30 gru 2013

34.I see what it's like for day and night, never together cause they see the things in a different light like us.



“Their plan had been very simple: to stay together for the rest of their lives. ”

Dwa miesiące później

            Trasa koncertowa z samym zespołem One Direction była czymś niesamowitym. Zupełnie jak spełnienie najsilniejszych marzeń. Nie tylko mogłam zobaczyć jak za każdym razem radzą sobie na scenie, ile im w tym doskwiera emocji, i jak bardzo mój chłopak jest szczęśliwy, gdy wychodzi do tak ogromnego tłumu, lecz najlepsze było to, iż miałam okazję odwiedzić tak wiele pięknych miejsc, tak wiele cudownych krajów, że nigdy nawet nie zdołałabym śnić o tak dużej szansie. Zresztą wciąż wydawało mi się to mało możliwe, a za nami był dopiero miesiąc tej wspaniałej przygody. Wiedziałam, że wraz z Annie i Eleanor, nie będziemy towarzyszyły chłopakom przez całe sześć miesięcy, ale na razie starałam się cieszyć chwilą na tyle, ile było to możliwe. Danielle niestety miała własną pracę i swoje sprawy, dlatego z przykrością oznajmiła nam, że dołączy do nas dopiero w trzecim miesiącu, lecz i tak nie będzie to zbyt długi okres jej wizyty. Jeśli chodzi o Kathrin, tu spotyka nas niespodzianka. Była w związku z Malik’iem. Po raz drugi. Na razie układało im się niezwykle dobrze, z czego byłam niebywale zadowolona, jak i oni zresztą też, co od razu było widać na pierwszy rzut oka. Kontrakt Zayn’a z Perrie kończył się dopiero za kolejny miesiąc, dlatego blondynka i mulat nie mogli się zbytnio pokazywać publicznie, czego skutkiem był również brak jej towarzystwa w trasie koncertowej, jednak z wielką niecierpliwością czekałam na chwilę, aż oboje będą mogli robić co im się tylko żywnie podoba, nie zważając na opinię prasy. Zayn w końcu miał być wolny.
            Choć mieliśmy mało czasu na zwiedzenia, bowiem chłopaki zazwyczaj zostawali na maks dwa dni w jednym mieście, to jednak kiedy oni mieli próby, my z Annie oraz El starałyśmy się odwiedzić najpiękniejsze zakątki miast. Najbardziej jednak uwielbiałam wieczorne spacery z Harry’m, który z równą ekscytacją pokazywał mi wiele miejsc, które znał już z wcześniejszych tras. Jego radość nie znała granic. Wydawało mi się, że w jakiś sposób był niezmiernie szczęśliwy mogąc mi przekazać cząstkę swoich wrażeń i chęci poznania świata. Pamiętam cudowny poranek w Amsterdamie, gdzie na wielkim tarasie naszego hotelu mogłam patrzeć na cudowny krajobraz, stojąc w ramionach mojego chłopaka z filiżanką wyśmienitej kawy w ręku, lub śmieszne popołudnie w Mediolanie, gdzie całą ekipą wybraliśmy się na Stadion Giuseppe Meazzy, na którym spotkaliśmy wielu sławnych piłkarzy, a nawet mieliśmy okazję zagrać mały mecz. Najbardziej jednak zapadł mi w pamięć cudowny wieczór w Madrycie. Przechadzając się po samym centrum tego niezapomnianego miasta, byliśmy tak niezwykle szczęśliwi i zakochani, iż sama się dziwiłam, że może mnie spotkać tak wielka miłość. Wydaję mi się, że Harry również nie był dłużny. W końcu mieliśmy tylko po dwadzieścia lat, i osoba z zewnątrz mogłaby nas wyśmiać. W końcu czy tak młodych ludzi naprawdę stać na tak wielkie uczucie? Czy to tyko głupi żart, i wmawianie sobie czegoś, co nie istnieje? Ja jednak wiedziałam, że to właśnie istniało. Byłam pewna moich uczuć jak niczego innego w świecie. Wiedziałam, że Harry jest jednym mężczyzną, z którym chciałabym spędzić resztę mojego życia. Miałam tylko nadzieje, że on również sądzi to samo o mnie.
- Cholernie wielka scena – odezwał się podekscytowany Liam, gdy przechadzaliśmy się po ogromnej hali, znajdującej się w centrum Paryża, która wydaję mi się mieściła co najmniej dwadzieścia tysięcy osób, i w tym momencie naprawdę nie przesadzałam. Byłam pod ogromnym wrażeniem, że tak dużo ludzi przychodzi tu specjalnie po to, aby ujrzeć i jednocześnie usłyszeć tych pięciu wspaniałych chłopaków. Chłopaków, którzy jednak pozostali całkowicie normalni, lecz tak bardzo niesamowici i jedyni w swoim rodzaju, dlatego też absolutnie nie byłam temu zdziwiona.  
- Robi wrażenie – odparł Harry, przytulając mnie do swego boku.
- Tysiące ludzi, a ja stojąca wśród nich przy samiutkiej scenie – uśmiechnęłam się szeroko, spoglądając w jego tęczówki. – Szczęściara ze mnie.
- Jest niesamowicie. Sama chciałabym zaśpiewać dla tylu osób – westchnęła rozmarzona Ann. – Ale zawsze mnie uciszali, gdy robiłam to po pijaku.
- Gdy ja śpiewam po pijaku, też nie wychodzi mi to najlepiej – Niall pocałował ją w usta.
- Prawda! – zaśmiałam się, przypominając sobie chwilę, gdy blondyn rzeczywiście pragnął użyć swojego nieziemskiego głosu, kiedy procenty zawładnęły jego organizmem. Niestety rzeczywistość była taka, że na trzeźwo śpiewał o wiele lepiej.
- To będzie dobre show – odezwał się dumny Liam, mierząc wzrok całą arenę.
- A później zabiorę cię w jedno miejsce – usłyszałam chrypkowaty głos przy uchu.
- Nie mogę się doczekać.


            Koncert trwał ją niecałą godzinę. Chłopcy czuli się jak ryby w wodzie, co mogłam już zobaczyć dawno temu, kiedy byłam na ich pierwszym show. Najbardziej nieznośne, a jednocześnie cholernie robiące wrażenie były wszystkie piski fanek. Uwierzcie, że jeśli zbierze się kilkadziesiąt tysięcy dziewczyn, a każda z nich wydaję z siebie głęboki i głośny hałas, ma się wrażenie, że będzie się go słyszało w uszach jeszcze przez kolejny tydzień, jednak nie chciałam zakładać na uszy stoperów, aby dokładnie słyszeć każdy dźwięk wydany przez chłopców.
            Moją ulubioną piosenką z nowego albumu była zdecydowanie Right now oraz Strong. No i oczywiście Midnight Memories, zapewne dlatego bo Harry zabijał w niej wręcz głosem, i sprawiał, że miałam ciarki na całym ciele. Nie chciałam nikogo faworyzować, ale zdecydowanie był w niej najlepszy.
            Ubrana w krótszy sweterek The Rolling Stones, jeansowe szorty
oraz białe conversy, dzielnie wsłuchiwałam się w przemowy chłopców, które zazwyczaj należały do tych zabawniejszych. Czułam na sobie również spojrzenia fanek, które zazwyczaj jednak miło się uśmiechały i mówiły, że mnie kochają. To było trochę dziwne, bo niby czemu miałby mnie ktoś kochać, i to zupełnie bez powodu? Myślałam, że będzie wręcz przeciwnie. Będą mnie nienawidzić za to, że jednak ‘zabrałam’ jednego z chłopaków, z którym może planowały jakąś ukrytą przyszłość, lub coś w tym stylu? Sama nie wiedziałam co o tym sądzić, lecz miałam świadomość, że tak zauroczone nastolatki kłębią w głowach różne myśli, związane z ich idolami. Jeszcze teraz, gdy nadszedł pewnie dla nich tragiczny czas, gdy Niall również oficjalnie ogłosił swój związek z Annie. Na ten moment, już każdy z nich był zajęty, a one nie mogły z tym zrobić absolutnie nic, niż jeżeli pozwolić, aby ich platoniczne miłości cieszyły się swoim szczęściem.
            Przy piosence You and I, która teraz mogła dojść do uszów każdego z nas, byłam niebywale wzruszona. Może to zbyt romantyczne, a nawet oklepane, że Harry prawie przez cały czas patrzył tylko na mnie, ale tak właśnie było, a ja nie chciałam tego absolutnie w żaden inny sposób zmieniać. Potrzebowałam go jak powietrza, i nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie był przy moim boku. Wiedziałam, że ta piosenka jest o nas. Co prawda nie została napisana przez Harry’ego, ale w jakiś sposób zdecydowanie odzwierciedlała naszą relację i uczucia. ‘You and I, we don’t wanna be like them’. Nie. Nie chcieliśmy być jak wszyscy inni. Chcieliśmy być dla siebie wsparciem i dawać sobie nawzajem szczęście, którego brakowało nam przez ten cały czas. Pragnęliśmy być razem bez żadnych przeszkód, i tylko to się dla nas liczyło. ‘We can’t make it till the end, no nothing can’t come between You and I’. Czy rzeczywiście tak było? Czy nikt nie mógł wejść pomiędzy nas? Kiedyś pomyślałabym, że to kompletna bzdura. W końcu nasza więź była zakazana, a wrogowie tylko czyhali na nasze potknięcie. W tym momencie miałam jednak nadzieję, że nikt nie życzy nam źle. Że jednak ludzie otworzyli oczy na to co się dzieję, i w końcu dadzą nam spokój. Jednak nie mogłam się o tym przekonać, dopóki nie byłam na sto procent pewna, że rzeczywiście tak jest.
- On cię niewyobrażalnie kocha – usłyszałam głos Eleanor tuż nad uchem, i choć krzyki fanek całkowicie uniemożliwiały nam rozmowę, to jednak te słowa byłam w stanie zrozumieć.
- To może dlatego, bo ja też nie kocham nikogo innego bardziej od niego – uśmiechnęłam się pod nosem, spoglądając na jego roześmianą twarz, gdy rozmawiał o czymś na scenie z Niall’em.
- Rozumiem, że istnieje miłość, z Louis’em jesteśmy wręcz nierozłączni, ale to co łączy was… - spojrzała na mnie z zadumą. – Nigdy nie widziałam ludzi, którzy darzą się tak wielkim uczuciem.
- Naprawdę tak myślisz? – zapytałam, będąc pod wrażeniem jej słów.
- Ja tak nie myślę. Ja to widzę.

            Dokładnie o dwudziestej drugiej koncert dobiegł końca. Dałyśmy czas chłopakom na szybkie przebranie i chwilowe dojście do siebie. Sama byłam lekko zachwiana, a w uszach wciąż niemiłosiernie piszczało, ale to wszystko zdecydowanie było tego warte.
            Zdecydowaliśmy całą ekipą zwiedzić Paryż, póki mieliśmy jeszcze na to czas. Później znów czekał nas powrót do tour busa i wycieczka do Holandii, w której mieliśmy zostać trochę dłużej, dlatego cieszyłam się, że czeka na nas większy odpoczynek.
            Paryż zadziwiał mnie pod każdym względem swojego piękna. Był czarujący, romantyczny, a zarazem niewiarygodnie tajemniczy. Odkrywanie każdego z jego zakątków, było w tym wszystkim najlepszą frajdą i cudowną przygodą, dlatego nie mogłam się doczekać, aż na własne oczy zobaczę wieżę Eiffla, i miałam świadomość, że to właśnie tam Harry chce mnie zabrać.
- Czas na romantyczny wieczór – oznajmił mój chłopak. – Spotykamy się w tym miejscu za dwie godziny?
- Tak, ale uważajcie na siebie – zwrócił mu uwagę Liam, który zapewne miał się wybrać gdzieś wraz z Malik’iem, który również był bez swojej partnerki. – Nie macie przy sobie ochrony, a zdajecie sobie sprawę co się może stać.
- Założę okulary i perukę afro i nikt mnie nie pozna – zażartował Louis, na co również się zaśmiałam, przez co oboje zostaliśmy skarceni wzrokiem przez Payn’a.
- To nie są żarty, pamiętajcie o tym.
- Tak, wiemy tato, teraz pozwól nam się cieszyć chwilą – oznajmił wymijająco Niall, po czym biorąc pod rękę rozpromienioną Annie, skierowali się w nieznanym mi kierunku.
- No to nara, gdyby się coś działo, dzwońcie – odezwał się lokowaty, ściskając mocniej moją rękę. Z każdym kolejnym krokiem byliśmy coraz bliżej tej cudownej budowli, a moja ekscytacja rosła bez granic. Wokół nas było rzeczywiście całkiem sporo ludzi, ale wydaję mi się, że na teraźniejszą chwilę, każdy był raczej zaczarowany wszystkimi pięknymi zabytkami, nie mając absolutnie głowy do rozglądania się kto wokół nich się porusza, i tym sposobem jakoś obyło się bez zbędnych niespodzianek.
- Chcesz wjechać na górę? – zapytał Harry, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Jasne! – odparłam podekscytowana jak nigdy wcześniej.
- Myślałem, że masz lęk wysokości – spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak, ale zdecydowanie nie w takich momentach – odparłam pewnie, by po chwili skierować się w stronę kasy z biletami, i móc wzbijać się coraz to bardziej w górę. Widoki zdecydowanie zapierały dech w piersiach, i choć chyba nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak rzeczywiście bardzo wysoka jest wieża, teraz nie miało to jednak dla mnie większego znaczenia. Cieszyłam się, że jestem tu właśnie z nim, właśnie w tym miejscu.
- Jest przepięknie – odezwałam się rozmarzona, podchodząc do barierki.
- Wiem. To chyba najpiękniejszy widok, jaki miałem okazję dostrzec – stanął tuż za mną, obejmując moją talię.
- Byłeś tu już wcześniej? – odezwałam się z ekscytacją, przechylając lekko głowę w jego stronę.
- Oczywiście. Dlatego musiałem zabrać również ciebie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby miało cię to ominąć – musnął mój rozgrzany policzek, gdy w mojej duszy szalała nieograniczona radość.
- Zabrałeś mnie w tyle miejsc. Pokazałeś tak wiele… - odwróciłam się,  by równać się z nim twarzą. – Dzięki tobie odkryłam ile piękna jest wokół nas. Nie wiem czy kiedykolwiek w jakiś sposób będę ci mogła za to wszystko podziękować.
- Nie musisz mi za nic dziękować – założył kosmyk moich włosów za ucho. – Jesteś dla mnie najważniejsza, i nie wyobrażam sobie, że miałbym odkrywać to wszystko bez ciebie. To zupełnie tak, jakbym czuł w sercu pustkę, którą wypełniasz z każdym pojawieniem. Czas spędzony bez ciebie jest zbędny. Wcześniej, gdy nie pojawiłaś się w moim życiu, nie robiło to dla mnie większej różnicy, ale teraz, za każdym razem, kiedy jesteś daleko, cierpię, nie mogąc cię trzymać w ramionach – kolejny łzy napływały do moich oczu, których absolutnie nie mogłam powstrzymać, bowiem prawdą było, że tylko ten mężczyzna potrafił powiedzieć słowa, które działały we mnie w taki, a nie inny sposób. Był jak pisarz, poeta, który doceniał wszystko, co przytrafiło się w jego życiu, a co najważniejsze, człowiek, który kochał całym sercem. Niezwykle wylewny, który z ogromną pasją mówił o swoich uczuciach. 
- Nie ma słów, którymi mógłbym cię opisać. Poza tym, że jesteś po prostu niesamowita.  W każdej postaci. Nie ma w tobie nic, czego bym nie kochał. I to chyba właśnie dlatego jesteś tak bardzo niesamowita – położył dłonie na moich policzkach, i z łatwością całował każdą spływającą po nich łzę. Byłam pewna, że na świecie nie istnieje równie dobry i kochany mężczyzna jak on. I to właśnie ten jedyny mężczyzna, trafił się właśnie mnie.

- Moje życie bez ciebie nie było takie samo – westchnęłam, trzymając ręce na jego klatce piersiowej. – Powoli się w sobie traciłam. Ale to właśnie ty sprowadziłeś mnie z powrotem. Pomogłeś mi przetrwać ten ciężki czas, i dałeś tyle szczęścia, o jakim nie mogłabym marzyć. Ale najważniejsze jest to, że sprawiłeś, że się uśmiecham. Sprawiłeś, że cię pokochałam… - słowa, które wypowiedziałam nie przyszły mi z trudnością. Bo osobie, którą darzysz największą miłością, z wielką radością pragniesz mówić tak cudowne rzeczy. Był pierwszym i jedynym człowiekiem, który miał pojęcia, jak bardzo na mnie wpłynął, a jednocześnie, jak w specyficzny i wspaniały sposób na mnie działał. Nie potrzebowałam nic innego. Jedyne co poczułam to jego ponętne wargi, opierające na moje. To te usta kochałam najbardziej i nie wyobrażałam sobie całować kogoś innego. Nie wiem czy miałam obsesję, czy po prostu tak bardzo szalałam na jego punkcie, iż nie mogłam się mu oprzeć w żadnej możliwy sposób.
- Dziękuje – wyszeptał, odrywając się ode mnie.
- Za co? – spojrzałam na niego z miłością.
- Za to, że mnie pokochałaś.


            Dochodziła dwunasta w nocy, a my byliśmy wciąż pełni życia, co dziwiło nas chyba najbardziej. Czasem wydawało mi się, że chłopcom nie potrzebny jest jakikolwiek sen. Mimo, że tak ciężko pracują, i dają z siebie kompletnie wszystko, to jednak mają w sobie jakąś tajemniczą energię, której wciąż za bardzo nie mogłam pojąć. Szczęściem było, że ich tour bus był na tyle wielki i wygodny, że każdy mógł znaleźć dla siebie poczciwe miejsce.
            Wszyscy siedzieliśmy na czerwonych skórzanych sofach, jak zwykle śmiejąc się z wspólnych żartów. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak wiele szczęścia spotkało mnie w życiu, i ilu przyjaciół zdołałam zdobyć w zaledwie niecały rok.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę Niall, ale na koncercie przywiesiłem ci do tyłka papier toaletowy – odezwał się Louis, na co popatrzyłam ze skruchą na Niall’a. Nie wiedziałam dlaczego z tego słodkiego blondynka zawsze robią sobie żarty. Najlepsze było to, że przyjmował to z godnością i nigdy nie pokazywał obrazy.
- Co? Dlaczego nikt mi nie powiedział? – odparł zaskoczony, patrząc po twarzach chłopaków.
- Nawet ja ci dawałam z dołu znaki, a ty wciąż nie wiedziałeś o co mi chodzi – Annie spojrzała na niego z pretensjami, a ja mając przed oczami ten śmieszny widok nie kryłam rozbawienia.
- Skąd miałem wiedzieć, że chodzi o coś przyczepionego do tyłka?
- To było logiczne, więc nie miej teraz pretensji – westchnęła z rezygnacją.
- Miałem zdjąć Harry’mu spodnie przy solówce What makes you beautiful, ale były tak ciasne, że obawiałem się, że każdy zobaczy twoje przyrodzenie – zaśmiał się Payne, na co popatrzyłam na niego z pretensjami, podnosząc do góry brwi.
- Masz szczęście, że tego nie zrobiłeś – pogroziłam mu palcem, na co wzbronił się rękoma.
- Następnym razem dla pewności ubiorę kombinezon – Harry spojrzał na niego spod byka, po czym wybuchł śmiechem.
- Wy sobie robicie żarty, a za moimi plecami słyszałam tylko wzdychanie fanek, kiedy Zayn wyciągał swoje wysokie dźwięki – spojrzałam na chłopaka z uśmiechem, kiedy się lekko zarumienił.
- Żeby nie było, nie jestem drugą Whitney Huston.
- Ale mało ci brakuje – odezwała się El, sącząc dietetyczną colę. Nagle do głowy wpadł mi dość nietypowy pomysł. Sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam. Może miała na to wpływ zbyt duża ilość wrażeń, lub jakieś nieposkromione we mnie podążanie, lecz spróbowałam zaryzykować.
- Jestem zmęczona. Pójdę się położyć – wstałam z kanapy, spoglądając znacząco na Harry’ego.
- Em… - podrapał się po głowie. – Tak. Ja też pójdę.
- Wyczuwam jakąś parę seksu w powietrzu – odezwał się Louis chichocząc, na co spojrzałam na niego karcącym wzrokiem. Wzięłam poduszkę, która leżała nieopodal i rzuciłam nią w szatyna.
- W takim razie masz awarie w reduktorze czucia! – usłyszałam głośny śmiech przyjaciół, na co sama zachichotałam kierując się wraz z lokowatym do przedsionka, gdzie znajdowały się piętrowe łóżka.
            Oboje położyliśmy się koło siebie, wpatrując w swoje tęczówki. Chłopak bez żadnych podejrzeń objął mnie silnie ramieniem, i powoli zamykał ze zmęczenia oczy, lecz ja miałam całkiem inne plany. Pocałowałam delikatnie jego usta, obserwując zamknięte powieki. Wyznaczyłam sobie ścieżkę pocałunków od jego żuchwy do końca szyi.
- Co robisz? – zapytał, ożywiając się nagle, lecz ja położyłam palec na jego usta, nie mówiąc przy tym nic. Zniżyłam się w dół, by podziwiać jego umięśniony tors. Idealne V, które wystawało z jego czarnych dresów, a jednocześnie było drogą do celu, wręcz zachęcało do dalszych czynów. Spojrzałam głęboko w jego oczy, i dostrzegłam, że z wielką uwagą obserwuje moje poczynania, szukając w oczach pewnych domysłów. Uśmiechnęłam się, lekko zagryzając wargę, z łatwością zniżając jego spodnie tak, że mogłam ujrzeć pokaźnego członka, który w reakcji na mój dotyk podniósł się automatycznie. Nie wiedziałam co robię, i czy to co miało właśnie nadejść będzie wykonane dobrze, ale starałam na to nie zważać, i w końcu zrobić coś odważnego. Coś co przyniesie mu tak wielką przyjemność, na jaką zasługiwał.
            Moje usta były rozchylone, aby łatwiej przychodziło mi oddychanie. Jego oczy ciemne, poważne i otwierające się coraz szerzej. Sięgnęłam dłonią do jego przyrodzenia, naśladując męski chwyt. Widziałam jak zamknął na chwilę oczy, gdy poczuł po raz kolejny mój dotyk. Poruszałam w górę i w dół, trzymając drugą dłoń na jego lewej piersi. Oddech na chwilę uwiązł mu w gardle, a ja byłam usatysfakcjonowana, że jednak przychodzi mi to z taką łatwością. Wysunął niezwłocznie biodra w moim kierunku, dając tym samym znać abym kontynuowała słodką udrękę. Mój ucisk stał się mocniejszy, zdecydowanie pewniejszy, a ruchy szybsze. Zaczął oddychać głębiej, a jego powieki pozostawały zaciśnięte, gdy powoli pochyliłam się w dół i niepewnie wzięłam go do ust i nieśmiało zaczęłam ssać, muskając koniuszek językiem.
- Sofi… – otwarł gwałtownie oczy, lecz ja nie zdołałam przestać tego co zaczęłam. – Chryste! – usłyszałam jego podniecony głos, gdy mimowolnie wydarł z siebie jęk. Położyłam dłoń na jego ustach, gdy zaskoczony na mnie spojrzał.
- Ciiii – szepnęłam, pokazując na swoje ucho i na miejsce, w którym przebywała reszta naszych znajomych. Kiwnął niepewnie głową, gdy ja nie przerywałam swojej czynności. Pochyliłam się bardziej i głębiej wsadziłam go do ust. Zawsze myślałam, że jest to raczej nie przyjemne, a wręcz niesmaczne, lecz zdałam sobie sprawę, że wcale nie było tak źle, a ja nie musiałam poświęcić się na jakieś katusze i obrzydlistwo, aby dać mu upragnioną przyjemność. W jakiś sposób mnie również się to podobało, i było czymś zupełnie nowym. Ssałam go mocniej i wkładałam do ust głębiej, tak aby wprawić go w całkowity stan pożądania. Nie zdawałam sobie sprawy, że przyniesienie mu rozkoszy może być tak bardzo podniecające. Widziałam jak wił się delikatnie w zmysłowym pragnieniu, a w moich oczach rozbłyskała satysfakcja i radość.
- Sofi, zaraz dojdę w twoich ustach – ostrzegł mnie, cicho dysząc. - Proszę przestań, jeśli nie chcesz takiego końca – w tym momencie czułam niepewność, i wiedziałam, że w szybkim tempie muszę podjąć decyzję. Kochałam go całego, i pragnęłam całego. Dlaczego więc nie mogłabym zdać się również i na ten czyn? Wiedziałam co zaczęłam i chciałam to skończyć jak należy. Miałam świadomość, że to by zrobiło na nim wrażenie, a ja chciałam spróbować czegoś nowego. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem, dalej wypełniając moje poczynania. Jego oczy na nowo były otwarte niewiarygodnie szeroko, i nie krył tym samym swojego podziwu i w jakimś stopniu dumy. Po krótkiej chwili doprowadziłam go do ostateczności, gdy poczułam słonawy, lecz delikatny płyn spływający mi do gardła. Nie byłam przekonana czy mam go połknąć czy po prostu wypluć, więc zdałam się na to pierwsze, lecz nie było to tak ohydne jak myślałam. Jeden rzut oka na tego przystojnego mężczyznę i świadomość, że raz po razem rozpadał się na kawałki sprawił, że już się tym nie przejmowałam. Oddychał nierówno, a moje oczy wpatrywały się w jego nieskazitelną twarz.
- Dlaczego to zrobiłaś? – odparł, łapiąc jakimś cudem oddech.
- Bo chciałam – rzekłam pewnie, nasuwając na niego z powrotem spodnie, po chwili kładąc się tuż obok niego.
- To było… - zaciął się na chwilę. – Robiłaś to już wcześniej? – zapytał, patrząc na mnie zdumiony.
- Nie.
- To dobrze – uśmiechnął się uroczo, obejmując mnie w ramionach, gdy przywarłam do jego klatki piersiowej.
- Dobranoc Harry – wyszeptałam śpiąca, czując jego dotyk na moich włosach.
- Na pewno taka będzie.

***

Witajcie misie!
Jak wam się podoba taki przebieg akcji? Trochę romantyzmu, trochę śmiechu i nutka erotyzmu. Mam nadzieję, że lubicie takie połączenia.
Chcę wam życzyć udanego sylwestra i wspaniałego przyjęcia nowego roku! Oby był lepszy niż poprzedni!

KOCHAM!

22 gru 2013

33.If you want me I must be doing something right I got nothing left to prove and it's all because of you.



“Imperfection is beauty, madness is genius and it's better to be absolutely ridiculous
than absolutely boring.”

            To wszystko działo się naprawdę. Światła jupiterów, które oślepiały mnie przy absolutnie każdym otwieraniu oczu, czerwony dywan, który nawet nie wiem za co miał służyć na tej światowej premierze. Czemu musiał być czerwony? Dlaczego nie żółty lub niebieski? To paradoks, że przechadzając się u boku Harry’ego, zadawałam sobie pytanie na temat koloru owego dywanu, ale w ten sposób starałam się chyba odreagować, i jakimś cudem nie pokazać ogromnego stresu, który zawładnął mną od pierwszego momentu wyjścia z limuzyny. Piski, krzyki i nieustanne prośby fotoreporterów o ustawienie się do zdjęcia doprowadzały mnie do szaleństwa. Byłam pewna, że na dłuższą metę nie zdołałabym tego wytrzymać, dlaczego cały czas zadawałam sobie pytanie, jak właśnie Harry daje sobie z tym wszystkim radę?
            Odwróciłam się i zobaczyłam kroczącego Zayn’a wraz z Perrie. Brunet jak zwykle wyglądał bezbłędnie, a jego partnerka zdecydowanie mu w tym dorównywała. Jej długa suknia była nieziemska, i wyglądało, jakby została uszyta wyłącznie dla niej. Patrzyłam na ich zachowanie, lecz obydwoje byli świetnymi aktorami, i nie dali po sobie poznać, że może być coś nie tak. Albo prościej, że ich związek to czysta ściema. Malik rozglądał się na wszystkie strony, w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, o kim jeszcze nie miałam pojęcia. Zastanawiałam się jak rozstrzygnął sprawę z Kathrin, i co takiego działo się po jej powrocie do domu. Niestety nie miałam okazji rozmawiać z nią na ten temat, tak więc w owej sytuacji byłam kompletnie zielona.
            Parę metrów koło nas z wielką gracją i zadowoleniem do zdjęć pozował Liam ze swoją partnerką. Danielle jak zwykle prezentowała się obłędnie, co oczywiście nie
było dla mnie zdziwieniem. Jej chłopak dzielnie stał u jej boku, wyglądając przy tym równie imponująco. Dziewczyna spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko, machając mi przy tym dłonią. Odwzajemniłam jej gest, a po chwili moja głowa znów była obrócona w stronę błysku fleszy.
- Bolą mnie oczy – powiedziałam szeptem do lokowatego, na co zachichotał pod nosem.
- Uwierz, że nie tylko ciebie. Jeszcze tylko chwilka. Wytrzymaj.
- Dla ciebie wszystko – ścisnęłam mocniej jego dłoń, na co spojrzał na mnie z czułością. Kochałam tego mężczyznę bardziej niż kogokolwiek innego na świecie. Oczywiście z wyjątkiem mamy. Jak Boga kocham, nie było na świecie osób ważniejszych właśnie od nich. Przenigdy nie przypuszczałabym, iż mogę się tak bardzo zakochać.
            Po niedługiej chwili wraz z Harry’m poszliśmy dalej, a gdy chłopak usłyszał głośne wołania fanek, spojrzał na mnie z niepewnością.
- No idź – uśmiechnęłam się. – Dam sobie radę – odpowiedziałam pewnie, choć tak naprawdę wcale się tak nie czułam. Gdy szatyn rozdawał masę autografów, robił niezliczoną ilość zdjęć i ściskał szczęśliwe dziewczyny, ja stałam na samym środku, kompletnie nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Jestem pewna, że wyglądałam jak mała dziewczynka, która zgubiła się rodzicom w supermarkecie.
- Sofio, czy zgodzisz się udzielić krótkiego wywiadu? – usłyszałam za sobą męski głos, na co automatycznie się odwróciłam. Wywiad ze mną? Z jakiego to niby powodu. Spojrzałam w kierunku Harry’ego, który wciąż robił dokładnie to samo, co przez ostatnie pięć minut. Stwierdziłam, że może jeśli się czymś zajmę, nie będę dalej wyglądać jak zagubiona idiotka, więc czym prędzej podeszłam do blondwłosego, szczupłego chłopaka, który zapewne był jakimś dziennikarzem.
- Jak się bawisz dzisiejszego wieczoru? Oglądałaś już film? – zadał pytanie, i podsunął mikrofon pod moje usta.
- Jest niesamowicie. Nigdy nie byłam na tego rodzaju wydarzeniu, więc jest to dla mnie kompletna nowość, ale czuję się fantastycznie – skłamałam. Bo niby co miałam powiedzieć? ‘Oh, jest fatalnie. Czuję się jak małpka zamknięta w klatce, która z przymusu musi pozować do zdjęć i uśmiechać się bez powodu. A tak poza tym, kompletnie nie wiem co tutaj robię, może pan mi powie?’. No właśnie. To kompletnie nie wchodziło w grę. – A filmu nie miałam jeszcze okazji obejrzeć. Jak sama nazwa wydarzeniu mówi, jest to premiera, więc ja również obejrzę go dziś pierwszy raz. Niestety nie mam żadnych przywilejów – uśmiechnęłam się smutno.
- Jak toczy się twój związek z Harry’m? Wiadomo mi, że reakcje fanek na początku nie były zbyt pozytywne. Czy nie jesteś pod presją, czując, że spotykasz się z jednym z najbardziej rozchwytywanych młodych mężczyzn? – oh, nie. Absolutnie nie jestem pod presją, żartuje pan? Zupełnie zero presji. Totalny chill out.
- Nasz związek to wspaniała rzecz. Doskonale się rozumiemy i jesteśmy ze sobą, bo tego chcemy. On zna mnie jak nikt inny. Wiemy czego od siebie oczekiwać i dajemy od siebie to co najlepsze – mówiłam bez końca, jakbym dosłownie była w niebywałym amoku. – Czy jestem pod presją? Chyba zależy w jakiej sytuacji. Codziennie spotykam się z różnymi komentarzami na mój temat, i często jest mi smutno, ale wtedy przychodzi Harry i każe mi się nie przejmować. W żaden sposób nie chcę go zabierać. Nigdy bym tego nie chciała. Mam nadzieję, że fani mają tego świadomość – mężczyzna słucham mnie w skupieniu, od czasu do czasu posyłając mi szeroki uśmiech.
- A jak się miewa twoja kariera? Ostatnia kampania, w której brałaś udział przyniosła niezwykłe zyski. Ty sama wyglądałaś na zdjęciach niesamowicie. Czy myślisz o dalszym rozwijaniu się w tym kierunku? – co prawda trochę mnie zatkało, bo nie przypuszczałam, że usłyszę inne pytanie, nie dotyczące Harry’ego, i szczerze powiedziawszy nie byłam na to zbyt przygotowana.
- No cóż, czas pokaże. Na chwilę obecną myślę o tym, jak o jednorazowym występku. Nigdy nie byłam zbyt zainteresowana modelingiem, dlatego nie myślałam o tym w poważnym znaczeniu.
- Czy Harry nie był zły za to, że w jakiś sposób zhańbiłaś jego dobre imię? – usłyszałam kolejne pytanie, lecz tym razem nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Jak w ogóle ktoś miał czelność pytać mnie o coś tak ohydnego? W tym momencie nie chciałam już grać, i pokazywać tego, jaką to jestem grzeczną, wzorową dziewczyną Harry’ego Styles’a. Miałam ochotę powiedzieć temu gościowi, żeby zamknął jadaczkę i pilnował swojego cholernego nosa, i już otwierałam usta, gdy poczułam ciepłą dłoń na plecach.
-  Harry Styles we własnej osobie. Miło cię znowu widzieć – wyraz twarzy blondyna diametralnie się zmienił na wesoły i kompletnie niepozorny, a ja poczułam dziwne wibracje, na pewno nie świadczące o czymś dobrym.
- Witaj Josh. Widzę, że zająłeś czas mojej kobiecie – lokowaty zupełnie nie zdając sobie sprawy z drugiej twarzy tego podchwytliwego człowieka, jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się szeroko, całując mnie w policzek.
- Rozmowa z nią była czystą przyjemnością. Masz niezwykle uroczą dziewczynę – spojrzał na mnie z zadowoleniem, lecz ja nie miałam ani krzty chęci, aby uczynić to samo. Po chwili jednak usłyszeliśmy wołanie z innej strony, i zakończyliśmy rozmowę z niejakim Joshem. To znaczy Harry zakończył, bo ja nie miałam zamiaru się już w ogóle odzywać, bo zapewne nie skończyłoby się to zbyt dobrze.
- Do zobaczenia moi drodzy. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy Sofio – obdarował mnie dziwnie miłym, ale podejrzanym wzrokiem, po czym czując ramię Styles’a, po chwili znalazłam się już parę kroków dalej.


            Film był niezwykle szczery, wzruszający i zarazem zabawny. Powstał, gdy Harry nie miał jeszcze ze mną do czynienia, więc byłam szczęśliwa, mogąc zobaczyć jego wcześniejsze oblicze, i ze śmiałością stwierdzam, że był równie uroczym i szczerym chłopakiem, jakim jest teraz. Byłam z niego niezwykle dumna i zadowolona. Miałam również okazję w końcu poznać jego mamę, siostrę i ojczyma, więc tym sposobem powstał kolejny powód do zdenerwowania, ale jak się okazało, byli to niezwykle mili i cudowni ludzie, którzy powitali mnie z ogromną radością, a jego mama była jedną z najwspanialszych kobiet jakie miałam okazję poznać.
            Po bitych dwóch godzinach siedzenia w jednym miejscu, nadszedł czas na część mniej oficjalną, czyli after party, z którego już byłam o wiele bardziej zadowolona. W końcu mogłam spędzić czas z ludźmi, których znam i najnormalniej w świecie dobrze się bawić. W końcu również mogłam się przebrać w coś bardziej wygodnego, i zdjąć tą zjawiskową choć niestety mało wygodną suknię. Szybko skierowałam się do toalety, gdzie założyłam czerwoną sukienkę przed kolano z wycięciem na piersiach, w której o dziwo wyglądałam naprawdę bardzo apetycznie. Do tego czarne sandałki na obcasie i potrzebna biżuteria. Miałam tylko nadzieję, iż nie wyglądam zbyt wyzywająco, a mama Harry’ego nie zmieni o mnie swojego niezwykle miłego zdania.
- Widząc cię w tej sukience, ledwo się powstrzymuję, aby jej z ciebie nie ściągnąć – usłyszałam chrypkowaty głos nad uchem.
- W takim razie się nie powstrzymuj – poruszyłam śmiesznie brwiami, na co się zaśmiał.
- Lepiej mnie nie prowokuj. Wiesz, że jestem w stanie to zrobić – całował opuszki moich palców, a ja jak zwykle w całym ciele czułam nie mały dreszcz. Zastanawiałam się, czy ten mężczyzna już zawsze będzie na mnie reagował w taki, a nie inny sposób.
- Sofio! Cóż za piękna sukienka! – podeszła do nas Ann, a ja w duchu aż szalałam z radości, że jednak nie przeskrobałam nic złego.
- Dziękuje bardzo. Cieszę się, że się pani podoba – odparłam, na co uśmiechnęła się ciepło.
- Jesteś młoda i piękna, więc musisz pokazywać to co w tobie najlepsze. Gdybym ja miała takie ciało, na pewno bym to robiła – odparła niby szeptem, tak aby jej syn nas nie usłyszał, lecz średnio jej się to udało. Mimowolnie zachichotałam, bowiem byłam niezwykle zdumiona, że mam z nią tak cudowny kontakt.
- Masz czterdzieści pięć lat mamo – odezwał się tym razem Harry, kręcąc z rozbawieniem głową.
- I co z tego? Tak tylko mówię.
             Wraz z Harry'm zdążyliśmy pójść nawet do budki ze zdjęciami, gdzie oczywiście mieliśmy niemały ubaw, ale przynajmniej mieliśmy jakąś pamiątkę z tej wspaniałej, zapewne niezapomnianej nocy. Bawiłam się naprawdę doskonale. Zresztą jak chyba wszyscy tutejsi zebrani. Zdołałam poznać naprawdę sporo ludzi. Między innymi rodzinę Zayn’a, siostry Louis’a oraz Liam’a, a także brata Niall’a, z którym Annie właśnie szalała na pobliskim parkiecie. Na sam ten widok kąciki moich ust podniosły się ku górze. Byłam niebywale usatysfakcjonowana, że w końcu każdy jest szczęśliwy na tyle, ile powinien. Po chwili ujrzałam również sylwetkę Tomlinson’a i El, i daję sobie głowę uciąć, że byli już nieźle podpici, co najbardziej było widać po świecących oczkach Lou. No i po jego nieskazitelnym humorze. Zawsze był zabawny, lecz kiedy pozostawał w stanie upojenia, ta cecha zdecydowanie się potrajała.
- Moja ukochana Sofi! Tak się cieszę, że tu jesteś. Przynajmniej nie muszę się czuć samotna! – doskoczyła do mnie zdecydowanie nietrzeźwa Calder, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Czy kiedykolwiek mogłabym cię zostawić na pastwę losu? – zaśmiałam się, biorąc łyka szampana.
- Oh, nie wiem co by było gdybyś nie poznała Lou. Nie miałabym najlepszej przyjaciółki! Życie byłoby straszne! – lamentowała, gestykulując dłońmi, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej, ale taka właśnie była El. Niezwykle radosna, cudowna i urocza. Wręcz nie dało się jej nie lubić.
- Wzajemnie kwiatuszku! – pocałowałam ją w policzek, lecz po tym jak zaczęła się niebezpiecznie chwiać na nogach, skierowałam się z nią na pobliską kanapę i przyniosłam butelkę dużej wody, aby choć trochę ochłonęła, i dodatkowo wytrzeźwiała.
            Spędziłam miło czas na rozmowie z Gemmą oraz Ann. Jak to mama i siostra, dużo opowiedziały mi o Harry’m kiedy był dzieckiem i wesołym nastolatkiem. Z każdą kolejną historią śmiałam się coraz bardziej i byłam niezwykle uszczęśliwiona, że mogę poznać inne sekrety jego życia. Znienacka obejrzałam się w prawą stronę, gdzie dostrzegłam śliczną blondynkę, rozglądającą się po całym pomieszczeniu.
- Przepraszam was na chwilę. Muszę coś załatwić - odparłam do obu kobiet, na co uśmiechnięte pokiwały głowami, a ja nie czekając dłużej skierowałam się do mojego celu.
- Kathrin? – odparłam zdziwiona, przytulając przyjaciółkę. – Jednak jesteś!
- Tak… - kąciki jej ust się podniosły, a ja mogłam powiedzieć, że zdumiał mnie fakt, że tak dobrze się trzymała, a wręcz była uśmiechnięta i niezwykle żywa.
- Dlaczego zmieniłaś zdanie? – zapytałam podejrzliwie, będąc jednak zadowolona, że tak właśnie postąpiła.
- To ważny dzień w ich życiu. Nie mogło mnie tu zabraknąć – odezwała się, wzruszając ramionami. – No i jest jeszcze coś… – zagryzła wargi, a ja dostrzegłam, iż jej policzki robią się coraz bardziej zarumienione.
- Co takiego?
- Nie wiem ja ci to powiedzieć – na jej twarzy malowało się lekkie zakłopotanie.
- Kathrin, możesz powiedzieć mi wszystko. Najlepiej prosto z mostu.
- Spałam z Zayn’em – jej wzrok podążył ku dołowi, a moje oczy zapewne były wielkości księżyca.
- Spałaś z Zayn’em!? – w amoku jak i niezwykłym szoku powtórzyłam jej słowa.
- Nie każ mi jeszcze raz tego potwierdzać – westchnęła, szukając we mnie poparcia.
- To… wspaniale – uśmiechnęłam się szeroko, choć z drugiej strony nie wiedziałam czemu owy fakt mnie tak bardzo ucieszył. Z jednej strony wiedziałam, że Blake przeszła wiele niemiłych przeżyć związanych z Malikiem, ale z drugiej strony, jak na mój gust byli parą idealną, i choć nie byłam przyzwyczajona do ich widoku razem, to jednak miałam świadomość, że na pewno szybko się do niego przyzwyczaję.
- Naprawdę tak myślisz?
- Chyba tak. To znaczy, nie wiem jak się układają relacje między wami, ale jakiś głos mi podpowiada, że Zayn’owi wciąż na tobie zależy – dotknęłam jej ramienia, w celu dodania otuchy.
- Sama nie wiem… Po prostu nie chcę znowu powtórki z rozrywki. A co jeśli znowu mnie rzuci? Oczywiście nie jesteśmy w związku, ale jeśli rzeczywiście by tak było? Nie wiem czy dałabym radę znów przez to przejść, Sofi.
- Wiem kochanie – popatrzyłam na nią ze skruchą. – Ale widzę jak on na ciebie patrzy. Nawet teraz – skierowałam swój wzrok na mulata, który dzielnie obserwował nasze sylwetki, ale zapewne z troską jak i pożądaniem, patrzył tylko i wyłącznie na Blake. – Może warto spróbować? Ja jakoś dałam sobie z tym wszystkim radę i w końcu dzięki twojemu wsparciu i odrobiny szczęścia, wszystko się udało.
- Nie jestem tak silna jak ty – widziałam smutek w jej oczach, dlatego jej nastrój ze stężoną siłą udzielił się również i mnie. Objęłam ją ramionami, gładząc jej blond włosy.
- Jesteś silniejsza niż myślisz Kathrin, daję słowo.


            Dochodziła godzina druga w nocy, a imprezy nie było końca. Każdy bawił się z takim samym zapałem jak na początku, a najlepsze było to, że nie były do tego potrzebne litry alkoholu. Nawet El zdołała już zupełnie wytrzeźwieć, i teraz jedyne co sączyła był to sok pomarańczowy. Louis wciąż robił za publicznego komika, więc śmiechu nie było końca. Zauważyłam, że Perrie wyszła z przyjęcia wcześniej, i teraz Malik siedział wraz z Kathrin, rozmawiając już przez bardzo długi czas, a spojrzenia, które sobie wzajemnie posyłali, były tak bardzo przepełnione wielkim uczuciem, że sama się zastanawiałam, czemu do cholery nie wrócą do siebie oficjalnie. Miałam świadomość, że na ich drodze stawało wiele trudności, ale przecież wszystko jest do pokonania, prawda?
- O mój Boże – doszedł mnie głos Danielle, na co wraz z Harry’m zdziwiliśmy się na poważnie, i od razu podążyliśmy wzrokiem w kierunku, jakim patrzyła mulatka. To co zobaczyłam, przebiło wszelkie moje najśmielsze oczekiwania. I choć wiedziałam, że mina Styles’a jest tak samo zdziwiona i wściekła jak moja, wciąż nie odwracałam oczu od postaci w złotej sukience.
- Co ona tu do cholery robi? – zapytałam zdezorientowana, gdy blondynka również utkwiła we mnie swój przeszywający wzrok.
- Naprawdę nie mam pojęcia – odparł zaskoczony chłopak, wciąż obejmując mnie mocno ramieniem.
- Kto do cholery ją zaprosił? – odezwał się tym razem Liam, a ja zdałam sobie sprawę, że również chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
- Paul nie mógłby tego zrobić… - Niall spojrzał po naszych twarzach pewny swoich racji, ale jednak coś mi tu nie pasowało.
- Obawiam się, że mógł – westchnęła Annie. – Mój wujek jest zdolny do wielu rzeczy, sami o tym wiecie. Przykro mi Sofi – spojrzała na mnie ze skruchą, choć absolutnie nie miała do tego powodu. Wydawało mi się, iż wzięła winę Higgins’ona na siebie, choć zdecydowanie nie powinno tak być.
- To nic – odparłam w miarę opanowana. – Jej pojawienie nie zepsuje nam wieczoru – uśmiechnęłam się lekko w stronę Harry’ego, którego zapewne niebywale dziwiła moja postawa, ale postanowiłam się nie denerwować i cieszyć tym co mam. Kąciki jego ust się podniosły, gdy w tym samym czasie złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- Oh! Jesteście tak słodcy, że zaraz zwymiotuje – tą niezmiernie miłą chwilę musiał oczywiście przerwać denerwujący piskliwy głos, który irytował mnie za każdym razem kiedy się odzywał.
- Taylor! – uśmiechnęłam się sztucznie. – Cóż za miła niespodzianka! Nasze szczęście nie byłoby do końca wypełnione, gdyby nie twoja wizyta. Widzę, że jednak postawiłaś na złoto? Dobry wybór!
- Twoja ironia ci się nie udaję – odpowiedziała równie chamsko.
- Oh, twoja też! – spojrzałam na nią śmiesznie smutnym wzrokiem, kiedy reszta obserwowała nas z uwagą.
- Po co tu przyszłaś? – odezwał się tym razem lokowaty.
- No jak to? Nie mogło mnie zabraknąć na tak ważnym wydarzeniu mojego chłopaka!
- Byłego chłopaka! – do obrony dołączyła się również El.
- Mało ważne. Dzięki tobie jestem jeszcze bardziej uwielbiana niż byłam. W końcu biedna i skruszona,  zostałam najzwyczajniej w świecie zdradzona przez chłopaka, w którym byłam naprawdę zakochana! - położyła dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce, chcąc chyba podkreślić swoje życiowe załamanie.
- Nieźle masz narąbane w głowie – odezwałam się tym razem ja, będąc już nieźle rozbawiona jej żenującym zachowaniem.
- Przynajmniej jestem w tym świecie kimś, w porównaniu do ciebie – zbliżyła się na niebezpieczną odległość, na co wstałam, i tym samym poczułam, że Harry mocno się wzdryga, próbując mnie jakoś zatrzymać, lecz tym razem nie planowałam rękoczynów. Miałam na pewno więcej klasy niż to blond coś przede mną.
- Widzę, że dokładasz wielu starań, aby mnie urazić, ale to również ci się nie udaje, słoneczko. Bo widzisz, ja nie muszę być kimś w tym podkoloryzowanym świecie, w którym ty jesteś królową. Dla mnie jest ważne, żeby być kimś dla ludzi, których kocham. Przykro mi mówić, że nigdy nie byłaś zbyt ważna dla Harry’ego, ale cóż… – wywróciłam oczami. – Ktoś ci to musiał uświadomić – wzruszyłam ramionami pełna dumy ze swojego zachowania. Może byłam niebywale chamska i wredna, ale nie miałam zamiaru być miła dla osoby, która gardzi mną na wszelki możliwy sposób. – Tak więc wracaj do swojego świata, w którym jesteś kimś, bo w naszym świecie, niestety jesteś zupełnie jednym wielkim nikim – odparłam usatysfakcjonowana, choć nie powiem, bo czułam się jednak trochę winna. Jeszcze nigdy z moich ust nie wyszło tyle przykrych i złych słów, i miałam tego dobrą świadomość, ale ta dziewczyna tak dużo zawiniła w moim życiu, że w końcu musiałam się jakoś wyładować. Spojrzała na mnie niezwykle urażona, aż w końcu odwróciła się na pięcie i pewnym krokiem odeszła w stronę wyjścia. Wzięłam głęboki oddech i w końcu mogłam spokojnie odsapnąć.
- To było mistrzowskie! – zaśmiał się Niall, przybijając mi piątkę.
- W końcu usłyszała słowa, które powinny wyjść już dawno – przyznał mu rację Tomlinson.
- Nie wiedziałem, że jesteś tak bardzo waleczna – skierował się do mnie Harry, całując mój policzek.
- Jeśli chodzi o kogoś, kogo kocham, nawet nie wiesz jak bardzo.

***

Cześć mordki!
Dzisiaj opis całej premiery, mam nadzieję, że was nie zawiodłam, ale właśnie tak wyobrażałam sobie całą tą sytuację. Dużo rzeczy się zmienia, a nawet pojawiła się nasza ulubienica Taylor, ale mogę was zapewnić, że to był jej ostatni udział w tym opowiadaniu, także mamy spokój.
Z całego serca życzę wam zdrowych i pogodnych świąt. Masę prezentów i dużo dużo odpoczynku. Wspaniałego sylwestra i dobrego startu w nowym roku!

Dodatkowo chciałam zaprosić na nowego opowiadanie. Pisałam wam ostatnio, że powstał nowy blog, i takowy dalej się utrzymuję, ale postanowiłam wykasować tamten początek historii i stworzyć coś zupełnie nowego, innego, zaskakującego, wzruszającego, a zarazem radosnego. Mogę wam obiecać, że czegoś takiego jeszcze nie czytaliśmy, tak wiec już teraz serdecznie was zapraszam do zapoznania się z opowiadaniem oraz bohaterami i obejrzenia zwiastunu!




KOCHAM WAS BARDZO MOCNO!<3