Sofia
Kolejne alejki tej sympatycznej okolicy,
które mijałyśmy wraz z Kathrin jak do tej pory nie były mi znane, ale co się
dziwić skoro nigdy jeszcze nie byłam w tym kraju, a co dopiero w tej dzielnicy.
Deszcz, który był straszliwie nieznośny, momentalnie przestał padać, co również
mnie dziwiło, bo w końcu sporo nasłuchałam się, że Anglia jest bardzo
deszczowa, ale widocznie występują tu dość krótkotrwałe opady, co mnie cieszy.
Choć szczerze wolałabym, żeby popadało na dobre i przestało na długi czas.
Jestem typem człowieka, który raczej woli wypoczywać przy słońcu, niż stale być
mokrym. Oczywiście pretensje mogę mieć tylko i wyłącznie do siebie, bo przecież
mogłam wybrać gorącą Hiszpanie lub nawet Afrykę, lecz ja postawiłam na Anglię,
choć tak naprawdę deszcz to dla mnie jedna wielka katusza. Sama sobie dziękuję
za moją świetną pomysłowość.
Blake
była naprawdę przemiłą osobą. Bardzo cieszę się, że na nią trafiłam, bo zawsze
mógł to być po raz kolejny jakiś nachalny psychopata. Szłyśmy już dobre
dziesięć minut rozmawiając głównie o mnie, moim kraju, o tym dlaczego
zdecydowałam tu przyjechać i różnych tego typu pierdołach, ale wciąż nie miałam
pojęcia dokąd zmierzamy.
-
Kathrin, mogłabyś w końcu coś nabąknąć o miejscu, do którego idziemy? Bo nic z
tego nie rozumiem – odezwałam się patrząc
na blondynkę i przy okazji dalej ciągnąc wraz z nią moją stukilową walizkę.
-
Na tej ulicy znajduję się nieduży, parterowy domek, w którym mieszkałam wraz z
moimi rodzicami przez wiele lat, lecz oboje wyjechali do Manchesteru i zapewne
szybko nie wrócą skoro siedzą tam już dobre trzy lata. W każdym razie zostawili
mi go bym dalej mogła w nim zamieszkiwać, ale, że przebywam od paru miesięcy u
mojego chłopaka, to… stoi pusty – odpowiedziała i znienacka zatrzymała się na
środku chodnika, na co również przystanęłam razem z nią. Przed nami stał
rzeczywiście niewielkich rozmiarów domek wykonany z cegły ceramicznej. Z
zewnątrz wyglądał na bardzo zadbany i przytulny, lecz dalej nie wiedziałam co
ma wspólnego z moją osobą.
-
Jest prześliczny, dlaczego nikt w nim nie mieszka ? – zapytałam po raz kolejny
dziewczynę wpatrującą się w budowlę jej wspomnień
-
Jeśli chodzi o rodzinę to już nikogo tu nie mam. Wynajęcie również nie wchodzi
w grę, bo mam do niego zbyt duży sentyment, ale jeśli chcesz, na czas nieobecności
moich rodziców możesz w nim zamieszkać – uśmiechnęła się kierując tym razem
wzrok na mnie, a ja tylko stałam bezruchu i nie wiedziałam co powiedzieć,
bowiem kompletnie zamurowały mnie słowa dziewczyny. Możliwe było to, że na
samym wejściu spotkało mnie tak wiele szczęścia? Niektórzy przyjeżdżają,
szukają miesiącami pracy by jakimś cudem się utrzymać, schronienia, które
oczywiście jest niezbędne do dalszego funkcjonowania i przyjaciół, którzy będę trwać
przy nich w tych wszystkich trudnych chwilach. A ja za jednym pstryknięciem
palca dostałam prawie wszystko z wymienionych aspektów. No, poza pracą. Z tym
może być ciężko.
-
Sofia, żyjesz? – pomachała mi ręką tuż przed samą twarzą na co od razu oprzytomniałam
potrząsając głową, patrząc przemiennie na dziewczynę i dom.
-
Ja… Nie wiem co powiedzieć, to wspaniałe z twojej strony, ale dlaczego ja? –
zapytałam zdezorientowała, bo od samego początku zaoferowania przez nią tej
propozycji, nurtowało mnie to pytanie
-
Po prostu mam wyczucie do ludzi, a ty wydajesz się odpowiednia do zamieszkania
w tej posiadłości
-
Ale… Boże, nie wiem czy mogę się na to zgodzić – spuściłam wzrok na ziemie.
Martwiłam się, że to może być zbyt wiele, nie potrafiłam za żadne skarby uwierzyć
w nadmiar szczęścia.
-
Proszę Cię, to żadna propozycja, to nakaz! – zaśmiała się – A jeśli nie pasuję
Ci ta rola, to możesz być po prostu opiekunką domu, która w zamian może w nim
mieszkać. Oczywiście nie musisz płacić za wynajem, tylko swoje potrzeby i
rachunki – zaczęła wyliczać, a na mojej twarzy pojawiał się jeszcze większy
uśmiech.
-
Tak strasznie Ci dziękuje! Nie wiem czy będę w stanie Ci to kiedyś wynagrodzić –
rzuciłam się dziewczynie na szyję, na co ta objęła mnie ramieniem. Z moich oczu
mimowolnie pociekły łzy, bowiem nie byłam przyzwyczajona do tego rodzaju podarunków
i propozycji.
-
Dobrze nie stójmy tak bo znowu się zaraz rozpada. Musisz się rozgościć w swoim nowym
domu – zachichotała, po czym złapałyśmy kolejny raz za uchwyty walizki by
jakimś cudem wnieść ją do mieszania. Moja twarz była rozpromieniona na milion
sposobów, bowiem wiedziałam, że to zasługa taty. Mojego anioła stróża.
Był kolejny dzień, a dom,
po którym oprowadziła mnie wczoraj Kathrin i który przez jakiś czas miał być
moim teraźniejszym miejscem zamieszkania był rzeczywiście przepiękny i tak jak
przypuszczałam, tak samo przestronny i przytulny jak wydawał się z zewnątrz.
Choć rzeczywiście był nie wielki, co kompletnie mi nie przeszkadzało, bo miałam
w nim zamieszkać sama. Był dość przestronny i urządzony w nowoczesnym stylu.
Odkąd tu jestem dzwoniłam do mamy trzy razy i za każdym razem miałam ogromną
frajdę z tego, jak bardzo cieszyła się, że w ten a nie inny sposób pokierowały
się moje początkowe losy w tym mieście. Tak bardzo chciałabym, żeby była tu
wraz z babcią i dzieliła te chwile ze mną, ale na razie mogę sobie o tym
pomarzyć, lecz wiem, że jak tylko będę miała więcej pieniędzy i swój własny
kącik, na pewno je tutaj sprowadzę.
Zapewne marzą o tym tak samo jak ja.
Urządziłam się w pokoju, który niegdyś należał do Kathrin. Przewodnim kolorem
pomieszczenia była biel. Ściany pokryte były deskami tej oto barwy, a poza tym na
podłodze leżał puchowy dywan, biurko oraz dwuosobowe łóżko, na którym widniały
pastelowe narzuty. Przyznam, że blondynka miała naprawdę wspaniały gust, a ten
pokój był zdecydowanie w moim stylu. Na jednej ze ścian wisiało parę zdjęć,
które oczywiście kompletnie mi w niczym nie przeszkadzały. Przedstawiały różne
zdarzenia z wcześniejszych lat blondynki, przez co wydaję mi się, że mogłam ją
nawet bardziej poznać. Wiedziałam, że ta dziewczyna stanie mi się naprawdę bliska,
co ogromnie mnie cieszyło. Wczorajszego dnia, gdy zamierzała się do wyjścia i
zostawienia mnie, żebym się lepiej zaklimatyzowała, ostrzegła, że będzie wpadać
co drugi dzień by zajrzeć jak mieszka mi się w nowym domu. Nabąknęła jeszcze,
że jeśli będę robić jakiekolwiek imprezy, mam dać jej znać wcześniej i
oczywiście również zaprosić, bo inaczej skopie mi tyłek, na co tylko się
zaśmiałam, bo szczerze wątpię, żebym robiła tu kiedykolwiek jakąś imprezę. Poza
tym, darzę to miejsce zbyt dużym szacunkiem, żeby zrobić z niego pierwsze lepsze
pobojowisko. Z racji tego, że dochodziła godzina szesnasta, a ja jeszcze nie
zjadłam dzisiaj żadnego konkretnego posiłku, postanowiłam wyjść z domu na małe zakupy
i poznanie tutejszej okolicy.
Wzięłam szybki prysznic, a następnie wróciłam do
pokoju ubierając na siebie czarne legginsy, kremowy sweterek, skórzaną brązową ramoneskę
oraz botki tego samego koloru. Wrzuciłam do podręcznej torby jeszcze niezbędne
mi rzeczy i gotowa do wyjścia skierowałam się w okolicę mojego wczorajszego
przyjazdu.
Harry
Kolejne sekundy, minuty ciągnęły się w
nieskończoność. Było kolejne popołudnie, a ja siedziałem z chłopakami i Paul’em
czekając na nadejście dziewczyny. Dziewczyny, która przez kolejne miesiące będzie
moją własną. Dziewczyny, której kompletnie nie znam, a mam wejść w nią związek,
który oczywiście ma wyglądać na śmiertelnie poważny. Dobrze, że tylko wyglądać.
Szczęście, że nie mogą mnie zmusić do miłości i kochania tej oto blondynki.
Każdy był rozluźniony i zajęty czymś innym. Tylko ja siedziałem jak na
szpilkach, ale w sumie co się dziwić. To nie oni mają zamiar poznać kobietę, na
którą będę skazani przez najbliższy czas. Nikt zapewne nie lubi jeśli się go do
czegoś zmusza, ale ja jestem osobą, która wręcz tego nienawidzi. Zawsze
decydowałem o sobie sam i każdy znał granice mojej wytrzymałości. Pamiętam jak
moja mama zawsze mówiła mi, abym nie wciągnął się w ten wir sławy i nie dał
sobą pomiatać, oraz żebym pamiętał przy tym kim byłem zanim stałem się
rozpoznawalny. No właśnie, kim byłem, a kim jestem teraz? Linia wspomnień przed
czasów zespołu stała się tak cienka, że sam już się w tym pogubiłem, lecz wiem,
że jakaś cząstka starego Harry’go wciąż gdzieś we mnie siedzi. Musi. Bez niej
bym nie istniał.
-
No Hazza, gdzie ta twoja piękność? – zapytał Horan przeciągając się przy tym i
ziewając jednocześnie. Chłopak się chyba niezbyt wyspał, ale taką cenę się
płaci, kiedy przychodzisz z imprezy o szóstej nad ranem kompletnie zalany w
trupa. Nie mam mu tego za złe, wręcz cieszę się, że korzysta z życia póki może,
a jednocześnie zazdroszczę mu tej wielkiej swobody, jaka jest mu dana przez
menadżerów, w porównaniu do nas, do mnie. Bo to najbardziej ja jestem pilnowany
przez członków naszej wytwórni. To ja mam ciągle powtarzane co mogę, a czego
nie. Na co w danym dniu mogę sobie pozwolić, na co nie i co jest z góry
narzucone na plany kolejnych wieczorów, które miały wywoływać kolejne skandale
lub sensacje na ramach mediów. Trudno uwierzyć, że najmłodszy ma największe
ultimatum, ale może dlatego, bo choć rzeczywiście chłopcy byli starsi, to ja
zachowuje się jakbym miał najwięcej lat pośród nich wszystkich. To ja
spotykałem się ze starszymi kobietami, to ja chodzę na wszelkie bankiety i
przyjęcia, to ja jestem najbardziej rozpoznawalny wśród sław i choć czasami
mnie to męczy i uważam, że to nie sprawiedliwe, bo w końcu jesteśmy jednością, lecz jednak pochlebia mi to.
-
Pfff, nie żartuj Niall, już twój tyłek jest od niej ładniejszy – prychnął Lou nie
zerkając nawet w moją stronę
-
Ej! Mam ładny tyłek! – odpowiedział naburmuszony blondyn wstając nagle z
kanapy, trząsając po chwili swoim zadkiem. Dom idiotów – dosłownie.
-
No w sumie nie powiedziałbym, ale niech Ci będzie, dziś nie chcemy żadnych
sporów, bo jeszcze zdenerwujemy Hazze – odezwał się znowu Tomlinson obdarowując
mnie tym razem lekkim uśmiechem
-Rozumiem,
że jesteście rozluźnieni na maksa, ale w tej wyjątkowej sytuacji chyba
potraficie mnie zrozumieć prawda? – zapytałem wstając z kanapy słysząc przy
okazji dzwonek do drzwi
-
Dobra chłopcy uspokójcie się, już przyjechali – powiedział na biegu Higgins
kierując się w stronę drzwi frontowych. Popatrzyliśmy na siebie wszyscy z
lekkim zdenerwowaniem jakby przed nami za moment miała stanąć królowa Anglii.
Jeszcze nigdy wcześniej nie miałem poczucia takiego dyskomfortu. To samo
przeżywaliśmy, kiedy Zayn miał poznać Perrie. Tyle, że wtedy jeszcze nie do
końca robiło to na mnie jakieś ogromne wrażenie, lecz teraz dopiero mogę zdać sobie
sprawę jak chłopakowi było ciężko. Teraz wiem, bo sam mam okazję to poczuć.
Usłyszeliśmy dwa kobiece głosy, dochodzące coraz bliżej obszernego salony, w
którym właśnie zajmowaliśmy miejsca. No to przedstawienie czas zacząć.
-
Harry, chłopcy, to jest Samantha Perl, menadżerka naszej gwiazdy, a to jest
właśnie ona we własnej osobie. Taylor Swift. – powiedział podekscytowany Paul.
Na te słowa miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc również zdziwione miny
pozostałych chłopaków, bo tego typu sytuacja, przy której Higgins tak bardzo
chciał się podlizać, nie miała miejsca zbyt często. Powiedziałbym nawet, że
nigdy, ale zostawmy tę sprawę. Przed moimi oczami stanęła kobieta w średnim
wieku o rudych włosach i szczupłej sylwetce, a tuż obok niej bardzo smukła blondwłosa dziewczyna o niebieskich oczach. Jej wzrost rzeczywiście był dość spory,
zupełnie tak jak mówił Louis, bowiem była niewiele niższa ode mnie. Falowane
kosmyki opadały na jej kościste ramiona, a na głowie widniał czarny kapelusz.
Do
tego ubrana była w białą koszulę i czarne obcisłe spodnie, które uwydatniały
jej długie i przy okazji chude nogi. Moim zdaniem, dziewczyna była naprawdę ładna.
Może nie zawsze zwracałem uwagę na tego typu urodę, w sumie była dość
przeciętna, ale miała coś, co przyciągało ją do siebie niczym magnez. Może to
właśnie to czuli Ci wszyscy faceci, którym zawracała w głowach?
-
Miło was poznać – przywitała się grzecznie z każdym z chłopaków podając rękę –
Dużo o Tobie słyszałam Harry – powiedziała podchodząc do mnie i całując przy
tym w policzek, co dość mocno mnie zaskoczyło.
-
Mnie również miło poznać Ciebie Taylor i również słyszałem o tobie mnóstwo rzeczy
-
Mam nadzieję, że tych pozytywnych? – zaśmiała się lekko i cofnęła się o dwa
kroki, by znów zająć miejsce tuż obok Perl. Na słowa dziewczyny spojrzałem
tylko na Louisa, który patrzył tępo w podłogę z wielkim uśmiechem na ustach.
Czy on naprawdę nie mógł tego chociaż odrobinę ukryć?
-
Absolutnie samych pozytywnych – odpowiedziałem uśmiechając się do niej lekko,
następnie spoglądając na Paul’a, który tylko kiwnął pozytywnie głową, dając mi
do zrozumienia, że świetnie sobie radzę. No co ty nie powiesz Paul? Powinienem
zostać aktorem.
-
Może Taylor i Harry pójdą się gdzieś przejść, żeby się lepiej poznać, a my z
Samanthą uzgodnimy jeszcze niektóre szczegóły umowy, co wy na to? – zapytał nas
brunet. Co ten człowiek jeszcze wymyśli?
-
Tak, to świetny pomysł! Z wielką chęcią poznam Cię bliżej Harry! – zaśmiała się
po raz kolejny blondynka, marszcząc przy tym oczy w śmieszny sposób.
Spoglądnęłam po chłopakach, którzy wyglądali jakby ani trochę nie byli wciągnięci
w całą tą sytuację i rzeczywiście tak było. Liczyłem się tylko ja i Taylor. Z
wyrazu ich twarzy można było tylko odczytać niechęć i współczucie, którym mnie
obdarowują. Chociaż tyle. Ktoś mnie jednak trochę rozumie.
-
Tak, jasne – westchnąłem uśmiechając się do wszystkich sztucznie, po czym
narzucając jeszcze kurtkę, wyszedłem wraz z blondynką kierując się kolejnymi
alejkami prowadzącymi do centrum miasta.
Spędzając chwile z Taylor, w żadnym
momencie nie było między nami niezręcznej ciszy. Może powodem tego był fakt, że
dziewczyna była strasznie rozgadana i stale mówiła o tym, że jej menadżerka
również często narzuca jej jakieś niechciane związki, przez co jest postrzegana
za dziewczynę, która cały czas zmienia partnerów i jest nieszczęśliwa, bo są z
nią tylko, aby ją wykorzystać. Nic podobnego, bowiem to zazwyczaj ona zrywa,
lub kończy te chore znajomości, które mają wpływać jedynie na polepszenie kariery
i niepotrzebny konflikt w jej życiu. Nie wiedzieć czemu, wierzyłem jej i coraz
szybciej zdawałem sobie sprawę, że to co mówił Louis było jedynie brednią, jaka
wyszła z ust faceta, który chciał tylko zaszkodzić dziewczynie opowiadając o
niej wyssane z palca bzdury. Swift wcale nie była taka zła, na jaką wyglądała.
Może czasami bywała irytująca, ale wydawało mi się, że ani trochę nie będę się
męczył w tym pseudo związku, a może nawet wyniknie z tego naprawdę coś
poważnego?
-
Harry wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale razem damy radę. Przecież nie
jestem najgorsza prawda? – zapytała przysuwając się do mnie, czym zdziwiła mnie
po raz kolejny dzisiejszego dnia, bowiem była o dziwo bardzo śmiałą osobą
-
Jasne, że nie. Prawdę mówiąc cieszę się, że to akurat ty jesteś tą dziewczyną.
Myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi – odpowiedziałem obdarowując ją
szczerym uśmiechem.
-
Tak, przyjaciółmi. Pewnie – burknęła spuszczając wzrok na dół, po czym
znienacka zmieniła temat. Znajdowaliśmy się na Oxford Street, czyli najbardziej
ruchliwej arterii handlowej w Europie. Kiedy nadchodził sezon wakacyjny,
przechadzała się tędy masa turystów, więc trudno było się poruszać po tak
bardzo zatłoczonym miejscu. Na szczęście był początek marca, więc bez problemu
można było sobie pozwolić na swobodny spacer nie licząc na to, że zostanę
oblegany przez multum fanek. Nagle mój wzrok skierował się w lewą stronę, gdzie
zobaczyłem przechadzającą się szczupłą szatynkę, która była dla mnie tak bardzo
rozpoznawalna. Poruszała się z gracją, ale również lekkim zdezorientowaniem,
jakby była w tym miejscu dopiero po raz pierwszy. Zdecydowanie przyciągała
wzrok innych ludzi, co dało się zobaczyć po mijających ją mężczyznach
patrzących z pożądaniem na jej wyjątkową osobę.
Zmrużyłem oczy i zauważyłem, że
jej wzrok spoczął w tej chwili w moim kierunku. Przystanęła na chwilę, w
momencie kiedy ja wciąż szedłem u boku Taylor. Nie potrafiłem odciągnąć wzroku
od nieznajomej i trwałoby to pewnie dłużej, gdyby nie to, że usłyszałem głos
blondynki.
-
Harry słuchasz mnie? – zapytała spoglądając na mnie zniecierpliwionym wzrokiem,
na co moje oczy momentalnie skierowały się w jej stronę
-
Przepraszam, zamyśliłem się – odpowiedziałem, po czym wzrok samoistnie znów
przeniósł się w miejsce, od którego chwile temu nie mógł w stanie się
odciągnąć, lecz w tym momencie dało się zauważyć jedynie pusty chodnik, na
którym nie stała już piękna szatynka. Moje rozczarowanie było nie do pojęcia i
nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak reaguję na ową postać.
-
Chodź, pójdziemy coś zjeść- zaproponowałem dziewczynie stojącej tuż obok, po
czym nie myśląc dalej o wcześniejszej sytuacji, znów zostałem pochłonięty
opowieściami Taylor.
***
Witajcie moje skarbeczki kochane! Jak się podoba? Znowu wyszedł o dziwo dość długi. Kolejny razem z perspektywy Sofii i Harry'go. Na początku piszę z obu stron, bo tak mi jest łatwiej, z racji tego, że się jeszcze nie znajdą, ale obiecuję, że to nastąpi i to już niebawem! Za to nasz bohater poznał tym razem kogoś zupełnie innego. Jak wasze wrażenia po pojawieniu się Taylor?
Liczę na szczere opinie! Kolejny rozdział dodam w niedzielę, jeśli dobrze pójdzie !
Zapraszam po raz kolejny do oglądania zwiastunu opowiadania <KLIK>
oraz zachęcam również do czytania drugiego bloga, którego prowadzę - wishmeyourself
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
buzibuzi :*:*
Rozdział jak zwykle wspaniały, tylko dlaczego wydaje mi się taki krótki, ja się pytam? Nie no, w zasadzie mam tak zawsze. Jak już czytam to się zaczytam, a tu nagle koniec! No nie wane... W każdym razie zaskoczyłaś mnie tym związkiem z Taylor! Szczerze nie spodziewałam się! Reakcja Stylesa na prawdopodobnie Sofię, na pewno coś znacząca! A reakcja Swift na "przyjaciółmi"? Również coś znacząca! Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy! Czekam na kolejny bardzo niecierpliwie! Pozdrowionka! :*
OdpowiedzUsuńCudowny! Boski! Wspanialy!
OdpowiedzUsuńWszystko się rozkręca :p
Cieszę się, że nie przedstawiasz Taylor w złym świetle.
Takich opowiadań jest bardzo dużo.
A twoje jest nie powtarzalne.
Ciekawa jestem, kiedy Harry porozmawia z Zosia :)
Zauważyłam jeden błąd (chyba).
Raz zamiast Katherin napisałaś Blake :D
Chyba, że to było celowe :)
Przepraszam za wyginięcie tego bledu, ale to prawdopodobnie zwykła pomyłka :*
A katherin jest jak anioł stróż.
Załatwiła dom i w dodatku jest cholernie miła.
Mimo to, jakoś nie potrafię jej do końca zaufać.
Tak jak i glowna bohaterka nie wierze w przeladowane szczęście :)
Uważam, że w życiu nie może być go za dużo. To by było oczywiście wspaniałe, ale predzej czy później i tak się spieprzy.
Czekam na następne rozdziały kochana :* <3
Kaja.
Blake to nazwisko Kathrin :* używam do opisów nazwisk, żeby nie powtarzać cały czas imion kochana:* a z Taylor niestety mogę Cię rozczarować bo okażę się jednak trochę złym charakterem, zresztą zobaczymy jak to się potoczy. BUZIII :*:*
UsuńTo przepraszam za błąd :)
UsuńA co do Taylor, to nawet jakbyś psiała o jakiś bzdurach i tak będę czytać, bo to kocham :*
Rozdział przecudowny, genialny, najlepszy, ale to powinnaś wiedzieć ;*
OdpowiedzUsuńJa za to polubiłam Katherin, nawet bardzo. Wydaję się być osobą pełną energii, wesołą, szczęśliwą. Taka optymistka, ale co wyjdzie w praniu to zobaczymy ;>
Pojawiła się już Taylor.. Wiesz, tak jak już wcześniej pisałam nie lubię jej i raczej nie mam zamiaru jakoś tak polubić za to co zrobiła Harr'emu, ale po przeczytaniu jego perspektywy zaczęłam się zastanawiać, że może to było faktycznie tak jak opisałaś? Nieważne. W każdym razie zdziwiłaś mnie jej postacią.
Cały czas miałam ogromnego banana na twarzy, gdy czytałam o ich spotkaniu. Przepraszam, ale normalnie chciało mi się z tego wydarzenia śmiać! ;> Ale jej reakcja na to, wiesz 'przyjaciółmi'.. Weź Swift się nie zakochuj! Za to Harry w tej tajemniczej brunetce może.
Powtórzę z poprzedniego mojego komentarza: Już było, aż blisko, że aż powinni się spotkać.
Mam coś przeczucie, że ty wymyśliłaś na ich spotkanie coś takego fajnego :P
+Proszę, żebyś wiadomości o rozdziałach pisała w zakładce 'SPAM', którą legularnie sprawdzam ;)
To tyle. Buziaki i do następnego xx
Przed chwilką trafiłam (przez zupełny przypadek) na Twojego bloga i w sekundzie "wciągnęłam" wszystkie rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, dziewczyna ma przeogromne szczęście, że spotyka na swojej drodze takich cudownych ludzi!
Po drugie... Taylor? Szczerze - kiedyś próbowałam się do niej przekonać, ale nie potrafię. Jej reakcja na słowo "przyjaciele", nie wróży nic dobrego. Mam przeczucie, że jej osoba namiesza, i to nie lekko, a bardzo w życiu nie tylko Styles'a, który ukradkiem spogląda na naszą Zosię, ale również w życiu głównej bohaterki (mam się bać? :))
Po trzecie, jestem w SZOKU, ponieważ jeszcze nie spotkałam się ze stwierdzeniem, że związek Zayn'a i Perrie może być fikcją :P zazwyczaj albo ktoś go łączy z bohaterką opowiadania, albo jest to prawdziwy związek. Chociaż nie ukrywam - podoba mi się takie spojrzenie na to!
Po czwarte, pozdrawiam maturzystkę (ja również nią jestem i zamiast uczyć się, haha :D) czytam Twoje opowiadania i rozpływam się nad tym jak piszesz. Polubiłam styl Twojego pisania od pierwszego "przeczytania"... i z niecierpliwością CZEKAM>WYCZEKUJĘ>WYPATRUJĘ nowego rozdziału! :)
Całuję! :*
PS Uwielbiam urodę głównej bohaterki... ach, ta Barbara... :)
dziękuje Ci bardzo kochana za miłe słowa ! Co do Barbary i Taylor mam takie samo zdanie jak ty i również Cię mocno całuje i życzę ogromnego powodzenia na maturze ! <3 :*
UsuńPowodzenie na maturze się przyda, jednak NIE dziękuję (z wiadomych przyczyn)! :) Tobie też życzę 100% ze wszystkich przedmiotów z których zdajesz!
UsuńAch, gdybym wyglądała jak Barbara, nigdy w życiu nie powiedziałabym o sobie złego słowa... ZAZDROSZCZĘ jej z całego serca, być tak piękną kobietą to aż grzech. :D
PS widziałam Cię na twitterze, Tobie też niczego nie brakuje, jesteś śliczną dziewczyną :)
Pozdrawiam :* [ i codziennie odwiedzam bloga, sprawdzam jak jakiś osiołek czy czasami nie pojawił się nowy rozdział... ^^ ]
Tutaj też wbiłem! Dziewczyno znów powtarzam jesteś niesamowita! : 3
OdpowiedzUsuńhttp://ever-and-ever-with-you.blogspot.com/
Cudowny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńNiesmowite, po prostu, Twój talent... trudno opisać. I świetny nagłówek blogaa.
www.we-will-always-be-the-same.blogspot.com
Zapraszam, gdzie pojawił się rozdział 1. Liczymy na komentarz ! :D <3
Taylor... Tylko nie ona! Coś mi się wydaje, że coś tutaj na pewno namiesza. Nie to, żebym jej jakoś nie lubiła, ale sympatią to ja jej na pewno nie darzę. Sofia jej da popalić jak już w końcu się pojawi, oj ja to wiem, czuję to po kościach :D
OdpowiedzUsuńWybacz, że komentuje dopiero teraz, ale miałam mały problem z blogspotem -_- Lecę na drugiego bloga! :)
Kocham,
got-to-be-you.blogspot.com
Kiedy nowy? Kiedy nowy? :D
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością go wyczekuje!