Chodziłam
w tą i z powrotem po swoim pokoju jak ostatnia kretynka. Szczerze? Nie
wiedziałam co zrobić. Wygłupiłam się jak mało kto. Teraz każdy pewnie się
zastanawia, skąd znam tak trudne szczegóły, które widnieją na ciele Harry’ego.
Sama chciałabym znać odpowiedź. Jestem zła na samą siebie. Mogłam przecież coś
zmyślić. W sumie, nawet nie byłam pewna czy moja odpowiedź na temat tatuażu
jest prawidłowa. Wydawało mi się, że wręcz przeciwnie, lecz jak widać byłam w totalnym
błędzie. Zapewne teraz Harry będzie omijał mnie szerokim łukiem, nie mówiąc o
reszcie. Wyszłam na obsesyjną psychopatkę. A może za bardzo biorę to wszystko
do siebie? Przecież każdy, kto widzi ramiona Styles’a, może znać odpowiedź na
zadane mi pytanie. Spokojnie Sofio! Musisz się opanować. Nic się takiego nie
stało. Co prawda po owym pytaniu, na kolejne mi zadawane odpowiadałam zupełnie
bezmyślnie, żeby tylko nie mieć racji, choć tak naprawdę znałam odpowiedź na
wszystko. Tym właśnie sposobem naszą ‘bitwę’ wygrał Harry.
- Mogę?
– usłyszałam pukanie do drzwi, które były już otwarte.
- Już
wszedłeś, więc po co pytasz? – westchnęłam, widząc postać lokowatego chłopaka.
W czarnej koszulce z krótkim rękawem, która odsłaniała jego umięśnione ramiona,
oraz ciemnych rurkach, wyglądał ponad nieziemsko.
- Skąd
ty.. – zaczął, ale przerwałam mu skinieniem ręki.
- Nie
pytaj. Nie wiem skąd wiedziałam jaki to napis. Naprawdę nie wiem. Może
zobaczyłam go przypadkowo, może sobie go wymyśliłam, może widziałam w
internecie… Nie wiem – mówiłam jak najęta, a chłopak z każdym kolejnym słowem,
zbliżał się coraz bardziej.
-
Spokojnie. – odezwał się, chwytając mnie delikatnie za ramiona – Nie winię Cię
za to. W prawdzie, pochlebia mi to, ze znałaś odpowiedź – zaśmiał się lekko,
spoglądając w moje oczy. Był taki nieswój. Zupełnie jak nie Harry, którego
znam. Inny człowiek, który teraz był radosny i z poczuciem humoru. Zupełne
przeciwieństwo osoby, którą był przez cały ten dzień.
- Tak
– uśmiechnęłam się, zagryzając automatycznie dolną wargę. Szatyn wzdrygnął się
na ten widok, i zabrał ręce z moich ramion.
-
Wiesz.. Chciałem Cię przeprosić. Za to co powiedziałem wcześniej. Nie
zasłużyłaś na to – westchnął, oblizując nerwowo usta.
- To
nic Harry.. Stało się. Ja też powiedziałam parę niemiłych słów. Poza tym,
zdarza nam się to dość często, więc nic nowego – odpowiedziałam, nerwowo zakładając
za ucho kosmyk brązowych włosów.
-
Tak. To prawda – rzekł zamyślony, błądząc długimi palcami po swoich wargach. Czułam, że nasza rozmowa jest niesamowicie
niezręczna i nie wiem co było tego powodem. Odważny Harry gdzieś zniknął i jak
na razie, chyba nie miał zamiaru się ujawniać. Czułam się tak, jak gdybym nie
miała z nim zupełnie o czym rozmawiać. W końcu taka była prawda. Można
powiedzieć, że nigdy nie rozmawialiśmy w miarę normalnie. Zawsze były to
kłótnie i sprzeczki, w których czuliśmy się swobodnie i mogliśmy mówić na nasz
temat złe rzeczy przez cały dzień. A teraz?
-
Sofii..
-
Harry – zaczęliśmy w tym samym momencie. I proszę. Znowu. NIEZRĘCZNE.
- Em,
przepraszam.
-
Zacznij – odparłam, uśmiechając się lekko.
-
Chodzi o to, że… Nasz pocałunek – jąkał się. O nie. Wracamy do punktu wyjścia. –
Nasz pocałunek..
-
Przestań. Po prostu zapomnijmy o tym Harry. – powiedziałam, spuszczając wzrok.
-
Tak.. – zgodził się ze mną, lecz po chwili milczenia znów wybuchnął – A co
jeśli nie mogę zapomnieć? Co, jeśli nie chcę zapomnieć? – zapytał, zbliżając
się na dość niebezpieczną odległość.
- Co?
– wymsknęłam, bo w tym momencie tylko na to było mnie stać.
- To
jest tak, że boimy się to pamiętać, ale jednocześnie nie chcemy zapomnieć.. –
powiedział powoli, jakby bał się własnych słów. – Co jeśli ty nie nigdy nie
znikniesz, a ja nigdy nie zapomnę?
- W
prawdzie.. Tak – uśmiechnął się, ukazując idealne zęby. Był tak bardzo
perfekcyjny.
- Tak myślałam – zachichotałam, i spojrzałam
ponownie w jego oczy. Jego ręka podążała po moim rozgrzanym policzku, zostawiając
ciepłe ślady opuszków palców.
- Ale
nawet jeśli to cytat, to nie znaczy, że tego nie czuję.
-
Dlaczego mówisz mi to teraz? Co się zmieniło? – zapytałam zdezorientowana,
wciąż czując jego dużą dłoń na mojej twarzy.
- Po
prostu… Coś zrozumiałem.
- Co
zrozumiałeś Harry? Po wszystkich obrazach, kłótniach… ekhm pocałunkach.. Ty coś
zrozumiałeś? – zapytałam biorąc tym razem jego dłoń z policzka – Jesteś
przecież z Taylor.
-
Wiem, ale..
-
Sofi, muszę Cię o coś poprosić.. – przerwał nam głos Niall’a, który właśnie
przyszedł do pokoju. – O Harry… - zawahał się na chwilę – Zły moment?
-
Nie, nie – zaprzeczyłam szybko.
-
Jasne, że nie. Miałem właśnie wychodzić – szatyn spojrzał na mnie ponownie i wycofał,
opuszczając po chwili pokój. Czułam się jakbym miała deja-vu. Dosłownie.
-
Nie. My po prostu… Rozmawialiśmy. Przyszedł mnie przeprosić za te doczepki. Nic
wielkiego – odpowiedziałam bez zawahania, udając, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku. Ale wiem jedno. Wcale tak nie było.
- To
świetnie – uśmiechnął się szeroko – Mogłabyś mi pomóc zbierać butelki z dołu?
Trochę naśmieciliśmy.
-
Jasne, chodźmy – powtórzyłam jego gest i skierowałam się wraz z blondynem na
dół. To co zobaczyłam, lekko mnie zszokowało. Cholera, rzeczywiście nie
potrafimy utrzymać dobrego porządku. Obawiam się, że pod koniec wyjazdu, ten
dom na pewno nie będzie wyglądał tak jak na samym początku. Jeszcze jedno czego
się obawiam jest to, że pewne relacje między wszystkimi zgromadzonymi tutaj mogą
ulec zmianie. Zobaczymy tylko czy na lepsze, czy może na gorsze.
*
Zielone tęczówki. Jedyne co mogłam
dostrzec to zielone tęczówki, które przybierały coraz to jaśniejszą barwę.
Patrzyły na mnie z góry. Ich blask całkowicie mnie ubezwładniał. Widziałam w
nich radość i szczęście, a zarazem miłość i nadzieję. Nie mogłam się ruszyć. Nie
miałam pojęcia co to może oznaczać. Wiedziałam tylko, że chcę się w nie
wpatrywać już zawsze.
-
Sofii! Sofii! Wstawaj – zaczęłam słyszeć głos, a zielone tęczówki powoli
znikały z zasięgu mojego wzroku. Pokaż się. Pokaż się jeszcze raz. – Nie będę
dłużej na Ciebie czekać! Jest jedenasta! – i zniknęły na dobre. Otworzyłam
mozolnie oczy i wszystko to, czego tak bardzo pragnęłam, okazało się kolejnym,
niespełnionym snem. To spojrzenie… Znam te tęczówki.
-
Czego chcesz? – zapytałam, przeciągając się niezdarnie.
-
Idziemy się opalać! – odpowiedziała, podekscytowana Kate – Na dach! –
podkreśliła ostatnie słowa, a ja przewróciłam oczami na wieść o różnorodności
jej pomysłów.
- Nie
możemy wyjść przed dom? – zapytałam z miną głupka.
-
Nie! Czym wyżej tym lepiej, a ja mam zamiar nabrać trochę opalenizny. Nie chcę
wrócić blada – pokręciła głową i zeszła z łóżka, podchodząc do dużej szafy.
- Nie
wiem czy wzięłam bikini - powiedziałam niby załamanym tonem, ale tak naprawdę
modliłam się o to, żebym o nim zapomniała.
- Nie
martw się. Pomyślałam za Ciebie i go spakowałam. Nie musisz mi dziękować –
zaśmiała się i wraz ze swoim strojem kąpielowym, skierowała się w stronę
łazienki.
-
Świetnie. – wypaliłam, wstając już z łóżka i schodząc na dół. Miałam na sobie
krótkie, czarne spodenki oraz białą koszulkę z myszką miki. Dziecinada, ale cóż.
Przecież nie wyskoczę w satynowej, koronkowej koszuli nocnej, błagam!
Poszłam w stronę kuchni, gdzie
siedziała już Daniell’e z Liam’em, Zayn, oraz Niall. Czyli wychodziło na to, iż
mój ukochany przyjaciel Lou, spał sobie jeszcze w najlepsze ze swoją nieziemską
dziewczyną, Harry z Taylor robili to samo, albo coś bardziej sprośnego, chociaż
nie chcę nawet o tym myśleć, no a Kathrin przebierała się w strój.
-
Cześć wszystkim – odezwałam się zadowolona, wchodząc do pomieszczenia.
-
Dzień dobry – uśmiechnął się Zayn, robiąc miejsce obok siebie przy stole, które
po chwili zajęłam.
- Jak
się spało śpiochu? – odezwała się rozpromieniona Danielle, która siedziała naprzeciwko
mnie.
- W
porządku. Długa noc – zaśmiałam się, biorąc z talerza jedną bułkę z jagodami. W
tym samym czasie do kuchni weszli wszyscy pozostali oprócz Kathrin, która
zapewne dalej szykowała się w toalecie.
-
Witajcie, witajcie moi drodzy uczniowie – przywitał nas Louis, z ogromnym
uśmiechem na ustach.
-
Uczniowie? – zaśmiałam się – Zmień dilera Tomlinson.
- Oh,
ah ,eh aleś ty dowcipna Sofi – odezwał się, mierzwiąc mnie po włosach.
Świetnie. Teraz wyglądam gorzej niż pudel. Dzięki przyjacielu.
- Hej
Sofi ! – podbiegła do mnie Calder, witając buziakiem w policzek. Ależ ja
uwielbiam tą dziewczynę.
-
Cześć El. Widzę, że humor dopisuje – zaśmiałam się, odsuwając jej krzesło obok
siebie.
- To
prawda. Nie będę kłamać – uśmiechnęła się szeroko, puszczając mi oczko.
-
Yhy! My już wiemy co tam się w nocy działo. Poza tym, mamy koło was pokój –
nabąknął Liam, szturchając lekko pasiastego, na co ten lekko się zaczerwienił.
Ah, same orgie w tym domu.
-
Dobrze, że nie śpimy na dole Zayn – odezwał się blondyn, mówiąc do mulata, niby
po cichu, ale i tak każdy z nas słyszał jego słowa, na które się zaśmiałam.
- W
prawdziwe powiedziawszy Nialler, myślałem, że będzie gorzej. Wiesz, w końcu
mamy jedną parę na górze – Malik spojrzał znacząco na Taylor i Harry’ego, który
wchodząc do kuchni, powiedział jedyne ‘Cześć’, spoglądając na mnie jakby był
obrażony. Tylko jak na razie, nie mam pojęcia o co.
-
Prawda mój drogi przyjacielu. Ja również sądziłem, że będzie to szalona noc, a
u nich cicho jak w jaskini – Horan wzruszył rękoma, patrząc pobłażliwie na
blondynkę i lokowatego. – No chyba, że tylko się tak kryliście spryciarze –
zaśmiał się, klepiąc Styles’a po ramieniu.
-
Odwal się Horan – odpowiedział naburmuszony szatyn, patrząc karcąco na niebieskookiego.
Zaczyna
się robić groźnie.
-
Chill out kolego – zaspokoił sprawę mulat, by po chwili znów mogło być
niezręcznie w całym pomieszczeniu. Naprawdę uwielbiam takie momenty.
-
Sofi! Ty jeszcze nie gotowa!? Zakładaj strój – cieszę przerwała piękna blondynka,
wyskakując w samym, czerwonym bikini, który podkreślał jej figurę. Kathrin
miała nieduży biust i małą pupę, ale i tak moim zdaniem była nieziemska. Przecież
jeżeli ktoś nie posiada odpowiednich krągłości, nieznaczny, że nie ma fajnej
figury.
-
Uhu! Kathrin. Ostra laska – zaśmiał się znów Horan, gwiżdżąc na widok
blondynki, co w sumie niezbyt mu wychodziło, ale uznanie za starania.
- Już
idę się przebrać. Daj mi pięć minut – zawołałam, opuszczając prędko kuchnię.
Blake nie lubi jak musi na kogoś czekać, wiec nie chcę jej się zbytnio narażać.
Ma to szczęście, że moje wyszykowanie potrwa trzy razy mniej niż kwadrans, a
nie to co jej.
Podchodząc do szafy, szybko
znalazłam kolorowy strój, który specjalnie wzięła dla mnie przyjaciółka i
nałożyłam na swoje ciało, które po chwili posmarowałam jeszcze oliwką.
Rozpuściłam włosy, które tworzyły grube fale i biorąc jeszcze okulary
przeciwsłoneczne, zeszłam szybko na dół.
-
Ależ ty seksowny, Sofi – zaśmiał się mulat, wpadając na mnie w przedpokoju.
-
Dzięki Zayn. Doceniam – powiedziałam, odwzajemniając jego gest – Jeśli będzie Ci
się nudziło, wpadaj na małe opalanie – poruszyłam śmiesznie brwiami, mijając bruneta.
- Tak
zrobię! – zawołał za mną, gdy zdążyłam już wyjść na taras. Skierowałam się na
tyły posiadłości, gdzie zastałam przyjaciółkę i… Styles’a?
-
Harry nam pomoże z drabiną. Inaczej nie wejdziemy na dach – westchnęła blondynka,
spoglądając ukradkiem na mnie.
-
Okej – odpowiedziałam krótko, patrząc na szatyna, którego wzrok utkwił w mojej
osobie.
- Em,
tylko uważajcie jak będziecie schodzić. Najlepiej jedna niech wchodzi, a druga
trzyma drabinę – odchrząknął po chwili, spuszczając ze mnie wzrok.
-
Okej Sofi, w takim razie trzymaj, ja wchodzę pierwsza – odezwała się
rozpromieniona blondynka, robiąc pierwszy krok na drabinie.
-
Hej! A kto potrzyma drabinę mnie? – zapytałam, patrząc na nią z powagą.
- Ja
potrzymam – zgłosił się nagle lokowaty, uśmiechając się do mnie lekko. Tego się
nie spodziewałam.
-
Tylko trzymaj mocno! – zawołała Blake, która była już w połowie drogi na dach.
- Nie
martw się! Nie spadniesz! – krzyknęłam tak, żeby mnie słyszała – Najwyżej połamiesz
sobie nogi – powiedziałam już ciszej, na co Harry się zaśmiał. No proszę
proszę. Żarcik mi się trzyma.
-
Słyszałam! – odezwała się blondynka, na co prychnęłam pod nosem. – Dobra! Twoja kolej Sofi!
- Mam
nadzieję, że nie zemścisz się za wszystkie wyzwiska, i nie puścisz tej drabiny,
gdy będę w górze – powiedziałam do chłopaka z podejrzeniem w głosie, na co ten wybuchł
śmiechem.
- Mam
nadzieję – odpowiedziałam krótko i weszłam na drabinę, robiąc kolejne i kolejne
kroki. – Wiem co robisz! – odparłam po chwili.
- Co
masz na myśli? – zapytał z niby zdezorientowaniem.
- Nie
patrz na mój tyłek.
-
Skąd Ci w ogóle to przyszło do głowy? – zapytał z obrazą w głosie. – A tak na
serio, masz całkiem ładny tyłek- zaśmiał się, na co przewróciłam oczami.
-
Tylko się nie zakochaj – krzyknęłam po raz ostatni, by po chwili wejść już na
dach. Wraz z blondynką rozłożyłyśmy ręczniki i szybko się położyłyśmy.
Temperatura była naprawdę wysoka, a słońce dawało popalić. Opalanie na dachu
jest zdecydowanie bardziej intensywne niż tam w dole.
-
Harry się dziwnie zachowuje – doszedł mnie głos przyjaciółki.
- A
dokładniej? – zapytałam, wpatrując się w jej zamknięte powieki.
- Od
wczoraj chyba mu się humor poprawił, albo zmienił do Ciebie nastawienie? Sama
nie wiem co się stało. – w prawdziwe byłam trochę zdziwiona. Rzeczywiście
lokowaty zmienił do mnie nastawienie od chwili, gdy skończyliśmy wczorajszą
grę. Nie wiem czy było to spowodowane tym, że nagle zmienił zdanie na mój
temat. A może…? Co jeśli Louis powiedział mu o wszystkim, co usłyszał ode mnie
wczorajszego wieczoru? Przecież mówiłam mu, że nie może pisnąć słowa. A może ja
jestem już przewrażliwiona? Cholera!
-
Tak.. Ja też jestem zdziwiona – westchnęłam, leżąc swobodnie i zamykając tym
razem oczy.
-
Teraz jest Harry’m, którego znam. Pomocny, sympatyczny… To naprawdę miło
widzieć go znowu w tym obliczu. Może to ty go zmieniłaś, Sofio?
-
Żartujesz? – zaśmiałam się nie na poważnie – Jestem ostatnią osobą, która mogłaby
go zmienić, Kathrin.
- A
mnie się wydaję, że coś w tym jednak jest.- nasze przemyślenia przerwał
znienacka głośny krzyk z dołu, który definitywnie należał do Horan’a.
Stanęłyśmy na proste nogi, i wychyliłyśmy lekko poza dach. Na zewnątrz widziałyśmy
całą gromadę naszych towarzyszy, którzy śmiali się i oblewali wodą. W zasadzie
robił to Liam z Louis’em, którzy rzucili się na biednego Horan’a z wężem
ogrodowym, oblewając go tym samym dużą ilością wody. Biedny chłopak. Zawsze to
on musi być ofiarą. Miałam ochotę zejść i pomóc blondasowi, ale myśl o tym, że
gdy zejdę, to znów będę musiała wchodzić tak wysoko, nie była dobitnie
zadawalająca, więc postanowiłam jedynie dopingować mu z góry.
-
Niall! Weź się w garść i pokonaj tych tchórzy!
-
Tchórzy!? – powtórzył po mnie pasiasty – Zaraz po Ciebie wejdę na górę i
dopiero pokażę Ci tchórza!
- Oj,
nie kozacz już tak Tomlinson, już ja tam znam prawdę – zaśmiałam się, a po
chwili powróciłam na wcześniejsze miejsce. Uwielbiałam tych ludzi z całych sił.
Tak bardzo jestem wdzięczna losowi, że w chwili zwątpienia, na mojej drodze
pojawiła się taka osoba jak Kathrin, która pomogła mi jak tylko mogła, za co
będę jej dziękować do końca życia; a także Louis, dzięki któremu również poznałam
wielu wspaniałych ludzi. No i Harry. Tylko czy w tym przypadku mogłam
powiedzieć coś dobrego?
-
Jedziemy pod namioty! – usłyszałyśmy znów zadowolony okrzyk ze strony Niall’a.
Spojrzałyśmy na siebie z blondynką z niemałym zdziwieniem, zastanawiając się po
co jechać pod namiot, skoro mamy taki dom? Jedno wiem na pewno. Namioty. Las.
Harry. Ja. Kłopoty.
Zapowiada
się kolejny ekscytujący wieczór.
***
Witajcie
kochani!
Kolejny
rozdział i lekka zmiana. Jak widzicie, Harry zaczyna się lekko zmieniać, a jego
stosunki z Sofią uległy drastycznej zmianie. Zobaczymy tylko, czy już tak
pozostanie, czy sprawy jednak się pokomplikują!
Chciałam
was zaprosić na epilog, mojego pierwszego opowiadania WISHMEYOURSELF. Niedługo
zacznę pisać drugą część, ale to dopiero jak skończę któreś z trzech opowiadań,
jakie jeszcze piszę!
Serdecznie
was na nie zapraszam już teraz!
+ z
całego serca chciałam polecić bloga mojej kochanej Kai. <klik>
Skarbie,
mam nadzieję, że jednak przemyślisz sprawę i nie zostawisz tego bloga,
Bo masz
naprawdę wiele oddanych fanów!
Kocham
was!