Smutek, ból, rozpacz, przygnębienie, bezsilność.
Wszystkie te cechy towarzyszą każdemu niewinnemu śmiertelnikowi w głębokich chwilach
zwątpienia. Pozostaje pytanie: czy każdy niewinny śmiertelnik zasługuje na
dawkę tak ekstremalnych uczuć? Czy każdy taki śmiertelnik w jakikolwiek sposób
potrafi się temu przeciwstawić? Zatrzymać? Uwolnić? Z pewnością tak byłoby
łatwiej, ale od samego początku człowiek uczy się, iż życie wcale nie jest
łatwe, i musi radzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami czy tego chce czy nie.
Co z tego, że bywają też te dobre chwile, kiedy i tak wracamy do punktu wyjścia
by cierpieć, bowiem sami nie potrafimy sobie z tym wszystkim poradzić. Nie mamy
innego wyjścia, jak przetrwać niechciane katusze i jakimś sposobem żyć dalej.
Ale czy choć garstka z nas potrafi to uczynić?
Wiedziałam, że ja na pewno nie znajdowałam
się w tej garstce. Życie nauczyło mnie wstawać, gdy upadnę. Być ponad wszystkie
problemy i działać tak, aby wrócić do chwili, gdzie szczęście znów witało w
moich progach. Przezwyciężyłam wiele ciężkich momentów, ale nie byłam maszyną,
która nie posiadała jakichkolwiek uczuć. Byłam człowiekiem. Wrażliwą i
delikatną istotą, która również miała powody do cierpienia, i nie kryła się ze
łzami czy melancholią.
Właśnie w tym momencie siedziałam w
salonie na kanapie w objęciach osoby, która rozumiała mnie jak nikt inny.
Wiedziałam, że dzięki niej poczuję się lepiej, że jest nadzieją na pozytywne
myślenie i człowiekiem, który jakimś cudem pomoże mi wspiąć się znowu na wyższy
szczebel. Bo to właśnie Kathrin była osobą, której mogłam powierzyć wszystkie
moje cierpienia, a ona bez żadnego słowa potrafiła wysłuchać i pomóc mi tak,
jak nikt inny na tym świecie.
Choć może z początku nie dałam po
sobie poznać, że dotknęła mnie sytuacja na ślubie, to jednak gdy wróciłam do
domu, nie mogłam dłużej udawać. Pamiętam, że chciałam być silna. Nie pokazywać
moich słabości, a broń Boże płakać przy drugiej osobie. Nie chciałam powtórki z
momentu, gdy nadeszła śmierć mojego taty, a ja siedziałam całymi nocami w domu
przeklinając Boga o to, że mi go zabrał. Chodzenie do szkoły wydało się
katuszą, bowiem nawet na zwykłej lekcji potrafiłam się rozkleić do granic
możliwości, gdy tymczasem wszyscy zebrani patrzyli na mnie jak na dziwaka.
Bezsilnego dziwaka, który nie miał w sobie ani cząstki wytrzymałości czy
odwagi.
Teraz to wszystko znów powróciło. Powodem
moich łez był ON. Ale czy ON był winien czemukolwiek? Może jedyną złą przyczyną
tego wszystkiego była ONA? Lecz czy to też miało jakiś sens? A może było to coś
zupełnie innego? Jakaś nieznana mi dotąd siła, która zaatakowała moją duszę,
nie patrząc przy tym na konsekwencje moich uczuć. MIŁOŚĆ? Czy miłość potrafi
tak ranić?
-
Co teraz będzie Kathrin? – załkałam cicho, gdy moja twarz była praktycznie już
cała mokra od potoku łez.
-
On wróci. Na pewno wróci – mówiła szeptem, jak gdyby bała się, że może zranić
mnie głośnym dźwiękiem swoich slow. Jej dłoń delikatnie gładziła czubek mojej
głowy, zapewniając tym samym, że stopniowo uspakajałam targające mną emocje.
-
Tak – westchnęła, odpowiadając nie od razu.
-
Czy ktoś ci pomógł, tak jak ty pomagasz teraz mnie? – uwolniłam głowę z jej
objęć, by spojrzeć tym razem na jej smutny wyraz twarzy.
-
Nie. Byłam sama – utkwiła wzrok w oknie, za którym deszcz padał tak mocno, jak
gdyby był przypieczętowaniem złego nastroju owego wieczora. – Całkiem sama.
-
Przykro mi.
-
Dlatego pragnę pomóc tobie. Nie chcę, żebyś przeżywała tego z podwojoną siłą,
tak jak ja.
-
Szkoda, że nie poznałyśmy się wcześniej. Skopałabym Zayn’owi tyłek – powiedziałam
z powagą, na co dziewczyna zaśmiała się automatycznie.
-
To nie była jego wina – zaczęła, gdy położyłam głowę na jej kolanach, a ona
tymczasem okręcała wokół palca kosmyk moich włosów –To nie jest też wina Harry’ego.
Oni są po prostu pod nadzorem i nie mogę nic zrobić w tej sprawie.
-
Gdyby chcieli, jakoś by to przezwyciężyli.
-
Nie, Sofio. Nie mogą zrobić absolutnie nic. Na początku obwiniałam Zayn’a za
wszystko przez co musiałam przejść, ale później zdałam sobie sprawę, że on tak
naprawdę był bez winy. Również przeżywał to tak samo jak ja. Pamiętam, gdy po
kryjomu do mnie wydzwaniał, a ja głupia nie odbierałam, bo stwierdziłam, że
musi zawalczyć o mnie bardziej, kiedy on tak naprawdę był bezbronny. Uwierz mi.
Harry naprawdę chce z tobą być. Widzę jak na ciebie patrzy. Ten wzrok mówi sam
za siebie, bo gdy tylko cię widzi, w jego oczach automatycznie pojawiają się
iskierki szczęścia. Jego wzrok jest uzależniający. Niczym hipnoza. Gdy się w
niego wpatrujesz, jesteś zaczarowana, zupełnie tak, jak on jest oczarowany
tobą. To jak wpatrywanie się w przystań. W jego oczach znajdziesz swoje
miejsce. Swój dom. To właśnie przy nim jest twoje miejsce. Zapewne ma ochotę tu
przyjść i trzymać cię w ramionach, ale nie może – westchnęła, a pojedyncza łza
spłynęła po moim policzku – Po prostu nie może.
*
Gdy nadeszła późna nocna godzina,
przekazałam Kathrin, żeby swobodnie wróciła do Tayler’a i nie przejmowała się
mną zanadto. I tak spędziła ze mną sporo czasu, więc nie byłam śmiała prosić ją
o to, żeby została na noc. Poza tym chciałam trochę pobyć sama, by odpocząć i móc
się choć trochę odstresować i pomyśleć, choć tak naprawdę już nie miałam na to
kompletnie siły.
Po długiej kąpieli pościeliłam
łóżko, i zakładając na siebie legginsy i ciepły sweter, przykryłam się kołdrą
po samą szyję. Było mi zimno. Nie wiedziałam co jest tego powodem, ale zbytnio
w to nie wnikałam. Nie dałam oznak życia nikomu z chłopaków, czy też El lub
Danielle, co zapewne było trochę nie w porządku z mojej strony, ale jakimś
cudem przeczuwałam, że mnie zrozumieją. Co prawda to Louis i Niall martwili się
najbardziej. Można było stwierdzić to z łatwością po widoku kilku niedobranych
połączeń i nieprzeczytanych wiadomości, lecz w żadnym wypadku nie pofatygowałam
się o oddzwonienie lub odpisanie. Harry nie odzywał się w ogóle. Zupełnie nic.
Jakbym w ogóle nie istniała, lub równie dobrze nie istniał on.
Nie miałam pojęcia czemu to wszystko
było tak cholernie trudne, ale zrozumiałam, że nie mogę się więcej nad sobą użalać.
Gdy coś się zaczyna, kiedyś musi skończyć, i bardzo dobrze miałam tego
świadomość, i jeśli takie miało być zakończenie mojej znajomości z Harry’m,
zrozumiałam. Jakoś musiałam dać radę. Nawet, jeżeli kosztowałoby mnie to więcej
niż przypuszczałam, bowiem ludzie popełniają w życiu dużo błędów. Błędy są
częścią naszego życia i zapewne jest to całkowicie nieuniknione, i może w moim
wypadku to Harry był błędem?
Znienacka usłyszałam głośne pukanie
do drzwi, co chwilowo mnie przestraszyło, ale zdałam sobie sprawę, że zapewne
Kathrin czegoś zapomniała lub ewentualnie przemyślała sytuację i stwierdziła,
że nie ma zamiaru zostawić mnie samej na noc.
Nie czekając dłużej skierowałam się
w stronę hałasu, i gdy znalazłam się przy drzwiach frontowych, gwałtownie
otworzyłam je na rozcież.
-
Wróciłeś – powiedziałam szeptem na widok lokowatego chłopaka.
-
Wróciłem – odparł, spoglądając na mnie z nieodgadnionym bólem. Staliśmy w
ciszy, wpatrując się w swoje oczy, mając nadzieję, że ktoś z nas przerwie tą
cholerną udrękę i będzie tak jak wcześniej. – Ale mam mało czasu – powiedział po
chwili, gdy ja skinęłam lekko głową na znak zrozumienia, choć tak naprawdę nie
rozumiałam tego kompletnie. Nie chciałam rozumieć.
-
Wejdziesz na chwilę? – odezwałam się ponownie, na co skinął głową. Nie
wiedziałam jak się zachować. Podejrzewam, że on również nie miał żadnego
pojęcia jak to wszystko pociągnąć, ale na obecną chwilę liczyło się dla mnie
jedynie to, że tu był. – Płakałaś? – zapytał, wpatrując się w moje zaczerwione
oczy.
-
Nie spodziewałam się, że aż tak będzie widać – skinęłam głową w dół, aby nie
mógł zobaczyć udręki, która wciąż kryła się w moim spojrzeniu. Chłopak podszedł
do mnie i chwycił za podbródek, podnosząc moją twarz ku niemu.
-
Nie chcę, żebyś płakała. Nigdy więcej – zmarszczył brwi tak, jakby to co mówił
było ostatnim jego ostrzeżeniem.
-
A co, jeśli jest to silniejsze ode mnie? – spojrzałam w jego przepełnione gehenną
tęczówki. Z wyrazu twarzy był tak bardzo przewidywalny. Zupełnie jak ja.
-
Nie jestem wart twoich łez. Nikt nie jest ich wart.
-
Nie rozumiesz, że to nie jest takie proste? To wszystko ma się ot tak skończyć.
Myślisz, że jak się z tym czuję? Gdy już zaczynało być dobrze, wszystko musiało
się spieprzyć. Zapewne byłoby to o wiele łatwiejsze, gdybym… - zatrzymałam się,
zaciskając mocno powieki.
-
Gdybyś co? – milczałam – Gdybyś co, Sofio?
-
Gdybym się w tobie nie zakochała, Harry – moja głowa znów podążyła w dół, a
powieki, z których wydobywały się ponownie krople łez, pozostawały zamknięte.
Chłopak musnął ustami czubek mojej głowy, a po chwili oparł się o niego brodą.
-
Przyszedłem… Przyszedłem, żeby ci coś powiedzieć – zaczął spokojnie, lecz jego
głos drżał. – Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale chcę, żebyś wiedziała jedno…
- mój wzrok znów skupił się na jego twarzy, gdy zauważyłam, że jego oczy
również delikatnie lśnią. – Kocham cię Sofi, naprawdę cię kocham. W życiu nie
przypuszczałem, że kiedyś to powiem. Na początku broniłem się tego jak ognia,
ale przy końcu nie dałem już rady. Gdy po raz pierwszy cię zobaczyłem, nie było
to wtedy na mieście, gdy przechadzałaś się ulicami Oxford’u. Było to dzień
wcześniej. Siedziałaś na ławce z wielką walizką przy boku – wpatrywałam się w
niego zahipnotyzowana, przypominając sobie ten właśnie dzień – Byłaś taka
zagubiona, samotna. Oczarowałaś mnie – zaśmiał się lekko, patrząc gdzieś w bok,
by tylko się nie rozpłakać. Dokładnie widziałam, że z tym walczy, ale przychodziło
mu to z ogromną trudnością – Wtedy zobaczyłem w tobie kogoś wyjątkowego,
chociaż nawet nie wiedziałem jak masz na imię ani kim jesteś. Pragnąłem do
ciebie podejść, ale wtedy przyszła Kathrin. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to
ona. Czasami zastanawiam się, jakby to było, gdybym wtedy rzeczywiście do
ciebie przyszedł – przybliżył się, kładąc dłonie na moich policzkach – Może zakochałabym
się już wtedy? Może uparłbym się i uniknął całego zamieszania z Taylor? Może to
wszystko potoczyłoby się inaczej niż teraz.
-
Widocznie tak musiało być, Harry.
-
Nie. Wcale nie – podniósł głos, jak gdyby był wściekły, że to wszystko miało
taki, a nie inny ciąg wydarzeń. – Tak naprawdę ja jestem temu wszystkiemu
winien. Nie Paul, nie Taylor, tylko ja – łzy płynęły z jego oczu, a ja po raz
pierwszy widziałam go w takim stanie. – Wszystko przez to, że nie mogę mieć
własnego zdania do cholery – kopnął stojące obok krzesło, w wyniku czego przewróciło
się na podłogę.
-
Ciiiii – szepnęłam, przytulając się do niego. Miałam nadzieję, że choć trochę
go uspokoję i jak się okazało tak też było. –Zostaniesz ze mną? – spojrzałam na
niego z nadzieją, a ten swój wzrok pokierował na drzwi. - Nie możesz…
-
Zostanę. Dopóki nie zaśniesz – odezwał się znowu, po czym wziął mnie na ręce i
kierując się w stronę sypialni, po chwili położył mnie na wygodnym łóżku, a sam
usadowił się obok. Na początku leżeliśmy na bokach, i spoglądaliśmy na siebie
bez przerwy, nie mówiąc ani słowa. Po jakimś czasie niezmiernie chciałam poczuć
jego bliskość, więc najmocniej jak mogłam wtuliłam się jego klatkę piersiową, wdychając
uzależniający mnie zapach jego ciała. – Ja też cię kocham, Harry – podniosłam się
nagle, by móc spojrzeć w jego oczy, na co ten pochylił się lekko w dół i musnął
z wielką delikatnością moje usta, zupełnie tak, jakby miał okazję robić to po
raz ostatni.
Nie wiedzieć kiedy odpłynęłam w
krainę snu, gdzie jedynie co widziałam to przepełnione cierpieniem zielone
tęczówki, łzy spływające po mojej twarzy i kpiący wzrok niebieskich oczu,
wpatrujący się we mnie z nienawiścią.
*
Czas. Każdemu z nas jest potrzebny
czas. Niestety leci tak nieubłaganie szybko, że całe nasze życie w szybkim
tempie przebiega nam przed oczami. Ja i Harry definitywnie potrzebowaliśmy
czasu. Kochaliśmy się. Prawdziwie. Zupełnie tak, jak tego chciałam. Ale… No
właśnie, czy zawsze musi być jakieś ale? Postanowiliśmy zaczekać, aż cała ta
sytuacja ucichnie. Chcieliśmy przebywać w swoim towarzystwie cały czas, ale to
mogłoby być dodatkowym utrudnieniem, ze względu na to, iż menadżer chłopaków,
wyraźnie powiedział lokowatemu, że nie może się ze mną widywać dla dobra całej
sprawy. Czy może być coś bardziej okrutnego, niż postawienie komuś ultimatum?
Ograniczenie wolności i podejmowania własnych decyzji? Widocznie w ich świecie
było to zupełnie normalne. Świecie, do którego ja nie należałam, i nigdy nie
będę należeć.
Nie widziałam się z nim już dobre
dwa tygodnie. Kontakt utrzymywałam jedynie z Niall’em, oczywiście Louis’em i
nawet z Zayn’em, który okazał się naprawdę wspaniałym przyjacielem i często
przychodził do mnie z różnymi smakołykami na oglądanie filmów lub zwykłe
pogaduszki.
To zazwyczaj Tomlinson zdawał mi
relacje, co nowego dzieje się u Styles’a i założę się, że jemu również
przekazywał jak radzę sobie ja. To robiło się naprawdę dziwne, zważywszy na to,
iż dwójka zakochanych w sobie ludzi, zachowuje się dokładnie tak, jakby się nie
znała. Miałam doskonałą świadomość, że Harry nie robi z Taylor nic, czego nie chciałby,
żebym ja robiłam z innym facetem. I to było w tym wszystkim najlepsze. Choć nie
odzywaliśmy się do siebie i nie utrzymywaliśmy kontaktu, mieliśmy do siebie
zaufanie, co było podstawą udanego związku. Ale czy my w ogóle byliśmy w związku?
I na dodatek udanym? Nie wiedziałam ile jeszcze dam radę znosić to wszystko i
czekać na niego, aż w końcu będzie skłonny być ze mną i nie przejmować się
zupełnie niczym. Jak na razie, mało się na to zapowiadało, a mnie na pewno nie
było łatwiej.
Przez ostatni tydzień, chłopcy byli
w trasie koncertowej po Anglii. Mieli wrócić za dwa dni, więc czekałam z
niecierpliwością, aż w końcu będę mogła ujrzeć choć część ważnych mi osób.
Szkoda tylko, że nie tą najważniejszą.
Aktualnie podawałam zamówienie starszemu
małżeństwu, które codziennie odwiedzało naszą kawiarnię o tej samej porze, by
napić się ciepłej kawy i zjeść ulubioną szarlotkę. Amanda, która ostatnie dni
również była dla mnie niesamowitym wsparcie, siedziała tuż obok, sącząc
waniliowego shake’a.
-
Wiesz, Niall ma za parę dni urodziny. Poszłabyś ze mną po pracy do galerii kupić
mu jakiś prezent? – zapytała mulatkę, uśmiechając się na odchodne do starszego
małżeństwa.
- Jasne. I tak nie mam zbytnio co robić, więc
tym lepiej, że zaproponowałaś. Niall w ogóle robi gdzieś urodziny?
-
Nie mam pojęcia. Zapewne albo chłopaki coś dla niego przygotują w domu, lub
zaprasza zaprosi znajomych do jakiegoś klubu. Nie pytałam.
-
I masz zamiar iść? – odezwała się, patrząc na mnie wyczekująco.
-
Nie – odpowiedziałam krótko, wzdychając.
-
Dlaczego?
-
Dobrze wiesz dlaczego, Am. Mam układ z Harry’m i nie będziemy się widywać.
-
Tak. Tylko, że Niall nie jest tylko jego przyjacielem, ale też twoim. Masz
prawo być na jego urodzinach tak samo jak on – powiedziała wyrozumiale, i choć
nie dawałam tego po sobie poznać, wiedziałam, że ma rację.
-
Dobrze wiesz Sofi, że mówię prawdę i ty też tak sądzisz. Powinnaś iść na te
urodziny. Nie dlatego, że boisz się, iż spotkasz Harry’ego, ale powinnaś to
zrobić dla Niall’a. Sama mówiłaś, że nie chcesz, aby osoby trzecie były
wplątane w wasze problemy, a teraz chcesz pokazać, że jest zupełnie na odwrót.
-
Tak. Chyba masz rację. Zastanowię się nad tym – uśmiechnęłam się lekko, na co ta
wywróciła oczami.
-
Cholera! – usłyszałam znienacka głos dziewczyny.
-
Wiem, że nie podoba ci się to co mówię, ale muszę się nad tym zastanowić –
westchnęłam, a ona potrząsnęła moją ręką.
-
Nie o to chodzi. Zobacz tego przystojniaka na dwunastej – szepnęła do mojego
ucha, a ja automatycznie spojrzałam przed siebie, gdzie ujrzałam mężczyznę
umięśnionego, o ciemnych włosach i brązowych oczach.
-
Sofia? – odezwał się pierwszy, podchodząc pewnym krokiem do lady.
-
Witaj Steven. Dawno się nie widzieliśmy – uśmiechnęłam się lekko, na co ten
momentalnie odwzajemnił gest.
-
Spostrzegawczy jesteś – zachichotałam cicho, nie zwracając uwagi na Amandę,
która stała oszołomiona i przypatrywała się całej tej sytuacji.
-
Wyglądasz naprawdę pięknie. Zresztą zawsze byłaś piękna, o ile sobie
przypominam.
-
Oh, mówisz tak jakbyśmy naprawdę nie widzieli się parę lat, a minęły zaledwie
dwa miesiące?
-
No cóż. Jak dla mnie to były wieki – odpowiedział i spojrzał na mnie swoim
hipnotyzującym wzrokiem. Ten mężczyzna był naprawdę niesamowicie czarujący i
prezentował się niezwykle efektownie, ale w tym momencie nie myślałam o nim w
TEN sposób. – Jak ci się powodzi? Masz kogoś? Ostatnim razem pamiętam, że odbił
mi ciebie jakiś lokowaty chłoptaś – na samo wspomnienie zachciało mi się
niekontrolowanie śmiać, ale jakimś cudem się powstrzymałam. Jak mogłam już
wtedy nie zauważyć, że Harry był o mnie zazdrosny i próbował odciągnąć ode mnie
każdego faceta, z którym miałam od czynienia?
-
Tak pamiętam. A co do związku… To skomplikowane – westchnęłam, ścierając przy
tym blat.
-
Jak bardzo skomplikowane? – spojrzał na mnie znów uwodzicielskim wzrokiem, przy
którym zapewne większość kobiet na ziemi byłaby podniecona do granic
możliwości, ale nie ja. Już nie.
-
W takim razie może mógłbym ci jakoś pomóc? – odezwał się, uśmiechając się
kokietująco.
-
Wydaję mi się, że jest to sprawa pomiędzy mną, a tym lokowatym chłoptasiem –
uśmiechnęłam się kpiąco, a jego wyraz twarzy automatycznie zmienił się z
pewnego siebie na zdecydowanie bardziej zażenowany.
-
Jak sobie życzysz. W takim razie poproszę cappuccino. Najlepiej na wynos.
-
Jasne – powiedziałam satysfakcjonująco, bowiem jeszcze nigdy wcześniej nie
byłam z siebie tak bardzo dumna jak teraz. Nie chciałam być nie miła, lecz
czarno na białym było widać, że Steven próbował mnie uwieść mimo tego, iż nie miałam
na to kompletnie ochoty. Wiedziałam, że był miłym chłopakiem, ale również zbyt
pewnym, a chwilami nachalnym, a mnie na pewno coś takiego nie było potrzebne. Harry
byłby dumny. Chociaż czy jego to w ogóle obchodziło?
***
Witajcie
kochani!
Rozdział
zupełnie inny niż wszystkie. Jest w nim sporo romantyzmu i słodkości, wiem.
Miałam wrażenie, że może zbyt dużo, ale ani razu nie było momentu w tym
opowiadaniu tak bardzo intymnego i rozczulającego więc postanowiłam, że mam
prawo napisać jedną z takich scen. Nie wiem czy wam się podoba czy nie, ale ja jestem
usatysfakcjonowana, zupełnie tak jak moja kochana Annie, która często bywa moją
inspiracją w tym opowiadaniu i zapodaje nowe pomysły.
Czekam
na opinie ! Jeśli ktoś by chciał mogę zrobić szablony na zamówienie, na wzór
mojego, bo lekko mi się nudzi.
KOCHAM
WAS!
Cudowny!! Jak co wieczór przeglądałam listę blogów jakie czytam i Twój znajdował się na 1 miejscu. Gdy zobaczyłam nowy rozdział omal nie spadłam z łóżka!! Taka radość! Aaaaaaa... Powiedzieli 'kocham'. No piękny <3
OdpowiedzUsuńCzekałam na niego i sie doczekałam teraz czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCudny, cudny, i jeszcze raz cudny...!
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała pisać tak świetnie jak ty... ;*
Z niecierpliwością czekam na nexta ;)
Jak co idzie wykonywanie szablonu na mojego bloga???
Pozdrawiam i przede wszystkim weny życzę ;)
Hej! Bardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńGenialny wręcz
Uwielbiam twój styl pisania :)
Czekam na nast.
Weny i czasu ^^
Zapraszam na nowy two-facess.blogspot.com :))
Nie przepadam za slodkimi rozdzialami ale ten wypadl naprwade swietnie . Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://you-only-hate-once.blogspot.com/?m=1
Buziaki Blondi :***
achh jest cudownie ! nie mogę się doczekać kiedy nasza 2 zakochańców będzie naprawdę razem. czekam na następny rodział/Add
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział <3 czekam na next :))
OdpowiedzUsuń*.* ommoomomommmmomom!♥
OdpowiedzUsuńOJ kocham jak piszesz *.*
OdpowiedzUsuńTak się zaczytałam i naprawdę zapanowałaś nad moimi emocjami :) <3
Jak zwykle, postanowiłam być oryginalna i nie zamieścić tego co czuje w dwóch zdaniach. Ale kto wie, może byłoby to o wiele lepsze rozwiązanie? Chociaż, nie – osobiście uważam, że zasługujesz na długie, bardzo wylewne komentarze. Chciałabym po raz kolejny podkreślić, że czuje się przeogromnie dumna z tego iż jestem jak to ujęłaś, Twoją inspiracją. <3 jest to dla mnie niewyobrażalnie miłe, a szczęście dosłownie rozpiera moje serce. Dziękuję, że jesteś...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału – tak jak, już wcześniej mówiłam – jest idealny. Tak dobrych przemyśleń na temat życia i miłości Sofia nie miała bardzo, bardzo dawno temu. Rozumiem, że musiałaś skupić się na jej nie łatwym życiu przy boku Harrego, ale... teraz wreszcie uczucia Sofii, jakby powróciły. I to ze zdwojoną siłą! Tak wybuchowej mieszanki uczuciowej dawno nie doznałam na własnej skórze. Mam tu oczywiście na myśli siebie, jako czytelnika, a nie siebie jako Endżi ;) ale bardzo to doceniam i cieszę się, że to wszystko... jakby to ująć... wypłynęło na powierzchnie i nie musiało już w niej tak siedzieć!
WRÓCIŁ! I powiedział, że KOCHA.
ON JĄ KOCHA!
ON JĄ KOCHA, do cholery! A ona kocha jego... i, o mój Boże... ;) to takie piękne. Idealne. Wręcz namacalne, takie bliskie, a zarazem dalekie. Zawsze wiedziałam, że oni są sobie przeznaczeni. Ale czekałam te 21 rozdziałów, aż on w końcu powie jej, że ją KOCHA. I powiedział.
MAMO, on ją KOCHA.
KOCHA.
CZYMŻE JEST MIŁOŚĆ? MIŁOŚCIĄ... JEST SOFIA I HARRY?
Mówiłam, już, że kocham ten blog? Czyli miłością jest także moje uczucie do tego bloga? Mamo, mamo. Jestem zakochana. Nie, no. Jestem zakochana w Niall’u James’ie Horan’ie. Ale mogę także podzielić miłość na Twojego bloga, Ciebie... i w ogóle. NA CAŁY ŚWIAT. Bo czymże byłoby moje życie bez tego wszystkiego? Bez tych bohaterów? Bez dnia w którym dodajesz rozdział, a mi ryjek cieszy się jak na widok czegoś fajnego?
O n j ą k o c h a.
Harry kocha Sofię.
Wszystko, wszystko – dosłownie całość została ujęta tak pięknie. Czytałam to dwa razy. Premierowo i przedpremierowo. I za każdym razem się zachwycam. Nawet głupi Steven Sterydowy Bóg nie zachwiał mi tej błogiej chwili, kiedy przeczytałam: „KOCHAM CIĘ, SOFI” i „JA TEŻ CIĘ KOCHAM, HARRY”...
„Hey stranger
When may I call you my own
I know I don’t know you
But there’s somewhere I’ve seen you before
Whatever your name is
Whatever you do
There’s nothing between us
I’m willing to lose…”
Kocham Cię. Twoja Endżi <3
Rozdział jak zawsze świetny co mnie naprawdę nie dziwi bo naprawdę świetnie piszesz... a co do twojej propozycji na szablon to ja bym była chętna. Za niedługo kończę swojego pierwszego blog a zaczynam pracę nad kolejnym. Przydał by mi się taki śliczny szablonik próbował nawet sama po przerabiać coś ,ale lepiej żeby moje przeróbki nie zobaczyły światła dziennego. Proszę o szybką odpowiedź.
OdpowiedzUsuńPozdrawia
creativebloggers :***
w takim razie napisz do mnie na twitterze :*
UsuńJezuu ale sie porobiło, pokomplikowało. Było tak pieknie
OdpowiedzUsuńAle coz nie moze byc tak zawsze musi sie cos dziac :D
Zgadzam sie z toba w 100% że mmasz prawo pisac tego typu rozdziały :D
I to nawet nie przeszkadza i nie mamy nic przeciwko :D <3
@JustNikaPlease
Boski rozdział :) Ja myślałam, że do jej pracy przyjdzie właśnie Harry i wszystkim opadną szczęki :) O Stevenie w ogóle zapomniałam :) Może jeszcze bardziej namiesza w ich życiu? Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńAgan :*
O maj gudnes, sikam, sram żarem i wszystko , skacze ze szczęscia !
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent i to jest niezaprzeczalne ! To jak opisałaś wszystkie emocje, udało ci sie sprawić, że ja to poczułam !
Harry masz wielkie szczęście, że przyszedł do niej, bo inaczej chyba bym go zaciągnęłam tam za uszy !
I wyznał jej MIŁOŚĆ osz kurwa, sram w gacie, z podniecenia hahahahha ;d
kocham ten rozdział !
jesteś cudowna kocieee <33333
I skoro juz tu pisze to zapraszam na mojego nowego bloga :d
http://bo-to-ty-jestes-tym-wszystkim.blogspot.com/
kocham cie <33
przepraszam, za tak beznadziejny komentarz ale jestem chora i nie mam siły myśleć nad czymś mądrym ! ;d
K O C H A M T W O J E O P O W I A D A N I E ! ! ! ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńGdy wchodze na Twojego bloga i widze nowy post mam mega zaciesz na twarzy! :D
Wspominałam, że kocham Twoje opowiadanie?
Jak nie to... KOCHAM Twoje opowiadanie! ♥
Nie moge żyć bez Twojego opowiadania, zakochałam się w nim...
Oczywiście moją miłością jest Harry! ♥ ♥ ♥
Kocham Go nad życie i oczywiście całe 1D ♥ ♥ ♥
Więc tak.. ten rozdział jest IDEALNY! ( tak jak w s z y s t k i e )
Gdy przeczytałałam te piękne słowa na które czekałam 21 rozdziałów.. po prostu aż podskoczyłam ze szczęścia :3
W końcu Harry wyznał miłość Sofi *.*
Nadal nie moge w to uwierzyć..
Tak długo na to czekałam..
Jedno wielkie: Awwwwwwwwww.. ♥
" (...) - Nie rozumiesz, że to nie jest takie proste? To wszystko ma się ot tak skończyć. Myślisz, że jak się z tym czuję? Gdy już zaczynało być dobrze, wszystko musiało się spieprzyć. Zapewne byłoby to o wiele łatwiejsze, gdybym… - zatrzymałam się, zaciskając mocno powieki.
- Gdybyś co? – milczałam – Gdybyś co, Sofio?
- Gdybym się w tobie nie zakochała, Harry – moja głowa znów podążyła w dół, a powieki, z których wydobywały się ponownie krople łez, pozostawały zamknięte. Chłopak musnął ustami czubek mojej głowy, a po chwili oparł się o niego brodą.
- Przyszedłem… Przyszedłem, żeby ci coś powiedzieć – zaczął spokojnie, lecz jego głos drżał. – Nie wiem ile to jeszcze potrwa, ale chcę, żebyś wiedziała jedno… - mój wzrok znów skupił się na jego twarzy, gdy zauważyłam, że jego oczy również delikatnie lśnią. – Kocham cię Sofi, naprawdę cię kocham. W życiu nie przypuszczałem, że kiedyś to powiem. Na początku broniłem się tego jak ognia, ale przy końcu nie dałem już rady. (...) "
Nie moge się już doczekać następnego :)
Życzę Ci duuuuuuuuuuużo weny Kochana ♥
Chociaż na prawde masz jej dużo skoro każdy Twój rozdział jest IDEALNY! :*
Buziaki :* :*
Mrs. Styles ♥
PS Niedawno założyłam to konto ( Julia Styles )
Poprzednie rozdziały komentowałam jeszcze z anonimka :D
Pozdrawam Kochana ♥
Do następnego :D
ehh słońce, no i znowu jestem po tyłach, muszę nadrobić twoje ostatnie rozdziały! mam nadzieję, że dam radę w weekend ;) xx
OdpowiedzUsuńtymczasem zapraszam na nowy u siebie :) http://hollywoodstyle-babe.blogspot.com/ c:
O jezu! <3 Boże, to jest takie iudrhjtfr *__* Mi to tam pasuje, że jest tyle romantyzmu! Przynajmniej mam teraz pewność, że Harry i Sofi się KOCHAJĄ! <3 A to to według mnie najważniejsze *O* I jeszcze ta końcowa scena! Sofia dobrze zrobiła! :D I tak, Styles byłby z niej cholernie dumny :d A Steven niech spada na drzewo xD Ona i tak nie da się Ci uwieść, gościu, więc OGAR! xD
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;* Weenyyy <3333333333333333
super <3
OdpowiedzUsuńZajebiste <33 kocham !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDalej !! super <33 kocham tego bloga
OdpowiedzUsuń