12 sty 2014

35.You don't have to dance at all, you can just lay there looking good or you can play by yourself.



“Life isn't about finding yourself. Life is about creating yourself.”

            Kolejne dni nie wyróżniały się niczym innym, jak tylko siedzeniu w swoim towarzystwie, śmianiu z byle czego, wspólnej zabawy oraz uczestnictwie w koncertach chłopaków. Przez to wszystko mogę przysiąc, że znałam ich teksty piosenek bardziej niż oni sami, przez co często łapałam ich nawet na drobnych pomyłkach podczas śpiewania, ale wolałam im o tym nie wspominać.
            Holandia przywitała nas niesamowicie piękną pogodą, i tym ogromnym ciepłem, które biło od ludzi na kilometr. Cieszyłam się, iż mogę odwiedzić ten cudowny kraj. Czułam się w nim na swój sposób bezpieczna, i nie miałam za żadne skarby pojęcia czym właściwie było to spowodowane. Tutejsi fani chłopaków byli niesamowicie oddani, a często nawet ja byłam proszona o wspólne zdjęcie, co zaskakiwało mnie niewyobrażalnie, lecz bardziej w ten pozytywny sposób.
            Niebawem Eleanor miała wrócić do Manchesteru, Annie odwiedzić rodzinę w Chicago, a ja powrócić do swojego życia w Londynie. Tęskniłam za Kathrin coraz bardziej z każdym kolejnym dniem, i w prawdzie powiedziawszy nie miałam najmniejszej ochoty zostawiać jej samej, ale pragnęłam również spędzić miłe chwile z moim chłopakiem, dlatego była to sytuacja wprawdzie bez wyjścia, lecz przyjaciółka zapewniła mnie, że zanim się obejrzę, znów się spotkamy.
            Aktualnie całą ekipą siedzieliśmy w bardzo dużym pomieszczeniu, które służyło za tak zwaną garderobę chłopaków, lecz w prawdziwe powiedziawszy nigdy nie przypuszczałam, iż garderoba może okazać się rzeczywiście tak wielka. Chociaż logicznie myśląc, miejsce przeznaczone dla pięciu niewyżytych i tryskających energią chłopaków zdecydowanie powinno mieć całkiem spore rozmiary.
- Skarbie, co robisz? – doszedł mnie głos lokowatego, gdy wraz z Calder siedziałyśmy na brązowej kanapie, robiąc sobie zdjęcia dla zabicia nudy, wykonując przy każdym kolejnym coraz to bardziej śmieszną minę.
- Pstrykamy sobie foteczki na instagrama – wyprzedziła mnie szatynka.
- Dzięki, skarbie – odezwał się znów, patrząc w zabawny sposób na dziewczynę, przez co mój śmiech stał się jeszcze głośniejszy.
- Odkąd pamiętam, to nie jest twój skarb – zwrócił mu uwagę Tomlinson, siedząc na podkręcanym fotelu, gdzie ich stylistka układała mu włosy.
- Powiedz to jej – odpowiedział mu zdezorientowany Harry, wskazując na zielonooką, puszczając w radiu głośniej muzykę. Jak zwykle chodził bez koszulki, w samych jeansowych rurkach, co nie zdziwiło mnie zanadto, dlatego każdy mógł patrzeć na niego tak, jak ja oglądałam go prawie każdego dnia.
- Harry, twoja kolej – odezwała się tym razem Lou, z którą od razu po pierwszym spotkaniu załapałam świetny kontakt, a najbardziej w świecie lubiłam jej małą córeczkę, którą traktowałam jak młodszą siostrę, jak chyba każdy z nas tu zebranych, oprócz oczywiście jej prawowitych rodziców.
            Dziewczynka przydreptała do mnie w szybkim tempie, siadając na kolanach, co podejrzewam lubiła najbardziej. Wyciągnęła swój magiczny zeszycik z kolorowankami oraz kredki, po czym zaczęła przecierać żółtą mazią po rysunkowej kaczuszce.
- Pomalujemy razem? – zwróciłam się do niej, na co rozchichotana pokiwała twierdząco głową. W pewnym momencie spojrzałam w stronę mojego chłopaka, który zachwycając się suszeniem włosów, delektował się tym robiąc śmieszne gesty.
- A tobie co? – odezwałam się, przymrużając lekko oczy zza moich czarnych korygujących okularów, dając tym samym wolność moim oczom. Nie wyglądałam najgorzej, a soczewki postanowiłam odłożyć na czas, gdy w prawdzie nie potrzebowałam ich tak bardzo. Poza tym Harry’mu podobało się to bardziej, niż cokolwiek innego, dlatego zbytnio nie narzekałam. I w tym momencie pominęłam fakt, iż ostatnio powiedział, że wyglądam w nich jak jego prywatna, seksowna sekretarka. Przy takich chwilach ręce naprawdę mi opadały.
- Nawet go o to nie pytaj, ja już się przyzwyczaiłam – odparła stojąca bezczynnie Lou, czekając aż zadowoli Styles’a na swój własny sposób.
- Po prostu… lubię ten wiatr w suszarce – rzekł rozmarzony, na co rozbawiona wywróciłam oczami.
- Wiatr? Serio? Ile ty masz lat, pięć? – zaśmiałam się. – Przypuszczam, że Lux ujęłaby to w mądrzejszy sposób, prawda? – spojrzałam na blondwłosą dziewczynkę, która nie miała zapewne zbytnio pojęcia o naszej rozmowie, ale i tak śmiała się do woli.
- I przyznaj się tu do czegoś co sprawia ci przyjemność, a zostaniesz skarcony – westchnął lokowaty, przez co wyłonił u wszystkich wybuch śmiechu.
- Jeśli takie coś sprawia ci przyjemność, nie wiem jak musisz się czuć w łóżku z Sofi – zagadnął Payne, na co szatyn skarcił go wzrokiem.
- Oh, uwierz Liam. Sama się zastanawiam, czy aby na pewno robię wszystko co w mojej mocy, żeby uzyskać ten sam efekt radości co teraz – odparłam rozbawiona, co nie było nowością przy ciągłych żartach tej doskonałej piątki.
- Jesteście w miarę gotowi? Zagrajmy w kosza! Gra we dwójkę nie jest tak satysfakcjonująca jak w większą ilość – oznajmiła Annie, zjawiając się nagle z Malikiem u boku.
- Hej! Szło nam całkiem nieźle, nie narzekaj – odparł urażony mulat, trzymając w dłoniach pomarańczową piłkę.
- W sumie można zagrać, czemu nie – odezwała się rozpromieniona El, chwytając dłoń swojego chłopaka.
- Okej, w takim razie każdy ma przerwę i chwilę na trochę zabawy – oznajmił tym razem Paul, z którym od czasu nurtujących sytuacji z Taylor, również o dziwo utrzymywałam pokojowe stosunki. Chyba w końcu poddał się na dobre, co całkowicie było mnie jak i Harry’mu na rękę.
- Nie jestem chyba najlepsza w kosza – zagadnęłam niepozornie, bo jak Boga kocham naprawdę nie lubiłam tej gry od czasu gimnazjum, gdzie bez skrupułów dostałam piłką w oko, czego skutkiem było chodzenie ze śliwkową plamą na twarzy przez kolejne dwa tygodnie.
- Oh, jesteś dobra we wszystkich kwiatuszku – po cudownej relaksacji, Harry podszedł do mnie, owijając ramiona wokół mojej szyi.
- Nie mów do mnie kwiatuszku, to mi się źle kojarzy – zrobiłam zabawnie wściekłą minę, przypominając sobie chwilę, gdy oboje nie byliśmy w zbyt dobrych stosunkach, a on bezczelnie nazywał mnie właśnie w ten sposób. Złość kumulowała się z każdym kolejnym tym słowem coraz bardziej, dlatego wolałabym zapomnieć o tym przykrym wydarzeniu.
- Nie narzekaj. Wiesz, że już wtedy cię kochałem – odparł, jakby czytając mi w myślach, muskając mój policzek.
- Czyżby? – spojrzałam na niego spod byka, na co pewnie pokiwał głową.
- Wy się namyślcie, a my idziemy na boisko – doszedł nas głos Liam’a, gdy po chwili całe towarzystwo opuściło pomieszczenie, przez co zostaliśmy tylko we dwoje.Wciąż nie byłam do końca pewna mojej decyzji, ale w końcu jeśli gramy wszyscy to wszyscy. Już miałam się zbierać, gdy znienacka usłyszałam ponownie głos, a raczej pisk Styles’a.
- Moja ulubiona piosenka! – podbiegł do radia, i jeszcze bardziej je podgłosił, choć jak na mój gust i tak leciało wystarczająco zbyt głośno, ale jak widać nie mnie to oceniać. Spojrzałam na niego z podejrzeniem w oczach, a on jak nigdy nic zaczął sobie podśpiewywać i w śmiesznie ponętny sposób robić kokietujące ruchy, na co jak zwykle nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Co ty mi robisz z głową człowieku?
- Nie podoba ci się? Mówiłaś, że jestem dobrym tancerzem.
- Kiedy tak mówiłam? – zapytałam, zastanawiając się nad jego słowami, bowiem raczej nie przypominałam sobie owej sytuacji.
- Albo to nie byłaś ty? – odparł zamyślony, na co zmarszczyłam czoło, patrząc na niego z żenadą. Ten chłopak czasami zbyt poważnie wpływał na moją psychikę, przez co rujnowała się kompletnie, i bałam się, że za niedługo to ja będę zachowywała się jak beztroska dwunastolatka.
- Idę – westchnęłam, mijając jego sylwetkę, na co złapał mnie za ramię, a gdy odwróciłam się i spojrzałam na jego twarz, nie pozostawało mi nic innego jak po raz kolejny się roześmiać. Walnęłam się w czoło, i pokręciłam tym samym głową.
- Powinni cię zamknąć w pokoju bez klamek i zawinąć w kaftan.
- Widzisz, podziałało. Zawsze cię rozbawię.
- Tak, dobrze, że nie strzelasz swoich sucharów, bo mogłabym gorzko zapłakać – po chwili zostawiłam go z pseudo obrażoną miną i dołączyłam do pozostałych.


            Szczęściem było, iż miałam na sobie materiałowe szorty, luźną bluzkę oraz trampki, co zapewniło mi ogromną wygodę i wielki komfort. O dziwo mój chłopak dołączył do nas zaraz po mnie, tyle, że tym razem nałożył na siebie koszulkę. Dobre i to. Szybko podzieliliśmy się na drużyny, do których zaliczała się również stylistka Lou, reszta zespołu grająca na instrumentach oraz sam Paul. W mojej drużynie, gdzie kapitanem był Malik, należeli również Niall, Josh, Eleanor, Dan oraz Higgins, natomiast w drugiej Harry, Tomlinson, Liam, Annie, Sandy, Teasdale oraz John. Sam mąż Lou wraz z ich córeczką stwierdził, że będzie sędziował, dlatego bez problemu mogliśmy zacząć grę.
Oczywiście nie było tak źle jak myślałam, a nawet mogę stwierdzić, że szło mi całkiem nieźle. Zapewne dlatego, iż nasza drużyna była tak bardzo zgrana, że lepszej sobie wymarzyć nie mogłam. Z łatwością mogę również stwierdzić, iż gra w przeciwnej drużynie niż Harry była jeszcze bardziej ekscytująca i zabawna, a gdy widziałam ich porażki, oraz jego miny na te oto skutki, myślałam, że już kompletnie padnę na kolana.
- Podaj Sofi! – usłyszałam zdyszany głos Malika, gdy piłka z rąk Josh’a, aktualnie znajdowała się w moich rękach. Czym prędzej pokozłowałam ją w stronę kosza, i już miałam rzucać, gdy moją drogę przeciął mi sam Harry.
- Nie wygrasz – uśmiechnęłam się kpiąco, gdy ten wciąż stał przede mną.
- Założymy się?
- Lepiej nie, bo wiesz, że się nie dam – odparłam, patrząc na niego kokietująco, przygryzając przy tym wargę, przez co wiedziałam, że bez problemu dosięgnę celu. Zrobiłam obrót wokół własnej osi, wciąż kozłując piłkę, i starając się w ponętny sposób kręcić tyłeczkiem. Nie wiedziałam czy moje żenujące starania rzeczywiście się opłaciły, ale gdy znów odwróciłam się w jego stronę, i zobaczyłam, że stoi bez ruchu, niebezpiecznie szybko oddychając, wykorzystałam sytuację, a po chwili piłka znalazła się w koszu.
- Punkt dla nas – usatysfakcjonowana wyszczerzyłam zęby, gdy spojrzał na mnie zszokowany.
- Ty podstępna mała glizdo. Zrobiłaś to specjalnie.
- Mówiłam ci, że wygram, a ty swoje – zanim się spojrzałam, lokowaty w szybkim tempie złapał mnie za biodra, i przerzucił sobie przez ramię. Śmiałam się tak bardzo, że nawet nie miałam zupełnie siły się w jakikolwiek sposób wyrwać.
- Dobrze, koniec tego dobrego! Wygraliśmy – krzyknął Horan, przybijając piątki naszej drużynie.
- Cudownie.

            Dochodziła godzina siedemnasta, a ja bezczynnie siedziałam na kanapie wraz z Annie, objadając się wszystkimi słodkościami, które miałyśmy okazję znaleźć w naszym wspólnym apartamencie, który miał chyba pięćdziesiąt sypialni, dwadzieścia łazienek i pięć kuchni. No może przesadziłam, ale dla całej ekipy absolutnie nie zabrakło tu miejsca.
- Gdzie idziesz? – zapytałam lokowatego, który ubrany w czarne szorty oraz szarą koszulkę i adidasy, kierował się z butelką wody do drzwi wyjściowych.
- Na siłownie. Dziś moje ćwiczenia z Matt’em.
- Mogę iść z tobą?
- Zrezygnujesz z wcinania słodyczy, żeby iść ze mną poćwiczyć? – odparł zdumiony, tak jakby w ogóle nie było to możliwe. Okej, może nie koniecznie sport jest moją ulubioną czynnością, ale czasem trzeba się poświęcić.
- Oczywiście. Czy to takie dziwne? – zapytałam, wzruszając ramionami, robiąc przy tym głupią minę, na co spojrzał na mnie jak na kretynkę. Mówiłam, że jego zachowanie szybko mi się przyjmie, no i masz.
- Okej, okej. Włóż coś wygodnego, czekam jeszcze pięć minut i wychodzę – rozłożył się na kanapie, stukając palcami o jej kant. Zdziwiłam się, że nie wyciągnął stopera, no ale cóż, czasem jednak potrafi mnie zaskoczyć.
            Skierowałam się do mojego pokoju, i jakimś cudem znalazłam czarne spodenki, bardzo podobne do szortów Harry’ego, do tego krótką koszulkę na ramiączkach oraz adidasy. W dniu pakowania, byłam w stu procentach pewna, że jednak nie będą mi na nic potrzebne, ale jak widać myliłam się. Spięłam włosy w luźnego kucyka tak, aby mi nie przeszkadzały i można powiedzieć, że byłam zwarta i gotowa do ćwiczeń.
- Mówiłem pięć minut, a nie piętnaście – od razu po wejściu do salonu doszedł mnie chrypkowaty głos, na co wywróciłam oczami.
- Nie dąsaj się. Nie było mnie raptem siedem. Naucz się korzystać z zegarka – westchnęłam, na co pokręcił głową, lecz nie odzywał się już nic.
            Po niedługiej chwili znaleźliśmy się w hotelowej siłowni, gdzie nie było absolutnie nikogo oprócz prywatnego trenera. Zastanawiałam się, po co ludzie tworzą takie miejsca, skoro i tak nie są zbyt często używane? Wątpię, że osoby będące na wczasach myślą o tym, żeby zejść na dół poćwiczyć, ale to już inna bajka. Może zrobili ją specjalnie na przyjazd One Direction? Kto wie.
            Już od dwudziestu minut biegałam na bieżni obok Harry’ego i miałam serdecznie dość. Jak widać moja kondycja, której nabrałam przez ostatnie dwa lata kompletnie wisiała na włosku, czego skutkiem była kolka i niemałe wyczerpanie. Spojrzałam na Styles’a
zrezygnowana, lecz on w pełni energii i zadowolenia pokazał mi jedynie język, i nie wiedziałam czy był to znak jego zwycięstwa, czy może przekonanie mnie, abym się nie poddawała.
- Nudzi mnie już to – odparłam zdyszana, na co się zaśmiał.
- Mówiłem, że mogłaś zostać – zwrócił mi uwagę, na co westchnęłam.
- Chciałam spędzić z tobą czas, a ty mi się tak odwdzięczasz.
- Przepraszam. Ale wiedz, że nie musisz robić tego co ja. Zaraz będę ponosił ciężary, i obawiam się, że temu już nie do końca podołasz więc idź poćwicz coś innego.
- Tak zrobię – odparłam, i z radością zeszłam z tej cholernej bieżni, by skierować się do sprzętu działającego na brzuch.


            Po kolejnej godzinie miałam serdecznie dość, dlatego w spokoju usiadłam na ławce i wypróżniłam całą butelkę półlitrowej wody zaledwie jednym chłystem.
- Wiesz dalej co robić? – usłyszałam głos Matt’a, w trakcie gdy Harry zabierał się do podnoszenia tych nieszczęsnych ciężarów.
- Tak, nie martw się. Zrobię wszystko do końca, a ty możesz się już zbierać – oznajmił, a moja radość wręcz nie znała granic. Po chwili postawny blondyn pożegnał się ze mną skinieniem głowy i zniknął z zasięgu naszych oczu. Podeszłam bliżej lokowatego, a rządza podniecenia była tak wielka, że sama nie wiedziałam co mam ze sobą w tej chwili zrobić. Widok jego sylwetki bez koszulki, do tego podnoszącego sztangi, był nadwyraz pociągający. Już nawet nie przeszkadzał mi pot, który zalewał go całego, czemu kompletnie nie byłam zdziwiona, w końcu sama się nieźle zmachałam.
- Jesteś cholernie seksowny – odparłam, wachlując się ręką, bowiem temperatura w pomieszczeniu sięgała naprawdę wysokiej liczby, a atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca.
- Dzięki – uśmiechnął się promiennie. – Tobie też niczego nie brakuje.
- Czy to nie dziwne, że pociągasz mnie nawet, jeśli leje się z ciebie litrami?
- Jeśli to ma cię pocieszyć, to ja pragnąłbym ciebie nawet jakbyś była wysmarowana gó…
- Dobra nie kończ, zrozumiałam – zaśmiałam się, lecz po kolejnych dwóch minutach, gdy nie kończył swojej czynności, nie było mi do ponownego śmiechu. Moje podniecenie wspinało się na kolejny szczyt, i robiłam wszystko co mogłam, aby jakoś ustąpiło. Nawet pstrykanie palcami, czy zaciśnięcie ud w niczym nie pomogło, także w tej sytuacji byłam kompletnie bezradna.
- To nie jest śmieszne, zrób coś – odparłam zniecierpliwiona, bo przecież ile można było wytrzymać?
- Ale co?
- Nie wiem. Odłóż tą sztangę – rzekłam pośpiesznie, na co wykonał wskazaną przeze mnie czynność.
- I co teraz? – zapytał, spoglądając na mnie podejrzliwie, i tylko tyle było mu dane powiedzieć, bowiem bez jakiegokolwiek pozwolenia, rzuciłam się na niego niczym wygłodniała lwica, podgryzając jego dolną wargę. Bez problemu znaleźliśmy wolną ścianę, do której od razu zostałam przyciśnięta. Chłopak delikatnie muskał moją szyję, wkładając w tym samym czasie swoją dużą dłoń do koronkowych majtek.
- Tak – dyszałam niekontrolowanie szybko, starając się to robić w miarę cichy sposób, lecz w tego typu warunkach było to niezmiernie trudnym aspektem. Jego dwa palce bez problemu wsunęły się do mojego wnętrza, dotykając przy tym głównego punktu mojego spełnienia.
- Jesteś mokra – wymsknęło mu się, na co spojrzałam na niego z pożądaniem.
- Ciekawe kto jest tego powodem.
- Tylko ja – ukazał rząd białych zębów, i ponownie zatopił się w moich wargach. Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, iż on sam nie może dłużej wytrzymać zupełnie tak jak ja. Szybko pozbyłam się jego szortów wraz z bokserkami, a on uczynił ten sam gest wobec mnie. Złapał mnie w pasie i podniósł tak, abym mogła opleść nogami jego biodra, po czym wbił się w mnie tak, że niespodziewanie krzyknęłam z nadmiaru podniecenia.
- Przepraszam – szepnęłam, na co zachichotał. Jak widać nawet w uprawianiu seksu byliśmy nadwyraz komiczni, ale czy to w czymkolwiek przeszkadzało? Absolutnie nie. Bo tylko on był osobą, przed którą nie miałam ani trochę wstydu. Mogłam przy nim robić wiele niestosownych, a nawet nie pasujących do kobiet rzeczy, a on i tak kochał mnie całym sobą.
            Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, ściskając ją mocno dłońmi. Jestem pewna, że mój nierównomierny oddech i ciche odgłosy wpływały na niego tak bardzo, iż miałam świadomość, że niebawem nadejdzie jego jak i moje spełnienie. Pchnięcia stawały się coraz to głębsze i mocniejsze, co wprawiało mnie w kompletny stan ekstazy. Tego się po prostu nie dało wytłumaczyć, a seks w tak nietypowych miejscach, gdy mieliśmy świadomość, iż w każdej chwili może ktoś wejść, stawał się jeszcze bardziej ekscytujący i namiętny. Zupełnie tak, jakby nikt oprócz naszej dwójki nie istniał. Parę minut później, gdy mój organizm nie wytrzymał, a on doznał całkowitego spełnienia tuż za mną, wątpię czy w ogóle potrafiłabym ustać na nogach, dlatego byłam wdzięczna lokowatemu, że jakimś cudem mnie jeszcze podtrzymywał. Koszykówa, siłownia i seks? Bardziej zmęczona nie byłam nigdy w życiu.
- Co ty ze mną robisz kobieto? – usłyszałam jego cichy szept, gdy opierałam głowę o ścianę, aby móc w jakikolwiek sposób unormować oddech.
- To przez ciebie. Jeśli jeszcze kiedykolwiek zaproponuje ci, że pójdę z tobą na siłownie, zamknij mnie w klatce.
- Nie ma mowy. To ty byłaś największą atrakcją mojej wizyty tutaj.
- I jak to się skończyło? Tym, że zaraz usnę na podłodze. Zaniesiesz mnie? – zrobiłam zdesperowaną minę, na co wybuchł śmiechem.
- Myślisz, że mam na to siłę?
- W końcu podnosiłeś ciężary. Myślę, że te pięćdziesiąt siedem kilo nie zrobi ci większej różnicy.
- Kiedyś mnie wykończysz – westchnął, ubierając na siebie bokserki, gdy ja w tym czasie, kiedy jeszcze mogłam ustać na nogach, założyłam dolną część bielizny oraz spodenki.
- Wiem, ale jeszcze nie teraz.

***

WITAJCIE MOI KOCHANI!

Jak się podoba rozdział? Coś ostatnio pojawia się więcej namiętnych scen, ale mogę sobie dać uciąć rękę, że na pewno wam to nie przeszkadza.
Do końca tej części zostało jeszcze jakiej mniej więcej cztery rozdziały i epilog. Pamiętajcie, że to od was zależy, czy pojawi się również i druga część. Zapomniałam zapytać pod ostatnim postem jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Oczywiście nagłówek zrobiony przez moją ukochaną Endżi, której bloga możecie znaleźć pod tym adresem: http://high-price.blogspot.com/

Tymczasem zapraszam was na moją kolejną, nową historię, do której pomysł pojawił się w przeciągu kilku ostatnich dni, i zdecydowałam, że koniecznie muszę się z wami nim podzielić. Mam nadzieje, że jest warto, i że spodoba się wam dokładnie tak samo jak mnie.


Niebawem ujrzycie trailer, także bądźcie cierpliwi.

KOCHAM!

14 komentarzy:

  1. IDEALNY CUDOWNY WSPANIAŁY !
    Jak zawsze zresztą, i te sceny z pewnością nikomu nie przeszkadzają :D
    a co do drugiej części to TAK TAK TAK TAK ! ;)
    Kocham wszystkie Twoje opowiadania i jestem stałą czytelniczką :)
    Czekam cierpliwie na następne rozdziały i na Happy end w drugiej części :)
    @Zuza_honey :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te namiętne sceny. Kiedy jest między nimi wszystko dobrze czekam tylko czasem na te momenty. Szkoda, że Sofi będzie musiała wracać do Londynu, ale oni i tak sobie poradzą :*
    To takie trochę, dobra co ja piszę bardzo straszne, że już niedługo koniec. Choć Ty nigdy nas nie opuszczasz i piszesz coraz to lepsze opowiadania. Życzę dużo weny i takich tam :*
    http://one-story-with-many-tears.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląd bloga jest świetny i myślę, że drugi blog też taki będzie ;)

    http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny cfhtybujhfsetertbrftgerybservgvtrybrt *_*

    Wygląd bloga piękny!

    OMG! Po prostu KOCHAM Twoje opowiadanie! <3
    Kolejna część? Tak! Tak! TAK! Nie przeżyje bez 2 części tego cudnego opowiadania!
    Moge z czystym sumieniem powiedzieć że NIGDY nie czytałam lepszego opowiadania
    o oczywiście poza Twoimi pozostałymi. Chociaż to i tak jest moim ulubionym *.*

    Powinnam teraz kończyć portfolio, uczyć się na jutrzejsze zaliczenie z matmy
    i kartkówke z geo, no ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam przeczytać.
    Prosze trzymaj kciuki bo od tych 3 ocen zależy to czy rozdzice zapłacą mi za fryzjera :D
    Chce mieć brązowe pasemka *.* ^^

    P.S. KOCHAM Twoje opowiadanie <333

    @KKISS_YOU_1D :**

    OdpowiedzUsuń
  5. myśle że ręki byś nie straciła bo to NA PEWNO nam NIE PRZESZKADZA :DD
    te rozdziały są zabujczeee ! jeszcze jak się włączy tą muzyke to omg *.*
    rozdział zajebisty i ostatnio tylko takie na tym blogu widze <3
    mega, mega, mega !!!!
    czekam na następny <3
    kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  6. a no i co do drugiej części to MUSI BYĆ !.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo! Cóż więcej powiedzieć :D Uwielbiam sceny SofixHarry! Mogłabym czytac je w kółko, bo wychodzą Ci świetnie :D
    Pozdrawiam i życzę weny♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie!!! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :) Błagam cię o drugą część :P
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezuu *__* Końcówka genialna! :D Ja to bym tam chyba padła na miejscu Sophi, haha xDD Takiej kondycji to ja nie mam xDD A wygląd bloga jest świetny :D A tak btw to cieszę się, że założyłaś trzeciego bloga i mam ogromną nadzieję, że mimo tylu opowiadań to nie zablokujesz żadnego bloga z powodu braku weny <3 Bo tak niestety często jest ;x

    Czekam na NN ;* Weenyyy <33333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem Twoją faaaaaaaaanką, serio. Kilka razy potrafię sprawdzić czy dodałaś jakiś rozdział. Co do tego rozdziału, jak zawsze wciągający, a co do 2 części to musi być koniecznie♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Libster Adwar więcej na moim blogu :)) http://kolomanska11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. CUDOWNE! *.* Masz talent!

    http://never-say-goodbye-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń