to imponować i stwierdziłem, że jest to chyba jej najlepsza cecha. Zapewne właśnie dlatego tak bardzo mnie do niej ciągnęło. W końcu mężczyzna woli walczyć o coś, co jest niedostępne niż zgarniać to co jest łatwe i mało skomplikowane. To zapewne dlatego też na początku jej tak nienawidziłem, a jej towarzystwo mnie kompletnie irytowało, lecz z dnia na dzień widzę, że ta sytuacja diametralnie się zmienia.
- Harry! – doszedł mnie piszczący głos, siedzącej tuż obok mnie dziewczyny.
- Co? – zapytałem nie spuszczając wzroku z drogi.
- Mówię do Ciebie od dziesięciu minut, a ty nawet nie raczysz udawać, że mnie słuchasz – odezwała się z irytacją w głosie. ‘Bo myślę o czymś bardziej ekscytującym dziewczyno, zrozum w końcu’ – pomyślałem, ale nie miałem na tyle odwagi by wypowiedzieć to na głos.
- Co mówiłaś? – zapytałem, lecz tylko dlatego, żeby nie pokazać jej, że serio mam jej monolog głęboko gdzieś.
- Pytałam Cię, czemu siadłeś za kierownicę skoro piłeś.
- Taylor błagam Cię. Wypiłem jednego drinka i dwa łyki wódki – odparłem, po chwili zdając sobie sprawę, że te dwa łyki wódki nie były przy niej lecz przy Sofii, ale to już inna historia. Na szczęście nie była na tyle spostrzegawcza, żeby zauważyć iż coś jest nie tak.
- Ty jak zawsze swoje – westchnęła, a ja po kilki sekundach zatrzymałem się pod posiadłością dziewczyny.
- Zostaniesz na noc? – zapytała zbliżając się do mnie i całując w rozchylone wargi.
- Muszę wracać. Powiedziałem, że pomogę chłopakom sprzątać po imprezie – skłamałem, bo chyba wiadomo dlaczego tak naprawdę chciałem jak najszybciej znów się tam pojawić.
- Jesteś pewien? – zapytała ponownie, składając tym razem pocałunki na mojej szyi, a po chwili odczułem, że jej ręka dotyka mojego krocza, rozsuwając rozporek spodni. Co prawda moje uczucia robiły się lekko mieszane co do powrotu, bo który mężczyzna zrezygnowałby z dobrego seksu, który z Taylor, naprawdę był okej? Lecz postanowiłem być twardy i stawiać przy swoim.
- Tak Taylor, jestem pewien. Dobranoc – odezwałem się zapinając rozporek, na co dziewczyna wywróciła oczami z widoczną irytacją, by po chwili otworzyć drzwi i zamknąć je z hukiem. Jestem z siebie dumny.
Po kilku minutach wróciłem do mojej jak i chłopaków posiadłości i skierowałem się w stronę baru, gdzie Horan wciąż robił te swoje smakowite drinki. Jak mu się w ogóle chciało, to ja nie wiem, ale skorzystałem z okazji i wziąłem jednego, po czym skierowałem się pod „ścianę pożądania” jak to nazwała ją Sofia, by rozglądać się po kolejnych osobnikach, a w końcu trafić na nią. Cudownie tańczącą na środku parkietu, zupełnie nie mającą świadomości, że ją obserwuje. Jej ruchy były niewiarygodnie seksowne i pewne. Biła od niej radość i wolność. Jej ciało miało idealne proporcje, a włosy które wcześniej miała spięte w koka, teraz opadały luźno na jej smukłe, opalone ramiona. Wysokie szpilki jeszcze bardziej uwydatniały jej długie, szczupłe nogi, a krótki gorset odkrywał wysportowany brzuch. Była idealna w każdym calu i jedynie czego teraz chciałem to poczuć ją w sobie, ale wiedziałem, że o ile to się w ogóle stanie, to będę musiał długo poczekać. Teraz już wiem, że na mój nowy cel wybrałem sobie właśnie JĄ. Tylko czy tu rzeczywiście tylko chodziło o seks?



Po kolejnej godzinie, spędzonej w przemiłym towarzystwie, wzięłam Eleanor za rękę i pokierowałam w stronę parkietu, którego właściwie nie było, ale wszyscy tańczyli na samym środku ogromnego salonu, więc w sumie raczej cała ta powierzchnia służyła jako parkiet. W rytm idealnej do nastroju piosenki, zaczęłyśmy się śmiać, tańczyć i pić jednocześnie. Wlałam w siebie już tyle alkoholu, że sama tego nie ogarniam i zapewne gdziekolwiek indziej bym była, to zapewne leżałabym zezgonowana do granic możliwości, ale tej nocy, mój organizm mi chyba sprzyjał, bowiem trzymałam się naprawdę dobrze, mimo że wciąż miałam na sobie te cholernie wysokie szpilki. Po Calder było widać, że jest już dosyć wstawiona, ale gdyby ktoś spojrzał na mnie, stwierdziłby zapewnie, że nie wypiłam wcale dużo. Miałam tylko nadzieję, że moja twarz wygląda w miarę możliwości, bo uwierzcie mi, przepita twar, to chyba najgorszy widok w całym wszechświecie.
Zaczęłam ponętnie kręcić biodrami i błądząc rękoma po moim rozgrzanym do granic możliwości ciele. W tym momencie nic się nie liczyło. Była tylko muzyka i ja sama. Potrzebowałam tego. Rozluźnienia, zabawy i braku użalania się nad przeszłością. Wiedziałam, że tata by tego chciał. Może nie koniecznie patrzyłby na mnie z uznaniem, kiedy wlewam w siebie litry alkoholu, ale zdecydowanie byłby uradowany, gdyby zobaczył, że bawię się w naprawdę miłym i bezpiecznym towarzystwie i nic złego się nie dzieję. Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. I gdy podniosłam wzrok, rzeczywiście tak było, bowiem wiele zebranych tu osób, głownie mężczyzn, patrzyło na moje ciało i poczynania z ogromnym podziwem i nutką pożądania, lecz nie chodziło mi tu dosadnie o obserwacje tychże osób, lecz o kogoś zupełnie innego. I rzeczywiście kolejny raz się nie myliłam, bowiem gdy mój wzrok powędrował w stronę dużej ściany, pomalowanej na głęboko granatowy kolor, jedyne co dostrzegłam to znów te zielone, hipnotyzujące tęczówki, rozchwiane brązowe włosy, w których grzywka była przeczesana w prawą stronę oraz idealna postura ciała z masą tatuaży na wyrzeźbionych bicepsach i odsłoniętej po części klatce piersiowej. Widząc jego zdeterminowaną twarz, miałam ochotę podejść i ponownie wlepić w niego swoje rozgoryczone wargi, lecz wiedziałam, że ta sytuacja nie może się ponownie powtórzyć.  Co ja mówię. To nawet za pierwszym razem nie powinno się wydarzyć, więc dlaczego tego nie przezwyciężyłam? Wciąż tańcząc i obserwując jego twarz, dostrzegłam, że bezdźwięcznie wypowiada słowa piosenki, którą aktualnie można było usłyszeć.

„What have you done to me – ( Co ty mi zrobiłaś)
I can hardly see – ( Ledwo mogę zobaczyć)
Seems just like an oblivion – ( To zupełnie jak zapomnienie)
Must be the way I'm lost – ( Musi być jakiś powód, dlaczego się zgubiłem)
Lost by watching you – ( Zgubiłem się patrząc na Ciebie)
Seems just like an oblivion – ( To zupełnie jak zapomnienie)

Oddychałam szybko i niepewnie. Czy on tak po prostu sobie podśpiewywał, czy te słowa naprawdę były skierowane do mojej osoby? Mogłam ze swobodą powiedzieć, że na nikogo innego w tym momencie nie patrzył, jedynie to właśnie ja byłam w zasięgu jego wzroku. Czy to kolejna zagrywka, czy naprawdę tak bardzo intryguję Harry’ego, że on sam nie może się opanować? Tego nie wiedziałam, ale choćbym dążyła po trupach, to dowiem się tego. No, może trochę przesadziłam, bo nienawidzę tego stwierdzenia, ale przysięgam się, że odkryję w końcu kim tak naprawdę jest Harry Styles i jakiego są jego zamiary.

***

Jej, całkiem długi mi wyszedł nie powiem, że nie. Kurde, śmiało mogę powiedzieć, że jestem w pełni usatysfakcjonowana z tego rozdziału! Naprawdę cholernie mi się podoba, i aż sama się sobie dziwię. Mam nadzieję, że również podzielacie mój entuzjazm i jesteście zadowoleni.

Bardzo dziękuje za wszystkie opinia i odwiedziny. Jesteście cudowni.

Z całego serca również chciałam podziękować dziewczynie, która niestety zostawiła swój komentarz anonimowo bez podpisu, ale zrobiła dla mnie cudowny prezent, w postaci internetowego plakatu <klik>, na którym zrobiła piękny obraz przedstawiający naszą główną bohaterkę oraz Harry’ego, a na dodatek zawarła w nim ogrom miłych słów. Wzruszyłam się oglądając to cudo i naprawdę nie macie pojęcia jak bardzo jestem wdzięczna za to wszystko. Jesteś wspaniała! Obiecuję, że to wynagrodzę i postaram się pisać jeszcze długo, by zadowalać takie osoby jak ty.

Kocham was mocno!

Buzi :*