“Their
plan had been very simple: to stay together for the rest of their lives. ”
Dwa
miesiące później
Trasa koncertowa z samym zespołem
One Direction była czymś niesamowitym. Zupełnie jak spełnienie najsilniejszych
marzeń. Nie tylko mogłam zobaczyć jak za każdym razem radzą sobie na scenie,
ile im w tym doskwiera emocji, i jak bardzo mój chłopak jest szczęśliwy, gdy
wychodzi do tak ogromnego tłumu, lecz najlepsze było to, iż miałam okazję odwiedzić
tak wiele pięknych miejsc, tak wiele cudownych krajów, że nigdy nawet nie
zdołałabym śnić o tak dużej szansie. Zresztą wciąż wydawało mi się to mało
możliwe, a za nami był dopiero miesiąc tej wspaniałej przygody. Wiedziałam, że
wraz z Annie i Eleanor, nie będziemy towarzyszyły chłopakom przez całe sześć
miesięcy, ale na razie starałam się cieszyć chwilą na tyle, ile było to
możliwe. Danielle niestety miała własną pracę i swoje sprawy, dlatego z
przykrością oznajmiła nam, że dołączy do nas dopiero w trzecim miesiącu, lecz i
tak nie będzie to zbyt długi okres jej wizyty. Jeśli chodzi o Kathrin, tu
spotyka nas niespodzianka. Była w związku z Malik’iem. Po raz drugi. Na razie
układało im się niezwykle dobrze, z czego byłam niebywale zadowolona, jak i oni
zresztą też, co od razu było widać na pierwszy rzut oka. Kontrakt Zayn’a z
Perrie kończył się dopiero za kolejny miesiąc, dlatego blondynka i mulat nie
mogli się zbytnio pokazywać publicznie, czego skutkiem był również brak jej towarzystwa
w trasie koncertowej, jednak z wielką niecierpliwością czekałam na chwilę, aż
oboje będą mogli robić co im się tylko żywnie podoba, nie zważając na opinię
prasy. Zayn w końcu miał być wolny.
Choć mieliśmy mało czasu na
zwiedzenia, bowiem chłopaki zazwyczaj zostawali na maks dwa dni w jednym
mieście, to jednak kiedy oni mieli próby, my z Annie oraz El starałyśmy się
odwiedzić najpiękniejsze zakątki miast. Najbardziej jednak uwielbiałam
wieczorne spacery z Harry’m, który z równą ekscytacją pokazywał mi wiele miejsc,
które znał już z wcześniejszych tras. Jego radość nie znała granic. Wydawało mi
się, że w jakiś sposób był niezmiernie szczęśliwy mogąc mi przekazać cząstkę
swoich wrażeń i chęci poznania świata. Pamiętam cudowny poranek w Amsterdamie,
gdzie na wielkim tarasie naszego hotelu mogłam patrzeć na cudowny krajobraz,
stojąc w ramionach mojego chłopaka z filiżanką wyśmienitej kawy w ręku, lub
śmieszne popołudnie w Mediolanie, gdzie całą ekipą wybraliśmy się na Stadion
Giuseppe Meazzy, na którym spotkaliśmy wielu sławnych piłkarzy, a nawet
mieliśmy okazję zagrać mały mecz. Najbardziej jednak zapadł mi w pamięć cudowny
wieczór w Madrycie. Przechadzając się po samym centrum tego niezapomnianego
miasta, byliśmy tak niezwykle szczęśliwi i zakochani, iż sama się dziwiłam, że
może mnie spotkać tak wielka miłość. Wydaję mi się, że Harry również nie był
dłużny. W końcu mieliśmy tylko po dwadzieścia lat, i osoba z zewnątrz mogłaby
nas wyśmiać. W końcu czy tak młodych ludzi naprawdę stać na tak wielkie
uczucie? Czy to tyko głupi żart, i wmawianie sobie czegoś, co nie istnieje? Ja
jednak wiedziałam, że to właśnie istniało. Byłam pewna moich uczuć jak niczego
innego w świecie. Wiedziałam, że Harry jest jednym mężczyzną, z którym
chciałabym spędzić resztę mojego życia. Miałam tylko nadzieje, że on również
sądzi to samo o mnie.
-
Cholernie wielka scena – odezwał się podekscytowany Liam, gdy przechadzaliśmy
się po ogromnej hali, znajdującej się w centrum Paryża, która wydaję mi się
mieściła co najmniej dwadzieścia tysięcy osób, i w tym momencie naprawdę nie
przesadzałam. Byłam pod ogromnym wrażeniem, że tak dużo ludzi przychodzi tu
specjalnie po to, aby ujrzeć i jednocześnie usłyszeć tych pięciu wspaniałych
chłopaków. Chłopaków, którzy jednak pozostali całkowicie normalni, lecz tak
bardzo niesamowici i jedyni w swoim rodzaju, dlatego też absolutnie nie byłam
temu zdziwiona.
-
Tysiące ludzi, a ja stojąca wśród nich przy samiutkiej scenie – uśmiechnęłam
się szeroko, spoglądając w jego tęczówki. – Szczęściara ze mnie.
-
Jest niesamowicie. Sama chciałabym zaśpiewać dla tylu osób – westchnęła
rozmarzona Ann. – Ale zawsze mnie uciszali, gdy robiłam to po pijaku.
- Gdy
ja śpiewam po pijaku, też nie wychodzi mi to najlepiej – Niall pocałował ją w
usta.
-
Prawda! – zaśmiałam się, przypominając sobie chwilę, gdy blondyn rzeczywiście
pragnął użyć swojego nieziemskiego głosu, kiedy procenty zawładnęły jego
organizmem. Niestety rzeczywistość była taka, że na trzeźwo śpiewał o wiele
lepiej.
- To
będzie dobre show – odezwał się dumny Liam, mierząc wzrok całą arenę.
- Nie
mogę się doczekać.
Koncert trwał ją niecałą godzinę.
Chłopcy czuli się jak ryby w wodzie, co mogłam już zobaczyć dawno temu, kiedy
byłam na ich pierwszym show. Najbardziej nieznośne, a jednocześnie cholernie
robiące wrażenie były wszystkie piski fanek. Uwierzcie, że jeśli zbierze się
kilkadziesiąt tysięcy dziewczyn, a każda z nich wydaję z siebie głęboki i
głośny hałas, ma się wrażenie, że będzie się go słyszało w uszach jeszcze przez
kolejny tydzień, jednak nie chciałam zakładać na uszy stoperów, aby dokładnie
słyszeć każdy dźwięk wydany przez chłopców.
Moją ulubioną piosenką z nowego
albumu była zdecydowanie Right now oraz Strong. No i oczywiście Midnight
Memories, zapewne dlatego bo Harry zabijał w niej wręcz głosem, i sprawiał, że
miałam ciarki na całym ciele. Nie chciałam nikogo faworyzować, ale zdecydowanie
był w niej najlepszy.
Ubrana w krótszy sweterek The
Rolling Stones, jeansowe szorty
oraz białe conversy, dzielnie wsłuchiwałam się
w przemowy chłopców, które zazwyczaj należały do tych zabawniejszych. Czułam na
sobie również spojrzenia fanek, które zazwyczaj jednak miło się uśmiechały i
mówiły, że mnie kochają. To było trochę dziwne, bo niby czemu miałby mnie ktoś
kochać, i to zupełnie bez powodu? Myślałam, że będzie wręcz przeciwnie. Będą
mnie nienawidzić za to, że jednak ‘zabrałam’ jednego z chłopaków, z którym może
planowały jakąś ukrytą przyszłość, lub coś w tym stylu? Sama nie wiedziałam co
o tym sądzić, lecz miałam świadomość, że tak zauroczone nastolatki kłębią w
głowach różne myśli, związane z ich idolami. Jeszcze teraz, gdy nadszedł pewnie
dla nich tragiczny czas, gdy Niall również oficjalnie ogłosił swój związek z
Annie. Na ten moment, już każdy z nich był zajęty, a one nie mogły z tym zrobić
absolutnie nic, niż jeżeli pozwolić, aby ich platoniczne miłości cieszyły się
swoim szczęściem.
Przy piosence You and I, która teraz
mogła dojść do uszów każdego z nas, byłam niebywale wzruszona. Może to zbyt
romantyczne, a nawet oklepane, że Harry prawie przez cały czas patrzył tylko na
mnie, ale tak właśnie było, a ja nie chciałam tego absolutnie w żaden inny
sposób zmieniać. Potrzebowałam go jak powietrza, i nie wiem co bym zrobiła,
gdyby nie był przy moim boku. Wiedziałam, że ta piosenka jest o nas. Co prawda
nie została napisana przez Harry’ego, ale w jakiś sposób zdecydowanie
odzwierciedlała naszą relację i uczucia. ‘You and I, we don’t wanna be like
them’. Nie. Nie chcieliśmy być jak wszyscy inni. Chcieliśmy być dla siebie
wsparciem i dawać sobie nawzajem szczęście, którego brakowało nam przez ten
cały czas. Pragnęliśmy być razem bez żadnych przeszkód, i tylko to się dla nas
liczyło. ‘We can’t make it till the end, no nothing can’t come
between You and I’. Czy
rzeczywiście tak było? Czy nikt nie mógł wejść pomiędzy nas? Kiedyś
pomyślałabym, że to kompletna bzdura. W końcu nasza więź była zakazana, a
wrogowie tylko czyhali na nasze potknięcie. W tym momencie miałam jednak
nadzieję, że nikt nie życzy nam źle. Że jednak ludzie otworzyli oczy na to co
się dzieję, i w końcu dadzą nam spokój. Jednak nie mogłam się o tym przekonać,
dopóki nie byłam na sto procent pewna, że rzeczywiście tak jest.
- On
cię niewyobrażalnie kocha – usłyszałam głos Eleanor tuż nad uchem, i choć
krzyki fanek całkowicie uniemożliwiały nam rozmowę, to jednak te słowa byłam w
stanie zrozumieć.
- To
może dlatego, bo ja też nie kocham nikogo innego bardziej od niego –
uśmiechnęłam się pod nosem, spoglądając na jego roześmianą twarz, gdy rozmawiał
o czymś na scenie z Niall’em.
-
Rozumiem, że istnieje miłość, z Louis’em jesteśmy wręcz nierozłączni, ale to co
łączy was… - spojrzała na mnie z zadumą. – Nigdy nie widziałam ludzi, którzy
darzą się tak wielkim uczuciem.
-
Naprawdę tak myślisz? – zapytałam, będąc pod wrażeniem jej słów.
- Ja
tak nie myślę. Ja to widzę.
Dokładnie o dwudziestej drugiej
koncert dobiegł końca. Dałyśmy czas chłopakom na szybkie przebranie i chwilowe
dojście do siebie. Sama byłam lekko zachwiana, a w uszach wciąż niemiłosiernie
piszczało, ale to wszystko zdecydowanie było tego warte.
Zdecydowaliśmy całą ekipą zwiedzić
Paryż, póki mieliśmy jeszcze na to czas. Później znów czekał nas powrót do tour
busa i wycieczka do Holandii, w której mieliśmy zostać trochę dłużej, dlatego
cieszyłam się, że czeka na nas większy odpoczynek.
Paryż zadziwiał mnie pod każdym
względem swojego piękna. Był czarujący, romantyczny, a zarazem niewiarygodnie
tajemniczy. Odkrywanie każdego z jego zakątków, było w tym wszystkim najlepszą
frajdą i cudowną przygodą, dlatego nie mogłam się doczekać, aż na własne oczy
zobaczę wieżę Eiffla, i miałam świadomość, że to właśnie tam Harry chce mnie
zabrać.
-
Czas na romantyczny wieczór – oznajmił mój chłopak. – Spotykamy się w tym
miejscu za dwie godziny?
-
Tak, ale uważajcie na siebie – zwrócił mu uwagę Liam, który zapewne miał się
wybrać gdzieś wraz z Malik’iem, który również był bez swojej partnerki. – Nie
macie przy sobie ochrony, a zdajecie sobie sprawę co się może stać.
-
Założę okulary i perukę afro i nikt mnie nie pozna – zażartował Louis, na co
również się zaśmiałam, przez co oboje zostaliśmy skarceni wzrokiem przez
Payn’a.
- To
nie są żarty, pamiętajcie o tym.
-
Tak, wiemy tato, teraz pozwól nam się cieszyć chwilą – oznajmił wymijająco
Niall, po czym biorąc pod rękę rozpromienioną Annie, skierowali się w nieznanym
mi kierunku.
- No
to nara, gdyby się coś działo, dzwońcie – odezwał się lokowaty, ściskając
mocniej moją rękę. Z każdym kolejnym krokiem byliśmy coraz bliżej tej cudownej
budowli, a moja ekscytacja rosła bez granic. Wokół nas było rzeczywiście
całkiem sporo ludzi, ale wydaję mi się, że na teraźniejszą chwilę, każdy był
raczej zaczarowany wszystkimi pięknymi zabytkami, nie mając absolutnie głowy do
rozglądania się kto wokół nich się porusza, i tym sposobem jakoś obyło się bez
zbędnych niespodzianek.
-
Chcesz wjechać na górę? – zapytał Harry, patrząc na mnie z uśmiechem.
-
Myślałem, że masz lęk wysokości – spojrzał na mnie zaskoczony.
-
Tak, ale zdecydowanie nie w takich momentach – odparłam pewnie, by po chwili
skierować się w stronę kasy z biletami, i móc wzbijać się coraz to bardziej w
górę. Widoki zdecydowanie zapierały dech w piersiach, i choć chyba nie zdawałam
sobie wcześniej sprawy, jak rzeczywiście bardzo wysoka jest wieża, teraz nie
miało to jednak dla mnie większego znaczenia. Cieszyłam się, że jestem tu
właśnie z nim, właśnie w tym miejscu.
-
Jest przepięknie – odezwałam się rozmarzona, podchodząc do barierki.
-
Wiem. To chyba najpiękniejszy widok, jaki miałem okazję dostrzec – stanął tuż
za mną, obejmując moją talię.
-
Byłeś tu już wcześniej? – odezwałam się z ekscytacją, przechylając lekko głowę
w jego stronę.
-
Oczywiście. Dlatego musiałem zabrać również ciebie. Nie wybaczyłbym sobie,
gdyby miało cię to ominąć – musnął mój rozgrzany policzek, gdy w mojej duszy
szalała nieograniczona radość.
-
Zabrałeś mnie w tyle miejsc. Pokazałeś tak wiele… - odwróciłam się, by równać się z nim twarzą. – Dzięki tobie
odkryłam ile piękna jest wokół nas. Nie wiem czy kiedykolwiek w jakiś sposób
będę ci mogła za to wszystko podziękować.
- Nie
musisz mi za nic dziękować – założył kosmyk moich włosów za ucho. – Jesteś dla
mnie najważniejsza, i nie wyobrażam sobie, że miałbym odkrywać to wszystko bez
ciebie. To zupełnie tak, jakbym czuł w sercu pustkę, którą wypełniasz z każdym
pojawieniem. Czas spędzony bez ciebie jest zbędny. Wcześniej, gdy nie pojawiłaś
się w moim życiu, nie robiło to dla mnie większej różnicy, ale teraz, za każdym
razem, kiedy jesteś daleko, cierpię, nie mogąc cię trzymać w ramionach –
kolejny łzy napływały do moich oczu, których absolutnie nie mogłam powstrzymać,
bowiem prawdą było, że tylko ten mężczyzna potrafił powiedzieć słowa, które
działały we mnie w taki, a nie inny sposób. Był jak pisarz, poeta, który
doceniał wszystko, co przytrafiło się w jego życiu, a co najważniejsze,
człowiek, który kochał całym sercem. Niezwykle wylewny, który z ogromną pasją
mówił o swoich uczuciach.
-
Moje życie bez ciebie nie było takie samo – westchnęłam, trzymając ręce na jego
klatce piersiowej. – Powoli się w sobie traciłam. Ale to właśnie ty
sprowadziłeś mnie z powrotem. Pomogłeś mi przetrwać ten ciężki czas, i dałeś
tyle szczęścia, o jakim nie mogłabym marzyć. Ale najważniejsze jest to, że
sprawiłeś, że się uśmiecham. Sprawiłeś, że cię pokochałam… - słowa, które
wypowiedziałam nie przyszły mi z trudnością. Bo osobie, którą darzysz największą
miłością, z wielką radością pragniesz mówić tak cudowne rzeczy. Był pierwszym i
jedynym człowiekiem, który miał pojęcia, jak bardzo na mnie wpłynął, a
jednocześnie, jak w specyficzny i wspaniały sposób na mnie działał. Nie
potrzebowałam nic innego. Jedyne co poczułam to jego ponętne wargi, opierające
na moje. To te usta kochałam najbardziej i nie wyobrażałam sobie całować kogoś
innego. Nie wiem czy miałam obsesję, czy po prostu tak bardzo szalałam na jego
punkcie, iż nie mogłam się mu oprzeć w żadnej możliwy sposób.
- Za
co? – spojrzałam na niego z miłością.
- Za
to, że mnie pokochałaś.
Dochodziła dwunasta w nocy, a my
byliśmy wciąż pełni życia, co dziwiło nas chyba najbardziej. Czasem wydawało mi
się, że chłopcom nie potrzebny jest jakikolwiek sen. Mimo, że tak ciężko
pracują, i dają z siebie kompletnie wszystko, to jednak mają w sobie jakąś
tajemniczą energię, której wciąż za bardzo nie mogłam pojąć. Szczęściem było,
że ich tour bus był na tyle wielki i wygodny, że każdy mógł znaleźć dla siebie
poczciwe miejsce.
Wszyscy siedzieliśmy na czerwonych
skórzanych sofach, jak zwykle śmiejąc się z wspólnych żartów. Coraz bardziej
uświadamiałam sobie, jak wiele szczęścia spotkało mnie w życiu, i ilu
przyjaciół zdołałam zdobyć w zaledwie niecały rok.
- Nie
wiem czy zdajesz sobie sprawę Niall, ale na koncercie przywiesiłem ci do tyłka
papier toaletowy – odezwał się Louis, na co popatrzyłam ze skruchą na Niall’a.
Nie wiedziałam dlaczego z tego słodkiego blondynka zawsze robią sobie żarty.
Najlepsze było to, że przyjmował to z godnością i nigdy nie pokazywał obrazy.
- Co?
Dlaczego nikt mi nie powiedział? – odparł zaskoczony, patrząc po twarzach
chłopaków.
-
Nawet ja ci dawałam z dołu znaki, a ty wciąż nie wiedziałeś o co mi chodzi –
Annie spojrzała na niego z pretensjami, a ja mając przed oczami ten śmieszny
widok nie kryłam rozbawienia.
-
Skąd miałem wiedzieć, że chodzi o coś przyczepionego do tyłka?
- To
było logiczne, więc nie miej teraz pretensji – westchnęła z rezygnacją.
-
Miałem zdjąć Harry’mu spodnie przy solówce What makes you beautiful, ale były
tak ciasne, że obawiałem się, że każdy zobaczy twoje przyrodzenie – zaśmiał się
Payne, na co popatrzyłam na niego z pretensjami, podnosząc do góry brwi.
-
Następnym razem dla pewności ubiorę kombinezon – Harry spojrzał na niego spod byka, po czym wybuchł śmiechem.
- Wy
sobie robicie żarty, a za moimi plecami słyszałam tylko wzdychanie fanek, kiedy
Zayn wyciągał swoje wysokie dźwięki – spojrzałam na chłopaka z uśmiechem, kiedy
się lekko zarumienił.
-
Żeby nie było, nie jestem drugą Whitney Huston.
- Ale
mało ci brakuje – odezwała się El, sącząc dietetyczną colę. Nagle do głowy
wpadł mi dość nietypowy pomysł. Sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam. Może
miała na to wpływ zbyt duża ilość wrażeń, lub jakieś nieposkromione we mnie
podążanie, lecz spróbowałam zaryzykować.
-
Jestem zmęczona. Pójdę się położyć – wstałam z kanapy, spoglądając znacząco na
Harry’ego.
- Em…
- podrapał się po głowie. – Tak. Ja też pójdę.
-
Wyczuwam jakąś parę seksu w powietrzu – odezwał się Louis chichocząc, na co
spojrzałam na niego karcącym wzrokiem. Wzięłam poduszkę, która leżała nieopodal
i rzuciłam nią w szatyna.
- W
takim razie masz awarie w reduktorze czucia! – usłyszałam głośny śmiech
przyjaciół, na co sama zachichotałam kierując się wraz z lokowatym do
przedsionka, gdzie znajdowały się piętrowe łóżka.
Oboje położyliśmy się koło siebie,
wpatrując w swoje tęczówki. Chłopak bez żadnych podejrzeń objął mnie silnie
ramieniem, i powoli zamykał ze zmęczenia oczy, lecz ja miałam całkiem inne
plany. Pocałowałam delikatnie jego usta, obserwując zamknięte powieki. Wyznaczyłam
sobie ścieżkę pocałunków od jego żuchwy do końca szyi.
- Co
robisz? – zapytał, ożywiając się nagle, lecz ja położyłam palec na jego usta,
nie mówiąc przy tym nic. Zniżyłam się w dół, by podziwiać jego umięśniony tors.
Idealne V, które wystawało z jego czarnych dresów, a jednocześnie było drogą do
celu, wręcz zachęcało do dalszych czynów. Spojrzałam głęboko w jego oczy, i
dostrzegłam, że z wielką uwagą obserwuje moje poczynania, szukając w oczach
pewnych domysłów. Uśmiechnęłam się, lekko zagryzając wargę, z łatwością
zniżając jego spodnie tak, że mogłam ujrzeć pokaźnego członka, który w reakcji
na mój dotyk podniósł się automatycznie. Nie wiedziałam co robię, i czy to co
miało właśnie nadejść będzie wykonane dobrze, ale starałam na to nie zważać, i w
końcu zrobić coś odważnego. Coś co przyniesie mu tak wielką przyjemność, na
jaką zasługiwał.
Moje usta były rozchylone, aby
łatwiej przychodziło mi oddychanie. Jego oczy ciemne, poważne i otwierające się
coraz szerzej. Sięgnęłam dłonią do jego przyrodzenia, naśladując męski chwyt.
Widziałam jak zamknął na chwilę oczy, gdy poczuł po raz kolejny mój dotyk.
Poruszałam w górę i w dół, trzymając drugą dłoń na jego lewej piersi. Oddech na
chwilę uwiązł mu w gardle, a ja byłam usatysfakcjonowana, że jednak przychodzi
mi to z taką łatwością. Wysunął niezwłocznie biodra w moim kierunku, dając tym
samym znać abym kontynuowała słodką udrękę. Mój ucisk stał się mocniejszy,
zdecydowanie pewniejszy, a ruchy szybsze. Zaczął oddychać głębiej, a jego
powieki pozostawały zaciśnięte, gdy powoli pochyliłam się w dół i niepewnie
wzięłam go do ust i nieśmiało zaczęłam ssać, muskając koniuszek językiem.
-
Sofi… – otwarł gwałtownie oczy, lecz ja nie zdołałam przestać tego co zaczęłam.
– Chryste! – usłyszałam jego podniecony głos, gdy mimowolnie wydarł z siebie
jęk. Położyłam dłoń na jego ustach, gdy zaskoczony na mnie spojrzał.
-
Ciiii – szepnęłam, pokazując na swoje ucho i na miejsce, w którym przebywała
reszta naszych znajomych. Kiwnął niepewnie głową, gdy ja nie przerywałam swojej
czynności. Pochyliłam się bardziej i głębiej wsadziłam go do ust. Zawsze
myślałam, że jest to raczej nie przyjemne, a wręcz niesmaczne, lecz zdałam
sobie sprawę, że wcale nie było tak źle, a ja nie musiałam poświęcić się na
jakieś katusze i obrzydlistwo, aby dać mu upragnioną przyjemność. W jakiś
sposób mnie również się to podobało, i było czymś zupełnie nowym. Ssałam go
mocniej i wkładałam do ust głębiej, tak aby wprawić go w całkowity stan pożądania.
Nie zdawałam sobie sprawy, że przyniesienie mu rozkoszy może być tak bardzo
podniecające. Widziałam jak wił się delikatnie w zmysłowym pragnieniu, a w
moich oczach rozbłyskała satysfakcja i radość.
-
Sofi, zaraz dojdę w twoich ustach – ostrzegł mnie, cicho dysząc. - Proszę
przestań, jeśli nie chcesz takiego końca – w tym momencie czułam niepewność, i
wiedziałam, że w szybkim tempie muszę podjąć decyzję. Kochałam go całego, i
pragnęłam całego. Dlaczego więc nie mogłabym zdać się również i na ten czyn?
Wiedziałam co zaczęłam i chciałam to skończyć jak należy. Miałam świadomość, że
to by zrobiło na nim wrażenie, a ja chciałam spróbować czegoś nowego. Lekko
uśmiechnęłam się pod nosem, dalej wypełniając moje poczynania. Jego oczy na
nowo były otwarte niewiarygodnie szeroko, i nie krył tym samym swojego podziwu i
w jakimś stopniu dumy. Po krótkiej chwili doprowadziłam go do ostateczności,
gdy poczułam słonawy, lecz delikatny płyn spływający mi do gardła. Nie byłam
przekonana czy mam go połknąć czy po prostu wypluć, więc zdałam się na to
pierwsze, lecz nie było to tak ohydne jak myślałam. Jeden rzut oka na tego
przystojnego mężczyznę i świadomość, że raz po razem rozpadał się na kawałki
sprawił, że już się tym nie przejmowałam. Oddychał nierówno, a moje oczy
wpatrywały się w jego nieskazitelną twarz.
-
Dlaczego to zrobiłaś? – odparł, łapiąc jakimś cudem oddech.
- Bo
chciałam – rzekłam pewnie, nasuwając na niego z powrotem spodnie, po chwili
kładąc się tuż obok niego.
- To
było… - zaciął się na chwilę. – Robiłaś to już wcześniej? – zapytał, patrząc na
mnie zdumiony.
-
Nie.
- To
dobrze – uśmiechnął się uroczo, obejmując mnie w ramionach, gdy przywarłam do
jego klatki piersiowej.
-
Dobranoc Harry – wyszeptałam śpiąca, czując jego dotyk na moich włosach.
- Na
pewno taka będzie.
***
Witajcie
misie!
Jak
wam się podoba taki przebieg akcji? Trochę romantyzmu, trochę śmiechu i nutka
erotyzmu. Mam nadzieję, że lubicie takie połączenia.
Chcę
wam życzyć udanego sylwestra i wspaniałego przyjęcia nowego roku! Oby był
lepszy niż poprzedni!
KOCHAM!