SOFIA
Szłam z Harry’m za rękę w nieznanym mi
dotąd kierunku, lecz gdy w końcu wyszliśmy zza rogu, znaleźliśmy się w znanej
mi już dotąd alejce, przez którą przechodziłam dzisiejszego dnia, tyle, że tym
razem, była ona o wiele ciemniejsza, z racji tego, że nastąpił już wieczór.
-
Gdzie mnie prowadzisz szaleńcze? – zapytałam, chichocząc cicho, zapewne
dlatego, iż wypiłam już parę kieliszków szampana, a ten rodzaj alkoholu zawsze
działał na mnie w mocniejszy sposób.
-
Mówiłem ci, że mają tu duże toalety. Nie sądzisz, że w końcu czas je
wypróbować?
-
Na główkę ci padło – skomentowałam, zatrzymując nas znienacka, ale mój opór nie
był tak silny jak przypuszczałam i w szybkim tempie, Harry znowu miał nade mną
władzę i ciągnął do swego celu.
-
Po prostu, gdy widzę cię w tym stroju, nie potrafię trzymać pewnej rzeczy w
zamknięciu – odwrócił się do mnie szybko, muskając przelotnie moje usta – Wiesz
o co mi chodzi, prawda?
-
Czy wyglądam ci na kogoś mało inteligentnego? – zapytałam marszcząc brwi, na co
ten popatrzył na mnie z wahaniem jakby zastanawiał się czy pytam serio i odpowiedź dla niego była całkowicie oczywista i wiadomo chyba co oznaczała. Gnojek. – Dobrze, nie odpowiadaj – westchnęłam ciężko,
gdy znienacka stanęliśmy przed drzwiami męskiej ubikacji. Chłopak rozejrzał się
dookoła i gdy wszedł po cichu do toalety, dał mi znać, że nie ma w niej nikogo.
-
Czy nie mówiłam ci już kiedyś, żebyś następnym razem znalazł jakieś godniejsze
miejsce do uprawiania seksu? – zapytałam pośpiesznie, gdy oparł mnie o blat, w
którym wbudowane były osobne umywalki.
-
W końcu nazywasz seks po imieniu. Jestem pod wrażeniem – szepnął w moje usta,
po czym zaczął je natarczywie całować. Szybko i namiętnie. Nie powiem, żeby mi
to nie pasowało. Kochałam z nim absolutnie każdy rodzaj pocałunków. Te wolne i
ekspresowe, delikatne i zadziorne, słodkie i pasjonujące. Ten natomiast należał
do innego rodzaju. Był przepełniony brutalnością, w dobrym znaczeniu tego słowa
i seksapilem. Absolutnym pożądaniem. Po chwili miałam wrażenie, że zacznie mnie
rozbierać na całej wizji, gdzie bez problemu ktoś mógłby wejść i zobaczyć całe
to przedstawienie.
-
Harry, kabina! – powiedziałam uwalniając się z jego uścisku, dysząc jeszcze
głośno, na co on obejrzał się po czterech oddzielnych drzwiach i zaprowadził
mnie na ich koniec. Zamknął je i znów wbił się w moje wargi, pozostawiając na
nich mokre ślady swojego języka.
-
Z przykrością wyznaję, że dziś obejdzie się bez gry wstępnej – sapnął, na co ja
zachichotałam cicho.
-
Co racja to racja. I czuję ból w sercu z tego powodu, ale nie martw się mała,
jeszcze to nadrobimy. Nie będziesz chciała wywalić mnie z łóżka – uśmiechnął
się szeroko w moją stronę, na co odwzajemniłam jego gest.
-
Czyli sugerujesz, że czeka nas kolejny szybki numerek? – powiedziałam odważnie,
na co sama się zdziwiłam. Kiedy ja zaczęłam używać takich słów?
-
Najszybszy numerek dekady –rzekł na odchodne, bym mogła znów poczuć taniec
naszych języków. Po chwili oderwał się ode mnie i zaczął błądzić językiem po
mojej szyi, zostawiając po sobie drobne ugryzienia, które wcale nie bolały tak,
jakby się mogło wydawać. Wręcz kipiałam z podniecenia, jeśli można tak to
nazwać. Schylił się i zdjął zębami moje koronkowe majtki, co również zaliczało
się do rozkosznych występków. Można powiedzieć, że w środku się wręcz gotowałam
i potrzebowałam czegoś więcej, by zaspokoić to niewyżyte pragnienie.
Momentalnie złapałam za pasek jego spodni i zwinnym ruchem rozpięłam je i
pociągnęłam w dół, by ujawnić jego godne uznania przyrodzenie.
-
Harry, prezerwatywa – odezwałam się, wciąż z niepohamowanym oddechem.
-
No tak, wybacz – uśmiechnął się lekko, z poczuciem winy, na co wywróciłam
oczami.
-
Chcesz mi zrobić dziecko, przyznaj.
-
Nie przeczę, ale może jeszcze nie teraz – zaśmiał się, nakładając gumkę na
swoją męskość. - Opleć mnie nogami – powiedział po chwili, gdy podniósł moje
biodra. Nie wiedzieć kiedy, wszedł we mnie stanowczym, ale i delikatnym ruchem,
który czułam wyraźnie tylko z początku. Później nastąpiła jedynie przyjemność
jego ruchów w moim ciele. Poruszał się coraz szybciej, a ja słysząc swoje pojękiwanie,
zasłoniłam momentalnie usta swoją dłonią, gdy on tymczasem zacisnął wargi i
wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Ten moment był taki magiczny, że zapewne
nikt z nas nie miał ochoty go przerwać, ale jak to wszyscy mówią, każdy
początek ma swój koniec, i tak też było w tym przypadku, gdy po paru chwilach
mój organizm nie wytrzymał i najsilniejsza rozkosz wypełniła całe moje ciało.
Widziałam po lokowatym, że również nie czekał po mnie zbyt długo i w końcu
otrzymał upragnione spełnienie. Próbowałam uspokoić mój oddech, a moja dłoń
dalej spoczywała zatykając szczelnie usta.
-
Jak to możliwe, że nawet bez tej cholernej gry wstępnej, potrafisz tak na mnie
działać? – zapytał, odsuwając się w tył, patrząc tym razem na moją twarz.
-
No wiesz, ma się ten talent – odparłam ze zmęczonym uśmiechem. Wierzcie lub
nie, ale takie doznania naprawdę przemęczają człowieka w dużym stopniu, daję
słowo.
-
A może to kwestia uczuć, które żywisz do tej osoby? – szepnęłam nieśmiało,
patrząc na jego szybką reakcję.
-
Co raz bardziej się do tej przekonuje.
*
Po tym jakże ekscytującym doznaniu,
stałam właśnie z Harry’m, Louis’em i Eleanor, sącząc kolejnego kieliszka
szampana. Był cholernie dobry i nie potrafiłam przestać go spożywać. Zapewne
już nigdy nie będę miała okazji go wypić, bowiem wątpię czy będzie mnie stać
choć na jedną butelkę tego cuda, więc żyć nie umierać.
-
Widział ktoś może Taylor? Spotkałem ją tylko raz na tym przyjęciu – odezwał się
znienacka Louis, patrząc zdezorientowanie na Harry’ego.
-
Szczerze nie wiem, i miało mnie to obchodzi – odparł obojętnie, co zaskoczyło
mnie w bardzo pozytywnym stopniu. Eleanor spojrzała na mnie z ogromnym
uśmiechem, bowiem chyba spostrzegła, że jest coś między nami. Jak dla mnie
mogła wiedzieć o wszystkim, bo była osobą wartą zaufania w stu procentach,
dlatego nie zdziwiłabym się, jakby Tomlinson powiedział jej to i owo, ale i tak
absolutnie mi to nie przeszkadzało. Dla mnie nawet lepiej, że coraz więcej osób
miało świadomość, że łączyło mnie z Harry’m większe uczucie, bo w końcu
obracaliśmy się w kręgu ludzi, na których nam zależało, i nie musieliśmy nikogo
specjalnie okłamywać.
Po krótkiej chwili rozmowy dołączył
do nas Niall z naprawdę piękna, uśmiechniętą blondynką, której nie miałam
okazji jeszcze poznać.
-
Kochani, chciałem wam kogoś przedstawić – skierował się do nas, stojąc obok piwnookiej
– To jest Annie, siostrzenica naszego menadżera jakbyście jeszcze nie
wiedzieli. W sumie sam nie miałem o tym pojęcia, aż do teraz – uśmiechnął się,
spoglądając promiennie na dziewczynę. W życiu nie widziałam, aby patrzył na
kobietę w ten oto sposób, więc radość sama nasuwała się do mojego umysłu.
-
Witaj Annie, jestem Sofia – przedstawiłam się jako pierwsza, podając dziewczynie
rękę, a po mnie zrobiła to pozostała trójka.
-
Miło was poznać – ukazała rząd swoich prostych zębów – Bardzo się cieszę, że
was poznałam. Chodzi mi o kogoś w moim wieku. Przysięgam, że jeszcze kilka
chwil, a padłabym z nudów. Nie obrażając oczywiście tutejszych gości.
-
Powiedziałem Annie, że chętnie przyjmujemy do naszego grona nowe twarzy, więc
powinna się czuć swobodnie – odezwał się znów Horan, spoglądając na nas
niepewnie, jakby bał się, że nie zaakceptujemy jego nowej koleżanki.
-
Oczywiście. Nowi przyjaciele Niall’a, są naszymi przyjaciółmi – odparł tym
razem Louis, ściskając mocno swoją przepiękną dziewczynę. Gdy tak patrzyłam na
nich, w moim sercu pojawiała się lekka zazdrość. Definitywnie cieszyłam się z
ich szczęścia, ale co ja bym dała, aby móc zachowywać się tak w towarzystwie
Harry’ego. Nie chodziło mi o to, aby ściskać się z nim przy całym tłumie ludzi.
Oczywiście, że nie. Bardziej chodziło mi o to, aby móc okazywać sobie uczucia
nawet w zwykłym towarzystwie grupy przyjaciół, przy oglądaniu filmu, a nie
koniecznie w publicznych toaletach, jeziorach czy ewentualnie zamkniętych
pokojach lub korytarzach. Czy coś ominęłam? Chyba nie.
-
Jestem z tego powodu bardzo dumna. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie poznałam podopiecznych
wujka. Słyszałam o was same zalety – skierowała się z uśmiechem do chłopaków. W
naszym gronie brakowało jedynie Liam’a, który Bóg wie gdzie był, zapewne wziął
przykład ze mnie i Styles’a i odwiedzał z Danielle tutejsze toalety; no i
Zayn’a, który jak na zawołanie podążał w naszym kierunku.
-
Coś mnie ominęło? – zapytał, kładąc rękę na moim ramieniu, co zapewne niezbyt
spodobało się lokowatemu, i swobodnie mogłam zobaczyć to po grymasie na jego
twarzy.
-
Poznaliśmy Annie. Krewną waszego menadżera – uśmiechnęłam się w jego kierunku,
gdy patrzył na mnie swoimi brązowymi tęczówkami. Czasami miałam wrażenie, że
Zayn nie do końca zachowywał się względem mnie jak zwykły przyjaciel. Nie tak
jak Louis czy na przykład Niall. Miał w sobie coś bardziej intymnego w
relacjach między nami. A może po prostu miałam już lekką paranoję i za bardzo
przesadzałam? W końcu był oficjalnie z Perrie, prawda? Której zapewne nie
kochał, o ile mi wiadomo, ale jednak czasami zachowywali się jak prawdziwa
para. Zresztą kto ich tam rozgryzie.
Brunet automatycznie przedstawił się
dziewczynie, która co jakiś czas zerkała kusząco na naszego blondasa. Chętnie
zostawiłabym ich w tym momencie samych, ale widocznie moim pozostałym kompanom
nie śpieszno było gdziekolwiek się ruszyć.
-
Harry! – znienacka znalazł się wokół nas Paul, po którym było widać, że wręcz
kipiał z nerwów.
-
Co się stało? – zapytał zdezorientowany chłopak, na co ja zdenerwowałam się
jeszcze bardziej, bowiem nie miałam pojęcia o co mogło chodzić.
-
Louis, Zayn, Eleanor – wymieniał mężczyzna, wskazując na poszczególnych
członków – Zostawcie nas samych – oznajmił znów, a ci bez żadnego słowa odeszli
tak samo zdziwieni jak my. Dlaczego nie kazał odejść mnie? Co miałam wspólnego z
jego rozmowami z Harry’m? – Annie? A ty co tu robisz? – spojrzał na swoją
siostrzenicę zaskoczony.
-
Przyszłam do nich z Niall’em. O co chodzi?
-
Nie ważne. To nie powinno ciebie tyczyć. Ty też nas zostaw.
-
Odejdź Ann – powiedział znów stanowczo, a na jego ton chyba każdy z nas miał
już mokro, i to na pewno nie z podniecenia.
-
Niall. Powinieneś zabrać ze sobą swoją partnerkę. Jej wizyta tutaj dobiegła
końca.
-
Co!? – krzyknął Harry wraz z blondasem w tym samym czasie. O co tu do jasnej
cholery chodziło? Czy zrobiłam coś źle?
-
Nie udawaj głupka Harry! Myślałeś, że nie dowiem się o waszym romansie?
-
O czym ty mówisz Paul? – spojrzał na niego dużymi oczami, a moje serce ze
strachu mimowolnie biło coraz szybciej.
-
O tym, że pośród wszystkich tutaj, tylko Taylor ma łeb na karku i pilnuje
wszystkiego, aby udało się w dobry sposób. Gdyby nie ona, zapewne nie
dowiedziałbym się jak miło spędzałeś czas w toalecie z tą przypadkową
dziewczyną.
-
Ona nie jest przypadkową dziewczyną! – wybuchnął znienacka Harry, na co aż
podskoczyłam, bowiem nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nigdy nie
widziałam, aby ktoś kłócił się aż tak bardzo ze swoim menadżerem. – Poza tym,
skąd ona niby wie takie rzeczy?
-
Widziałem zdjęcie, które wam zrobiła i postanowiła mi je pokazać, czemu wcale
się nie dziwię, bo zapewne nie chcę żadnych komplikacji, bo również wpłynęłoby
to źle na jej reputacje, więc radzę ci to jakoś naprawić, bo chyba nie chcesz,
żeby jej menadżera namówiła ją do rozpowszechnienia tego zdjęcia na twitterze,
gdzie ujrzy je cały świat, i to ty będziesz tym najgorszym, który zdradził
bezbronną gwiazdę – mówił wciąż wyższym tonem, a ja poczułam, że nogi pode mną
się uginają, ale na szczęście zostałam podtrzymywana przez Niall’a. Nie miałam
pojęcia co zrobić w tej sytuacji i jedyne na co miałam ochotę, to wyrwać Taylor
wszystkie kudły z głowy. Już i tak zostałam wyproszona z tego baletu, więc nie
miałam nic do stracenia.
-
A to suka – powiedziałam szeptem do siebie, ale i tak miałam pewność, że trójka
facetów stojących obok mnie to usłyszała. Nie tracąc dłużej czasu, podeszłam do
stolika, przy którym siedziała ta wypindrzona suchotnica, i z wściekłością
klepnęłam ją w ramię.
-
Au! Co do cholery? – wyszło z jej świeżo pomalowanych czerwonych ust.
-
Jeśli jesteś taka mądra w gadce i komplikowaniu wszystkiego co ci się
napatoczy, to wstawaj, zobaczymy czy jesteś dobra w czymś innym – mówiłam
głośno tak, że chyba każdy zebrany gość widział i słyszał naszą konfrontację.
Wiedziałam, że robię z siebie idiotkę i zapewne przyniosę wstyd całemu One Direction
i Paul’owi, ale w tym momencie ani trochę o tym nie myślałam. Chciałam skończyć
tę farsę raz na zawsze.
-
Do końca cię pojebało przybłędo – zaśmiała mi się w twarz, wstając od stolika,
chwiejąc się przy tym na swoich zapewne mało wygodnych szpilkach. Jeśli nie
umiesz chodzić w tego rodzaju butach to następnym razem załóż adidasy
dziecinko!
-
Ze mną jest wszystko w porządku, natomiast ty powinnaś jak najszybciej trafić
do białego pokoju bez klamek. Rozumiem, że pragniesz być w centrum uwagi i
robić z siebie niewinną piosenkareczkę, ale wszyscy wiemy jaka dokładnie
jesteś, a jeśli ktoś jeszcze się nie domyślił, to zapewne w końcu się na tobie
pozna. Sądzisz, że możesz mieć wszystko? – zakpiłam – W takim razie jesteś w
ogromnym błędzie, bo on – wskazałam palcem na zdezorientowanego Harry’ego,
który w jakiś sposób czułam, że był ze mnie dumny – Nigdy nie będzie twój.
Nigdy nie będzie patrzył na Ciebie tak jak na mnie, nigdy nie będzie cię
dotykał tak jak mnie i nigdy nie będzie cię pieprzył tak jak mnie – odezwałam
się, a szeroko rozdziawione twarze moich przyjaciół i samego Harry’ego przeszły
mi momentalnie przed oczami. Już widziałam w myślach jak lokowaty zaciska ze
śmiechu wargi, patrząc w dół, kiwając przy tym głową zdezorientowanie – A wiesz
dlaczego? Bo nie jesteś mną. I nigdy nie będziesz. Choćbyś ubierała się w
najlepsze ciuchy, pojawiała się na najbardziej prestiżowych przyjęciach i miała
miliony na koncie bankowym, nigdy, przenigdy nie będziesz mną. I tego na pewno
mi nie zabierzesz – zakończyłam, kiedy znienacka dostałam z otwartej dłoni w
policzek, a wśród zebranych mogłam jedynie usłyszeć głośne westchnięcie, gdy
moja głowa automatycznie przechyliła się w lewą stronę. Spojrzałam na nią z
lekkim uśmiechem i wciąż piekącym policzkiem, gdy znienacka wzięłam ze stołu
pierwszy lepszy talerz z tortem i skierowałam go na jej zdesperowaną twarz.
-
Smacznego – powiedziałam na odchodne, po czym nie patrząc już w kierunku
znajomych, a nawet Harry’ego, minęłam go szybko, by dostać się do wyjścia z
tego cholernego domu i znaleźć się daleko stąd.
Gdy tylko poczułam zimne powietrze,
natarczywie uderzające w moją twarz i odkryte ramiona oraz nogi, momentalnie
przeszły mnie ciarki po całym ciele. Było mi cholernie zimno i może
niekoniecznie z powodu niezbyt wysokiej temperatury, która panowała
dzisiejszego wieczoru, ale z powodu całej tej sytuacji zaszłej parę chwil temu.
Byłam zdenerwowana i zagubiona. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam się w takim
stanie. Nigdy nie byłam prawdziwie zakochana i nie wiedziałam jak to jest
cierpieć przez drugą osobę. Najlepsze było to, że nie cierpiałam przez osobę,
którą darzyłam uczuciem miłosnym, lecz przez osobę, która to uczucie nam
uniemożliwiała. Łzy zaczęły lecieć mi ciurkiem, rozmazując przy tym cały
makijaż, ale nie miałam na to wpływu, a nawet się tym zbytnio nie przejmowałam.
Myślałam o tym, co będzie jutro. Po jutrze, za tydzień, za miesiąc. Czy to już
koniec? Miałam cichą nadzieję, że Harry jakimś cudem pobiegnie za mną, złapie w
ramiona i pochwali za ten słaby występek i powie, że wszystko będzie dobrze,
ale tak się nie stało. Żyłam zbyt naiwnie. Ja byłam naiwna. Wyjęłam z małej
torebki telefon i czym prędzej wybrałam numer osoby, która jako jedyna mogłaby
mi w tej chwili pomóc.
-
Kathrin! – załkałam po usłyszeniu drugiego sygnału – Proszę przyjedź po mnie,
bo nie wiem ile dam radę jeszcze wytrzymać.
HARRY
To
co powiedział mój menadżer, i to, co zrobiła Taylor, było dla mnie kompletnym
szokiem, bowiem nigdy nie spodziewałbym się po niej takiego ruchu. Przecież
nawet nam na sobie nie zależało! Nigdy nie powiedziałem, że czuję do niej coś
więcej oprócz zwykłej toksycznej znajomości, która opierała się na naszym
udawanym związku. Czyżby seks tak bardzo nas połączył, iż myślała, że naprawdę
możemy być kimś więcej? Dlaczego to zrobiła? Dlaczego nie pozwoliła mi żyć z
Sofią w ukryciu na spokojnie, dopóki sprawa z naszym publicznym związkiem nie
ucichnie, a później każdy z nas pójdzie w swoją stronę? Przeczuwałem, że nie ma
to nic wspólnego z tym, że rzekomo ma łeb na karku i martwi się o opinie
publiczną. W tym wszystkim chodziło o coś więcej, a gdy Sofia zaczęła mówić o
tym, że Taylor nigdy nie będzie nią, i że nigdy nie będę czuł do niej tych
samych uczuć co właśnie do niej, widziałem na jej twarzy złość połączoną z
bólem i zażenowaniem. Nie wiedziałem do czego to wszystko dążyło, ale miałem
świadomość, że na swój sposób byłem dumny z Sofii za to jak się zachowała.
Nigdy nie przypuszczałbym, że drzemie w niej taka odwaga i determinacja.
Zapewne większość wybuchłaby płaczem na słowa Paul’a i pobiegła tak daleko,
gdzie tylko pieprz rośnie, a po niej było widać, że chciała załatwić tę sprawę
od początku do końca, nie licząc na późniejsze konsekwencje, które dopiero
miały nadejść, i o których ani ona, ani ja, nie mieliśmy jeszcze żadnego
pojęcia.
Gdy tylko zobaczyłem, iż w
konwersację dziewczyn, wstąpiły również siły fizyczne, zbierałem się do nich
jak najszybciej mogłem, ale wtedy zobaczyłem, iż po ciosu Taylor w twarz Sofii,
ona nic sobie z tego nie zrobiła i biorąc to co miała pod ręką, wzięła zamach,
i zawartość talerzyka znalazła się na twarzy Swift. Nie wiedziałem czy mam się
śmiać czy płakać, lecz miałem głęboką nadzieję, że ten tymczasowy spór
dobiegnie końca i jak się później okazało, miałem rację.
Sofia skończyła wszystko w szybkim
tempie i myślałem, że na nowo do mnie dołączy, lecz bez żadnego słowa i spojrzenia,
wyminęła moją osobę, jakbyśmy się kompletnie nie znali, co szczerze
powiedziawszy zabolało mnie i to bardzo. Miałem ochotę do niej iść i nie
odstąpić na krok i gdy tylko zebrałem się do ucieczki, zatrzymał mnie menadżer,
który zatarasował moją drogę.
-
Jeśli za nią pójdziesz, możesz pożegnać się z naszym kontraktem i publicznym
związkiem, który daję ci jeszcze większy rozgłos– zapowiedział, gdy ja
tymczasem pozostałem w niemałym szoku. Czy on mi groził?
-
Żartujesz sobie? Paul jak możesz być tak okrutny? Może jeszcze powiesz, że
odejdę z zespołu? Nie rozumiesz, że coś do niej czuję i jestem szczęśliwy
właśnie przy niej? – zapytałem, chcąc wyrwać się z jego uścisku.
-
Powiedziałem coś. Tak będzie dla ciebie lepiej Harry. Przynajmniej na razie –
zakończył, a ja z bezsilności poddałem się jak dziecko, odwracając się
załamany, napotykając przy tym satysfakcjonujący wzrok Taylor. Spojrzałem na
nią z obrzydzeniem, i skierowałem się ponownie w stronę toalety, by dać upust
emocjom i ponownie zamknąć się w swoim świecie. Świecie, do którego nikt inny
nie miał dostępu. Świecie, w którym widziałem tylko i wyłącznie JĄ.
***
Witajcie
kochani!
Jak
widzicie kolejny rozdział pojawia się bardzo szybko. Nie miałam już siły czekać
na więcej komentarzy, których pod ostatnim postem nie było zadawalająco dużo i
rozumiem to, bo zaczęła się szkoła i takie tam, ale bardzo bym chciała,
żebyście byli na bieżąco, i zostawiali choć linijkę krótkiej opinii na temat
rozdziału. Byłabym naprawdę wdzięczna.
Trochę
mi smutno przez ten rozdział. Czuję się tak, jakby coś miało swój koniec. Nie
wiem dlaczego. Nie martwię was oczywiście, bo przed nami jeszcze dużo rozdziałów,
nawet nie wiem czy jesteśmy w połowie tego bloga, więc nie ma się co obawiać, w
każdym razie mam świadomość, że coś w tej opowieści ruszyło. W końcu zaczyna
się robić ciekawie i gorące uczucie pomiędzy naszymi głównymi bohaterami
rozwija się, lecz jak widzimy, na drodze do ich szczęścia staje wiele
przeszkód, przez co jak mówiłam wcześniej, nie będzie kolorowo, ale mam
nadzieje, że z całego serca dopingujecie Sofii oraz Harry’mu, tak jak dopinguje
im ja. Bo w końcu nikt nie wie co będzie dalej. Szczerze? Nawet ja tego nie
wiem.
KOCHAM
WAS!
super uwielbiiam tego bloga :* pisz dalej
OdpowiedzUsuńBoski :* dobrze Sofia zrobila tej suce :-(
OdpowiedzUsuńO jezu, jezu <3 Umieram! *-* Boże, ten rozdział jest taki GFHKJPFRX *____* Chcę już next'a, haha <33 Ale zawiodłam się na Paul'u :/ Jak on mógł tak zaszantażować Harry'ego?! Teraz Sofii pomyśli, że Styles nie przyszedł do niej bo nie chciał ;x Boże, nie cierpię Taylor! Tak mnie wpienia, że szkoda słów .. Mam nadzieję, że ktoś ją wrzuci do rzeki. Bo inaczej sama to zrobię :)
OdpowiedzUsuńWww.imaginyy-1d.blogspot.com
Czekam na NN ;* Weenyyy <33333333
Świetnie po prostu cudownie! I ta reakcja Sofi (brawa) nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać :D Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej, mam nadzieję, że pojawi się tak szybko jak ten, a nawet jeszcze szybciej !
OdpowiedzUsuńBuziaki :***
Uwielbiam Sofie! A Taylor niech wypierdala z ich życia! Czekam na nn :**
OdpowiedzUsuńKamila xx
Jestem w ogromnej, przewielkiej i w ogóle „prze” – kropce... bo nie wiem, który z rozdziałów jest teraz moim ULUBIONYM. A wiesz, jak bardzo lubię je wszystkie? Oczywiście mam sentyment, do tego w którym między Sofi, a Harrym wreszcie do czegoś doszło (ach, to jeziorko), ale ten... ten... jest takim moim jakby to ująć, moim osobliwym, może lekko intymnym rozdziałem. Tak, dokładnie. Jakby po części był MÓJ. Oczywiście, nie jest, ale czuję się Matką Chrzestną tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńA więc, reasumując wszystkie moje emocje, które już Ci ukazałam, skrócę to lub jak kto woli rozwinę. Rozdział przeczytałam dwa razy. TAK, jestem największą FANKĄ, ekhm. A więc, jest w nim wszystko na co tak długo czekałam – Harry i Sofi, oraz ich erotyczne podboje (nie jestem nimfomanką, ani nic, ale dobrze o tym wiesz, kiciu), Niall i ANNIE (mamo, mamo, kocham ją, bo się nią czuję, jak mam nie kochać kogoś, kto jest po części ze mnie? No jak? Laska, no jak?), bójka (co prawda bez policji, pogotowia i co najważniejsze KRWI, ale była).
Jestem dumna z Sofii, że tak odważnie podeszła do sprawy. Tak, jak jest w rozdziale zaznaczone – rozpoczęła ją i zakończyła. Ale z jakim skutkiem? To się okaże w następnych rozdziałach!
Chciałam jeszcze w ogóle powiedzieć, że cieszę się, że Harry nie pobiegł za Sofią. Nie chodzi o to, że źle im życzę czy coś w ten deseń, ale chodzi raczej o... oryginalność. Bo patrząc na to wszystko, jako czytelnik czyli osoba trzecia chciałabym, żeby on do niej biegł, przytulił, pocałował, BYŁ z nią w tych krytycznych momentach. Ale czytając dalej, okazuje się, że on nie będzie przy jej boku. Może nie z własnej winy. Ale NIE będzie. I to mi się podoba. Że zakłóciłaś mój tok myślenia. Że nie jest masło maślane, że jest inaczej. Gratuluję, zaskoczyłaś mnie tym lekko, po czym się wkurzyłam i mamrotałam pod nosem: „On do chuja, miał być teraz z nią!”... a potem miałam ochotę przybić Ci mega piątkę, że zrobiłaś coś przeciwko. Zakończenie jest genialne, na prawdę ;)
Chciałabym napisać coś głupiego, serio. Coś bez ładu i składu, ale kurde. Ten rozdział jest zbyt osobisty i intymny (hihi), żebym z niego się trochę pośmiała. Ale laska. W ogóle, to... zachciało mi się ryczeć jak czytałam dopisek pod notką.
KOCHAM CIĘ, MOJA BRATIA DUSZO <333333
~Twoja na zawsze, maturzystka!
Buuu buuu ja zwykle spóźniony komentarz! ale masz rację, to wszystko przez tą pieprzoną szkołę !
OdpowiedzUsuńz ręka na sercu mogę powiedzieć że uwielbiam ten rozdziału ! jest smutny, ale cudowny ! uwielbiam Sofie za jej zachowanie !
a taylor to zwykła suka, ups sorry, nie obrażajmy suk :d
miałam nadzieje że jednak Styles za nią pobiegnie , ale wierze że jakoś uda mu sie to naprawić !
Cudowny !
całusyyy <3 ;**
genialny rozdział <3 podziwiam Sofie za to że dogadała Taylor *.* czekam na next *.*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńSofii mogę spokojnie przybić piąteczkę za to co powiedziała Taylor :) Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu. Mam nadzieję, że za niedługo Harry i Sofia będą mogli być razem na poważnie i nikt im się nie będzie wpieprzał w ich związek. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAgan :*
jak już wcześniej mówiłam uwielbiam Twoje opowiadanie! jest słodkie, ale też ma swego rodzaju akcję :) dzisiaj rano siedziałam w szkole i sprawdzałam jak zawsze czy nie ma czegoś nowego, aż tu nagle... BAM NOWY ROZDZIAŁ. rewelacja ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńDoodaj szybko kolejny :3
HAHHAHAHAH padłam jak Sofii przywaliła Taylor w twarz, tortem :D Kocham Twoje opowiadanie najbardziej na świecie. Mam nadzieje ,że Sofii i Hazzie będzie dane być razem. Czekam na następny rozdział. Jesteś genialna/Add
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńhahahah Sofii przywaliła tortem w twarz Taylor hahahahahhahahahhahah
brawa dla niej! :D
czekam na następny rozdział! :)
wenyyyy
i bardzo dobrze ale ja to bym jeszcze swift troche skopała. a to z niej szmata.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział powodzenia w pisaniu następnego oby był tak dobry jak ten :D
do następnego <3
O kurde ile sie dzieje *jfjdjdndbdbhdicjrnr *-*
OdpowiedzUsuńjestem pod wrazeniem ! Chociaz Paul mnie wkurza :-)
Do nastepnego! <3
Aktualnie zdycham w domu, więc ten rozdział był takim moim małym lekiem :)
OdpowiedzUsuńNa miejscy naszej Zochy to Ja bym jeszcze może połamała jej nos - wiesz, tak dla upięczętowania xD
Moim zdaniem zachowała się właściwie, a Tejlor.. A Tejlor to zdzira.
Nic dodać nic ująć.
Pozdrawiam ;*
Jej kocham twojego bloga. Czekam na następny rozdział :)!
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam powiedzieć...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny i naprawdę przepraszam, że nie skomentowałam ostatnio, ale zaczęła się nauka i muszę od początku wziąć się w garść, co wiąże się z tym, że rzadko wchodzę na komputer. Teraz jest już późno i pewnie nie będzie to komentarz idealny, ale nie mogłam już dłużej czekać, na to, by go napisać. Nie chcę Cię znowu zawieść.
Nienawidzę Taylor za to co zrobiła. Jak mogła?! Była zazdrosna o Harrego i dobrze, bo powinna wreszcie zrozumieć, że on kocha Zosie. Jejku jak dawno nie używałam tego imienia :) Stanowczo za długo. A wracając do tematu to mam nadzieje, że menadżer zmieni zdanie i pozwoli im się spotykać... Chociaż wtedy może być za kolorowo... Nie na pewno nie będzie. W tej kwestii całkowicie Ci ufam. Wiem, że nigdy nie zrobisz z tej opowieści mdłej historyjki, bo jesteś wspaniałą pisarką i z całego serce modlę się byś kiedyś wydała książkę, którą z pewnością kupię. Bo kiedy teraz wracam do książek, które czytałam kiedyś zdaje sobie sprawę, że tamte pisarki nie są aż tak świetne. ' Nie tak, jak moja Paulinka '.
Szkoda mi jeszcze Zosi. Harry do niej nie poszedł, ale w pełni go rozumiem. Mimo wszystko zrobiło mi się tak jakoś przykro, kiedy to przeczytałam. W ogóle jakoś stale mi przykro, więc chyba nie mam się czym przejmować. Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i nawet jeśli nie skomentuje to nadal tu jestem i pozostanę na zawsze. Czasami po prostu nie mam siły na nic i nie wiem jak mam ubrać w słowa to, co czuję.
Uwielbiająca cię, Kaja <33
Superrr <3 kocham tego bloga <333
OdpowiedzUsuń*.* czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział...
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału!!!
Czekam na następny z niecierpliwością.!
Tak ogólnie to, kto robił Ci szablon???
Zapraszam do mnie :
http://moja-historia-o-one-direction-1d.blogspot.com/
dziękuje :) robiłam sama, jest podpis na nagłówku :*
Usuńa mogłabyś mi też zrobić nagłówek?
UsuńNiestety nie posiadam takich zdolności... ;/
Zależy mi ;)
jasne, napisz do mnie na twitterze jeśli masz objaśnić co i jak :D
UsuńJasne, napisałam na TT ;)
Usuńjejku jesteś niesamowita :) rozdział wspaniały czekam już na następny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://koffyou.blogspot.com/
http://london-love-adventure-1d.blogspot.com/