9 lut 2014

38.And if you're still breathing, you're the lucky ones 'cause most of us are heaving through corrupted lungs.



“Love is a fire. But whether it is going to warm your hearth or burn down your house,
you can never tell.”

            Od przyjazdu Harry’ego minęły dwa tygodnie. Czułam się zdecydowanie o wiele bezpieczniej, gdy to właśnie on był przy mnie. Moje chwilowe paranoje były czasem nie do ogarnięcia, choć do tej pory nie przyznałam mu się o tych dziwnych sytuacjach. Po prostu nie chciałam go dodatkowo zamartwiać, poza tym zazwyczaj wpadał do mnie po pracy, i razem szliśmy do domu, dlatego nie musiałam się o nic martwić. Od końca jego trasy koncertowej nie tylko czułam większe bezpieczeństwo, ale czasem również i irytację. Zdawałoby się, że wszystko było w jak najlepszym porządku, a Harry wciąż pozostawał taki sam, lecz czasem coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Dużo czasu spędzał poza domem, zabawiając się ze swoimi ‘nowymi’ przyjaciółmi, a parę dni temu wspominał mi również o wizycie w Nowym Yorku, w zasadzie nie proponując mi nawet, żebym jechała razem z nich. Co prawda ten fakt mnie lekko zabolał, a ja nie miałam pojęcia co jest przyczyną takiego zachowania. Nie wiedziałam czy wstydzi się mnie pokazać swojej amerykańskiej elicie, czy może nie chce, abym dowiedziała się z kim tak naprawdę się zadaje, i z łatwością mogłabym przyznać, że ta myśl była cholernie niezadowalająca, ale gdy tylko zaczynałam rozmowę na ten temat, on sprytnie mnie zbywał. Starałam się również porozmawiać o tym z Niall’em i Louis’em, i jak sami również zresztą stwierdzili, rzeczywiście wydawał się inni, lecz niestety nie znali tego głównej przyczyny, bo w trakcie pobytu w USA, pomijając koncerty czy próby, praktycznie wszędzie chodzili oddzielnie. A przynajmniej Styles trzymał się lekko na uboczu. Od samego początku wiedziałam, że Harry w jakiś sposób jest liderem tego zespołu, i w prawdzie powiedziawszy nie widziałam w tym większego sensu, bo skoro tworzyli zespół, każdy powinien być ważny tak samo. Na dodatek on był tym najmłodszym i zdawało się, że najmniej doświadczonym w całej sławie oraz znajomości z celebrytami, ale jak widać rzeczywistość była całkowicie inna.
            Aktualnie oboje szliśmy wraz z White ulicą Tower Bridge, chcąc choć trochę odetchnąć od zabieganej codzienności. Uwielbiałam spędzać z nim chwile sam na sam, bo odczuwałam, iż tak naprawdę właśnie w takich momentach oboje niczego nie udajemy i jesteśmy sobą. Noc była jedną z najpiękniejszych, jakie miałam okazję przeżyć w tym mieście, a na granatowym niebie widniało miliony świecących gwiazd. U boku ukochanego chłopaka, rzeczywiście można ją było zaliczyć do najbardziej perfekcyjnych.
- Jesteś ostatnio jakaś milcząca – zagadnął, trzymając w uścisku moją rękę.
- Wydaję ci się – uśmiechnęłam się do niego lekko, po chwili spoglądając na Tamizę.
- Znam cię jak mało kto, i uwierz, że wiem kiedy jest coś nie tak.
- To nic… Po prostu ostatnio sporo się działo. Twoja trasa, moja praca, publiczne ujawnienie się Kathrin i Zayn’a, ten wielki chaos w prasie, jakiego jeszcze chyba nie widziałam… Chyba ekscytacja i zmęczenie wzięły nade mną górę. To wszystko.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na tyle zmęczona, aby nie pójść ze mną na jutrzejsze urodziny do Ed’a? – zagadnął z wielkim entuzjazmem, jakiego mnie niestety ostatnio brakowało.
-  Chcesz ze mną iść? – zapytałam lekko zdumiona, bo w końcu ostatnio jednak mało potrzebował mojego towarzystwa. I chyba w tej chwili również przesadzałam, aż za bardzo. Narzekałam jakby brakowało mi czegoś do szczęścia, a prawdą było, że miałam idealne życie z Harry’m u boku. Jak mogłam go winić za cokolwiek?
- Pewnie. Będzie wiele jego przyjaciół z partnerkami, więc ty również się zjawisz – przybliżył się, muskając moje usta. Czyli jednak moja wizyta u jego przyjaciela była czystą transakcją. Jak wszyscy to wszyscy.
- Dobrze – pokiwałam głową, odrywając się od niego na chwilę, patrząc w tył. Znów to samo uczucie, iż ktoś wręcz pali nas swoim wzrokiem. Dlaczego nie mogłam się od tego uwolnić?
- Coś się stało? – zapytał znów po chwili, gdy zdezorientowana spojrzałam w jego stronę.
- Nie. Nic się nie dzieję.
- Sofi… - obdarował mnie TYM wzrokiem, który znaczył nic innego jak konieczne wyjaśnienia. Westchnęłam cicho, gotowa do wyznania prawdy.
- Ostatnio mam dziwne przeczucie, że ktoś mnie śledzi…
- Ostatnio, czyli od kiedy?
- Nie wiem… Od jakiś niecałych dwóch miesięcy.
- To dziwne... – zastanowił się na chwilę. – Kto miałby cię śledzić? Może to po prostu nachalni paparazzi albo moje fanki?
- Nie… To coś innego. Jakby bardziej mrocznego. Kiedy odwracam głowę, nikogo nie ma, ale czasem widzę cienie, albo nawet sylwetki kryjące się za drzewami.
- Może to przez to przemęczenie? Albo pod moją nieobecność byłaś lekko spanikowana, i może to było tego przyczyną? – nie takiej reakcji się spodziewałam, ale jak widać moje odczucia były dla mojego chłopaka zwykłą głupotą. Cóż, może rzeczywiście tak było.
- Tak… - pokiwałam twierdząco głową. – Pewnie masz rację.


            Nastała sobota, czyli planowany dzień na urodziny Ed’a. Z reguły bardzo lubiłam rudowłosego. Był naprawdę dobrym przyjacielem, i uważałam, że jako jeden z nielicznych, ma naprawdę dobry wpływ na Harry’ego. Było żal mi jedynie tego, iż jako jedyna pójdę tam prawie nikogo nie znając. Z chłopaków miał iść jedynie Niall, i to bez Annie, bowiem przebywała aktualnie w Liverpoolu na jakiś prywatnych szkoleniach. Reszta wraz ze swoimi dziewczynami przebywała na małych wakacjach, więc szczerze powiedziawszy nie mogłam zbyt liczyć na choć małe wsparcie od płci pięknej. Miałam jedynie nadzieję, że Harry będzie zachowywał się tak samo, jak zachowuje się przy mnie, bo inaczej może wyniknąć z tego nie mały problem. Nie chciałam się zachowywać jak mała dziewczynka, która narzeka na zachowanie swojego chłopaka, ale chwilami sama nie mogłam się już powstrzymać. Obiecaliśmy sobie szczerość, a ja nie zamierzałam trzymać buzi na kłódkę. Przynajmniej w takich sytuacjach.
            Ubrana w piękną czarno-kremową sukienkę z kokardką pod szyją oraz w tych samych kolorach szpilkach wyglądałam naprawdę bardzo gustownie. Oczywiście nie mogłam się pochwalić tym, iż sama kupiłam owy komplet, bo szczerze powiedziawszy znając życie musiałabym wydać na niego całą swoją wypłatę. Postanowiłam posłuchać lokowatego i ubrać się w to, co specjalnie dla mnie zakupił, by nie było widać między nami jakiejś materialnej różnicy. Mnie średnio na tym zależało, ale sama już nie wiedziałam jak było z nim.
            Rozpuściłam długie, falowane włosy i już gotowa do wyjścia, skierowałam się na dół na dźwięk dzwonka do drzwi. Chłopak miał na sobie czarne jeansy, tego samego koloru marynarkę oraz lekko przezroczystą koszulę, spod której z ledwością można było ujrzeć dwie jaskółki i motylka. Na sam ten widok mój uśmiech stał się jeszcze szerszy i nie czekając dłużej musnęłam wargami jego rozchylone usta.
- Jak zwykle będziesz tam najpiękniejsza – oznajmił, idąc przodem do czarnego land rovera.
- A ty najpiękniejszy – zaśmiałam się, usadawiając się na miejscu pasażera. – Będzie dużo ludzi?
- Chyba tak. Wynajął cały klub więc zapewne przyjdą wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia.
- Niall jedzie z nami?
- Nie, powiedział, że musi coś jeszcze załatwić, więc pojedzie osobno – kiwnęłam głową, gdy reszta drogi minęła nam prawie w ciszy. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że od powrotu Harry’ego, w naszym związku coś się powoli wypalało, a ja byłam na tyle zdruzgotana tą myślą, że nie miałam nawet ochoty myśleć nad tego powodem. Kiedyś było zupełnie inaczej. Gadaliśmy byle co, żeby tylko gadać. Śmialiśmy się jak głupi i żyliśmy chwilą, nie martwiąc się o konsekwencje. Teraz zdawało się być inaczej. Często uważaliśmy na słowa, jakbyśmy z jakiegoś powodu mieli urazić drugiego, iż powie się coś niestosownego. Nasze spotkania wciąż zaliczały się do udanych, ale już mniej pasjonujących i namiętnych. Nawet nasz seks wyglądał całkowicie inaczej, i w sumie moja ochota na niego robiła się coraz mniejsza, choć jeszcze nie dawno tak naprawdę nie mogłam się nasycić tym niewiarygodnie przystojnym facetem. Teraz była to jakby zwykła, monotonna codzienność, jakby nasz związek był już czystą formalnością, choć tak naprawdę nie zaliczał się do tego w ogóle. Byliśmy ze sobą bo tego chcieliśmy. Ale tak myśleliśmy kiedyś. Teraz już sama nie wiedziałam czego obydwoje tak naprawdę chcemy.

            Klub był ogromny, a liczba osób w nim przewyższała moje wszelkie oczekiwania. Mijałam tłumy osób, które widziałam pierwszy raz na oczy. Jednych kojarzyłam z telewizji, jeszcze innych ze wcześniejszych organizowanych imprez, na które miałam przyjemność bywać, a pozostałych nie znałam już kompletnie. Czułam się trochę jak zdezorientowane dziecko, które zgubiło się w supermarkecie, i jedynie czeka na moment, gdy jego mamusia w końcu je znajdzie i zabierze do upragnionego domu. Lecz miałam świadomość, że mnie nikt nie znajdzie, a tym bardziej nie zabierze do miejsca, w którym teraz wolałabym być.
            Harry przedstawiał mnie wielu osobom, choć i tak z ledwością zapamiętałam choć połowę z tych imion. Jedni patrzyli na mnie wzrokiem ludożerców, inni byli neutralni, a następni tak słodcy, że aż miało się ochotę zwymiotować. Może tak naprawdę to ze mną działo się coś nie w porządku, a nie wiedzieć czemu obwiniałam Harry’ego, który tak naprawdę wciąż był tą samą cudowną i szlachetną osobą?
- Sofi, to Alexa. Moja bardzo dobra przyjaciółka – podeszliśmy ze Styles’em do wysokiej, nad wyraz chudej brunetki, która miała na sobie obcisłą białą sukienkę, jeszcze bardziej podkreślającą jej smukłą figurę, lecz wbrew pozorom wydawała się chyba najbardziej sympatyczna ze wszystkich, których dzisiaj poznałam.
- W końcu cię mogę poznać – podała mi rękę, z szerokim uśmiechem na ustach. – Hazza tyle o tobie opowiadał, że nie mogłam się doczekać.
- Mnie również jest miło poznać przyjaciół, Harry’ego – odwzajemniłam gest, starając się pokazać z jak najlepszej strony, choć w prawdzie nie wiem dlaczego mi tak na tym zależało.
- Szkoda tylko, że nie byłaś z nami w Los Angeles w trakcie ich trasy. Ominęło cię wiele zabawy – moja mina powoli zrzedła, lecz próbowałam tego nie okazywać.
- Nie wątpię – odpowiedziałam, jakbym zupełnie nie przejmowała się jej słowami. Nie wiem o jakiego rodzaju zabawę jej chodziło, i nie byłam do końca pewna czy chcę wiedzieć. – Przeproszę was na chwilę, muszę iść do toalety – dobra mina do złej gry była w tym przypadku moim największym atutem, ale musiałam choć na chwilę pobyć sama, aby uwolnić się od tego wielkiego gwaru i chaosu. Spojrzałam w ogromne lustro, i nawet dokładnie nie wiedziałam kogo w nim widzę. Na pewno nie tą wesołą, całkowicie pospolitą dziewczynę w jeansach i luźnej koszulce, która zupełnie nie przejmuje się opinią innych i żyje swoim własnym życie, będąc z niego w stu procentach szczęśliwa. Tą dziewczyną byłam niecały rok temu, gdy dopiero przyjechałam do tego miejsca i powoli zaczynało mi się naprawdę podobać. Tą dziewczyną byłam jeszcze nawet trzy miesiące temu, gdy w trasie koncertowej chłopaków mogłam się swobodnie rozluźnić i cieszyć towarzystwem najlepszych przyjaciół. Więc kim była kobieta stojąca tuż przede mną? W pięknej, wykwintnej sukience, wysokich butach, drogiej biżuterii i zupełnie smutnej twarzy? Wiedziałam tyle, iż udawana mina była jedynym priorytetem, bowiem bez niej cały wieczór wyglądałby zupełnie inaczej. Ale czy owe udawanie mogło istnieć jeszcze przez dłuższy czas?
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy i tym razem? – usłyszałam głos, którego nie słyszałam naprawdę długo i wprawdzie był on ostatnim, który chciałam usłyszeć i w tej chwili.
- Taylor – uśmiechnęłam się ironicznie, podchodząc bliżej niej. – Czy nasze spotkania w toalecie nie wydają ci się już podejrzane?
- Cóż, nie moja wina, że na każdej imprezie spędzasz w niej trzy czwarte całego czasu.
- Co tu robisz?
- Warto byłoby zapytać co ty tutaj robisz, zwłaszcza, że to ja jestem przyjaciółką Ed’a, a ty tylko dziewczyną jego przyjaciela o ile dobrze mi wiadomo, chyba, że coś mnie ominęło?
- Chcesz czegoś, czy znów próbujesz uprzykrzyć mi w jakiś sposób życie?
- Oh, proszę. Myślisz, że nie mam nic innego do roboty? To było fajne parę miesięcy temu, kiedy z radością patrzyłam na twoją porażkę i widziałam wściekłość oraz ból na twojej twarzy. W prawdzie sprawiało mi to nawet przyjemność – spojrzała w górę, rozmarzając się na chwilę. – A teraz naprawdę nie jestem tobą zainteresowana. Mam na głowie zupełnie inne sprawy, i choć nie wiedziałam, że kiedykolwiek to powiem, ale nawet życzę ci z Harry’m szczęścia! – dotknęła mojego ramienia, gdy po chwili je strzepnęłam. – Ale muszę ci powiedzieć, że już dość czasu jest między wami zbyt kolorowo. Wbrew pozorom, trochę już go poznałam, i wiem, że towarzystwo tych bogatszych i znanych wpływa na niego, aż za bardzo. Czasami zastanawiam się czy potrafi sobie z tym samodzielnie poradzić. Jestem od was starsza o cztery lata i siedzę w tej branży już zbyt długo, wiem co mówię – spojrzała na mnie z ironicznym współczuciem, choć tak naprawdę w głębi duszy podejrzewałam, że po raz pierwszy była dość poważna w swoich słowach. – Jest jeszcze młody i to wszystko rajcuje go jak małego chłopczyka. Cieszy się, że celebryci poświęcają mu choć trochę swojej uwagi. Na domiar złego, to właśnie jego wszyscy najbardziej kochają z zespołu, i może się wydawać, że on sam się z tym nie zgadza i absolutnie nie jest mu to na rękę, ale tak naprawdę czuję się tym w stu procentach usatysfakcjonowany – mój oddech stawał się coraz szybszy, gdy patrzyłam na nią z lekkim bólem w oczach, lecz miałam nadzieję, że zbierające się łzy, nie wypłyną nagle, ze względu na całkowitą kompromitację przy tej wywłoce. 
- Oh, czyżbyś uświadomiła sobie, że mówię prawdę? Uwierz, tym razem nie chcę ci na złe. To dziwne, ale naprawdę nie – podeszła do lustra, wyjmując jak zwykle krwisto czerwoną szminkę, po chwili malując sobie nią usta. – Byłaś moim wrogiem numer jeden, ale teraz nie zależy mi na twojej przegranej. Jestem w związku i czuję się fantastycznie, ale widząc po tobie, chyba nie jesteś całkowicie szczęśliwa?
- Nie wiesz nic… - odezwałam się z wrogością, gdy obdarzyła mnie rozbawionym wzrokiem.
- Oczywiście – zaśmiała się. – Przypomnij sobie tylko moje słowa, kiedy naprawdę stanie się to, czego boisz się najbardziej. Udanej imprezy! – odwróciłam się na pięcie i z gracją wyszła z pustej toalety. W tym momencie nie byłam w stanie myśleć zbyt racjonalnie, a głowa bolała mnie od nadmiaru emocji i możliwej smutnej prawdy. Nie chciałam wierzyć w jej słowa. Co gorsza, nie miałam nawet zamiaru przyjmować ich do świadomości, lecz dlaczego jakiś wewnętrzny głos mówił mi, że to wszystko może okazać się realne? Czym prędzej wyszłam z ubikacji, lecz po chwili przystanęłam, słysząc jakieś damskie głosy.
- Ona kompletnie tu nie pasuje. Wygląda jak jakieś zagubione dziecko. Nie mam pojęcia gdzie Harry ma oczy, zadając się z czymś takim.
- Widziałyście kampanie, w której reklamowała bieliznę. Myślałam, że do tego typu widowisk biorą raczej szczupłe piękności, a nie grubaski.
- Spokojnie, to nie potrwa długo. Rozmawiałam z nią przez chwilę, i chyba jest odrobinę załamana całym otaczającym ją światem. Jest zbyt miękka, aby temu podołać. Niebawem zostawi Harry’ego, a on znowu będzie mógł dołączyć do naszej wspólnej imprezy w LA – śmiechów nie było końca, lecz w mojej głowie jedyne co mogło się zdać usłyszeć to niekontrolowany płacz, zdenerwowanie, ogromny gniew i ból. Może byłam miękka, ale nie na tyle, aby puścić całą tą sytuację płazem.
- Oh, przez przypadek usłyszałam waszą rozmowę – podeszłam do nich, wdrażając się w konwersację. – Cóż… - podeszłam do nieznanej mi blondynki. – Cieszę się, że ty nie jesteś tak zagubiona jak ja, i cudownie dajesz sobie radę w tym prestiżowym świecie. Przecież to jedna z najważniejszych wartości życiowych, mam rację? – zrobiłam dwa kroki dalej, i już stałam obok jednej z przedstawionych mi wcześniej ‘modelek’. – Zazdrość cię nigdzie nie zaprowadzi, złotko. Żałuję, że nie wzięli ciebie do tej kampanii. Cóż, może potrzebowali kobiety, a nie wieszaka? – uśmiechnęłam się ironicznie, podchodząc dalej do osoby, której najmniej spodziewałabym się o wypowiedziane wcześniej słowa.
- Alexo... Kto by pomyślał, że okażesz się taką zdradziecką suką? – odparłam, tym samym całkowicie odbierając jej mowę. – Gra, którą prowadzisz musi być męcząca, nie mam racji? Osoba o dwóch twarzach powinna być dobrze zorientowana w swoich postępowaniach, aby się czasem w którejś chwili nie pomylić, bo może zostać zdemaskowana. A tak poza tym, wątpię czy Harry dołączy do waszej imprezowej ekipy w LA. Chyba, że przekonasz go jednym ze swoich magicznych sposobów? Chyba jesteś w tym wystarczająco dobra – powiedziałam na odchodne, mijając trzy najgorsze wywłoki jakie miałam okazję kiedykolwiek spotkać. Nawet nie wiem czy Taylor w porównaniu z nimi nie była księżniczką dobra. Wiedziałam jedynie, iż nie chcę pozostać w tym miejscu ani chwili dłużej, i miałam nadzieję, że mój chłopak również poprze mnie w owej kwestii.


Szłam przed siebie, znienacka na kogoś wpadając tak mocno, że prawie odbiłam się od ściany.
- Hej, hej! Spokojnie.
- Niall!? W końcu człowiek zrównoważony psychicznie.
- Również sądzisz, że tutejsza atmosfera jest do dupy? – zagadnął, patrząc na mnie z niesmakiem.
- Totalnie – westchnęłam wciąż zdruzgotana sytuacją, która miała miejsce kilka sekund temu. – Jak to możliwe, że wasza piątka kompletnie różni się od tutejszych bufonów?
- Cóż, nam jeszcze do końca nie odbiło – zaśmiał się, choć na chwilę poprawiając mój humor.
- Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie, bo nie będziesz już miał we mnie przyjaciółki – pogroziłam mu palcem, na co podniósł dłonie w efekcie rozejmu. – Widziałeś Harry’ego?
- Rozmawia chyba właśnie z Ed’em – rozejrzał się po pomieszczeniu, przypuszczam, że w celu znalezienia obydwóch mężczyzn. – O, tam! – kiwnął palcem na lożę przy barze, gdzie w ekspresowym tempie podeszłam.
- Harry, naprawdę wolałabym już wrócić do domu…
- Co? Dopiero przyszliśmy – odstawił swojego drinka, patrząc na mnie zdziwionym i lekko zniesmaczonym wzrokiem.
- Tak, ale jak do tej pory nie doświadczyłam zbyt miłych sytuacji.
- Sofi, naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Czy za każdym razem musisz znaleźć jakieś „ale” ? – jego słowa momentalnie zbiły mnie z tropu, a zaskoczenie nie miało końca. Ed po chwili słuchania naszej konwersacji postanowił się w szybkim tempie zmyć, przez co stałam wraz z Harry’m oko w oko bez jakiegokolwiek innego towarzystwa. Do czasu…
- Harry! Czy coś się stało? – doszła do nas Alexa, uśmiechając się tak szeroko, że myślałam, iż kąciki jej ust dojdą do uszu.
- Jak zwykle to samo – spojrzał na mnie, odpowiadając jednocześnie na jej pytanie.
- Jeśli chcesz zostać, proszę bardzo, ale ja nie posiedzę tu ani chwili dłużej.
- Oh, naprawdę ci się tu nie podoba? Pełno ludzi dałoby wiele, aby się tu pojawić – odezwała się znów dziewczyna, a ja jedyne na co miałam w tej chwili ochotę to walnąć jej z liścia tak mocno, aż obróci się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Ty cholerna hipokrytko! Przestań używać swojej gry, bo niebawem przejrzy cię każdy, kto ma z tobą do czynienia!
- SOFI! – Harry spojrzał na mnie wkurzonym wzrokiem, ale w tym momencie miałam to całkowicie gdzieś.
- Słucham? – odezwała się Alexa.
- To co słyszysz suchotniku, i zejdź z moich oczu bo za chwilę sytuacja potoczy się tak, że w żaden możliwy sposób, nie będzie się potrafiła obronić – spojrzałam na nią z wściekłością, na co po chwili rzeczywiście zniknęła. Styles przez cały ten czas obdarowywał mnie zdezorientowanym wzrokiem, zapewne zadając sobie pytanie, co mogło się stać, że mimowolnie wybuchłam, co nie było zbyt w moim zwyczaju.
- Co się z tobą dzieję?
- Czy ty nie widzisz tej cholernej sztuczności, która cię oblepia? Że ci ludzie są bandą chamów, którzy kompletnie nie zważają na ludzkie uczucia? Bo jeśli naprawdę tego nie widzisz, musisz być cholernie ślepy, albo głupi.
- Całkowicie ci odbiło, Sofi. Nie wiem czy za dużo wypiłaś, czy masz jakąś paranoję, ale chyba powinnaś się ogarnąć.
- Ja się powinnam ogarnąć? To ty powinieneś ogarnąć siebie, zanim staniesz się dokładnie taki jak oni. Chyba, że już się stałeś? – popatrzyłam na niego z odrazą. – Taylor może jest egoistyczną małpą, ale przynajmniej ma swój własny rozum. Ty jak widać go nie posiadasz – prychnęłam, choć wiedziałam, że w ten sposób ranię jego uczucia całkowicie, ale ktoś musiał uświadomić mu to przed tym, aż będzie za późno.
- Wiesz… Mogłem się spodziewać, że tego typu słowa wyjdą z ust Paul’a, chłopaków z zespołu, a nawet mojej rodziny, ale nigdy nie spodziewałem się, że wyjdą z twoich – spojrzał na mnie z żalem, a moje łzy już za moment miały wyjść na światło dzienne. Nie mogłam płakać. Musiałam okazać troskę, a nie użalać się nad sobą, a tym bardziej nad nim.
- Wyszły z osoby, która najbardziej chce cię uratować, naprawdę tego też nie widzisz? – odparłam, na co prychnął rozbawiony.
- Widocznie to ty masz najlepszy wzrok, a to ja jestem ślepy na wszystkie sprawy. Jeśli tak bardzo chcesz ratować świat, to idź ratować kogoś innego – przybliżył się do mnie, spoglądając gniewnie w moje oczy. – Bo ja na pewno tego nie potrzebuję – odparł na odchodne, po czym minął mnie bez żadnego słowa.

            Wybuchłam. Czy mogłam dalej kłębić w sobie te cholerne skrajne uczucia? W żadnym wypadku. Na dzisiejszy wieczór było tego zdecydowanie za dużo, a ja nie miałam już ani siły, ani tym bardziej chęci z tym walczyć. Poddałam się, bo nie wiedziałam co innego mogłabym zrobić. Wybrałam, i on również wybrał. Jak widać nie mogłam tego uniknąć w żaden sposób, choć od samego początku starałam się od tego bronić. Niestety nie wyszło, a jedyne na co mi się zdało to cierpienie i przyjęcie tego z podniesioną głową. Ale ja nie mogłam mieć podniesionej głowy. Nie w momencie, gdy miłość twojego życia zmienia się tak bardzo, iż woli towarzystwo marionetek, które osobiście pociągają za swoje sznurki.
Oddaliłam się od klubu na tyle, aby iść już ciemną ulicą zupełnie sama. Ani jednej żywej duszy, tylko ja. Nie byłam nawet skłonna zamówić taksówki, bo to oznaczałoby rozmowę, na którą tym bardziej nie byłam zdana w żaden możliwy sposób.
            Kroki. Jedyne co mogłam usłyszeć to kroki. I nie były to moje kroki, lecz kogoś za mną. Przez chwilę miałam nadzieję, że to może Harry. Może zdał sobie sprawę ze swoich czynów i postanowił wszystko naprawić? Pełna żalu odwróciłam się za siebie i rzeczywiście ujrzałam męską sylwetkę. Tyle, że na głowie nie było pojedynczych loków, a na umięśnionych barkach nie widniała czarna marynarka. Blond czupryna postawiona na żel, ciemna obcisła koszulka oraz jeansy, a na dłoniach rękawiczki. Co prawda nie byłam w stanie zobaczyć rysów twarzy, lecz jedynie kontury. Mój oddech stał się całkowicie nierównomierny, a zimne ręce drżały z przerażenia. Przełknęłam ślinę i wytarłam spływające łzy.
- Czego chcesz?
- Tego, czego pragnę od ostatnich miesięcy. Pamiętasz mnie? Jestem twoim stałym przyjacielem – odparł, a moje oczy nagle przybrały największą z możliwych wielkości.
- Ty… To ty mnie śledziłeś.
- Mądra dziewczynka – zaśmiał się, choć mnie nie było do śmiechu w żadnym wypadku. - Wiesz… Jestem ciekawy co zrobiłby Harry na myśl, iż coś się stało jego dziewczynie w trakcie, gdy wracała sama do domu z imprezy, podczas której on wolał spędzać towarzystwo ze swoimi uroczymi przyjaciółmi. Myślisz, że poczułby ulgę, czy raczej obwiniał siebie za całą tą sytuację? – strach przejął kontrolę nad moim ciałem do tego stopnia, że nie byłam zdana na ani jeden ruch. Ucieczkę, krzyk… Zupełne nic.
- Chciałabym się dowiedzieć, a ty?
- Dlaczego to robisz? – zapytałam, myśląc, że dostanę odpowiedź, lecz nic takiego nie nastąpiło.
- No tak… Przecież się nie dowiesz. Nie będziesz już żyła – pokręcił z rozbawieniem głową, po chwili celując we mnie czymś na kształt… pistoletu.
- Nie musisz tego robić – mówiłam załamana, wiedząc, że i tak nawet jakbym chciała, nie uniknę najgorszego, a ucieczka i tak nie dałaby kompletnie nic. Mogłam się jedynie modlić, iż cała ta sytuacja była jedynie najgorszym koszmarem.
- Ależ muszę. Bez tego nie byłoby zabawy – położył palec na spuście, gdy z bólem przymknęłam zmęczone powieki. – Żegnaj, Sofi.

***

WIEM, WIEM, WIEM. JESTEŚCIE ZAGUBIENI, ZDEZORIENTOWANI I TOTALNIE ZASKOCZENI. DO KOŃCA CZĘŚCI 2 ROZDZIAŁY I EPILOG. 

ZAPRASZAM WAS NA FILMIK PROMUJĄCY OPOWIADANIE!

 

KOCHAM!

21 komentarzy:

  1. Nie, nie nie! Ona nie może umrzeć! Nie! Ja tego nie przeżyje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! To się porobiło o.O
    Ciekawe co się stanie z Harrym jak Sofii umrze?
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ^^
    Pozdrawiam ; 33

    OdpowiedzUsuń
  3. This is perfect!

    OdpowiedzUsuń
  4. No w takim momencie przerwać ! :P
    Wspaniały rozdział, zawsze jestem pod wrażeniem. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Sofi nie moye zginąć! Nie tak! Jest za młoda! I za piękna! I na dodatek jest zakochana! Harry ogarniaj dupę i ją ratuj! Cokolwiek! To się nie może zakończyć w taki sposób!
    Umieram z ciekawości co się wydarzy!
    Pozdrawiam i życzę weny♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie tyle jestem zagubiona, zdezorientowana i kompletnie zaskoczona, co poprostu zirytowana i zniesmaczona. Ten rozdział nie jest zły, ale jest fatalnie napisany. bardzo cię też proszę o ogarnięcie faktu, że wprawdzie i na prawdę nie oznacza tego samego. Czytam to opowiadanie od samego początku, miewalas gorsze chwile, ale ten rozdział to raczej porażka. Plus za szybkie dodanie rozdziału. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie! Nie! Nie! Ona nie moze umrzec!
    Niech Harry ogarnie swoj sexy tylek i ja uratuje!


    Prosze! Prosze zrob 2 czesc opowiadania! Prosze! KOCHAM Twoje opowiadanie. <3


    Rozdzial CUDNY *___*

    @KissMeAgainBabe :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiaaammm <3 Uwielbiam Twoje opowiadanie,najlepsze jakiekolwiek czytałam ;) Każdy rozdział czytałam z wielkim zainteresowaniem i na każdy czekam niecierpliwie ;)
    Życzę dalszej weny ;)Może jakaś druga część ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj Harry, weź ty się człowieku ogarnij i mnie nawet nie denerwuj, bo przyjadę do ciebie i skopię ci ten twój seksowny tyłek. Nie wierzę, że możesz być takim idiotą. Biedna Sofi, szkoda mi jej :( Ja na jej miejscu też bym wtedy tak wybuchła... Ta Alexa jest straszna. No najchętniej skopałabym szmatę :/ Taylor w sumie miała trochę racji.. Nie trochę, a naprawdę dużo. Ciekawe kto chce zabić naszą Sofi. Blond czupryna i od razu kojarzy mi się ten dziennikarz. Ale czy on chciałby ją zabić? Wątpię. Ale w sumie.. Kto go tam wie. Mam nadzieję, że nie zabijesz Sofi i wszystko będzie okej. Pozdrawiam, Weronika :) xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział . Twój blog jest moim ulubionym blogiem , a czytam ich naprawdę dużo . Pozdrawiam Rysia

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże! Harry weź rusz ten swój seksi tyłek i jej pomóż. Ona przecież nie może umrzeć, to by było coś strasznego! Jestem ciekawa dlaczego ten facet chce ją zabić, co ona mu takiego zrobiła albo może ktoś ją wynajął..:o
    Szkoda, że tylko jeszcze dwa rozdziały, nienawidzę momentu kiedy kończy się jakiś ff, mimo, że ciągnięcie go nie ma czasem sensu, ale ten jestem najlepszym ff jaki czytam :* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału<3

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko, co się porobiło... powtarzam! OGARNIJ SIE HARRY! kurde, ręce mi się trzęsą haha ale mam nadzieje, że on jej nie zabił, że to jakiś sen albo nie wiem... kurde no ona nie może zginąć matko XDD
    a co do rozdziału, wyszedł dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamo ! Rozdział cudowny, Ty jestes cudowna, czekam na następny z niecierpliwością ;)) xx

    OdpowiedzUsuń
  16. O mój boże! *___* To jest meega! Rozdział jest genialny! Tylko za końcówkę to mam ochotę Cię zabić xD Kurde no xd Sophi nie może przecież zginąć! ;O No bo co? Druga część będzie się odbywać w świecie umarłych, a Sophie będzie duchem? No wątpię xDD Pewnie tu zaraz jakiś batman wbije (czyt. Harry, Niall) i jebnie tego gościa xd A Sophi zostanie uratowana, jeeeeeeeeej! XDD

    Czekam na NN ;* Weenyyy <3333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  17. NIE. MAM. POJĘCIA. CO. MOGĘ. NAPISAĆ.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny :D
    Nie, nie ona nie może umrzeć...
    Ale jestem ciekawa kto to był, ten co do niej strzelał....?
    Czekam na następny :D
    ~ @Roxy_Wachowiak
    ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Wow! Rozdział boski i nie mogę się doczekać następnego. A co do filmiku to jest FENOMENALNY. *.*.*.*.*.* uwielbiam twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział, masz talent! i podziwiam go// czekam na next
    @JuliaBorkiewic1

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny rozdział :) Czekam oczywiście na kolejny
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń