Marzec, 2013 rok [teraźniejszość]
Ból,
przerażenie, strach. Wszystkie te uczucia towarzyszyły mi, kiedy po raz ostatni
miałam okazję zobaczyć moją rodzinę. No przynajmniej na kolejny rok. Może dwa?
Kto wie. Mówiąc „rodzinę” mam na myśli moją mamę oraz babcie. Bo tylko one
przez ostatnie lata się mną opiekowały. Od czasu kiedy mój tata zmarł, czyli
mniej więcej jakieś trzy lata temu, w naszej rodzinie nie jest najlepiej. Nigdy
nie byliśmy niewiadomo jakimi bogaczami, ale nie mogliśmy narzekać na
brak jedzenia, ubrań czy innych potrzeb. Od jego śmierci niestety niektóre
rzeczy uległy zmianie. Mama pracowała w pobliskim barze i szczerze mówiąc
zarabiała marne grosze. Na utrzymaniu miałyśmy również babcie, której emerytura
również nie przynosiła nam wielkich zysków. Co wiec począć? Zawsze marzyłam o
studiach, chciałam zostać lekarzem i pomagać ludziom. Uwielbiałam to robić.
Moim marzeniem było nieść ludziom radość i uzdrowienie. W końcu na świecie
istnieje tyle nieszczęść, na drodze spotyka nas tyle rozczarowań i niechcianych
chorób, często śmiertelnych, co całkowicie krzyżuje nasze wszelkie plany na
wspaniałą przyszłość. Tego właśnie chciałam uniknąć. Pragnęłam ratować ludziom
życie, dawać szanse na lepsze jutro. Lecz wiem, że plany te nigdy nie dojdą do
skutku, bowiem niedawno zdecydowałam co zrobię dalej ze swoim życiem. Z racji
tego, że ukończyłam liceum, postanowiłam wyjechać do Anglii. Znaleźć
jakąkolwiek pracę, której mam nadzieję podołam i pomóc rodzinie w utrzymaniu
się przy życiu. Moja mama nie do końca popierała ten pomysł, chciała abym
spełniała swoje marzenia i nie przejmowała się resztą, ale wiedziałam, że w jej
oczach kryje się zupełnie co innego. Przykra prawda i smutek przed świadomością,
że nigdy nie będzie w stanie spełnić moich marzeń. Wiedziałam, że to nie jej
wina. Nigdy nawet do głowy nie przyszłoby mi ją oskarżać. Tylko oskarżać o co ?
No właśnie.
19 grudzień 2010 rok
-
Skarbie, niestety musisz prowadzić. Tylko proszę, nie porysuj mi samochodu ! –
powiedział mężczyzna w średnim wieku wychodząc wraz ze swoją żoną z krakowskiej
restauracji
-
Spróbuje, ale nikt nie kazał Ci pić tego wina! Tylko nie zwracaj mi uwagi w
czasie jazdy! Wiesz, że tego nie lubię – odpowiedziała blond włosa kobieta
zapinając pasy od strony kierowcy, tuż obok usadowił się jej mąż
- To
tylko dwa kieliszki, wiesz, że nie piję alkoholu, ale wolę nie ryzykować
prowadząc samochód, no już ruszaj, Zosia chciała żebym pomógł jej jeszcze w
jakimś projekcie do szkoły – uśmiechnął się wspominając o córce. Była jego
szczęściem. Iskierką, która dawała mu nadzieję na lepsze jutro, kochał ją do
granic możliwości. Zwracając uwagę, że była jego jedynym dzieckiem, starał się
dawać jej największy skarb jaki posiadał w życiu – ogromną miłość. Nigdy nie
rozpieszczał jej zanadto, ale dogadywali się doskonale. Od najmłodszego wpajał
jej zasady moralne i wiedział, że wyrośnie na wspaniałą, dobrą i piękną
kobietą, którą już zresztą się stawała.
-
Kocham Cię – rzekła kobieta obdarowując bruneta promiennym uśmiechem
- Ja
Ciebie też.
(…)
-
Tak, przy telefonie – (…) - ale to niemożliwe! –(…)- Wszystko z nią w porządku
? A co z Robertem ? –(…)- Mój boże. – słowa, które dochodziły z kuchni bardzo
zaintrygowały szesnastoletnią szatynkę. Nie czekając dłużej odłożyła na stolik
czytaną jeszcze przed chwilą książkę i zrywając się na proste nogi podbiegła do
owego pomieszczenia, gdzie znajdowała się jej babcia, która w tym momencie
zanosiła się gromkim szlochem.
-
Babciu co się stało ? – zapytała przerażona dziewczyna klękając koło płaczącej
staruszki
- Twoi
rodzicie mieli wypadek – powiedziała kobieta przecierając gorzkie łzy haftowaną
chusteczką
- Co
? Wszystko z nimi w porządku ? Mają jakieś obrażenia ? Mów babciu! – krzyknęła dziewczyna
błąkając się po pomieszczeniu
-
Zosiu. Twój tata. On … nie żyję.
*
Wiedziałam,
że to moja matka prowadziła wtedy samochód, ale miałam również świadomość, że
był to tylko nieszczęśliwy wypadek i to nie z jej winy. Cieszyłam się jedynie,
że nic się jej nie stało i nie zostałam na tym świecie sama z babcią. Przed
długi czas przeżywałam śmierć taty. Był najbliższą mi osobą i zawsze to on
najbardziej mnie rozumiał. Uwielbiałam wspólne nocne rozmowy, wieczorne
spacery, poranne śniadania i aktywne popołudnia. Ale to wszystko się skończyło.
Nie zdajemy sobie sprawy, że jeden wypadek, jeden zły moment i chwila nieuwagi
mogą zmienić całe nasze życie.
Dlaczego
wybrałam akurat Anglie? Po pierwsze, największym plusem jest to, że dobrze znam
tamtejszy język, bowiem w szkole był on moim ulubionym przedmiotem, co
sprawiało, że z radością się go uczyłam. Po drugie, zawsze chciałam zwiedzić
ten piękny kraj. Tylko teraz nasuwa się drugie pytanie, dlaczego akurat Londyn,
a nie jakaś mniejsza mieścina, gdzie na pewno znajdę tanie mieszkanie i szybką
pracę? Po prostu lubię ryzyko. Myślę, że w tym przypadku nie powinnam za tym
iść, bowiem moja sytuacja nie jest zbyt ciekawa, ale może coś z tego jednak będzie.
W końcu kto nie ryzykuje ten niema. Oby doskwierało mi choć trochę szczęścia,
oby w końcu mi się udało. Wierzę w to.
*
- Zosiu
jedź i niczym się nie przejmuj. Korzystaj z życia i poznaj w końcu miłość – rzekła
babcia trzymając mnie za policzki
-
Babciu, jakbym chciała poznać miłość zostałabym tu, w Polsce, nie będę się
brała za jakiegoś Anglika – odpowiedziałam pokazując przy tym rząd białych
zębów
-
Tak, tylko tak mówisz. Zobaczysz jak pojedziesz. Byłam kiedyś w Anglii i wiem
jakich można tam spotkać przystojniaków – odpowiedziała kobieta ruszając przy
tym śmiesznie brwiami
-
Mamo, to było jakieś pięćdziesiąt lat temu, błagam Cię – wtrąciła się mama. Czy
one zdają sobie w ogóle sprawę, że zaraz muszę biec na pociąg? Naprawdę wczas
zebrało im się na pogawędki.
- I
co z tego, myślisz, że teraz pokolenie się zmieniło? Pewnie czekają tam na nią
jeszcze lepsi chłopcy, zapewniam Cię Anno.
-
Spokojnie drogie Panie, jeśli ktoś się we mnie zakocha, raczej szybko ucieknie,
gdy zobaczy wasze śmieszne sprzeczki – zażartowałam obdarowując babcie całusem
- Jak
tylko dojedziesz od razu zadzwoń proszę. W końcu jedziesz w ciemno i nie wiemy
co się stanie gdy już będziesz na miejscu. – odezwała się blondynka stojąc
dalej na dworcu kolejowym, z którego miałam zaraz wyjeżdżać.
-
Dobrze mamo nie martw się, zadzwonię na pewno. Dam radę, tata nade mną czuwa. –
odpowiedziałam patrząc w górę ściskając
przy tym złoty naszyjnik podarowany przed ojca.
-
Wiem córeczko. Kocham Cię – powiedziała ściskając mnie po raz ostatni
- Ja
was też kocham! – odpowiedziałam posyłając im w powietrzu ostatniego buziaka i biorąc całkiem sporą, czarną walizkę
skierowałam się w stronę pociągu. No to zaczynamy.
**
Siedzę właśnie na korytarzu przed
gabinetem Paul’a. W sumie nawet nie wiem po jaką cholerę. Dzwonił do mnie rano
z nowiną, że ma wspaniałą propozycję, której na pewno nie zdołam się oprzeć.
Jak na razie nie mam pojęcia o co chodzi. Wiem, że Paul ma różne pomysły i
uwielbia kombinować, więc coraz bardziej boję się tej MISJI, jak sam ją nazwał.
-
Harry pozwól do mnie – usłyszałem otwierane drzwi, a po chwili głos menadżera
- Co
tam Paul, przyjechałem najszybciej jak mogłem, mam nadzieję, że to nic
szalonego cokolwiek to jest – powiedziałem z niepokojem w oczach
-
Dostałem propozycję od menadżera jednej z największych gwiazd w Stanach
Zjednoczonych. Za trzy dni przyjeżdża na małą trasę koncertową po Anglii …
-
Paul, bez owijania w bawełnę, kto to jest i co ja mam z tym wspólnego ? –
zapytałem podejrzliwie.
-
Chodzi o to, że moglibyśmy stworzyć mały związek, tak tylko na pokaz.
Rozsławimy zespół jak i Ciebie. A może nawet ta znajomość przerodzi się w coś
więcej ? – zaproponował mężczyzna
-
Mówisz serio? Ale dlaczego akurat ja, a nie któryś z chłopaków ? – zadałem
kolejne pytanie. W co oni chcą mnie do cholery wrobić?
-
Wiesz o tym, że Liam, Louis i Zayn są już zajęci, a Niall nie pasuję do roli bycia
ze sławną gwiazdką Hollywood. To ty zazwyczaj pojawiasz się na tych różnych bankietach
no i najczęściej odwiedzasz Los Angeles więc możemy coś z tym zrobić. Fani na
pewno to kupią ! – odezwał się podekscytowany Higgins
- Ale
ja nie chcę ich okłamywać! Czy moje zdanie już w ogóle się nie liczy?
-
Harry nie rób cyrków. Zayn jakoś to oszukuje ich od dłuższego czasu i dajemy
radę.
- To
nie Zayn ich oszukuje tylko wy, zmuszając go do tego. Myślisz, że to w porządku
? A co jakby się ktoś dowiedział, że robimy takie przekręty ? Nigdy by nam tego
nie wybaczyli, co zakończyłoby całkowicie naszą karierę i cały zespół! –
wzniosłem się na te słowa. Czy oni w ogóle mają pojęcia jak bardzo ryzykują
wrabiając nas w te wszystkie gierki ?
- Nie
ma takiej możliwości żeby ktokolwiek się dowiedział. Taki jest już show biznes.
Harry, zrozum. To naprawdę przynosi nam większe zyski, a ty dobrze o tym wiesz –
powiedział niewiarygodnie pewny siebie. W tym momencie nie byłem zdolny do
racjonalnego myślenia.
- Kto
to jest ? – zapytałem i w tym samym momencie dałem odczuć brunetowi
satysfakcję, bowiem wiedział, że się zgadzam. A miałem inne wyjście?
-
Taylor Swift. – szczerze powiedziawszy zamilkłem.
W sumie znałem ją tylko z widzenia, nigdy nie zamieniłem z nią ani jednego słowa. Dziewczyna jest całkiem ładna, szczupła, wysoka. W zasadzie co mi szkodzi ? Może rzeczywiście wyniknie z tego coś więcej? Nie jestem pewien czy moja decyzja jest słuszna. Chyba się wkopałem.
W sumie znałem ją tylko z widzenia, nigdy nie zamieniłem z nią ani jednego słowa. Dziewczyna jest całkiem ładna, szczupła, wysoka. W zasadzie co mi szkodzi ? Może rzeczywiście wyniknie z tego coś więcej? Nie jestem pewien czy moja decyzja jest słuszna. Chyba się wkopałem.
***
Jak podoba się wam kochani pierwszy rozdział ? Mam nadzieje, że nie jest najgorzej.
I że to opowiadanie przyniesie więcej czytelników I KOMENTARZY niż pod prologiem.
Na razie może wam się wydawać, że pomysł na to to opowiadanie jest dość oklepany,
ale będzie dziać się na prawdę spooooro, obiecuję.
Dziękuje za wszystkie miłe słowa dotyczące mojego pisania jak i wyglądu bloga, jesteście cudowni!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
+Z góry przepraszam fanów Taylor Swift, ale nie będzie w tym opowiadaniu sympatyczną i barwną postacią, więc jeśli wiesz, że Ci się nie będzie podobać - nie czytaj (osobiście nie jestem osobą, która obraża ludzi bez powodu, ale w końcu to tylko opowiadanie - to tak na marginesie)
buziiii! :*