Sofia
Jest
godzina osiemnasta wieczorem. Jestem po dwudziestopięciogodzinnej podróży
pociągiem i muszę powiedzieć, że nigdy nie byłam aż tak zmęczona. Jadę właśnie londyńską
taksówką kierując się do centrum miasta. Nie wiem gdzie dziś zostanę na noc,
nie wiem co będzie ze mną jutro, nie wiem nic. Tak to jest kiedy jedzie się do
zupełnie nowego kraju i to w ciemno, bez jakiejkolwiek zapewnionej kwatery czy
pracy. Lecz wiem tyle, że nie mogę nikogo winić, w końcu sama tego chciałam.
Anglicy są naprawdę mili, ale przy okazji natrętni i lekko zboczeni. Miałam
okazję się o tym przekonać na dworcu, gdy jakiś mężczyzna pomógł mi z moją
ogromną walizką, przy okazji mówiąc, że ‘jeśli
nie mam się gdzie podziać, chętnie się mną zaopiekuje.’ Krótko mówiąc –
obrzydliwe. Dlatego nie czekając zbytnio długo grzecznie podziękowałam, żeby
nie zrobić sobie większych problemów i czym prędzej zwiałam z tamtego miejsca.
Teraz gawędziłam sobie z przesympatycznym taksówkarzem, który na szczęście nie
ukazywał żadnych podejrzanych podtekstów w odniesieniu do mojej osoby.
Mężczyzna zwrócił uwagę na mój bagaż i od razu stwierdził, że pewnie jestem tu ‘nowa’.
No i miał rację. Nowa oraz zupełnie zielona i zdezorientowana w tym co mnie
otacza. Śmiało stwierdził, że sobie poradzę, jeśli tylko dobrze zacznę. Tak,
chciałabym dobrze zacząć, ale jak na razie zbytnio się na to nie zanosi. No bo
cóż ja mogę zrobić? Biedna, zwykła polska dziewczyna, która przyjechała do tak
wielkiego i wpływowego kraju by zarobić na rodzinę. W dodatku nie mająca tu
zupełnie nikogo, kto mógłby mnie przytrzymać na duchu, lub w czymkolwiek pomóc.
Jazda nie zajęła nam dłużej niż piętnaście minut, a już z łatwością mogłam
określić nazwy różnorodnych zabytków, które mnie otaczały. Taksówkarz zatrzymał
się we skazanym przeze mnie miejscu, które znajdowało się tuż niedaleko Big
Bena. W rzeczywistości jest jeszcze większy i piękniejszy. Widok naprawdę zapierał
dech w piersiach.
- Ile
płacę ? – zapytałam bruneta pośpiesznie zaglądając do mojej małej torebki, w
której trzymałam najpotrzebniejsze drobne rzeczy takie jak paszport czy portfel.
-
Nic, powiedzmy, że była to drobna przysługa tak na DOBRY POCZĄTEK – jak to
powiedział wcześniej. Czy to już oznaczało, że jestem pewniakiem i na pewno sobie
poradzę? Wątpię.
- Naprawdę
chciałabym zapłacić, głupio mi zostawić pana bez niczego – odpowiedziałam lekko
się uśmiechając w stronę mężczyzny wyjmując parę banknotów ze skórzanego
portfela, które zdążyłam wymienić jeszcze w polskim kantorze.
-
Proszę wysiąść, pomogę Pani z bagażem –zignorował mnie po czym wysiadł z czarnego
LTI.* Nie czekając dłużej poszłam w jego ślady by skierować się po chwili w
stronę bagażnika, gdzie mężczyzna z trudem wyjął moją walizkę. W sumie nie
dziwię się, ważyła pewnie dobre 20 kilogramów, a taksówkarz zdecydowanie był
chudszy ode mnie, więc skoro mnie było ciężko, jemu na pewno jeszcze bardziej.
-
Dziękuje Panu za wszystko. Jestem naprawdę mile zaskoczona, że już na wstępie
zostałam tak dobrze przyjęta – odezwałam się i położyłam rękę na ramieniu
niższego ode mnie bruneta
- Nie
ma za co, mam nadzieję, że się Pani ułoży. Oby ten początek okazał się naprawdę
dobrym – odpowiedział uśmiechając się lekko w moją stronę. Po chwili odwrócił
się na pięcie, wsiadł do pojazdu i nie czekając dłużej odjechał zostawiając
mnie samą. Zdezorientowaną, zmęczoną, zupełnie nie wiedzącą co dalej.
Rzeczywiście świetny początek.
*
Harry
Otworzyłem
mozolnie duże zielone oczy, by ujrzeć siedzącego przy moim biurku Louisa, który
kombinował coś na laptopie. Musiałem usnąć kiedy przyszliśmy z porannej próby.
Nie miałem ochoty zupełnie na nic. Gdybym mógłbym przespać całe swoje życie
zapewne bym się na to zgodził. Zresztą co się dziwić, skoro ostatnie czasy
wszyscy chodzimy lekko zmęczeni i podenerwowani. Mamy ogromną ilość koncertów,
a to tylko w samym Londynie. Nie wiem co będzie kiedy przyjdzie czas na resztę
kraju lub Europy czy pozostałych kontynentów. Oczywiście kochałem to robić, bez
wątpienia jestem wdzięczny losowi, że jestem w zespole, bowiem mój świat
zmienił się od tego czasu nie do poznania. Co najważniejsze, poznałem czterech
chłopaków, którzy już na zawsze będą częścią mojego życia na zawsze. Denerwowało mnie
tylko ciągłe obserwowanie ze strony menadżera i całej wytwórni, z którą mamy
podpisaną umowę na kolejne trzy lata. Oczywiście nie możemy jakoś wyjątkowo
narzekać, lecz gdy słyszę o jakiś przekrętach lub wrabianiu naszych fanów,
dzięki którym tak naprawdę istniejemy, aż wszystko się we mnie gotuję. Nikt z nas
tego nie rozumie. Dostajemy upomnienia gdy ktoś zrobi nam zdjęcia z
przypadkowymi dziewczynami, bo w końcu to niedorzeczne, żeby chłopaki z One
Direction spotykali się z normalnymi ludźmi, nie mających zupełnie nic
wspólnego ze światem show biznesu. Zresztą sam zdążyłem się o tym ostatnio
przekonać kiedy poszedłem z Liam’em i Niall’em na imprezę do ‘Secret’ i
nawiązałem znajomość z tajemniczą brunetką. W sumie nie pamiętam zbyt dużo z
tego wypadu. Wiem tyle, że podeszła do mnie i nawet chyba była moją fanką,
trochę się po obściskiwaliśmy, a następnie pojechałem z nią do jej domu, a
później już chyba wiadomo co się działo. Rano zostawiłem ją jeszcze śpiącą i
pewnie nieświadomą tego, że gdy się obudzi, już więcej nie zobaczy swojego idealnego
gwiazdora na oczy. Choć w sumie i tak cieszył bym się na jej miejscu. W końcu
która z naszych fanek nie dałaby wszystkiego, żeby któryś z nas ją przeleciał?
No właśnie, żadna. Dlatego tak bardzo lubię być Harry’m Styles’em. Czasami naprawdę
czytam wiele bzdur na mój temat na przykład to, że po koncercie biorę do pokoju
hotelowego kilka dziewczyn, a następnie calutką noc odprawiam z nimi wielkie
orgie. Często śmiać mi się chcę, bo to już naprawdę niemała przesada, ale
staram się na to zbytnio nie zwracać uwagi, bowiem ten kto mnie zna, wie, że to
marne bzdury. Wiadomo, że lubię zaszaleć, i to nawet często, ale zawsze raczej
wystarczy mi jedna dziewczyna. Niestety już za parę dni będę
mógł zapomnieć o różnorodnych wybrykach na jakiś czas, bowiem czeka mnie niewiarygodnie
POWAŻNY związek z niejaką panną Swift. Nie chcę tego robić, zdecydowanie nie
podoba mi się tego typu układ, ale nic na to nie poradzę.
-
Harry słuchasz mnie?
-
Tak, po prostu zamyśliłem się, co mówiłeś? – zapytałem otrząsając się z potoku
myśli kierując wzrok na szatyna
- Nic
ważnego, ale wydaję mi się, że coś z tobą nie tak. Od wczoraj jesteś jakiś
dziwny i zamyślony. Coś się stało ? – zapytał Tomlinson. No właśnie, w końcu
znał mnie jak mało kto, wiec nie dziwię się, że to akurat on z pośród czwórki
chłopaków zaczął coś podejrzewać.
-
Nie. Wszystko w porządku – odpowiedziałem wstając z łóżka kierując się w stronę
obszernej szafy, by po chwili zdjąć szary podkoszulek i nałożyć na siebie
granatowy t-shirt.
-
Wiem, że coś Cię gryzie. Przecież mnie możesz powiedzieć, jesteśmy jak bracia. –
na te słowa skierowałem swój wzrok na dół przypatrując się moim białym
conversom. Westchnąłem ciężko, ponieważ wiedziałem, że chłopak ma rację, a mnie
potrzebna jest teraz przyjacielska rada.
-
Pamiętasz jak przedwczoraj powiedziałem Ci, że Paul ma dla mnie jakąś ważną
sprawę? – zapytałem siadając koło niebieskookiego na obszernym łóżku, na co on
tylko przytaknął. – Pojechałem tam i dowiedziałem się o pewnym planie, który
chcę wykorzystać względem mnie Paul. Chodzi o to, że podobno potrzebna jest w
naszym zespole mała zmiana. Mianowicie chcą zainicjować mój nagły związek
z jedną z amerykańskich gwiazdeczek, a ja niestety nie mam nic do gadania i
muszę się na to zgodzić – powiedziałem jednym tchem wpatrując się tępo w jeden
punkt na białej ścianie.
-
Harry nie zapytam co chcesz z tym zrobić, bo zdaję sobie sprawę, że nie masz innego
wyjścia jak zgodzić się na ten bezsensowny układ, zupełnie tak jak Zayn, ale
wierzę, że dasz sobie radę – objął mnie przyjacielsko ramieniem i uśmiechnął
lekko wywołując tym sposobem również lekki uśmiech na mojej twarzy
-
Tylko co wtedy jeśli w tym śmiesznym związku będę się męczył zupełnie jak Zayn
i na każdym kroku kłócił się z Taylor? – zapytałem zdezorientowany biorąc pod
uwagę udawany związek Malika, który oczywiście dochodzi do skutku, lecz
niestety wymaga wielu wyrzeczeń chłopaka
-
Taylor? Taylor Swift? Jaja sobie robisz? – prychnął pod nosem zabierając dłoń z
mojego ramienia
-
Nie, a o co chodzi?
- Nie
mieli już Ci kogo dać tylko tą wielką, wredną szkapę? – zapytał chichocząc pod
nosem. Lekko się zdziwiłem, bo nie miałem zielonego pojęcia, że chłopak ma
takie zdanie o tej dziewczynie. W końcu znał ją dokładnie tak jak ja, czyli w
ogóle
-
Hej, hej skąd wiesz? - zapytałem pośpiesznie
-
Skąd wiem, że jest wielką szkapą? Harry przecież to widać, ona chyba jest
wyższa od Ciebie i niemiłosiernie chuda – odezwał się wstając z łóżka kierując się do przeglądanego
jeszcze parę chwil temu laptopa
-
Stary bez przesady, mam metr osiemdziesiąt trzy nie jestem jakimś kurduplem –
odparłem wywracając przy tym oczami – Poza tym chodziło mi bardziej o to skąd
wiesz, że jest wredna?
- Mój
kumpel przyjaźnił się z jej byłym chłopakiem, który nie mówił o niej w jakiś
kolorowych barwach. Podobno to cwana bestia i zrobi wszystko, żeby zatrzymać
przy sobie gościa, który jej się spodoba. Zresztą chyba czytałeś o jej bujnym
życiu towarzyskim? Aż sam się dziwię, bo dziewczyna jest średnia na jeża, a i tak
do niej lgną, lecz szybko uciekają tam gdzie pieprz rośnie kiedy zdają sobie
sprawę w co wdepnęli – odparł przeglądając w tym momencie swoje konto na twitterze,
zupełnie jakby nie był przejęty tym co mówi, natomiast ja zaczęłam się
poważnie zastanawiać, czy rzeczywiście będą z tego problemy
-
Dobra, to tylko taka gadka, może nie jest rzeczywiście tak jak mówisz.
Przyjeżdża jutro więc zobaczymy jak będzie. A może to fajna dziewczyna? Poza
tym moim zdaniem jest całkiem niezła. – odezwałem się sięgając po czarną bluzę
z kapturem zakładając ją na siebie. – Idę się przejść, jak coś to dzwoń –
powiedziałem po chwili do chłopaka, po czym zszedłem na dół i wziąłem jeszcze
ze stolika na przedpokoju klucze oraz telefon komórkowy i wyszedłem z
pomieszczenia by po chwili móc zaciągnąć się londyńskim powietrzem.
*
Sofia
Usiadłam
na pobliskiej ławce, która znajdowała się w bardzo hucznym centrum okolicy, ale
jakoś strasznie się tym nie przejmowałam. Próbowałam się skupiłam na mapie miasta,
którą kupiłam przed chwilą w jakimś pierwszym lepszym kiosku, który napotkałam
na swojej drodze. Miałam zamiar poszukać jakiegoś motelu lub taniego hotelu,
ale jakoś mało co potrafiłam odczytać z tej cholernej mapy. W co ja się
wpakowałam!? Czy da się być jeszcze głupszym? Szczerze w to wątpię, bo tylko ja
jestem tak wspaniałomyślna. Serio jestem aż tak słaba, że nie wiem co ze sobą
począć? ‘Weź się w garść Zośka’ – pomyślałam, ale nie wiem czy to jakoś bardzo wpłynęło
na moją psychikę lub dalsze poczynanie. Wyjęłam z małej torebki paczkę malboro,
po czym chwytając jednego, złapałam go w usta by po chwili odpalić i
rozkoszować się słodkim dymem, od którego byłam niestety uzależniona od śmierci
taty. Smutna prawda.
Nie umiałam sobie od tego czasu poradzić, więc zaczęłam
palić to gówno, choć i tak cieszę się, że nie brałam niczego mocniejszego. Co
prawda zapaliłam parę razy trawkę, ale na szczęście ani trochę mnie do tego nie
ciągnęło. Chociaż tyle, lecz niestety chęci poczucia dymu w płucach
nie mogłam odmówić za żadne skarby. Moja mama często mnie za to tępiła. Co
prawda nigdy nie paliłam przy niej i często się z tym kryłam, ale ona nie była
głupia i potrafiła to wyczuć, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że sama kiedyś
paliła, lecz gdy zaszła ze mną w ciążę – momentalnie przestała i do tego czasu
nie zapaliła ani razu. Powtarzała tylko, żebym nie popełniała jej błędów, bo
nawet nie zdaję sobie sprawy jak bardzo szkodzi to zdrowiu. Oczywiście wiem, że
miała rację, ale jakoś nie potrafiłam przestać. Robiłam to dla ulgi, no i
bardzo często po prostu dla zabicia nudy. Nagle na mojej oliwkowej skórze
poczułam drobne kropelki wodę, który zapewne spadały z pochmurnego już nieba.
No tak, przecież Londyn jest bardzo deszczowym miastem, więc kolejny plus
dzisiejszego dnia. Może być jeszcze gorzej? Wstałam czym prędzej z ławki, lecz
po chwili poczułam jeszcze większą ilość wody na moim ciele, bowiem, że byłam
bardzo blisko drogi a na ulicach można było dostrzec spore kałuże zapewne
pozostałe jeszcze po wcześniejszym deszczu – zostałam najprościej w świecie
oblana w wyniku szybkiej jazdy jakiegoś pojazdu, a raczej dupka w tym
pojeździe, bo jak można jechać z taką prędkością widząc ludzi na chodnikach i
wielkie kałuże wody?
-
Kurwa mać! – krzyknęłam otrząsając się z zimnej wody, moje ciałko momentalnie
dostało gęsiej skórki w wyniku zimna jakie zaczęłam czuć
- Nie
wiem po jakiemu to, ale brzmi groźnie – usłyszałam lekki aksamitny głos za
swoimi plecami. Odwróciłam się szybko i dostrzegłam pewną blondwłosą
dziewczynę, która patrzyła na mnie z żalem, ale również lekkim uśmiechem. Widać,
że była niebywale sympatyczna.
- W
takim razie jesteś całkiem dobra w nauce języków. Jestem Zosia – powiedziałam podając
dziewczynie prawą rękę
- Jak
? – zapytała mrużąc przy tym oczy. W sumie polskie imiona chyba trudno są
przyswajane przez Anglików, nie zastanawiałam się, że co poniektórzy mogą mieć
trudność ze zrozumieniem lub wypowiedzeniem mojego imienia, choć nie należało
ono do najtrudniejszych.
-
Przepraszam, to po Polsku. Mów mi Sofia – wymyśliłam na biegu. Hm w sumie podoba
mi się. To takie oficjalne i angielskie.
-
Miło mi, nazywam się Kathrin Blake, a ty chyba jesteś tu nowa? – zapytała ściskając
przy tym moją dłoń
- Aż
tak widać? Jesteś trzecią osobą, która mi to mówi, nie mówiąc już o tych
wszystkich ludziach, którzy patrzą na mnie z żalem – odpowiedziałam obdarowując
niebieskooką dużym uśmiechem
- W
sumie stwierdziłam to po akcencie, walizce i imieniu – zaśmiała się patrząc na
dużą czarną torbę, która spoczywała na lekko mokrym już chodniku – A widząc po
niej to chyba pojawiłaś się i nie masz na razie zamiaru uciekać?
- Coś
mi się zdaję, że jeśli dalej będzie mi doskwierać tyle szczęścia jak do tej pory, to
zanim się obejrzę już będę w pociągu w drodze powrotnej – prychnęłam rozglądając
się po otoczeniu. Widziałam parę osób przyglądających się naszej dwójce, ale na
teraźniejszą chwilę nie zwracałam zbytnio na to większej uwagi
- A
gdzie mieszkasz? – skierowała w moją stronę kolejne pytanie
-
Problem w tym, że przyjechałam tu w ciemno i nie mam się zbytnio gdzie podziać.
Więc będę wdzięczna jeśli tylko pokażesz mi drogę do jakiegoś motelu i nie będę
Ci zawracać głowy – odparłam z nadzieję, że dziewczyna mnie posłucha i spełni
moją prośbę.
- To
nie będzie potrzebne – odpowiedziała z zaciekawieniem, po czym chwyciła moją
walizkę, obróciła się na pięcie i zaczęła iść w prawą stronę.
- Jak
to ? – zapytałam podbiegając do niej bowiem była już nieduży kawałek dalej ode
mnie
- Po
prostu chodź za mną, a i tak na marginesie, ciężką masz tą walizkę – zaśmiała się
na co zareagowałam tak samo i chwyciłam drugą część uchwytu torby by nieść ją
razem z dziewczyną w miejsce, którego jeszcze nie znałam.
*
Harry
Kooocham cię <3 Ten rozdział był taki zwykły, a taki wspaniały zarazem. Podziwiam cię z każdą linijką tekstu coraz bardziej. <3 Nie mogę się doczekać momentu, w którym oni w końcu się spotkają. Z bohaterką czuję jakąś dziwną więź, co mnie powoli przeraża. xD Czekam na więcej.. <3 Trzymaj się, weny i 'buzibuzi' : **
OdpowiedzUsuńKocham cię piszesz świetnie mam nadzieję że szybko pojawi się nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Naprawdę ;**
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z nowu anonima, ale to Google jest chore :D
OdpowiedzUsuńTak jak mówiłam już wcześniej nie będzie mi zbytnio przeszkadzał fakt, że w jakimś tam stopniu Taylor Swift nie będzie tu kolorową postacią. Ale jej Louis pojechał! :P
Było już tak blisko, blisko przed spotkaniem się Sofii i Harr'ego, że no, aż powinni się spotkać :D Może już niedługo..;)
Co do tresći, to interesująca. Dużym plusem jest to, że pomimo tego, że narazie jest mało dialogów to i tak nie zanudzałaś opisami i myślami bohaterów. Nawet się z tego powodu cieszę, bo w tedy można się w daną osobę 'wczuć'. Ode mnie to tyle. Weny i do następngo ! ;*
Bardzo ciekawe. Zaintrygowałaś mnie. Masz dar do pisania.
OdpowiedzUsuńaa podoba mi się :D Nie ma tego co jest w większości opowiadań, czyli szybkiej akcji tu wszystko powoli się rozkręca i to mi sie podoba :D Mam nadzieje że Zośka da sobie radę :D
OdpowiedzUsuńNo, mogę powiedzieć, że się uzależniłam od Twojego opowiadania. Piszesz świetnie. Nie mogę się doczekać NN, który właściwie kiedy będzie? ^^ Całuję <3
OdpowiedzUsuńNo hej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale nie miałam na to wcześniej czasu :p
Wiesz nauka i wg.
Rozdzial jest świetny!
Harry już widział Zosię :)
Jupi! :D
Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego, że Sofia ma gdzie przenocować.
Bo co by było, gdyby nic nie znalazła i musiałaby spać w parku? :o
Ktoś mógł by jej coś zrobić!
Ten taksówkarz był świetny!
Taki miły i wg. :)
Czekam na kolejne :*
Ściskam Kaja :*
Hej słodziaku, rozdział jest zajebisty!!! Napisz 10 na http://wishmeyourself.blogspot.com/ PLEASE!! <3
OdpowiedzUsuńNo dosłownie tylko ja to potrafię: rozpisać się na milion wyrazów i przełączyć stronę. Och, zdecydowanie tylko ja jestem do tego zdolna. Więc od nowa...
OdpowiedzUsuńJejku, jejku! Uwielbiam to opowiadanie <3 I to zdecydowanie je uwielbiam.
Zośka ma szczęście. Najpierw taksówkarz okazuje się być tym dobrym, aż wreszcie pojawia się kolejna dobra dusza w postaci uroczej blondynki, która mam nadzieję taką dobrą pozostanie. Tak, tak. Wierzę w to ;d
A Hazz... No biedne stworzonko z Taylor będzie się musiał użerać.
Czekać niecierpliwie będę na kolejne rozdziały. Masz we mnie wierną fankę.
[leave-me-torn]
bosko ! wpadne tu jeszcze ! czekam na next --> kiedy next? :)
OdpowiedzUsuńhttp://szmaragdowytalizman.blogspot.com/
Przeczytałam i nie skomentowałam, a to ja paskudna ^^
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to to opowiadanie mi się bardzo podoba. Dopiero 2 rozdziały, a tu aż nie można się doczekać co dalej (;
Dobra, może się nie spotkali teraz, ale widać, no normalnie widać jak nic, że to jest przeznaczenie! Cudnie :D