“You can have anything you want, if you go out
and get it. If you claim it as your own.
You have a right to it.”
Rok później
Życie
jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz na jaki smak trafisz. Tak było w
moim przypadku. Przyjeżdżając do Londynu nie miałam pojęcia co może mnie
spotkać. Czy podołam? Czy wrócę szybciej niż w ogóle przyjadę? Czy ludzie okażą
mi trochę szacunku i zawrę nowe znajomości? Czy praca będzie dostatecznie
dobra, abym mogła się sama utrzymać? Czy nie będę tęsknić za rodziną? Czy
jestem wystarczająco silna, aby zostać zupełnie sama w tak wielkim mieście? A
może spotka mnie coś tak niespodziewanego, że sama nie będę mogła w to wszystko
uwierzyć? Jak się okazało, tak się właśnie stało. To właśnie ja. Jedyna na
kilkadziesiąt milionów ludzi, której przytrafiła się tak wspaniała historia.
Los sprawił mi tyle niespodzianek, że do tej pory nie potrafię ich zliczyć. Przez
ostatnie dwa lata wiele się zmieniło. Po pierwsze, byłam już prawowitą
dwudziestodwulatką i sama nawet nie miałam najmniejszego pojęcia kiedy czas tak
szybko zleciał. Zyskałam wiele cudownych przyjaźni na całe życie. Odkryłam jaki
świat naprawdę bywa piękny i że można kochać. Prawdziwą, jedyną w swoim rodzaju
miłością, która nie boi się jakichkolwiek przeszkód. Niejednokrotnie miałam
okazję się o tym przekonać, bowiem na mojej drodze stawało wiele przeciwności,
ale pokonałam je, a moim najwierniejszym pomocnikiem okazał się ten, którego tą
miłością darzyłam ponad wszystko. Nigdy się nie poddał. Był przy moim boku nawet
przy najgorszych doznaniach i postarał się, aby nie stała mi się krzywda.
Często obwiniał się za coś, na co kompletnie nie miał wpływu, i chyba to
wyraźnie pokazywało jego skruchę i ogromną miłość, którą mnie darzy. Można by stwierdzić, że to wszystko działo się
zupełnie tak, jakbym odgrywała główną rolę w magicznej bajce, która nie ma
swojego własnego końca. Jak do tej pory nie znałam jej zakończenia, ale na
razie nie chciałam o nim wiedzieć. Liczyło się tu i teraz. A najbardziej to, że
w końcu odnalazłam siebie. Odnalazłam szczęście.
You are my light, you are my star, you are my sunshine and my dark,
You are the everything I dreamed about...
You are the everything I dreamed about...
To
zabawne jak wiele wspomnień może powrócić, gdy pojawiasz się w tym samym
miejscu po raz drugi. Nastał czerwiec, a temperatura na zewnątrz sięgała prawie
trzydziestu stopni. Jaką szkodą byłoby odmówić kolejnej wycieczki do domu
letniskowego Liam’a, gdzie przeżyliśmy tak wiele cudownych chwil? W jedno z
upalnych popołudni, po raz kolejny postanowiliśmy rozbić camping w naszym
ulubionym lasku. Chłopcy nieśli ze sobą namioty, zaś my targałyśmy cały potrzebny
prowiant. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego towarzystwa, od tej znakomitej dziewiątki.
- Dziś ma być pełnia. Módlcie się, żeby nie zaczęło padać
–odezwał się Lou, prowadząc nas swobodnym krokiem.
- Ostatnim razem pogoda nam dopisała. Powinniście się
raczej obawiać dzikich zwierząt – powiedziała Kathrin, łaskocząc i naśmiewając się
przy okazji z biednego Zayn’a.
- Hej, to nie jest śmieszne. Jak już mówiłem, oglądałem
takie coś w filmach, więc czemu nie miałoby się zdarzyć w prawdziwym życiu?
- Słyszałem, że takie biwaki są również popularne wśród
wampirów – zagadnął Liam, na co zachichotałam, wywracając przy tym oczami.
- Naoglądałeś się za dużo seriali – skitowała go mulatka,
całując przy tym w policzek.
- Nie będzie żadnych wampirów ani dzikich zwierząt –odezwałam się rozbawiona, idąc u boku lokowatego. – Ty jesteś odważny, prawda? –
musnęłam jego policzek, chwytając za rękę.
- On odważny? – prychnął Niall, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. – Chciałabyś go widzieć przy oglądaniu Paranormal Activity.
Myślałem, że już nigdy nie pozbiera.
- Nie powiem kto ostatnio wchodził pod łóżko przy seansie
horrorów, który podkreślam, wymyśliłeś ty sam – Annie spojrzała na niego
wymownym wzrokiem, na co lekko się zmieszał.
- Dziękuje ci skarbie. Wiedziałem, że na tobie mogę
zawsze polegać.
- Cała przyjemność po mojej strony, kochany.
- Cała przyjemność po mojej strony, kochany.
- Chyba zgubiłam już wątek waszych rozmów – westchnęła Blake,
przystając na chwilę. – Muszę się napić. Ta droga mnie wykończy.
- Możesz już tak zostać. Właśnie doszliśmy do celu –Liam
klasnął w ręce, a po chwili wszyscy mieliśmy okazje pokazać swoje niebywałe
zdolności w rozkładaniu namiotów, co oczywiście nie każdemu szło zbyt łatwo.
Niby skąd miałam wiedzieć jak rozłożyć namiot, skoro nigdy wcześniej nie miałam
z tym do czynienia? Wiem jedno. Gdybym pozostała sama na bezludnej wyspie,
zapewne nie wytrwałabym maksymalnie dwóch dni, zresztą zupełnie tak jak mój
partner, który w tejże czynności niestety nie był zbyt błyskotliwy.- To idzie w tą stronę? –zapytał, patrząc na mnie w sposób, jakbym była osobą wszechwiedzącą. Dziwiłam się, bo zdawało mi się, że przez te wszystkie wspólne chwile, raczej zdołał poznać mnie na tyle, aby upewnić się w kwestii, iż dużo mi do tego brakuje.
- Serio mnie o to pytasz? Mogę ci podać przepis na
ciasteczka z czekoladą, ale nie instrukcję jak rozbijać namiot.
- Hej, każdy potrafi zrobić ciasteczka z czekoladą – blondyn
spojrzał na mnie pewnym wzrokiem, na co wzruszyłam ramiona.
- No właśnie o tym mówię – rozejrzałam się po całej
grupie, i o dziwo dwa namioty pozostawały już dawno rozłożone. Danielle
pakowała rzeczy do ich wspólnego ‘lokum’, natomiast Zayn i Kathrin siedzieli
rozluźnieni na leżakach, z radością patrząc na nasze porażki.
- Co jak co, ale nie pomyślałabym, że wasza dwójka zrobi
to pierwsza – wskazałam na nich palcem, w efekcie czego usłyszałam chichot przyjaciółki.
- Przepraszam bardzo, ale
ja wyglądam na bardzo inteligentnego – zwrócił jej uwagę brunet, na co
wywróciła oczami.
- Oczywiście – westchnęła, powracając do dalszego
spożywania chipsów. Po całej konwersacji, w końcu odwróciłam się do Harry’ego,
w celu dalszej walki z tym cholernym namiotem, ale widok jaki zastałam
przeszedł moje wszelkie oczekiwania.
- Sam to zrobiłeś? – spojrzałam na niego zaskoczona,
kiedy namiot był już w pełnej gotowości.
- Mów co chcesz, ale twój chłopak potrafi czynić cuda –
uśmiechnął się szeroko, gdy w tym samym czasie zjawił się obok mnie Payne.
- Jeśli twój chłopak ma na imię Liam, to prawda. Potrafi
czynić cuda – odparł na odchodne, kierując się w szybkim tempie do mulatki.
Skarciłam lokowatego wzrokiem, który w efekcie zmieszania podrapał się po
głowie.
- No cóż… Może masz ochotę na pianki?
- Nic nie mów.
You ran around inside my head, when you passed out, I felt dead
And I realized you make me live...
And I realized you make me live...
Gdy
nastał późny wieczór, wszyscy swobodnie rozłożyliśmy się wokół ogniska,
delektując się tą cudowną atmosferą jak i znakomitym towarzystwem. To niebywałe
ile wspólnych chwil zdołaliśmy ze sobą przeżyć, a jeszcze wiele z nich czekało
na nas otworem. Z radością każdy z nas mógł stwierdzić, że w stu procentach
pozostawał najbardziej spełnionym człowiekiem na całej kuli ziemskiej.
Rozglądając się po kolei po przyjaciołach, dostrzegłam Zayn’a i Kathrin, którzy
roześmiani, nieustannie konwersowali i nabijali z siebie nawzajem. To chyba oni
z nas wszystkich musieli tak dużo przejść. Kochali się ponad wszystko, lecz
bywało wiele momentów, gdy niestety los całkowicie rujnował ich wspólne plany.
Życie w show biznesie nie było łatwe, a o tym nie przekonałam się jedynie ja z
Harry’m, ale również i oni. Byli w tym temacie niebywale doświadczenie, ale
przetrwali. Choć zdarzało się wiele upadków, oni dzielnie wstawali, nie
oglądając się wstecz, by w końcu dotrwać do wygranej, którą było ich wspólne
życie. Tuż obok nich usadowił się Liam z Danielle. Trzymający się za dłonie,
byli absolutnie jedną z najbardziej perfekcyjnych par jakie miałam kiedykolwiek
okazję poznać. Wydaję mi się, że ani razu nie byłam świadkiem jakiejkolwiek ich
kłótni, a nawet przypuszczałam, że jeśli takowe miały miejsce, to jednak
niebywale rzadko. Oboje byli bardzo dojrzali, co było widać w ich wzajemnej
relacji. Odczuwałam, że są sobie pisani od samego początku, i nie było
możliwości, aby egzystowali w tym świecie osobno. Louis’a i Eleanor kochałam
ponad wszystko. To właśnie szatyn okazał się na początku moim najlepszym
przyjacielem, co oczywiście ukazywało się do tej pory. On jako pierwszy pokazał
mi ich chaotyczny świat i zaufał na tyle, abym mogła mieć miano jego bratniej
duszy. Tomlinson od początku walczył o to, abym czuła się jak najbardziej
swobodnie w ich towarzystwie. Chronił mnie przed początkowo ‘wrednym’ Harry’m i
wierzył w moją osobę, jak w żadną inną. To właśnie z jego ust wynikły słowa: ‘Ty
byłabyś dla niego idealna…’. Mówiąc ON, oczywiście miał na myśli nikogo innego
jak Styles’a, z którym jak wiadomo od samego początku nie poczułam zbyt silnej więzi,
a jedyne na co miałam ochotę to walnąć w jego twarz tak mocno, aż w końcu
odzyskałby wszystkie zagubione rozumy. Na szczęście jednak obeszło się bez
rękoczynów, a lokowaty na nowo stał się osobą, jaką nie tylko oni chcieli, żeby
był, ale tą, w którą on sam pragnął się na nowo przemienić. Obok nas rozsiadł
się Niall z Annie. O tej dwójce mogłabym mówić bez końca, zważając głównie na
to, jaką wielką radość sprawiał mi ich związek. Horan zawsze okazywał
niesamowitą wrażliwość i pomoc. Był po prostu niewiarygodnie dobrym
człowiekiem, który niestety nie miał zbyt dużego szczęścia w miłości.
Wiedziałam od początku, jak bardzo załamany był, gdy między nim a blondynką zaczynało
się psuć, choć jeszcze nie nastąpił konkretny początek ich wspólnej relacji.
Miałam pojęcia, jak bardzo jest delikatny na tego typu sprawy, dlatego nie do
końca byłam pewna, czy to właśnie zabiegana Annie jest dla niego dobrym wyborem,
lecz po głębszym jej poznaniu i znalezieniu bliskiej przyjaciółki, z łatwością
mogłam wymierzyć wyrok, którym było ich niebywałe zakochanie. Uzupełniali się w
każdej kwestii, i oboje byli równie zabawni, dlatego nie mogłam znaleźć dla
nich innego wyjścia. Gdy skierowałam swój wzrok w lewą stronę, zastałam chyba
jeden z tych piękniejszych widoków, które na szczęście miałam okazję widywać
każdego kolejnego dnia i ani mi się śniło, żeby kiedykolwiek wpatrywanie w jego
osobę zaczęło mnie nudzić. Był jak perfekcyjny obraz, z którego człowiek nie ma
najmniejszej ochoty spuszczać oczy. Jego kasztanowe podkręcane włosy, które
zawsze pozostawały w pełnym nieładzie. Cudowna twarz, która miała w sobie
ogromnie dużo męskości, lecz znalazło się w niej również coś, co pozostawiało
zarys dziecka. Najpiękniejszy w świecie uśmiech, dający wokół tyle radości i
szczęścia, o jakie nigdy nie miałam odwagi prosić i wykwintne ciało, zdobione
niewiarygodnie dużą liczbą tatuaży, których już dawno zdążyłam się nauczyć na pamięć z każdym najmniejszym
szczegółem. Najbardziej jednak niebywałe było to, że ten właśnie człowiek
związał się właśnie ze mną. Na kilka miliardów kobiet, to właśnie ja stałam się
tą idealnie dobraną kandydatką, która z radością mogła potwierdzić, że owy
mężczyzna należy jedynie do niej. Nikogo więcej.
- Kto by pomyślał, że spotkamy się po półtora roku czasu
w tym samym miejscu i w tym samym komplecie? –odezwał się lokowaty,
spozierając kolejno po wszystkich zebranych.
- Nie koniecznie w tym samym – zwrócił mu uwagę Niall,
dokończając swoje piwo.
- No tak, żałuje, że nie było mnie z wami za pierwszym
razem, ale w końcu się doczekałam – oznajmiła z uśmiechem Annie.
- Ze śmiałością mogę stwierdzić, że jesteś o wiele
lepszym zastępstwem poprzedniej kandydatki – odezwał się Louis, spoglądając
znacząco na mnie i Harry’ego.
- Byłem młody i głupi, cóż poradzić – zielonooki obdarował
mnie ciepłym spojrzeniem, ściskając moją dłoń.
- Głupi to mało powiedziane, ale dobrze, że pojawiła się
nasza super bohaterka – zaśmiał się blondyn.
- No już, dajmy spokój pannie Swift. Jestem pewna, że
gdyby spotkała na swojej drodze właściwą osobę, która wyciągnęłaby z niej dobre
cechy, nie byłoby tak źle – odparłam wzdychając, a najlepsze w tym wszystkim
było to, że naprawdę w to wierzyłam. Taylor może należała do osób nieco aroganckich,
egoistycznych i chamskich, ale na dobrą sprawę, nie wydawało mi się do końca,
że miała złe serce.
- Tyle przez nią wycierpiałaś, lecz wciąż ją bronisz –
rzekła z zadumą El. – Dlatego właśnie tak wszyscy cię kochamy.
- To prawda. W prawdzie powiedziawszy nie wiem czy byłoby
między nami wszystkimi tak kolorowo, gdybyś nie pojawiła się w naszym życiu –
Liam uśmiechnął się do mnie pogodnie, na co odwzajemniłam gest.
Liam uśmiechnął się do mnie pogodnie, na co odwzajemniłam gest.
- Po prostu jesteś naszym małym promyczkiem. Od początku
wiedziałam, że jest coś między waszą dwójką – Danielle wskazała na mnie i Harry’ego,
gdy oboje zachichotaliśmy.
- Oh, było wcześniej niż zdążyłaś się zorientować –
zagadnęła Blake.
- Jak to? – zapytałam, patrząc na nią zdezorientowanym,
ale jednocześnie rozbawionym wzrokiem.
- No już nie bądźcie tacy cnotliwy. Wszyscy wiemy co
działo się, kiedy obydwoje przypadkiem zgubiliście się w lesie, a potem postanowiliście
plusnąć do jeziorka – Louis spojrzał na nas usatysfakcjonowanym wzrokiem, na co
oboje lekko się zarumieniliśmy.
- Hej, chcesz powiedzieć, że to wszystko było ustalone? –
zapytał z podejrzeniem Harry.
- Oczywiście! – odezwał się Niall. – Myślisz, że naprawdę
się wtedy zgubiłem, a oni nie poszli was szukać? W jakim ty świecie żyjesz?
- Jak widać wykonaliśmy całkiem dobrą robotę – rzekła z
pewnością Calder.
- W innym przypadku mógłbym mieć wam za złe – zaczął lokowaty.
– Ale na pewno nie w tym – kąciki jego ust podniosły się, gdy na mnie spojrzał.
Musnęłam jego policzek, wdychając przy tym jego cudowny zapach.
- Jak myślicie? W jaki sposób potoczy się dalej nasze
życie? – zagadnął po chwili ciszy Zayn.
- Mam nadzieję, że nasza kariera potrwa jeszcze parę lat,
a później doznamy w końcu wyciszenia – odezwał się Liam, na co Niall przyznał
mu rację.
- Tak. Założymy w końcu własne rodziny… - spojrzał
znacząco na Annie. – I będziemy tu przyjeżdżać każdego roku, aby później
pokazywać naszym dzieciom to wspaniałe miejsce wspomnień… - dokończył, gdy
Louis spojrzał na niego z podejrzeniem. – No co tak patrzysz? Wiem, że marzysz
o gromadce dzieci z El!
- To prawda – westchnął pasiasty, obejmując swoją
dziewczynę. – Jak każdy z was. Właśnie z tymi kobietami, z którymi jesteście tu
dzisiaj – uśmiechnęłam się w duchu, gdy Harry spojrzał na mnie z radością. –
Jesteśmy najlepszą drużyną, jaka kiedykolwiek miała szansę zaistnieć. Nie
wyobrażam sobie w tym gronie kogoś innego. Wszyscy jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi i wspieramy się jak tylko to możliwe.
- To powinien być nasz pakt – wyrwała się Kathrin. –
Coroczna wycieczka w to właśnie miejsce, i nie chcę widzieć przeciwstawień.
- Zgoda! – Louis wstawał, jak gdyby miał podpisywać umowę
na śmierć i życie, z czego chciało mi się jednoznacznie śmiać, ale po chwili dostrzegłam,
że reszta również nie pozostaje mu dłużna i powtarza jego czynność.
- Oczywiście, że zgoda – odparli usatysfakcjonowani
Danielle i Liam. Harry po chwili również wstał, podając mi swoją dłoń, na którą
popatrzyłam z zadumą. Po chwili chwyciłam ją, by równać się z resztą
przyjaciół.
- Zgoda – pokiwałam twierdząco głową, po raz kolejny
patrząc w oczy chłopakowi. Oczy, które właśnie tak jak teraz, miałam nadzieję,
że już zawsze będą przepełnione dumą, szczęściem i miłością.
You are the guy who stole my heart
I am the girl you're always figting for
We have a love people dream about...
I am the girl you're always figting for
We have a love people dream about...
Po
długo oczekiwanej pełni, każdy z nas zadomowił się w swoich namiotach,
niebywale padnięty po niezmiernie ekscytującym, ale jakże cudownie wspólnie
przeżytym dniu. Gdy sama już miałam ochotę położyć się spać, nagle ktoś
zatrzymał mnie, chwytając delikatnie za ramię.
- Z tobą jeszcze nie skończyłem – Harry uśmiechnął się
tajemniczo, gdy spojrzałam na niego z podejrzeniem.
- Chcesz mnie porwać, mam rację?
- Jesteś bardzo spostrzegawcza.
- Znam cię lepiej niż myślisz – chwyciłam mocno jego
dłonią, by mógł prowadzić mnie w miejsce tak bardzo przez nas zapamiętane.
Miejsce, gdzie nastąpił ogromny przełom naszej znajomości, dzięki któremu
również poznaliśmy się lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Gdzieś, gdzie nasze
uczucia zostały podane na tacy, a wspólna relacja nigdy już nie była taka jak
wcześniej. Na tafli przejrzystego jeziora pozostawał odbity ogromny księżyc, a
wokół panowała tak relaksująca cisza, że jedynie co mogliśmy usłyszeć, to
dźwięk naszych oddechów.
- Jest przepięknie – westchnęłam cicho, zamykając na
chwilę oczy.
- To miejsce już zawsze zapadnie nam w pamięci…
- Kto by pomyślał, że stanie się to w jeziorze – zachichotałam,
czym zwróciłam jego uwagę. Przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę, kładąc na
policzku swoją ciepłą dłoń. – Co? – odparłam, uśmiechając się do niego
promiennie.
- Uwielbiam dźwięk twojego śmiechu… - musnął moje wargi
delikatnie, i choć tak bardzo przyzwyczaiłam się do miękkości jego ust, za
każdym razem smakował zupełnie inaczej, lecz na swój sposób wyjątkowo. – Czy
myślałaś nad tym co powiedział Zayn? Jak potoczy się dalej nasze życie? –
zapytał, spoglądając na mnie z nadzieją.
- Myślę, że los już dawno wybrał dla nas prawidłową drogę.
Musimy mieć jedynie nadzieję, że będziemy podążać tą samą ścieżką...
- Nie wyobrażam sobie w tej podróży kogokolwiek innego,
od ciebie.
- Uważaj o co prosisz, bo może to zostać spełnione…
- Wiem o co proszę – pokiwał głową, obdarowując mnie znowu
czułym wzrokiem.
- O co? – szepnęłam, rozchylając lekko wargi.
- O to, żebyś mnie kochała… - uśmiechnęłam się lekko, a w
moich oczach wyraźnie można było dostrzec świecące od blasku księżyca iskierki.
- W takim razie nigdy mnie nie opuszczaj –przybliżył się
bardziej, bym swobodnie mogła czuć jego spokojny oddech.
- Więc zawsze przy mnie bądź.
***
Kochani moi!
Nie wiem czy mam płakać z rozpaczy czy z radości, chyba
jedno i drugie, ale jestem jednak podłamana tym, że to już ostatni rozdział
tego opowiadania, ale jednocześnie niezmiernie usatysfakcjonowana, że
doprowadziłam je do końca.
LIP zawsze był moim ulubieńcem i traktowałam je jak własne
dziecko. Wniosło do mojego życia wiele szczególnych wartości, które już na
zawsze ze mną pozostaną. Dzięki niemu mogłam również poznać i wasze odczucia, które
często były bardzo różne, zaczynając od śmiechu kończąc na płaczu, ale ja byłam
z wami przez cały ten czas i przeżywałam dokładnie to samo.
Chyba nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia, bo nigdy
nie byłam jednak fanką smutnych końcówek. Oczywiście przed nami jeszcze epilog,
więc mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do samego końca.
KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ!