“Don't
walk behind me; I may not lead. Don't walk in front of me; I may not follow.
Just walk
beside me and be my friend.”
Dwa tygodnie później
Centrum Londynu. Dla
najzwyczajniejszych na świecie osób, jest czymś zupełnie nic nadzwyczajnym,
wyobcowanym. Takie było kiedyś dla mnie. Posiadanie sławnego chłopaka, wbrew
pozorom ma wielu negatywnych stron. Można sądzić, że jest to coś odmiennego,
prestiżowego i całkiem zabawnego, ale z przykrością stwierdzam, że ani jedna z tych
cech kompletnie nie pasuje do tego typu okoliczności. Stwierdzam, iż jestem
skończoną egoistką, no bo sama się pisałam na to wszystko. Zastanawiam się
tylko, jak te wszystkie sławy z tym wytrzymują? W prawdzie, oni również się na
to piszą. No bo na przykład Harry. Nikt nie kazał mu iść do X-factora. Wydaję
mi się, iż miał pojęcie co go czeka, lecz i tak mimo wszystko - nie wycofał
się. Ma z tego cholernie grubą kasę, a ludzie na całym świecie go kochają.
Widocznie te dobre aspekty również się zdarzają. Dzisiejszego dnia, w moim swetrze
z motywem pandy, wyglądałam trochę jak mała dziewczynka, ale nie przejmowałam
się zanadto. Nie miałam zbyt dużo czasu na ubranie, bowiem Harry zjawił się w
moim domu niczym wyścigowy samochodzik i stwierdził, że idziemy na mały spacer
po mieście, nic nadzwyczajnego. Natomiast mój chłopak wyglądał niemal jakby
szedł na pogrzeb. Czarne ubrania jak zwykle przewyższały jego garderobę, więc
ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, iż się dobraliśmy.
-
Sofi, Harry, możecie się dla mnie uśmiechnąć? – usłyszeliśmy głos kolejnego już
dzisiaj paparazzi. Zdziwiła mnie niezwykła uprzejmość owego mężczyzny. Często
bywało tak, że wręcz KAZALI nam "zapozować", a my patrzyliśmy na daną osobę z
odmową w oczach, po czym odwracaliśmy się i szliśmy w zupełnie innym kierunku.
Na słowa mężczyzny popatrzyliśmy na siebie znacząco i stanęliśmy obok siebie z
wielkim uśmiechem, a to zdecydowanie nie było na pokaz. Byłam zaskoczona tym,
że naprawdę czuliśmy się dobrze. Byliśmy szczęśliwi.
-
Wszystko okej? – zapytał szatyn, opatulając mnie ramieniem.
- Tak
– uśmiechnęłam się ciepło, na co on musnął moje czoło. Nigdy nie całowaliśmy
się publicznie. Nie chcieliśmy wykazywać sobie uczuć na pokaz. Zdawaliśmy sobie
sprawę, że to zbyt dla nas ważne i zbyt intymne i prywatne, żeby każdy wiedział
jak wielką miłością darzymy siebie nawzajem.
Znienacka przerwał nam dźwięk nadchodzącego
połączenie w moim telefonie. Wyjęłam komórkę, a na ekranie widniał numer,
którego nigdy nie widziałam na oczy i na pewno nie znajdował się na liście
moich kontaktów. Zmrużyłam oczy i wcisnęłam „odbierz”.
-
Słucham?
-
Sofi? Dobrze cię słyszeć. Mówi Annie – odezwał się kobiecy, ciepły głos po
drugiej stronie. Chwilowo miałam lukę w pamięci i nie byłam pewna z kim mam
przyjemność rozmawiać, ale po chwili wszystko wróciło. Annie od Niall’a.
- O,
cześć. Co u ciebie? – rozchmurzyłam się automatycznie. Harry w tym momencie
przeszukiwał kolejne wieszaki bawełnianych koszulek, bowiem zabroniłam mu
więcej chodzić w czarnych. W końcu ile można?
- W
prawdziwe powiedziawszy nie za wesoło. Słuchaj, masz czas, żeby się spotkać?
Jestem aktualnie w Londynie i potrzebna mi twoja rada.
- Nie
waż się brać czarnej! Jeśli już musisz coś ciemnego, to chociaż przymierz
granatową lub bordową! – zwróciłam uwagę lokowatemu, gdy ten cichaczem próbował
zwinąć do przymierzalni ubrania w swoim ulubionym kolorze.
-
Tak, tak przepraszam cię. Mam czas. Kiedy chciałabyś się spotkać?
- Nawet
teraz, jeśli to nie problem – spojrzałam na Styles’a, który nieświadomy tego,
że go zaraz opuszczę, ze skwaszoną miną przeglądał się w lusterku.
-
Tak, możemy się spotkać teraz – westchnęłam, uśmiechając się lekko do mojego
chłopaka, który automatycznie odwrócił się w moją stronę. – Jestem aktualnie w Westfield.
-
Świetnie. W takim razie spodziewaj się mnie za pół godziny. Do zobaczenia –
odpowiedziała na odchodne, po czym się rozłączyła. Spojrzałam na Harry’ego ze
smutną miną i opatuliłam dłońmi jego kark.
-
Wybacz. Annie chce się spotkać.
-
Annie? – zapytał, robiąc zdziwioną minę.
-
Dziewczyna od Horan’a – sprostowałam szybko.
-
Aaa, no tak. Po co chce się spotkać?
- Nie
wiem. Może porozmawiać o Niall’u? Z tego co wiem, między nimi nie jest zbyt
kolorowo.
- Mam
pytać o co chodzi?
-
Lepiej nie, to długa historia i streszczenie jej zajęłoby całe wieki –
spojrzałam w górę, by uchwycić widok jego zielonych tęczówek.
- A
wiesz co nie trwa całe wieki? – zapytał, unosząc perfidnie brew.
- Co?
– zapytałam zdziwiona.
- No,
wiesz… Na przykład robienie obiadu, kąpiel pod prysznicem, ewentualnie seks w
przymierzalni?
-
Chyba na łeb upadłeś – skitowałam, robiąc głupią minę. Jego pomysły czasem
zadziwiały mnie do granic możliwości i zastanawiałam się, czy mój chłopak ma
jakieś pozostałości rozumu w swoim małym mózgu.
-
Dlaczego tak uważasz Sofio Olesinska? – po raz kolejny rozśmieszył mnie przy
wymawianiu mojego nazwiska, bowiem nigdy nie wymawiał w nim literkę „ń” czym
nie byłam zdziwiona, bo dla Anglika było to wręcz niemożliwe.
- Nie czaruj. I tak nie zrobię tego, co chcesz
– dałam mu pstryczka w nos, na co poruszał nim zabawnie.
-
Dobrze – westchnął – Zostaw mnie bez niczego. Bez żadnego pożegnania i
podziękowania, że zgadzam się na opuszczenie mnie. Nie ma sprawy. Twój chłopak
da sobie radę, w końcu zawsze daje sobie radę! Idź, nie patrz w tył – mówił teatralnie,
na co przewróciłam oczami.
-
Kiedy zaczynałam mieć z tobą do czynienia na poważnie, nie wiedziałam, że cierpisz
na tego typu schorzenia.
- A
ja nie miałem pojęcia, że jesteś tak bezlitosną kobietą – odparł obrażony,
odwracając się do mnie tyłem, zdejmując przymierzaną wcześniej koszulkę,
ukazując tym samym cudowny, wytatuowany tors, którym zdecydowanie mnie
prowokował. Ten skubaniec dokładnie wiedział co robi.
-
Wiem co robisz – skomentowałam, obserwując jego ruchy w lustrze.
- Nie
mam pojęcia o czym mówisz – mozolnie wziął drugą koszulkę, by jak w
najwolniejszy sposób ją na siebie ubrać.
-
Muszę cię zmartwić, bo w przeciwieństwie do ciebie, na mnie takie zagrywki nie
robią wrażenia – od tyłu opatuliłam dłońmi jego klatkę piersiową i pocałowałam
w wyrzeźbione ramiona.
-
Właśnie nie wiem dlaczego. Spójrz na mnie. Jestem gorący – odparł z
zadowoleniem, podziwiając swoją sylwetkę.
-
Tak. I nadzwyczajnie skromny – zaśmiałam się – Lecę. Jak coś, jesteśmy w
kontakcie. I nie waż się kupować czarnych koszulek! Wiem gdzie mieszkasz –
pogroziłam mu palcem, wychodząc z przymierzalni.
- Jak
sobie życzysz.
Dotarłam do jednej z licznych
kawiarni w tym ogromnym centrum handlowym, i od razu na wejściu spostrzegłam
blondynkę, która rozbierała się z czerwonego, długiego płaszcza. Podeszłam do dziewczyny
z wielkim uśmiechem, a na mój widok powtórzyła gest.
-
Witaj kochanie! Świetnie cię znowu widzieć – przytuliła mnie do swojego
drobnego ciała.
-
Ciebie również. Dawno o tobie nie słyszałam – odparłam, siadając tuż naprzeciwko
niej.
- No
cóż, byłabym zdziwiona, gdybyś słyszała coś od Niall’a – westchnęła smutno, a w
tym samym momencie podeszła do nas kelnerka, pytając o zamówienie.
- Dla
mnie sok ze świeżych pomarańczy – odezwałam się grzecznie.
- Ja
poproszę białą kawę – uśmiechnęła się lekko, i spojrzała znów na mnie.
-
W prawdzie słyszałam. I to dość sporo – odparłam, gdy jej mina przybrała
niepewny wyraz. Widziałam, że się denerwuje i jest zmartwiona.
- Co
ci powiedział?
- A
co powinien? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie
kontaktował się ze mną od przeszło miesiąca – zaczęła, smutnym tonem – W
prawdziwe nie dziwię się. Widział mnie z tym mężczyzną – zmarszczyła brwi, jak
gdyby słowa sprawiały jej ból – To nie miało tak być – zakryła dłońmi, swoją
twarz.
-
Hej, hej. Spokojnie – dotknęłam jej ręki pocieszająco – Powiedz, o co dokładnie
chodziło?
- Matt
jest człowiekiem biznesu. Obie dobrze wiemy, że mój ojciec ma mnóstwo hoteli i
innego tego typu pierdół, więc chciał, abym związała się z kimś równie
interesownym. To wszystko było na niby. Nie chciałam tego, ale zgodziłam się.
Sama nie wiem dlaczego. Wtedy pojawił się Niall, i kompletnie zawrócił mi w
głowie, ale było za późno. Tata powiedział, że nie mogę się wycofać, a Horan to
kolejna gwiazdeczka, która niebawem zniknie z pola show biznesu i nic mi z tego
nie przyjdzie. Jakby to do cholery chodziło tylko o biznes i pieniądze – mówiła
zdesperowana, a mnie z każdym kolejnym słowem było jej szkoda. – On teraz nie
chcę mnie znać Sofii. To wszystko już skończone. Postawiłam się ojcu, i
powiedziałam, że więcej nie będę robić tego, co mu się podoba. Na Boga,
skończyłam dopiero dziewiętnaście lat! – odparła bliska łez. Podeszłam do niej,
i siadłam na krześle obok, po czym bez słowa wzięłam w ramiona.
-
Ciii – mówiłam szeptem, gdy cicho łkała – Niall to zrozumie. Na pewno zrozumie.
Porozmawiam z nim. Jeszcze będziesz szczęśliwa, Annie.
-
Chciałabym, żeby twoje słowa okazały się prawdą. Ale zastanawiam się, czy to na
pewno dobra droga? Co, jeśli nie jestem dla niego odpowiednia? Mam masę
problemów jak na tak młody wiek. Wiem, że jest mu trudno już teraz, a ja nie
chcę być dodatkowym ciężarem.
-
Miłość nie zna swoich granic, Ann. W tych czasach traci ona na swojej
popularności, a wszyscy szukają jej niczym złota, lecz gdy mija parę lat –
przestają. Wtedy nagle wszystko znika, bo to właśnie ty jej dotykasz. Jeśli
czujesz, że jesteś szczęśliwa, idź tym śladem, bo możesz przegapić swoją
życiową szansę. Wiem coś o tym, uwierz mi.
- To
jakiś cytat? – zaśmiała się lekko przez łzy.
- Tak
– odparłam, chichocząc cicho – Mój.
- W
takim razie jesteś świetna w te klocki.
-
Staram się – odsunęłam się lekko, gdy jej samopoczucie mimowolnie się
polepszyło.
-
Wiesz… Gdy tylko się poznałyśmy, wiedziałam, że będziesz bliską mi osobą.
Jesteś taka dobra, radosna i uczciwa. Nie znam drugiej takiej osoby. Mam
nadzieję, że Harry zdaje sobie sprawę, jakie spotkało go szczęście, że cię ma.
- Nie
wiem, ale ja zdaję sobie sprawę, jak wielkie szczęście spotkało mnie.
-
Tak. Jesteście dla siebie stworzeni.
-
Uwierz, że ty też niebawem będziesz na moim miejscu – poklepałam ją po ramieniu
– Z innym partnerem, naturalnie – zaśmiała się, patrząc na mnie z radością.
-
Tak, obyś miała rację. Ale już nie mówmy o smutnych sprawach. Już dość się
napłakałam, a tego typu zagrywki w miejscu publicznych, na pewno mi nie pomogą –
otarła lekko już spływający tusz, lecz po chwili znów prezentowała się idealnie.
– Cholera, całkowicie wypadało mi z głowy! Moje gratulację za udział w
kampanii! Jesteś świetną modelką! – odparła ponownie, a ja z wrażenia
zakrztusiłam się połykanym w tym momencie sokiem.
- Co?
Skąd to wiesz? – zapytałam już zdesperowana.
- No
jak to skąd? – odezwała się lekko przerażona moim zachowaniem – Byłam przed
chwilą w Exotic i zobaczyłam cię na plakatach. Dlaczego jesteś zaskoczona?
-
Cholera! To dzisiaj. Nowa kolekcja wychodzi dzisiaj. Na śmierć zapomniałam –
moje obawy robiły się z sekundy na sekundę coraz większe. – Harry. Harry jest
tu teraz. Co jeśli to zobaczy?
- Nie
powiedziałaś mu?!
- Em…
Czy wspominałaś coś o tym, że jestem uczciwa? Powinnaś zmienić zdanie –
westchnęłam podłamana.
-
Nie, żeby coś, ale zdecydowanie zwróci na to uwagę. Ten sklep jest w samym
centrum galerii, i jest tam niemały ruch i zamieszanie, więc na pewno się tym zainteresuje.
Poza tym te zdjęcia wiszą na głównej wystawie. No i rozdają również ulotki, na
których jesteś.
-
Proszę, nic więcej nie mów – byłam bliska łez. Dlaczego? Ponieważ te dwa
tygodnie tak szybko minęły, że nie znalazłam nawet chwili czasu, żeby powiedzieć
o wszystkim Harry’mu. Chociaż nie. Takowa chwila zjawiała się cały czas, ale
moja odwaga była na tyle minimalna, żeby puścić to mimo uszy.
- Nie
wiem. Wrócę do domu, zamknę się na siedem spustów i wymienię okna na
kuloodporne. To chyba odpowiednie wyjście, jak sądzisz?
-
Może nie będzie tak źle? – starała się mnie pocieszyć, ale niestety na marne –
Harry jest dość wyrozumiały, prawda? Przecież ty też mu wiele wybaczyłaś. Był z
Taylor, w trakcie, gdy ty byłaś z nim w prawdziwym związku, i jakoś to
znieśliście. Nic złego nie zrobiłaś. Po prostu chciałaś spełnić swoje marzenie.
- W
zasadzie to nie było moje marzenie. Zrobiłam to, bo dali mi za sesje
trzydzieści tysięcy funtów.
- O
cholera – zatkała dłonią usta. – W takim razie jest trochę gorzej niż myślałam.
- Nie
pocieszaj mnie więcej.
-
Wydaję mi się, że gdy usłyszy, że zrobiłaś to głównie dla pieniędzy, to wpadnie
w niemałą wściekłość.
-
Zdaję sobie z tego sprawę i tego się boję.
-
Poradzisz sobie Sofii. W końcu miłość wszystko wybacza. Nie ma swoich praw i
reguł. Jest bardzo skomplikowana, a uczucie miłości wręcz pojebane. Nie
martw się chora duszo, nie jesteś jedną, przeżywającą katusze.
- To
jakiś cytat? – zaśmiałam się, powtarzając jej wcześniejsze pytanie skierowane
do mnie.
- Tak
– uśmiechnęła się satysfakcjonująco. – Mój.
Siedziałam przy stole w kuchni ze splecionymi
dłońmi i czekałam. Nie wiem na co. Może na Harry’ego, który przyjdzie z
karabinem, gotów do odstrzelenia mojej osoby? A może czekałam na tego samego człowieka,
który przyszedłby i złożył gratulacje, pochwalił i stwierdził, że powinnam
częściej brać udział w tego typu kampaniach? A może słodkiego, lokowatego
chłopaka, który zjawi się w moim domu, zupełnie nie świadomy tego, iż jego
dziewczyna jest twarzą, a raczej ciałem, jednej z najbardziej znanych firm z
bielizną w kraju? Lecz kogo jak oszukiwałam? Wiadome było, iż pierwsza opcja
byłaby najbardziej prawdopodobna w praktyce. Teraz plułam sobie w twarz, że nie
powiedziałam mu o tym wcześniej. Ale jak zwykle głupiutka Zosia najpierw coś
robi, a później żałuje.
Czas dłużył się nieubłaganie, a
opuszki moich placów wystukiwały na blacie stołu nieznaną melodię. Czekałam.
Czekałam na skazanie.
- CO,
TO, JEST?! – jak na zawołanie w drzwiach pojawił się chłopak, który z
prędkością światła przymierzył przedpokój i dostał się do kuchni, by stanąć tuż
obok mnie. Jego mina wyrażała skumulowanie jednego, głównego uczucia – GNIEWU.
Położył na stole kawałek papieru, jakim zapewne była ulotka sklepu Exotic, na
której JA, byłam głównym aspektem.
- Oh.
To zapewne ta nowa kolekcja bielizny. Słyszałam, że jest nieziemska –
próbowałam obrócić wszystko w żart, lecz po jego wyrazie twarzy, wiedziałam, iż
jest to jedynie przybity gwóźdź do trumny.
- Nie
rób ze mnie idioty w takiej sytuacji – wciąż stał, a ja patrzyłam na niego z
góry. Westchnęłam głośno i również podniosłam się z krzesła.
- Co
mam ci powiedzieć? – zapytałam zrezygnowana.
-
Może to, dlaczego się na to zgodziłaś, i jakie miałaś z tego zyski. A, i
najważniejsze. Czemu do cholery JA, nic o tym nie wiedziałem? – krzyknął, dając
upust emocjom.
-
Trzydzieści tysięcy. Bałam ci się powiedzieć!
-
Bałaś się?! W takim razie był to słaby ruch, bo teraz moja reakcja jest sto
razy gorsza, niż gdybyś powiedziała mi o tym od razu.
-
Zrobiłam to, żeby spotkać się z mamą! – tym razem i ja podniosłam głos.
- Co?
– zapytał zirytowany.
- To
co słyszysz. Nie miałam pieniędzy na to, aby się z nią spotkać. Teraz mam wszystko,
czego mi potrzeba, aby w końcu do tego doszło!
-
Dlaczego nic mi nie wspomniałaś! Bardzo dobrze wiesz, że bym ci to zafundował!
- No
właśnie! – zakpiłam – Zafundował! Znasz mnie tyle czasu, i wciąż nie możesz
sobie wpoić do głowy, że nie chcę, abyś mi nic fundował, sponsorował, ani
kupował! Czy to tak trudno pojąć?
-
Jesteś moją dziewczyną do cholery! Kiedy TY, to w końcu pojmiesz i zdasz sobie
sprawę, że musisz się przyzwyczaić do takiego życia! Jeśli będziemy szli do
restauracji, ja płacę, jeśli będziesz robiła zakupy, ja płacę, jeśli do cholery
będziesz ze mną szła na galę, ja płacę za strój, który ubierzesz! Rozumiesz?
- W
takim razie o to chodzi! Ty po prostu się mnie wstydzisz, prawda? Boisz się
tego, co powiedzieliby ludzie, gdybym przykładowo na jedną z tych cholernych
gal poszła w sukience z najzwyczajniejszego butiku, niż w gównianej Channel,
nie mam racji? Boisz się, że w prasie będzie głośno, iż potężny Harry Styles
spotyka się z normalną, przeciętnie zarabiającą dziewczyną, niż kobietą, która
nie jest od niego zależna i stać ją na wszystko o czym marzy. Wybacz, ale nie
każdy rodzi się gwiazdą! – moje emocje robiły się z minutę na minutę coraz
bardziej skrajne, a złość nie znała granic. Role się zmieniły. To ja w tym
momencie byłam bardziej zła, niż Harry.
-
Jesteś egoistką, mówiąc takie rzeczy!
- A
ty jesteś egoistą, uważając, że możesz mnie traktować jak bezuczuciowy
przedmiot!
- Czy
to źle, że chce, abyś miała wszystko, czego potrzebujesz? I dlaczego w ogóle zmieniłaś
tak szybko temat? – jego ton stał się o jeden stopień spokojniejszy.
- Nie
zmieniam tematu! Mówię wszystko to, co dokładnie tyczy się tego tematu! Spójrz
mi w oczy i powiedz wprost, że wcale nie jest ci się trudno przyzwyczaić do
tego, że jesteś ze mną, a nie kimś, kto jest równie sławny jak ty. No proszę,
powiedz to! – chłopak spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, nie mówiąc ani słowa.
- Tak
myślałam – łzy pojawiły się w moich oczach. – W takim razie, może lepszym
wyjściem było pozostanie z Taylor, niż dalsze funkcjonowanie z moją osobą.
- Nie wierzę, że to mówisz. Rzeczywiście najpierw coś robisz, a potem myślisz. Nie chce robić i kupować ci tego wszystkiego dlatego, że się ciebie wstydzę, ale dlatego, że na to zasługujesz! A opinia ludzi, już dawno przestała mnie interesować, i jako jedyna powinnaś zdać sobie z tego sprawę najbardziej, ale jestem głupi myśląc, że robię właściwie, prawda? Bo to w końcu ty masz rację. To właśnie ty zawsze o wszystkim wiesz najlepiej, prawda? – spojrzał na mnie po raz ostatni z arogancją, ale i bólem w oczach, po czym odwrócił się na pięcie i z trzaskiem drzwi, wyszedł z mieszkania. Gdybym powiedziała, że jego wypowiedź mnie nie zatkała, byłabym kłamczuchą. Ale nikogo by to nie zdziwiło, bo i tak już nią byłam. Zbyt honorową i egoistyczną kłamczuchą. Musiałam być cholernie tępa, żeby nie wiedzieć tego, iż Harry chcę tylko i wyłącznie mojego dobra. Jak widać podejście do Taylor, zaślepiło mnie tak bardzo, że nawet po takim czasie, byłam w stanie mu wygarnąć wszystko co najgorsze na ich wspólny temat. Nie miałam pojęcia jak to wszystko naprawię i na miejscu Harry’ego, nie chciałabym siebie znać, ale zdawałam sobie również sprawę, że on nie był mną. Był sobą, i na razie tylko ta myśl podtrzymywała mnie na duchu.
- Nie wierzę, że to mówisz. Rzeczywiście najpierw coś robisz, a potem myślisz. Nie chce robić i kupować ci tego wszystkiego dlatego, że się ciebie wstydzę, ale dlatego, że na to zasługujesz! A opinia ludzi, już dawno przestała mnie interesować, i jako jedyna powinnaś zdać sobie z tego sprawę najbardziej, ale jestem głupi myśląc, że robię właściwie, prawda? Bo to w końcu ty masz rację. To właśnie ty zawsze o wszystkim wiesz najlepiej, prawda? – spojrzał na mnie po raz ostatni z arogancją, ale i bólem w oczach, po czym odwrócił się na pięcie i z trzaskiem drzwi, wyszedł z mieszkania. Gdybym powiedziała, że jego wypowiedź mnie nie zatkała, byłabym kłamczuchą. Ale nikogo by to nie zdziwiło, bo i tak już nią byłam. Zbyt honorową i egoistyczną kłamczuchą. Musiałam być cholernie tępa, żeby nie wiedzieć tego, iż Harry chcę tylko i wyłącznie mojego dobra. Jak widać podejście do Taylor, zaślepiło mnie tak bardzo, że nawet po takim czasie, byłam w stanie mu wygarnąć wszystko co najgorsze na ich wspólny temat. Nie miałam pojęcia jak to wszystko naprawię i na miejscu Harry’ego, nie chciałabym siebie znać, ale zdawałam sobie również sprawę, że on nie był mną. Był sobą, i na razie tylko ta myśl podtrzymywała mnie na duchu.
***
Witajcie
moje skarby! Dość szybko powracam z nowym rozdziałem!
Jak widać
kolejne komplikacje, kłótnie i niepowodzenia.
Przy
konwersacji Sofii i Harry’ego smutno mi strasznie, ale musiało się coś stać,
żeby nie było tak pięknie i kolorowo.
Cieszę
się, że posłuchaliście mniej w poprzedniej notce i liczba komentarzy się
minimalnie zwiększyła. Chciałabym, żeby tak już było zawsze, ale to już zależy
od was.
*niektóre słowa w cytacie Annie wzięłam z cudownych poematów o miłości.
*niektóre słowa w cytacie Annie wzięłam z cudownych poematów o miłości.
KOCHAM!