“Love is needing someone. Love is putting up
with someone's bad qualities
because they somehow complete you.”
Kac. Jedyne co czułam po
ostatniej nocy to ohydnie denerwujący ból głowy, Sahara w ustach i nieprzyjemne
uczucie w brzuchu. Jeśli ja byłam w takim stanie, naprawdę nie chciałam
wiedzieć co czuje leżąca obok blondynka, która doprowadziła się do stanu, w
jakim jeszcze nigdy wcześniej jej nie widziałam. Oczywiście nie miałam jej tego
za złe, wydaję mi się, że tego typu rozluźnienie należało się nam obu, ale czy
rzeczywiście musiały być tego następujące skutki uboczne?
Wzdychając
cicho, obróciłam głowę w prawą stronę, gdzie na zegarku ujrzałam, iż dochodzi trzynasta
w południe. Widać zaszalałyśmy za wszystkie czasy. W pewnym momencie usłyszałam
głośny dzwonek mojego telefonu oraz głośny jęk Blake, która w momencie na swoją
głowę położyła dużą poduszkę.
- Sofi! – powiedziała sennie, na co grzecznie
przeprosiłam, i wychodząc wraz z telefonem z pokoju, zamknęłam cicho drzwi, aby
nie przeszkadzać jej w dalszym leżakowaniu.
- Halo?
- Widziałaś gazety? – usłyszałam dziwnie przejęty głos
Harry’ego, na co w momencie zmarszczyłam brwi.
- Nie. Dopiero wstałyśmy, a o co chodzi?
- No cóż, na pierwszej stornie jednych z wielu
irlandzkich brukowców piszą, że oficjalnie nie jesteśmy już parą… - zrobiłam
wielkie oczy i zdezorientowaną minę. Nie przypominam sobie, abym zrywała z
lokowatym, ani tym bardziej, żeby on zrywał ze mną. Przynajmniej nic takiego
nie miało miejsca wczorajszego wieczoru. Tak mi się wydaję.
- A skąd oni mają takie informacje?
- Nie mam pojęcia – westchnął. – Dlatego myślałem, że ty
mi powiesz lub coś przeoczyłem. Ale słysząc twoją reakcję, ty też zbytnio nie
masz pojęcia o co w tym chodzi? –
potrzebowałam krótkiej chwili na
zastanowienie, a odpowiedź sama w sobie przyszła jak grom z jasnego nieba.
Zakryłam dłonią usta, jęcząc przeciągle.
- Cholera…
- Coś się stało? – ponownie usłyszałam jego zatroskany
głos.
- Wczoraj… Gdy wychodziłyśmy z klubu, Kathrin była
całkowicie zalana, ledwo mogłam sobie z nią poradzić. Po chwili doszedł do nas
jeden gościu, którego wydawało mi się, że skądś kojarzę, lecz później okazało
się, że jednak się myliłam, ale tak naprawdę wcale się nie myliłam!
- Możesz jaśniej, skarbie?
- To był ten sam facet, który rozmawiał ze mną na
premierze waszego filmu. Ten blondyn! Pamiętasz go?
- Mówisz o Josh’u? Świetny facet… - oh, mylisz się
kolego.
- Wręcz przeciwnie! Nie mówiłam ci o tym, bo nie chciałam
robić problemu, ale gdy byłam z nim sam na sam, w końcu zaczął zadawać zbyt
chamskie pytania, a gdy się pojawiłeś, znów udawał niezmiernie grzecznego
dżentelmena –złość kumulowała się we mnie coraz bardziej, przypominając sobie
tamtą sytuację.- Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej!? –ton jego głosu się podniósł, na co wywróciłam oczami.
- Właśnie ci odpowiedziałam, dlaczego nic nie
wspominałam. Słuchasz mnie w ogóle?
- Co konkretnie ci mówił? – westchnęłam ociężale, bowiem
od początku nie chciałam robić z tego jakiejś większej afery, bo w końcu kim
byłam, aby komplikować życie mojego chłopaka?
- Najpierw zapytał o pozowanie do reklamy, a później o
to, czy nie jesteś zły, że zhańbiłam twoją karierę – zapadła chwila ciszy, a ja
znałam Harry’ego chwilami bardziej niż on znał siebie, dlatego miałam teraz
świadomość, że z coraz to kolejną sekundą wybucha jeszcze bardziej.
- Sofii! – jęknął z wyrzutem. – Cholera, o takich
rzeczach trzeba mówić od razu! Sprowadziłbym go do porządku, albo wytwórnia zajęłaby
się jego posadą i zapewne dłużej by w niej nie posiedział.
- Właśnie o to mi chodzi. Nie chcę, aby ktoś tracił pracę
tylko przez to, że nie zadawał mi komfortowych pytań. Nie mogłam wyliczać
paluszkiem na co chcę odpowiedzieć, a na co nie.
- I jak teraz czujesz się z tym, że ten typek dalej robi
swoje i coraz bardziej miesza w naszym życiu? – przełknęłam ślinę, a smutnym
wzrokiem wpatrywałam się w pustą ścianę.
- Ja też to wiem, ale nie pozwolę, aby ktokolwiek zadawał
ci tak niestosowne i pozbawione jakiejkolwiek kultury pytania. Mam nadzieję, że
nie odpowiedziałaś?
- Nie… Wtedy się pojawiłeś i nie miałam nawet na to
szansy.
- Dobrze… - powiedział już bardziej spokojnym tonem. –
Ale, chwila. Skoro od rana huczy o nas w gazetach, co zapewne jest sprawką tego
dupka, musiałaś mu coś powiedzieć, prawda? – zrobiłam zniesmaczoną minę i
pogładziłam czoło ręką ze zbyt dużej ilości zażenowania i własnej głupoty.
- Pytał co było powodem naszego świętowania, więc
powiedziałam mu tak jakby, że…
- Że? Sofi, co powiedziałaś?
- Że rozstałam się z chłopakiem, okej? Nie wiem czemu tak
powiedziałam, ale nie miałam na myśli, że rozstaliśmy się ot tak, tylko że
nastąpiła rozłąka na jakiś czas, byłam smutna, więc musiałyśmy sobie umilić z
przyjaciółką samotne chwile, a później nie chciało już mi się tego prostować,
bo w końcu był mi obcy i…
- Dobrze, już spokojnie –uciszał mnie łagodnym głosem,
gdy można powiedzieć, iż byłam na skraju załamania nerwowego. Nie wiem czy istniała
na świecie większa naiwniaczka ode mnie. – Trudno, stało się. Zaraz sprostuje
to na twitterze, że zapodają stek bzdur i sprawa zostanie zakończona.
- Nie jesteś zły?
- Nie… Nie jestem zły – telepatycznie poczułam, iż
uśmiecha się po drugiej stronie. – Na drugi raz nie rozmawiaj o takich rzeczach
z obcymi, a wszyscy będą szczęśliwi.
- Dobrze mamo – zaśmiałam się, na co powtórzył mój gest.
Miło było usłyszeć po raz kolejny jego ciepły chichot, bo to właśnie jego chyba
najbardziej mi brakowało.
- Postaram się szybko załatwić tą sprawę, a ty się o nic
nie martw.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam cię załadowywać
kolejną robotą.
- To nie twoja wina. Po prostu na świecie istnieje wielu
parszywców, którzy tylko czyhają na nasze przewinienie – niezauważalnie dla niego
pokiwałam twierdząco głową, zdając sobie sprawę z tej przykrej prawy. – A jak
się ma Kathrin?
- Chociaż tyle. Inaczej skopałbym mu tyłek –zachichotałam, na co sprostował swoje słowa. – Czy tak czy tak, i tak mu
skopię.
- Nie toleruję przemocy.
- W takim razie będziesz musiała zacząć.
Ostatnie
dwa miesiące z jednej strony ciągnęły się w nieskończoność, lecz z drugiej sama
nie miałam pojęcia kiedy ten czas miałam za sobą. Zapewne wszystko przez pracę
i to, że w każdy sposób próbowałam zająć się czymkolwiek, aby mieć ręce pełne
roboty, i nie myśleć o tym, że mój chłopak jest tysiące kilometrów z dala ode
mnie. Prawdą było, że nawet nie było to tak trudne jak mogło się wydawać.
Zazwyczaj po prostu brałam dwie zmiany w kawiarni u Pana Stevenson’a, a po
powrocie do domu byłam na tyle zmęczona, że najprościej w świecie kładłam się
do łóżka i wstawałam z niego rano, by na nowo rozpocząć dzień harówy. Wbrew
pozorom nie narzekałam, a na moim koncie pojawiło się znacznie więcej pieniędzy
niż dotychczas, dlatego znalazły się również godne tego plusy. Największym
zaskoczeniem ostatnich czasów było dla mnie to, że Zayn przyleciał do Londynu
niecałe trzy tygodnie przed końcem trasy koncertowej, w pretekście, iż pilnie
musi odwiedzić rodzinę. Fakt ten oczywiście nie był dla nas, tylko raczej dla
prasy. W prawdziwej sytuacji, po prostu wpadł, aby w końcu zobaczyć Kathrin.
Moje serce wrzało z radości na owy gest, bowiem szczerze powiedziawszy sama im
się nie dziwiłam, skoro ich rozłąka trwała ponad pięć miesięcy. Najpiękniejsze
było to, iż różnica czasu nie zrobiła na nich większego wrażenia, a gdy w końcu
się zobaczyli, nie mogli odstąpić się nawet na jeden krok. To był chyba jeden z
najcudowniejszych gestów zadanych przez chłopaka, jakie kiedykolwiek miałam
możliwość zobaczyć.
Poza
wszystkimi dobrymi aspektami ostatnich dwóch miesięcy, niepokoił mnie jednak
jeden z nich. Możliwe, że miałam urojenia lub byłam po prostu zbyt
przewrażliwiona. Ewentualnie w najgorszym wypadku było to prawdą, ale od jakiegoś
czasu miałam wrażenie, iż ktoś śledzi każdy mój ruch. Wieczorami, gdy
wychodziłam z pracy, czułam na swoich plecach twardy wzrok, a nawet słyszałam
dziwne szmery i odgłosy chodu, lecz gdy odwracałam się za siebie, nie zdołałam
dostrzec nikogo innego poza pełzającymi po asfalcie mrówkami. Zazwyczaj po
prostu tłumaczyłam sobie owe fakty zwyczajnym przemęczeniem, bo w końcu i tak
zdecydowanie było to dla mnie łatwiejsze do przeżycia niż to, że moje
przypuszczenia mogły okazać się prawdą.
Już
niebawem miałam zobaczyć Harry’ego i jedynie ta myśl trzymała mnie jeszcze przy
dobrym samopoczuciu i wykwintnym humorze. Od samego rana uśmiechałam się jak
idiotka do każdego mijającego mnie przechodniego, i chyba nie zdawałam sobie
sprawy, jak głupio muszę przy tym wyglądać.
- Kiedy zjawia się twój ukochany? – doszedł mnie głos
Amandy, gdy o dwudziestej pierwszej zamykałyśmy kawiarenkę.
- Jutro rano – szeroki uśmiech po raz kolejny wdarł się
na moją twarz, na co zareagowała chichotem.
- Czyli skończy się moja laba? Można powiedzieć, że przez
ostatnie dwa tygodnie harowałaś za nas dwie.
- Nie przesadzaj. Po prostu chciałam coś robić, żeby nie
myśleć o tym wszystkim. Nie musisz dziękować – mrugnęłam do niej okiem, po
chwili przytulając na pożegnanie.
na
co prychnęłam z rozbawieniem. Każdego wieczora żałowałam, że nie posiadam
jeszcze własnego samochodu. Co prawda miałam prawo jazdy, które zrobiłam w
Polsce, ale bałam się, że zbyt szybko nie przystosuje się do jazdy, gdzie
kierownica jednak znajdowała się po prawej stronie. Latem nie było jednak
najgorzej. Nocne spacery zawsze odświeżały mój umysł, przez co mogłam spać
spokojnie. W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka, a na wyświetlaczu
ujrzałam numer Kathrin.
- Gdzie jesteś?
- Właśnie skończyłam pracę, kieruję się do domu królowo –
zaśmiałam się, przechodząc przez codziennie widywany park. – Zrobiłaś coś
dobrego do jedzenia?
- Nie… A miałam?
- No nie wiem. Byłoby miło w końcu zjeść coś innego niż
pizza.
- No cóż, w takim razie zamówimy hamburgery.
- Jesteś niemożliwa. Co dzisiaj robiłaś? – zapytałam, gdy po chwili po raz kolejną noc
z rzędu usłyszałam, iż ktoś za mną idzie. Jak zwykle przestraszona i lekko
schizowana, zaczęłam rozglądać się po każdej możliwej stronie, ale nie było mi
dane zobaczyć ani jednej żywej duszy.
- Później pomalowałam paznokcie, oglądałam najbardziej
denny serial jaki może istnieć na całej kuli ziemskiej i wciąż czekam na ciebie
z niecierpliwością – przyznając się bez bicia, w tym momencie nie byłam
zainteresowana monologiem Blake, lecz tym, iż w egipskich ciemnościach,
jakimś cudem dostrzegłam wysoką postać, która stała za dębowym drzewem.
Przestraszyłam się nie na żarty, a przez chwilę czułam, że wszystkie
wnętrzności próbują wydostać się z mojego organizmu. Nie czułam się jak w horrorze.
To było zdecydowanie gorsze.
- Słuchasz mnie w ogóle?
- Tak – przyspieszyłam tempa, nie odwracając się ponownie
w tył. – Kathrin, słuchaj. Będę w domu za pięć minut. Jeśli nie zjawię się za
maksymalnie dziesięć, dzwoń po policję.
- Co? Sofi, co ty gadasz? Wiem, że cieszysz się, bo Harry
jutro przyjeżdża, ale twoje żarty nie robią na mnie wrażenia.
- Będę za pięć minut – powiedziałam na odchodne, i
puściłam się do biegu. Nie miałam pojęcia, że po tak długim okresie nie uprawiania
jakiegokolwiek sportu, moje nogi miały tak bardzo przyspieszone tempo. Może
rzeczywiście naoglądałam się zbyt dużo filmów kryminalnych, ale tego typu
rzeczy, chyba nie powinny się dziać na co dzień. Po chwili znajdowałam się w
dobrze znanej alejki domów, i sprintem podbiegłam do jednego z nich, który
zamieszkiwałam wraz z Kathrin. Migiem odnalazłam pęk kluczy i nie obracając się
wciąż za siebie, weszłam do środka ciężko dysząc.
- Przebiegłaś maraton, czy jak? – usłyszałam chrypkowaty
głos, który rozpoczął u mnie o wiele większe przyspieszenie serca, niż odprawiane
parę minut temu biegackie zawody.
Odwróciłam się od drzwi, a na mojej twarzy
momentalnie pojawił się ciepły uśmiech. Zakryłam dłonią usta, aby nie wydobyć z
siebie głośnego jęku, bowiem mokre od łez oczy i tak już były wyraźnym dowodem
mojego wzruszenia. Podbiegłam szybko do chłopaka, dosłownie rzucając mu się na
szyję i tuląc w jego umięśnione ciało.- No cóż… Ciebie też miło widzieć –zaśmiał się cicho, na co odsunęłam się, by dokładniej mu się przyjrzeć.
- Przyjechaliście wcześniej, niż planowaliście?
- Nie… Od samego początku planowaliśmy przyjechać dziś
wieczorem, po prostu ty o tym nie wiedziałaś – ułożył dłonie na moich
rozgrzanych policzkach, i musnął ustami zwilżone wargi.
- Tak strasznie za tobą tęskniłam.
- Widzę. Biegłaś chyba szybciej niż kiedykolwiek
wcześniej – odparł, na co zrobiłam lekko przerażoną minę. Na pewno nie zepsuje
nam tego wieczoru moimi przedziwnie wstrząsającymi wydarzeniami.
- Ja… - zachwiałam się we własnych słowach, nie będąc
pewna co dokładnie mam powiedzieć. – Czasem uprawiam jogging po pracy. Wiesz,
po prostu żeby utrzymać formę – usatysfakcjonowana i w pełni zadowolona z mojej
niezwykle porąbanej wymówki, uśmiechnęłam się pewnie, udając, że jego dziwna
mina nie robi na mnie wrażenia.
- Okej… W takim razie mam nadzieję, że wystarczy ci na
dzisiaj o wiele więcej energii – nie czekając dłużej wziął mnie na ręce, bym
swobodnie mogła zapleść nogi wokół jego bioder. Pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny, a ja ze śmiałością mogłam przyznać, jak bardzo za tym tęskniłam. Bez zbędnych słów pozbyłam się jego koszuli, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Z salonu wydobywały się ciche piski, i na nowo wielka gula uwięzła w moim gardle. Może powinnam się leczyć?
- Harry, słyszysz to? – odciągnęłam się od niego, by
lepiej słyszeć dźwięk.
- Co?
- Jakieś dziwne odgłosy.
- O matko – postawił mnie na ziemi, po chwili wybuchając śmiechem.
– Przypomnij mi, że nie nadaję się na dobrego właściciela.
- O czym ty mówisz? – zapytałam, patrząc na niego
zdezorientowanym wzrokiem, gdy szedł do salonu.
- Otóż… Tak się stało, że ostatnio miałem również koncert
w Szwajcarii, a z dobrego źródła słyszałem, że mają tam rasę psów, o których
moja dziewczyna wręcz marzy całe życie – moje oczy były wielkości największych
moment jakie istnieją na całym globie, a uśmiech stawał się coraz szerszy. –
Postanowiłem więc zakupić jednego z tych malców. Myślisz, że jej się spodoba? –
podszedł do niedużej klatki, z której po chwili wybiegła mała, biała kuleczka z
ciemnymi jak
węgiel oczkami.
- Mój Boże, Harry! – pisnęłam z zachwytu niczym mała
dziewczynka, która właśnie dostała upragnione zwierzątko. Można powiedzieć, że
taka właśnie była sytuacja, tyle, że ja byłam już raczej większą dziewczynką, i
zdecydowanie bardziej podekscytowaną niż ktokolwiek inny. – To jest…
Najpiękniejszy prezent jaki mogłam kiedykolwiek dostać – przytuliłam go tak
mocno, iż wątpiłam, że daję radę jakoś oddychać, po czym w szybkim tempie
podeszłam do szczeniaczka.
- Jak go nazwiesz? – zapytał równie zadowolony co ja.
Chociaż nie. Nie dało się być bardziej zadowolonym ode mnie.
- Hmmm, nie wiem – wzięłam na ręce tą najśliczniejszą istotkę,
jaką miałam kiedykolwiek okazję zobaczyć. – Może whity?
- Whity? – wybuchł śmiechem.
- No co? Przynajmniej adekwatne do koloru jego sierści.
- Jej – poprawił mnie chłopak, co jeszcze bardziej mnie
zadowoliło.
- Cudownie! A więc whity? – uśmiechnęłam się do niego
zalotnie, na co rozbawiony wywrócił oczami.
- Niech będzie whity.
- W takim razie… - przegryzłam dolną wargę. –Whity teraz
pójdzie się pobawić, bo jego właścicielka koniecznie musi złożyć wykwintne
podziękowania swojego mężczyźnie – podeszłam do niego, kładąc dłonie na
opalonym karku.
- Ta część zdecydowanie bardziej mi się podoba – odparł,
na co musnęłam jego zaróżowiałe usta. W tym momencie mogłam zapomnieć o
jakimkolwiek dzisiejszym złu, by w nagrodę dostać całkowicie niezastąpione
dobro.
*Whity – białasek – coś w ten deseń.
***
WITAJCIE SKARBY MOJE NAJUKOCHAŃSZE!
Jak wam się podoba rozdział? Czy spodziewaliście się
takiego ciągu wydarzeń? I kim jest osoba, która tak oparła się na biedną Sofi?
Nie martwcie się, dowiecie się później.
Niezmiernie mi smutno, że do końca tej części pozostały
jedynie trzy rozdziału.
LIP to moje najdroższe dziecko i nie wyobrażam sobie
życia bez niego.
Liczę na wasze opinie i doznania po rozdziale.
+ czy ten piesek nie jest najcudowniejszym stworzeniem
świata?
KOCHAM!
Rozdział boski jak zawsze! Trochę smutno, że zbliżamy się do końca, ale wszystko co dobre się kończy..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Życzę weny.
nic się nie kończy ;) przecież jest w planach jeszcze 2 część.
Usuńkurcze,jak to czytałam to się bałam.czekam na szybki next
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ *o* Normalnie taki aww... Ciekawi mnie kto ją śledzi.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z tobą, że ten piesek jest śliczny, cudowny i w ogóle XD
Czekam oczywiście na następny rozdział
Agan :*
OMG CUDOWNY rozdzial *__*
OdpowiedzUsuńMUSI MUSI MUSI I MUSI BYC CZ 2!
KOCHAM TO OPOWIADANIE!!! <333
Tak ten piesek jest cudny. :)
@KissMeAgainBabe
PS Nie przezyje bez 2 czesci! :3
Jeju, tak świetnie piszesz, że naprawdę się bałam o naszą Sofi. Ciekawe kim jest ten facet... A ten piesek jest wręcz cudowny *.* Pozdrawiam, Weronika :) xx
OdpowiedzUsuńNo więc tak, musisz skomentować 2 rozdziały mojego FF, następnie zapisujesz się na moim blogu do "Listy Polish Directioners", a później pod stroną "Coś do poczytania...", zostawiasz komentarz z adresem swojego bloga oraz dopiskiem, który z chłopaków jest jego głównym bohaterem :) Musisz wybrać MAKSYMALNIE DWIE kategorie do których zalicza się Twój blog (tzn. romans, thiller itp.) Wszystkie osoby odwiedzające mojego bloga zobaczą odnośnik do Twojego FF, no i zyskasz więcej czytelników ^^ Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńkurde, fajny jest! ahh ten Harry ♥ i boje się troche o nią...
OdpowiedzUsuńCUDO !
OdpowiedzUsuńjeeejciu cudowny ! cudowny rodział piesek oni awwww <3 cudowna niespodzianka! a ten co ją śledzi... jak spotkam to zabije :D
OdpowiedzUsuńO boże, rozdział jest genialnyyyy! *-* Tylko ten gościu mnie przeraża ;-; Szczerze? Ja na miejscu Sophi bym się już zesrała ze strachu <3 Tak więc cholernie ją podziwiam! No i jeszcze ten piesek! Ksodgdndodbxdi! *______* Boże, taka malutka kuleczka *-* Zdycham *-* I jeszcze te oczka! Boże święty, kup mi takiego aniołka do domu! D: Chcę go, chcę go, chcę go! Uhm .. Ale wiesz .. Raczej obejdzie się bez takich podziękowań (Sophi+Harry, if U know what i mean xD), co nie? xD Wystarczy samo 'dziękuję? Haha :D Dobra, ja się już lepiej zamknę xD
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;* Weenyyy <33333333333
Świetny jak zwykle , czekam na dalszą część !!!!!/ Rysia
OdpowiedzUsuńJak ja kocham tę historię *^* Nawet sobie tego nie wyobrażasz xD Myślałam, ze Harry trochę się wkurzy z tym incydentem z gazetą ale zaskoczył mnie w pozytywny sposób :D To było takie słodkie, że lekko naciągną rzeczywistość aby zrobić jej niespodziankę z "wczesniejszym" powrotem ^^ I do tego ta słodka psinka♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny♥
Gratuluję! Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tutaj----> http://midnight-memories-fan-fiction.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń