Sofia
To naprawdę bardzo miłe uczucie, gdy w
poranek po imprezie, budzisz się i nie jesteś na kacu. Nie boli Cię głowa i
czujesz się całkiem w porządku, przynajmniej nie masz wrażenia, że zaraz
zwymiotujesz, nie lecisz do kuchni z zachłannością wypicia choć pięciu kropli
wody, a co najlepsze, masz apetyt i wrażenie, że naprawdę chcę Ci się wstać i
powitać nowy dzień. Tak też było w moim przypadku, bowiem wczoraj, a w sumie
można powiedzieć, że już dzisiaj, bowiem wraz z Kathrin, przyszłyśmy z klubu
dopiero o trzeciej nad ranem, wypiłam jedynie niedużą szklankę whisky, tak więc
czułam się doskonale. No może pomijając fakt, że mój humor został zupełnie
zrujnowany przez tego daremnego palanta, ale nie chcę już nawet o tym myśleć.
Nie pozwolę, żeby ten idiota zatruwał mi całe życie, swoim niedojrzałym i
durnym zachowaniem. Sam początek naszych rozmów kompletnie mnie nie zdziwił,
ponieważ przeczuwałam, że nie będzie zbyt sympatycznie, ale to co zrobił
później, przebiło wszelkie możliwości. Byłam ogromnie zła, ponieważ spędzając
czas ze Steven’em, czułam się naprawdę świetnie i nie miałam najmniejszej
ochoty, żeby ktoś nam przerwał, ale niestety do akcji musiał wkroczyć Pan Dumny
Harry Egoistyczny Styles, więc wszystko trysnęło niczym mydlana bańka. Sama
przed sobą muszę przyznać, iż naprawdę moje nerwy sięgały zenitu, ale w jakiś
niezrozumiały dla mnie sposób nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Gdy loczek
ocierał się swoim nieskazitelnym ciałem o moje, we wszystkich wnętrznościach czułam
multum wibracji. Wdychając jego perfumy, połączone z zapachem żelu do kąpieli, myślałam,
że to najlepsza delektacja, jaką miałam przyjemność odczuć. Jego chrypkowaty
głos, był dla moich uszu niczym wymarzona melodia, a duże zielone oczy
hipnotyzowały za każdym razem, gdy tylko lustrowałam je dogłębnie wzrokiem.
Dlaczego tak pociągający chłopak, który wpływa na mnie w taki, a nie inny
sposób, musi być takim cholernym kretynem? Wiem, że nie mogę myśleć o nim w
sposób inny, niż o najgorszym wrogu, lecz nie do końca mam wrażenie, że nim
jest. Wydaję mi się, że nawet go trochę pociągam i jest zazdrosny, co zresztą
pokazał swoim wczorajszym zachowaniem, bo przecież jakby miał mnie głęboko
gdzieś, to nie przejmowałby się za żadne skarby moim wczorajszym partnerem. A
może to tylko moje głupie przypuszczenia? Może nienawidzi mnie na tyle mocno,
że w jakiś sposób chce mi zrobić na złość, odciągając wszystkich, najbardziej
odpowiednich kandydatów? Nie mam pojęcia, lecz miałam nadzieję, iż dowiem się
tego od Kathrin, bowiem wczoraj już nie miałyśmy siły, ani tym bardziej nerwów,
żeby poruszać te tematy.
Po
wszystkich rozmyśleniach, usłyszałam nad uchem głośne ziewnięcie, które wydało
się z ust blondynki. Postanowiłyśmy wczoraj, że nie będzie specjalnie wracała
do domu, tylko prześpi się u mnie. A raczej nie u mnie, lecz u siebie, bo w
końcu to wciąż był jej dom. Ja byłam tylko jego dodatkiem i przypadkowym
mieszkańcem.
-
Fajnie jest się tak dobrze czuć z rana po imprezie. Nie pamiętam kiedy ostatnio
miałam taką sytuację – uśmiechnęła się spoglądając w biały sufit.
-
Uwierz, że ja też. – westchnęłam – A jak Ci się ogólnie wczoraj podobało? –
zapytałam patrząc na jej profil
-
Teraz pytanie, czy w ogóle mi się choć trochę podobało – odparła, na co
spojrzałam na nią marszcząc przy tym czoło, doszukując się dalszych wyjaśnień.
-
Fajnie było znów spotkać chłopaków, ale ta cała sytuacja z Zayn’em, a później
jeszcze Harry. Istna komedia – odezwała się ponownie, obracając się na bok w
moją stronę.
-
Czekaj, czekaj. Od początku. O co chodzi z Malik’iem? Bo już wczoraj miałam
wrażenie, że coś nie gra.
-
To długa historia. - odpowiedziała zmieszana
-
Mamy czas Kat – powiedziałam uśmiechając się lekko, by dodać jej choć trochę
otuchy.
-
To zaczęło się jakiś rok temu. Poznałam Zayn’a i już wtedy on i chłopcy byli
bardzo znani, a on sam był po związku z Perrie. Ale tym prawdziwym. Kiedyś byli
ze sobą na poważnie, lecz ona z nim zerwała, bo stwierdziła, że sama chcę się
doskonalić pod względem kariery. Byliśmy z Malik’iem parą jakieś pół roku i
było naprawdę wyjątkowo. Chłopcy bardzo mnie polubili i oczywiście ja ich
również. Strasznie się ze sobą zżyliśmy. Kiedy w końcu ich menadżer stwierdził,
że koniecznie musimy to zakończyć, a on musi wrócić do Edwards, czy tego chcę
czy nie, bo potrzebują dużo rozgłosu. Wydaję się, że była to sytuacja bez
wyjścia, ale ja wiem, że jeśli Zayn by się uparł, to mógłby ze mną zostać. Ale
widocznie nie tego chciał. Odeszłam, bo nie mogłam patrzeć jak są znów razem,
pomimo tego, że już raz się na niej kompletnie zawiódł. Po jakimś czasie
dowiedziałam się, że wrócili do siebie tylko na trochę, bo Zayn uświadomił
sobie, że jednak jej nie kocha tak jak kiedyś, ale i tak nie mogli już nic
zrobić, dlatego zostali parą, ale na niby. Później on się ze mną kontaktował,
ale ja poznałam Tayler’a i nie miałam zamiaru ponownie się wciągać w to całe
bagno, bo znów zostałabym zraniona, a tego bym sobie nie wybaczyła. No i to
chyba cała historia – westchnęła kryjąc twarz pod białą pościelą. Słuchałam jej
z ogromną uwagą i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko spotkało tą biedną
dziewczynę. Było mi ogromnie przykro, bowiem nikt nie zasługuje sobie na takie
traktowanie. Jak w ogóle można komuś dyktować warunki, tylko dlatego, bo
podpisał jakąś cholerną umowę? Jeśli kazaliby mu skoczyć w ogień, to też by to
zrobił?
-
Przykro mi Kathrin – odezwałam się całując dziewczynę w czoło
-
Niepotrzebnie kochana, teraz jest dobrze – uśmiechnęła się lekko, na co ja
odwzajemniłam gest.
-
Dobrze, że poznałaś Tayler’a.
-
Tak. I choć czasem doprowadza mnie do szału, to wiem, że właśnie jego
potrzebowałam po całym tym zamieszaniu. Po prostu pojawił się w odpowiednim
miejscu i czasie, za co mu ogromnie dziękuje. No, a co z tym Harry’m? Jak Boga
kocham, ten chłopak zaczął świrować. Nie znałam go od tej strony. – dokończyła
-
Co masz dokładnie na myśli? I jak to się stało, że pojawiliście się nagle
znikąd? – zapytałam zdezorientowana. Blake opowiedziała mi całą wczorajszą
sytuację, która zaszła w klubie, a moja buzia była już otwarta z szoku do
granic możliwości. Czyli jednak był zazdrosny! Na pewno! Po prostu tylko chciał
nam zamydlić oczy, wykręcając się głupimi wymówkami. Co za cholernik. Czy
istnieją jeszcze na tym świecie przekleństwa lub nieprzyjemne epitety, których
bym nie skierowała w myślach w jego stronę? Wątpię.
-
Ej Sofi, a powiedz mi. On Ci się podoba choć trochę? – zapytała siadając tym
razem na łóżku, jakby czekała na jakieś mega wielkie odkrycie.
-
Nie! Nienawidzę go! – odparłam z poirytowaniem w oczach.
-
Laska, ale ja nie pytam jakie żywisz do niego uczucia, tylko czy Cię pociąga –
zaśmiała się
-
No.. to znaczy. No jest w miarę okej. – zaczęłam się lekko jąkać, co dziewczyna
od razu wyczuła i na pewno miała pewność, że jednak kręcę. Popatrzyła na mnie
tym SWOIM wzrokiem, którym zawsze mnie miażdżyła totalnie, a ja zakryłam twarz
w poduszkę.
-
O kurwa! On Ci się podoba! – zaczęła krzyczeć i skakać po łóżku. Z kim ja się
zadaję?
-
Dobra do cholery! Jest zajebiście przystojny, ma cudowny głos, piękne oczy i
mega świetne ciało, ale nic więcej! Jest kompletnym sukinsynem, a ja nie mam
zamiaru się zadawać z tego typu człowiekiem– odparłam całkowicie poważnie.
Teraz już wiedziała co czuję, ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że mogę
jej powiedzieć wszystko, a to co aktualnie mówiłam, było naprawdę szczere i
kompletnie zgodnie z prawdą.
-
Dobrze kochanie, tylko się nie bulwersuj. Poza tym Harry jest, BYŁ zupełnie inny.
Nie wiem co się stało z tym chłopakiem. Może to przez tą Taylor? Sama nie wiem,
ale wydaję mi się, że cholernie go do Ciebie ciągnie i dlatego się tak
zachowuje – odpowiedziała, co lekko mnie wprawiło w osłupienie.
-
W takim razie ma bardzo dziwne metody – odparłam wzdychając. Postanowiłam, że
nie będę się tym dalej przejmować, bo mam na głowie inne, ważniejsze rzeczy,
niż rozmyślanie nad ważniaczkiem Styles’em. Obie z Kathrin postanowiłyśmy zrobić
sobie dzień - nic nie robienia, dlatego czym prędzej przebrałyśmy się w luźniejsze
ciuchy, a w moim przypadku była to o dwa rozmiary za duża bluza spider-man’a,
którą kupiłam jeszcze w Polsce, do tego pierwsze lepsze szorty, które wpadły mi
do ręki i standardowo, moje słodkie, lecz najwygodniejsze na świecie kapcie z
kokardką. Dziewczęco i na luzie. Cały strój kompletnie do siebie nie pasował,
ale nie przeszkadzało mi to w żadnym wypadku, bowiem wraz z Blake, nie czułyśmy
przy sobie absolutnie żadnego wstydu. Poza tym, raczej nie zapowiadało się, że
będziemy mieć gości, więc kolejny plus.
Po
dwóch godzinach oglądania jakiejś typowej szmiry i skakania po kanałach, postanowiłyśmy
w końcu włączyć jakiś film, bowiem przyrzekłam, że dłużej nie przeżyję
słuchania tych cholernie bezsensownych programów rozrywkowych i reality show. Kathrin
przysiadła tuż przy szafce z ogromną ilością i różnorodnością filmów na dvd, a
ja tymczasem wstałam do kuchni, by zabrać na seans miskę sałatki owocowej,
którą zrobiłyśmy kilka chwil wcześniej. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do
drzwi i dość się zdziwiłam, bowiem nikt wcześniej nie dawał nam znać, że ma
zamiar wpaść. Może to listonosz, lub coś w tym stylu? Kładąc miskę z sałatką na
stole, w podskokach podeszłam do drzwi, lecz jak bardzo musiało być widać moje
zdziwienie, gdy w drzwiach stanęła piątka, dobrze znanych mi chłopaków.
-
Lou? – wyszeptałam pozostając wciąż w lekkim szoku.
-
Hej, stoi przed tobą piątka największych przystojniaków w Wielkiej Brytanii, a
ty widzisz tylko Louis’a? – zapytał zdezorientowany, ale również rozbawiony mulat,
stojący tuż obok mojego przyjaciela.
-
Ja, przepraszam. Nie spodziewałam się was. Wejdźcie – otrząsnęłam się i
wpuściłam do środka, a za każdym kolejnym wejściem, zostałam obdarowana ciepłym
uściskiem. No może oprócz tego ostatniego, bowiem był to nie kto inny, jak ON.
Spojrzał na mnie spod byka i przeszedł obojętnie, lecz nie zdążył przekroczyć
progu salonu, bowiem chwyciłam go za ramię.
-
A ty co tu robisz? – zapytałam, gdy chłopak odwrócił się w moją stronę.
-
Przyszedłem z chłopakami, nie miałem ochoty siedzieć sam. Masz coś przeciwko
kwiatuszku? – odparł z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, którego wręcz
nienawidziłam. Dobra, tak serio to może nie był tak bardzo ironiczny, a jego uśmiech, to jeden z najpiękniejszych zjawisk na całym świecie. I dlaczego ja to mówię?
-
Po pierwsze, nie mów do mnie kwiatuszku, a po drugie, tak, zgadłeś. Po
wczorajszym mam Cię dość na najbliższe sto lat – powtórzyłam jego czynność, a
na moich ustach pojawił się ten sam rodzaj uśmiechu.
-
Oh, proszę Cię! Jestem pewien, że w środku wręcz krzyczysz z radości, że mnie
widzisz. – na te słowa jedynie się zaśmiałam głośno. Ten chłopak coraz bardziej
zaskakiwał mnie niesamowitą pewnością siebie i poczuciem humoru, w tym
przypadku, bardzo kiepskim poczuciem humoru.
-
Oczywiście żartujesz prawda? Jesteś największą zmorą mojego życia, więc
szczerze wątpię w Twoje chore przypuszczenia. – chłopak nie mówiąc nic,
zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, co było dla mnie dość żenujące, bowiem
mój strój był taki jaki był, no i prawie całkowicie odkrywał moje nogi, więc z
drugiej strony miał na co popatrzeć. Jeszcze te kapcie. Zabierzcie mnie stąd!
-
Ładne nogi – znienacka przerwał tą dziwnie niezręczną ciszę, na co ja
spojrzałam na niego wielkimi oczami. Em, czy on pochwalił właśnie moje nogi?
-
Słucham? – zapytałam zdezorientowana, nie wiedząc kompletnie co innego mam
odpowiedzieć.
-
Słyszałaś. Ale nie bierz sobie tego tak do serca, bo to chyba jedyny komplement
jaki ode mnie będziesz miała okazję usłyszeć – odpowiedział po chwili, a we
mnie aż zawrzało. Przysięgam, że ten chłopak nie posiedzi tu dłużej niż pięć
minut, bo własnoręcznie urwę mu łeb.
-
Mam głęboko gdzieś Twoje komplementy – zakpiłam, choć o dziwo brzmiało to
zaskakująco spokojnie. Jestem naprawdę świetną aktorką.
-
„Gdzieś”, czyli które miejsce masz dokładnie na myśli? – zbliżył się ku mojej
twarzy, a ja widziałam w jego oczach, że nie mógł wytrzymać ze śmiechu, co było
irytujące, bo ja nie widziałam w tym kompletnie nic śmiesznego.
-
Zejdź mi z oczu – wyminęłam go, po czym udałam się do salonu, gdzie zdążyła się
już usadowić cała reszta. W końcu jacyś W MIARĘ normalni ludzie.
-
Niall, jeśli chcesz mogę Ci przynieść talerzyk – zaśmiałam się patrząc na
blondyna, który zachłannie wyjadał sałatkę prosto z tej ogromnej miski.
-
Jesteś kochana, ale nie trzeba – obdarował mnie uśmiechem i jak gdyby nigdy
nic, powrócił do poprzedniej czynności.
-
Ty idioto, ona miała na myśli to, że nie jesteś tu sam i może ktoś się jeszcze
skusi, a nikt nie ma ochoty na jedzenie tej sałatki po Tobie. – odezwał się
znienacka Liam, którego słowa kompletnie mnie rozbawiły i chwilami już nie
mogłam powstrzymać się od wybuchu śmiechem.
-
Ohh – zmieszał się niebieskooki odstawiając miskę ze wstydem.
-
Spokojnie blondasku, jedz i niczym się nie przejmuj, zaraz jej dorobię –
odparłam, po czym udałam się do kuchni w celu zrobienia większej ilości tej
magicznej sałatki. Dobrze, że w tym domu wprost roi się od różnego rodzaju owoców.
Pogrążona w przygotowaniu posiłku, nagle usłyszałam dochodzące kroki tuż za
uchem, a już po chwili, obok mnie pojawił się Tomlinson opierający się o
kuchenny blat.
-
No coś ty. Poza tym to dom Kathrin, więc nie mam być o co zła – obdarzyłam go
najpiękniejszym uśmiechem, jaki tylko mogłam z siebie wydobyć.
-
Tak, ale przyjaźnię się z Tobą i głównie to Ciebie chciałem zobaczyć. Następnym
razem obiecuję, że dam znać.
-
Lou, proszę Cię. Jestem bardzo zadowolona, że przyszedłeś z chłopakami. Wiesz,
będziemy mogli się bliżej poznać i w ogóle, tak jak chciałeś.
-
Jesteś cudowną – uśmiechnął się całując mnie w policzek.
-
Ale trzymam Cię za słowo, że następnym razem dasz znać, bo nie chcę się pokazać
po raz kolejny ubrana jak mały ułom – odezwałam się po chwili, na co chłopak
wybuchnął jedynie śmiechem.
-
Ty nigdy nie wyglądasz jak ułom. Poza tym pasują Ci te kapcie super bohaterze !
– odpowiedział, na co szturchnęłam go w ramię. Wyśmiewa się ze mnie i nawet
tego nie kryje!
-
Spadaj pasiasty – burknęłam, a on znienacka pomógł mi kroić owoce.
-
Przepraszam Cię za wczorajsze zachowanie Harry’ego. Nie wiem co znowu w niego
wstąpiło, ale już Ci o tym opowiadałem i mówiłem, że dzieję się z nim ostatnio
coś niedobrego. To znaczy, przy nas jest całkiem normalny, w sumie prawie taki
jak zawsze był, ale gdy pojawiasz się ty, lub przebywa w towarzystwie Taylor,
jest zupełnie innym człowiekiem – powiedział zdruzgotany, bowiem zapewne
zauważył, że wczoraj wyszłam z imprezy właśnie głównie przez tego kretyna.
-
Już Ci mówiłam, żebyś za niego nie przepraszał. Nie jesteś jego powiernikiem, a
on może to zrobić sam, ale jakoś mu się do tego nie śpieszy – odparłam pocieszając
w jakiś sposób szatyna, lecz po chwili poczułam w środku, po raz kolejny dziwne
wibracje i dreszcze na dźwięk tego cholernie seksownego głosu.
-
Komu się do czego nie śpieszy? – zapytał opierając się o framugę drzwi.
-
Nie ważne – odparł Lou – Idę do chłopaków – odezwał się znów po chwili, a ja
myślałam, że po raz kolejny uduszę go własnymi rękami. Czy on zawsze musi mnie
zostawiać na lodzie w takich sytuacji? A później co robi, to jedynie przeprasza
za zachowanie swojego przyjaciela. Gdyby był przy mnie większość czasu, to nie
musiałby tego robić, bowiem wtedy nie miałabym nawet okazji porozmawiać ze
Styles’e, przez co nie miałby również powodów do przepraszania. Co się dzieję z
tym światem?
-
Pomóc Ci? – zapytał o dziwo całkiem przyjaznym tonem. Teraz pytanie, czy mam
być również miła, czy raczej dalej nie wyrażać jakiejkolwiek sympatii i być
obojętna?
-
Nie musisz. Już kończę – odparłam krojąc już ostatni potrzebny do sałatki owoc.
Chłopak przybliżył się do mojej osoby i był już tylko o krok dalej. Denerwowało
mnie to, bowiem zawsze gdy stał tak blisko, nie mogłam się skupić na tym co mam
mówić. Wywierał na mnie presję i nie miałam pojęcia dlaczego tak się działo.
-
To świetnie, bo trochę zaczyna mi się nudzić, a z Tobą zawsze jest ciekawie. - spojrzałam w jego zielone tęczówki, czego od razu pożałowałam, bowiem nie mogłam sobie pozwolić na chwilę słabości, a wpatrując się w jego oczy, nie miałam innego wyboru.
-
Co masz na myśli? – zapytałam zaskoczona i zdezorientowana, przerywając tę chwilę zapomnienia. Ze mną jest zawsze
ciekawie? Niby pod jakim względem?
-
No jak to – zaśmiał się – Nie ma innej osoby, z którą lubiłbym się bardziej
droczyć czy kłócić. Przynajmniej choć trochę umilasz mi czas – zaśmiał się, a
ja miałam ochotę wbić mu ten malusieńki nożyk, który właśnie trzymałam, prosto
w tyłek.
-
Kurczę, rzeczywiście to takie zabawne uprzykrzać komuś życie – udawałam, że się
śmieje. – Tylko uświadom sobie w końcu Styles, ze ja Ci nie dam sobą pogrywać,
a o ile sobie przypominam, to zawsze ty zaczynałeś kłótnie, ale to ja sprawiam,
że nie wiesz co powiedzieć, więc nie musisz się trudzić, bo i tak wygram –
powiedziałam wprost do jego ust, bowiem stał już na tyle blisko, że stykaliśmy
się klatkami piersiowymi.
-
Nie bądź taka pewna siebie księżniczko, bo może Cię to zgubić – odparł, robiąc
kolejny krok w tył, a ja poczułam na plecach końcówkę blatu, dlatego nie miałam
najmniejszej możliwości się ruszyć dalej.
-
Jedynie zbyt pewnym osobnikiem tutaj jesteś ty, ja po prostu znam swoją wartość
– zagryzłam zęby wpatrując się w jego zielone oczy, które przeszywały mnie od
środka.
-
Hej, i co z tą sałatką? – doszedł nas głos mojej przyjaciółki, na co jedynie
odetchnęłam z ulgą, bowiem chłopak automatycznie się ode mnie odsunął –
Przepraszam, przeszkodziłam w czymś? – zapytała po chwili wpatrując się w naszą
dwójkę.
-
Nie. Przyszłaś w samą porę – odparłam, patrząc się po raz ostatni wściekłym, a
zarazem satysfakcjonującym wzrokiem na Styles’a, po czym ruszyłam za oddalającą
się już sylwetką blondynki, lecz nie było mi dane przejść zbyt dużej odległości,
bowiem po chwili poczułam mocniejsze szarpnięcie za ramię, więc nie miałam
innego wyjścia niż odwrócenie się do tego irytującego osobnika, który po raz
kolejny był niebezpiecznie blisko.
-
Chcesz grać? Więc zagrajmy.
***
Cześć
kochani! Skończyłam wszystkie maturki, mam wakacje, więc tak jak obiecałam,
dodaję rozdział. Szczerze wam powiem, iż nie podoba mi się on w ogóle i uważam,
że chyba jest najgorszym jaki pojawił się na tym blogu i nie mam pojęcia czym
to jest spowodowane. Ale od teraz zacznie się robić naprawdę ciekawie. Mam taką
nadzieję! Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze, wyświetlenia i
obserwujących! Jesteście cudowni!
Jeśli
ktoś nie widział trailer’a opowiadania, to po raz kolejny zapraszam TUTAJ!
Kocham
was!
Buzibuzi
:*